Wysłany: 2017-11-20, 13:01 Przywitanie i przedstawienie się Forumowiczom
Dzień dobry,
Chciałabym w tym powitalnym poście, przede wszystkim podziękować Osobom, które dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem, bo dzięki nim moja Kicula (wciąż) ŻYJE! Ogromnie dziękuję.
Kicia została uratowana przez dzieci sąsiadów, które widząc zabijane kocięta, dosłownie porwały jedno z nich i mi przyniosły z nadzieją, że ja mogę to ślepe i łyse kocię "im uratować" i wziąć do siebie żeby je mogły odwiedzać. Miałam wówczas dużego psa, a właściwie suczkę owczarkopodobną i zupełnie nie byłam zainteresowana posiadaniem kota, a co dopiero takiego oseska. Jednak nie mogłam go przecież wydać na pastwę losu, ani litościwych, ale jednak - dzieciaków, które same przyłaziły na dokarmianie i różne "naciąganie" cioci Kocie niemowlę zostało więc w pudełku po butach i z moim postanowieniem szukania mu domu. Karmienie co 3 godziny 24h, masowanie brzuszka i obawa przed tym co psica może zrobić... ale suczka po kilku dniach dostała urojonej ciąży i sprawa ogrzewania malucha, a także masowania po karmieniu i wylizywania w wiadomych miejscach - całkowicie się rozwiązała, a ja się przywiązałam bardziej niż do jakiejkolwiek innej istoty na świecie i życia bez niej sobie nie wyobrażam... Tak 15 lat temu zaczęło się moje służenie Kotu a właściwie koto-psu, bo wychowanie przez owczarka nie poszło w las. Przybrana mama Kicuni odeszła od nas 10 lat temu i obydwie ciężko to zniosłyśmy. Nie miałam pojęcia, że kot potrafi tak przeżywać żałobę... siedząc w miejscu gdzie było legowisko i zawodząc... Zmieniłam mieszkanie i po roku pojawiła się w domu nowa psica, olbrzymie 15kg szczenię wielorasowe po przejściach, które od razu zostało przez Kicię "ustawione" Teraz Vega jest pięknym 43kg psem o nieco ograniczonym zaufaniu do obcych ludzi, ale szczęśliwie - 100% zaufaniem do tych, którzy ją kochają.
Niestety... na forum trafiłam dopiero w akcie desperacji, gdy 3 lata temu kot wymiotował, trafiał do weterynarza, dostawał "jakieś zastrzyki" + kolejne cudowne chrupki, badania nic-nie-wnoszące ...i za miesiąc od nowa. Po kilku takich akcjach, gdy Kicia zemdlała mi na rękach po wymiotach, a kolejny weterynarz nie miał mi nic nowego do powiedzenia, prócz tego "że to już wiek" itp. itd., stwierdziłam, że jak już ma umierać to po co mam ją stresować tymi niby-leczeniami i WRZESZCIE zaczęłam szukać w necie. Oj, mam wielkie, gigantyczne, olbrzyyyymie poczucie winy, że przez 12 lat sypałam rzekomo najlepsze RoyalCanin do miseczki i żyłam w przekonaniu o byciu wspaniałym opiekunem kota... No cóż, czasu nie cofnę, nie miałam pojęcia, że weterynarze tak funkcjonują, zwłaszcza, że do jednego chodziłam wcześniej z psem, z wszystkimi znajdowanymi psami, gołębiami, rannymi jeżami, z psem rodziców... byliśmy zakumplowani i to on wżeniał mi od lat te chrupki, nawet z dostawą do domu - wór dla psa + wór dla kota + przekonanie że to najlepsze co może być - w gratisie.
Dlatego jestem na prawdę ogromnie wdzięczna, zwłaszcza "Forumowym Dinozaurzycom" , bo to dzięki nim moje Zwierzęta zaczęły normalnie jeść, a Kicia po półrocznej drodze przez mękę z przestawieniem na barf - ŻYJE! i jak dotąd miewała się doskonale. Nadal jednak jestem bardzo początkującym barferem mimo 3 lat doświadczeń. Poza tym spustoszenia w organizmie mojego kota są już chyba nie do narobienia. Dotąd wystarczało mi czytanie postów i cierpliwe wdrażanie zmian w życie, teraz jednak pojawiły się dalsze zdrowotne kłopoty Kiculi i chciałabym prosić o pomoc i rady, tych którzy mają wiedzę jakiej mnie i weterynarzom brak. Pozwolę sobie zadać pytania w wątkach tematycznych, mam nadzieję, że mi się to uda i że znów Kiculka odzyska, dzięki Waszej Pomocy - bezcenne zdrowie i dobre samopoczucie, czego także Wszystkim Forumowiczom Barfnie życzymy
Anilina
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 24 razy Dołączyła: 20 Lip 2017 Posty: 995
Wysłany: 2017-11-20, 14:57
Andzia
szkoda, że w takich okolicznościach. Niestety, ja też trafiłam tu dopiero, gdy "przestało być dobrze" i sumienie gryzie z powodu lat ignorancji. Oby i tym razem ratunek ze strony Forumowiczów okazał się skuteczny, czego Tobie i Kici z całego serca życzę.
Co do weterynarzy, po pierwszym kryzysie zaufania przyjęłam po prostu, że leczą zgodnie z tym, czego ich nauczono. A że uczą takich bzdur na temat karmienia, nie ich wina. Dlatego bardzo doceniam ich pracę, o ile szanują mój wybór sposobu żywienia.
Powodzenia i trzymam kciuki.
Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 22 razy Dołączyła: 07 Sie 2012 Posty: 5339
Wysłany: 2017-11-20, 18:01
Jako, że czarne koty najpiękniejsze na świecie to i ja witam Was bardzo serdecznie z moim czarnym kotem
Barf dobra rzecz a i jest tu trochę ludzi wiedzących sporo, więc na pewno ktoś mądrą radą posłuży. Samemu jednak też czytać trzeba forum i wydobywać wiedzę.
Barfuje od: IX.2015
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 15 Mar 2015 Posty: 996 Skąd: Lublin
Wysłany: 2017-11-23, 07:17
E tam, rude najpiękniejsze Żartuję oczywiście, każdy kot zasługuje na uwielbienie, bez względu na umaszczenie.
Cześć Andzia Nie ma sensu wypominać sobie tego, co już za nami, ważne, co przed. I ważne, że w pewnym momencie zaczęłaś poszukiwać, nie utknęłaś w jednym miejscu, ewoluowałaś i to w odpowiednim, jedynie słusznym kierunku
Dzięki Co do koloru, to jak już wiecie - nie wybierałam, ale myślę że Zwierzak, który jest kochany jakoś tak cudnieje i pięknieje, bez względu na kolorek ...zresztą człowieki też
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum