Sprawa wygląda tak:
Z dwójką zspośród trzech kotów byłam na szczepieniu dzisiaj. Felicity została w domu. do tej pory Xelmo rządził i utrzymywał dziewczyny w ryzach. Felcię też.
A dziś w drodze porotnej od weta obsikał się w transporterze tak bardzo, że go wykąpałam. I po tej kąpieli się zaczęło. Teraz to Fela na Xelma okropnie syczy, atakuje go, broni dostępu do pokoju- teraz położyła się w przejściu między pokojem i przedpokojem i tylko patrzy co zrobi Xelmo..... a on mam wrażenie, że się boi, jest jakiś inny, taki uleglejszy właśnie.... Na Bombillę tak nie reaguje. a na Xelma bardzo negatywnie. nigdy tak nie walczyła.
Zastanawiam się czy ona czuje jakąś słabość Xelma po szczepieniu, inny zapach po kąpieli i chce to wykorzystać, żeby na nowo ustanowić hierarchię?? czy to możliwe?
Do tej pory była moją niewinną i trochę nieporadną kluseczką. a teraz to szaleje na całego. Co o tym myślicie ?zostawić ich by sobie na nowo swoje relacje poukładali??
_________________
doradora
Barfuje od: 09.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 09 Cze 2014 Posty: 1593 Skąd: Gliwice
Wysłany: 2015-07-03, 07:48
moja kocica zawsze tak reaguje na kocura, który wraca od weta, jak zapachy wrócą do normy, to wszystko wróci do normy
jestem ciekawa czy tak będzie, dlatego, że wielokrotnie koty wychodziły do weta i nigdy takiej reakcji z jej strony nie było. reakcja żadnego kota w stosunku do innego w zasadzie nigdy tak nie wyglądała. powiedziałabym nawet, że po wizycie któregoś u weta te pozostałe były miłe do niego..
jak wcześniej kąpałam to nic się nie działo. nie było takich zmian.
ale może faktycznie wet i kąpiel tak podziałały. totalne zamieszanie zapachowe dla kota jakby nie było. będę obserwować przez kilka dni czy wrócą do normy.
Barfuje od: 12.12.13r
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Wiek: 35 Dołączyła: 23 Sty 2013 Posty: 2660 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2015-07-04, 12:13
Ja myślę, że to kwestia zmiany zapachu. U mnie też Aurelka (będąca zwykle kompletną ciapuchą) burczy na Tulę zaraz po porodzie, jakby jej nie poznawała, nie pozwala do siebie podchodzić itd. Jak zapach kociąt spowszednieje to wszystko wraca do normy.
druga odsłona zmian, wczoraj Bombilla weszła na szafę (wchodzi na nią regularnie, siedzi sobie i zeskakuje kiedy chce) po południu koło 18- my wychodziliśmy wtedy na rowery. nie zrobiło to na nas wrażenia bo to jej normalne miejsce. ale wróciliśmy o 21, ona dalej tam siedziała i miauczała. nie schodziła. ale dalej się nie przejmowałam, bo wiem że potrafi zeskoczyć z niej. poszłam spać a ta biedaczka dalej tam siedziała i buczała- stwierdziłam, że jakiegoś foszka chyba ma i nie przejęłam się za bardzo. i to był błąd i to duży, ok 1 w nocy jak M.ój szedł spać Bombilla znów zaczęła tam krzyczeć i zsikała się na tej szafie!!!
wszystko poleciało za szafę, na tapety i zasikała nam 3000 puzzli które tam były do poukładania. więc o 1 w nocy, dawaj po drabinkę do piwnicy (mieszkamy na 4;)) zdjęcie kota siłą przy pomocy drabiny, odsuwanie szafy giganta i sprzątanie.... dramat po prostu.
dziś też chodzi niepewna jakaś taka. zastanawiam się czy to też ma coś wspólnego z tym szczepieniem? albo konfliktem Xelmo -Fela.
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2016-06-28, 19:32
No to u mnie niestety wczoraj w nocy zaczął się koszmar...
Wczoraj byłam ze Skippim i Rico na czyszczeniu zębów u wetki na SGGW. Obaj podróżowali w jednym kontenerku, po zabiegu też zostali zapakowani razem i nie było żadnych problemów. Do domu wróciłam z kotami po niecałych 8 godzinach - podróż w obie strony (przyjechałam sporo przed czasem), potem narkoza, zabieg, wybudzanie dwóch kotów (zabieg miały jeden po drugim). Tosiek w tym czasie został w domu sam z półmiskiem BARF-nego papu, które wchłonął w całości.
Po powrocie na wszelki wypadek zostawiłam Skippiego i Rico jeszcze na kilkanaście minut w kontenerku, żeby Tosiek mógł obejrzeć i obwąchać kogo przywiozłam. Oczywiście zgodnie z moimi przewidywaniami od razu przyleciał, obwąchał kontenerek i kolegów w środku (na tyle, na ile się dało), ale nic nie mówił, nie zauważyłam żadnych negatywnych reakcji. Po wypuszczeniu z kontenerka Skippi i Rico byli bardzo szczęśliwi, przywitali się z Tośkiem, po czym swoje kroki skierowali do kuchni w poszukiwaniu jedzenia.
Potem pod wieczór poszli wszyscy razem na balkon i razem obserwowali kawki przy śmietniku. Nic nie zwiastowało tego, co miało wkrótce nastąpić. Po 23-ej stwierdziłam, że pójdę spać - jak gasiłam światła wydawało mi się, że Tosiek jakby taki trochę nabzdyczony chodzi z wygiętym grzbietem, czającym krokiem. Ale jakoś stwierdziłam, że chyba mam już omamy wzrokowe i położyłam się spać. Za 5 minut usłyszałam kocie wrzaski, że bębenki w uszach pękały, jakby ich ktoś ze skóry obdzierał i to wszystkie naraz . Oczywiście zapaliłam światło, żeby zobaczyć co się dzieje - w salonie Rico tłukł się z Tośkiem, kłęby futra w powietrzu latały. Rozdzieliłam ich i żeby trochę załagodzić atmosferę rozmroziłam chłopakom po krewetce. Oczywiście na czas konsumpcji było zawieszenie broni, ale tylko zjadły od razu warczenie i próby ataku. Zaczęłam się z nimi bawić - zarówno Tosiek jak i Rico śmigał za wędką i piórkami jak rakieta. Na czas zabawy znowu zawieszenie broni. Po pół godziny poszłam spać, ale niestety nie zdążyłam się dobrze ułożyć - po 5 minutach znowu mordobicie. Zdziwiło mnie to bo bardziej spodziewałabym się takich relacji między Tośkiem a Skippim, bo z Rico był on bardzo zaprzyjaźniony - razem spali, wylizywali sobie mordki i tyłki, bawili się.
Ostatecznie po drugiej bójce Tosiek wylądował na noc w zamkniętym kontenerku (w którym podróżowali Skippi i Rico) i rano był bardzo skruszony. Na tyle, że mając na uwadze poranne ponad godzinne ponowne zawieszenie broni i brak oznak agresji zdecydowałam się zostawić je w mieszkaniu luzem, bez rozdzielania.
Niestety jak wróciłam po południu do domu sytuacja wyglądała jeszcze gorzej niż w nocy - w wejściu do kuchni najeżony, warczący Tosiek, na kuchni na lodówce z tyłkiem schowanym w kącie przerażony, syczący przy każdym ruchu Tośka Rico (w dodatku obsr...y, futro pod ogonem musiałam nożyczkami wycinać bo umyć tych bujnych kłaków nie dało rady), a na podłodze nawyrywanej sierści, że poduszkę można zrobić. Dodatkowo Tosiek podjął jeszcze próbę ataku na Rico przy mnie, skacząc z parapetu na lodówkę, ale Rico celnym ciosem odparował cios i Tosiek wylądował na podłodze - nie dał rady zaczepić się pazurami za śliską lodówkę. Rozumu go to niestety nie nauczyło i wylądował ponownie w kontenerku, żeby Rico po prostu mógł się trochę zregenerować psychicznie.
Teraz niedawno dałam im jeść - Skippi i Rico trochę podjedli i poszli na balkon, w tym czasie wypuściłam Tośka z kontenerka na kolację. Na chwilę obecną Skippi i Tosiek plączą się po mieszkaniu, a Rico relaksuje się na balkonie.
Nie mam zielonego pojęcia co się dzieje z tymi kotami, wpadłam teraz na pomysł, żeby zamknąć na jakiś czas Rico w kontenerku po Tośku a potem na noc umieścić tam Tośka. Może to coś pomoże - bardziej oswoją się ze swoim zapachem ? Albo ktoś ma jakieś inne pomysły, co z tym zrobić ?
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Arora
Barfuje od: 24.03.2016
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 22 Lut 2016 Posty: 419 Skąd: Poznań
Wysłany: 2016-06-29, 08:51
Skipper,
nie mam za dużego doświadczenia z kotami, ale miałam trochę podobną sytuację jak wróciłam z koteczkami ze sterylizacji: obydwie pojechały w tym samym czasie, w jednym kontenerku i oczywiście obydwie wróciły w tym samym czasie po zabiegu i tak jak nigdy na siebie nie warczały i były bardzo zaprzyjaźnione, tak przez kilka dni Mona chodziła za Lisą, zaczepiała ją, syczała i warczała - ewidentnie ją prowokowała. Na szczęscie Lisa nie dała się sprowokować i schodziła Monie z drogi, a poza tym byliśmy w domu i staraliśmy się Monę uspokoić. Po kilku dniach wszystko wróciło do normy. Monusia pewnie w ten sposób odreagowała swój stres i przerażenie
Udział BARFa: 25-50%
Dołączyła: 22 Wrz 2011 Posty: 1134
Wysłany: 2016-06-29, 16:30
pewnie coś mu nie pasiło w zapachu tych dwóch
koty czują że cos się dzialo,zmiany,coś nie tak
i atakuje
u mnie jak któraś z kocica wraca z krycia,przesiaknięta innymi zapachami
albo ktoś wraca od weta z jakiegoś zabiegu to reszta zawsze go śledzi,zależnie od egzemplarza danego
jest to tylko śledzenie albo wpierdol
Barfuje od: 03.11.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 3 razy Dołączyła: 03 Sie 2012 Posty: 663 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2016-06-29, 17:30
Skipper, może to kwestia zapachów od weterynarza i narkozy? Wydaje mi się, że w takiej sytuacji dobrze jest umyć wszystkie trzy koty, wyprać kocyki z kontenera i umyć też kontener.
Powodzenia, daj znać o sytuacji
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2016-06-29, 18:14
Komanka, to samo poradziła mi dzisiaj Sihaya.
Na chwilę obecną koty są wyprane i od ponad godziny suszą się na balkonie w promieniach popołudniowego słoneczka Z odciętym dostępem do mieszkania, tak że są zdane na własne towarzystwo.
Co jakiś czas próby zaczepek ze strony Tośka (na szczęście tylko warczenie, bez rękoczynów), ale generalnie kociszcza chyba uznały, że w obecnym stanie rzeczy jednak ważniejsze są sprawy związane z ułożeniem fryzur po kąpieli; na mordobicie będzie czas później
Arora, czy kotki w czasie okazywania sobie tych negatywnych emocji przebywały razem, czy je odseparowałaś na ten czas ?
Zenia, zastanawia mnie jedno - nie wiem czy to kwestia zapachów, bo Tosiek atakuje tylko Rico, Skipper go nie interesuje. A przecież zapach (przynajmniej teoretycznie) powinien mieć ten sam co Rico.
Chociaż nie wiem czy nie ma pierwszej oznaki sukcesu - Rico obrócony do ściany układał sobie futro na prawym półdupku a Tosiek w tym czasie poszedł od lewej strony i bardzo dokładnie obwąchał mu zawinięty w lewą stronę ogon, nie wykazując przy tym żadnych objawów agresji Niemniej po ok. 20 minutach podszedł od strony pyszczka i wydał jedno przeciągłe kocie zawodzenie stylizowane na zaczepkę (u Tośka po tonie głosu można doskonale wyczuć emocje). Ale zaraz potem odwrócił się i poszedł na drugi koniec balkonu.
Niestety Rico po 2-dniowych zaczepkach Tośka wygląda, jakby postarzał się o 10 lat (ma taki strasznie zmęczony wyraz pyszczka); kot z natury super łagodny, przyjacielski i przyjazny - pierwszy raz od 3,5 roku słyszałam, że potrafi tak syczeć i warczeć
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2016-06-29, 20:10
Godz. 20:28 łakomstwo zwyciężyło - Rico i Tosiek pożywiają się z tej samej puszki.
Co oczywiście nie przeszkodziło Tośkowi pół godziny później przejść do rękoczynów... Wygląda na to, że nabrał sił jak się najadł i 5-minutowa przyjaźń w czasie kolacji szybko się skończyła
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Arora
Barfuje od: 24.03.2016
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 22 Lut 2016 Posty: 419 Skąd: Poznań
Wysłany: 2016-06-29, 21:02
Skipper,
nie rozdzielałam dziewczyn, bo na szczęście nie było takiej potrzeby: Lisunia nie dawała się sprowokować i schodziła Monie z drogi i ani razu nie odsyknęła ani nie warknęła, a Monie najwyraźniej wystarczało tylko syczenie i warczenie. Zresztą obydwie były osłabione po zabiegu i bardzo dużo spały przez kilka pierwszych dni, tak więc do rękoczynów nie doszło. Nie mam pojęcia o co chodziło i czemu Mona tak zareagowała - były tam razem i miały na sobie te same zapachy....tym bardziej, ze Mona jest bardzo spokojna, cichutka i taka ciapciowata trochę i nie spodziewałam się po niej takiego zachowania. Może to stres z niej w ten sposób wychodził? Dlaczego Tosiek atakuje tylko Rico (o bozie jak się odmienia to imię napisałam Riciego, ale wygląda głupio)? Mam nadzieję, ze jutro już będzie lepiej i powoli zaogniona sytuacja się wyciszy i znów będą kumplami. Trzymam kciuki
Mam i ja takie zaskakujące dla mnie doświadczenia. Tosia i Fiołek tłuką się czasem np po podróży (którą właśnie spędziły zgodnie w jednym kontenerze), ostatnio jak wróciły z kilkugodzinnego przymusowej "eksmisji" z mieszkania do malutkiego pomieszczenia biurowego, ponieważ w domu był sajgon-kucie, wiercenie i wędrówki wielu obcych facetów po domu plus non-stop otwarte drzwi wejściowe podczas wymiany rur gazowych. Na pewno w grę wchodził duży stres ale zapach się przecież żadnemu z kotów nie zmienił... To samo po kąpieli. Natomiast doszło i do tego, że jak Tosia się rozbrykała z Xenią (która w przekonaniu Fiołka należy wyłącznie do niego), to kocur jej sprawił taki łomot, że tylko kępy kolorowego futra latały i nawet maluch się przerażony schował za tapczan i nie dał wywabić przez pół godziny. Dorosłe koty chodziły wokół siebie na sztywnych łapach, Tosia sycząc nieustannie, Fiołek burcząc i zawodząc. Musiałam je ugłaskiwać i rozdzielać-Tochę na drapak, Fioła na parapet. Rano...leżały obok siebie jakby nigdy nic... Fiołka zawsze miałam za podporządkowanego poczciwotę-ciapciusia o najlepszym serduszku pod słońcem, a tu proszę jaki agresor. Tosię miałam za histeryczkę, ale okazuje się, że ma powody do syczenia i fukania. Prawde mówiąc już sama nie wiem, czy ona rządzi, czy jednak on. Co do tego, że wkrótce zacznie stadzie przewodniczyć "smarkula" Xenia, nie mam najmniejszych wątpliwości. Ma silny charakter, jak coś jej się nie podoba, to wyraźnie daje znać i w hodowli wśród maluchów też wiodła prym.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum