Jako ciekawostkę napiszę, że z moją "posiadłością" graniczą dwie niezabudowane jeszcze działki, porośnięte trawami, różnymi chaszczami oraz małymi drzewami, które zamieszkiwane są m.in. przez myszy i nornice. Jest to jeden z terenów łownych kotów z sąsiedztwa oraz były poligon szkoleniowy dla mojego Pedra . Obserwowanie polujących kotów z okna na piętrze często daje mi mnóstwo frajdy . A mój domowy łobuz, mający teraz już tylko ogrodzony teren własnego ogrodu do dyspozycji, przyniósł parę dni temu do domu świeżo upolowaną myszkę. Nie wiem ile udało mu się złapać i nie przytachać do domu (bo wychodzi praktycznie codziennie), ale jak widać, kocia pomysłowość i sprawność łowiecka jest na tyle niezwykła, że nawet w czasie mrozów, w zamkniętym niedużym ogrodzie, domowy nie-łowca z urodzenia potrafi znaleźć małą przekąskę .
Dagnes -Jak masz ogrodzoną posesję,że kot jej nie opuszcza (na sąsiednie tereny-takie atrakcyjne)? Mam fajny ogród z małym oczkiem wodnym ogrodzony zwykłą siatką i nie wypuszczam kocura bo się boję że "pójdzie w świat".
[ Komentarz dodany przez: dagnes: 2012-02-08, 14:09 ] Temat wydzieliłam z wątku "Ile posiłków dziennie?"
Ostatnio zmieniony przez Sandra 2013-04-28, 13:04, w całości zmieniany 4 razy
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2012-02-08, 14:16
Gerdo, w przyszłym tygodniu (jak tylko wróci mój aparat fotograficzny, który udał się w daleką podróż z TŻ) zamieszczę fotki ogrodzenia oraz napiszę coś więcej.
Póki co, może w temacie odezwą się inni posiadacze ogrodów, którym udało się znaleźć jakiś patent na zatrzymanie futer wewnątrz ogrodzenia... .
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 5 razy Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 1576 Skąd: podlaskie
Wysłany: 2012-03-13, 23:06
Nikt się nie odezwał w tym temacie ,wiem,że to nie jest prosta sprawa-u mnie obudowaliśmy listewkami cały duży taras(jak się zrobi ciepło zrobię zdjęcie,może uda mi się zamieścić?) Niestety kocisz lubi tam przebywać w towarzystwie -moim! Bardzo proszę o obiecanie zdjęcie ogrodzenia dagnes -choć niestety mam małą nadzieję,że może ono powstrzymać kocura pełno-jajecznego.
Ja tez z checia bym zobaczyla ogrodzenie u Dagnes, mi juz rece opadaja . Moje koty sa kastrowane , z Wikim nie mam problemu ale Puni sadzi ze jest ciekawiej u sasiada niz u siebie Moj ogrod to wyglada na jakies oboz koncentracyjny , wszedzie siatki po zawieszane , codziennie latam dziury nowe ktore sobie cfaniara znajdzie.
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2012-05-19, 21:28 Woliera na wsi
Koniczynko specjalnie dla Ciebie i dla innych cykorów takich jak ja.
Jak oddzielić koty domowe, od wolno żyjących drapieżników i zagrożeń, których nie znają?
Tytułem wstępu opowiem co się stało, aby uwidocznić skąd się wzięły moje lęki.
Moja rozpacz po śmierci ukochanego psa Neta była destrukcyjna. Miał ok. 3 lat, wpadł pod samochód z mojej winy i patrząc mi w oczy umarł na rękach.
Spowodowała to taka traumę, że dzisiaj zbuduję klatkę , otoczę murem, zabiję deskami…..itd, aby już nigdy…
Rok po tragedii pojawił się kocur, Mania. Gdy miał ok. 5 lat, doznał poważnego uszczerbku na ciele w starciu z dzikim kocurem. Miał zwyczaj patrolować wzdłuż ogrodzenia własny przecież teren, aby na koniec, przed bramką w charakterze lwa siedzącego wypoczywać.
Mały dziki samczyk czekał pod krzakiem jałowca kilka dni, aż w końcu dopadł rude panisko. Dostojny Mania (9 kg), nawet nie wiedział po co ma pazury, zresztą na ów czas obcięte. Leżał Mania na grzbiecie i prosił o litość, a to małe napakowane testosteronem, wściekłe samcze kocie nie odpuszczało…Nawet mnie się nie bał
A Mania z rozdartym nosem, powieką, ranami na grzbiecie. Od kocich pazurów porobiły się wrzody, cięliśmy lancetem i schodziła ropa… Mania był leczony długo.
Niedługo potem eksterminował całą ptasią rodzinę, która nie przewidziała jego dociekliwości i zasiedliła gniazdko w bukszpanie, a na dokładkę najadł się jakiegoś trującego świństwa, uszkodził nerki. Inez szła w długą i wracała kiedy chciała.....
Zasięgnęłam języka w okolicy, takie sytuacje zdarzały się co raz, a bywały i jeszcze gorsze, bo kot poszedł i nie wrócił, rozpacz.
Postanowiłam, że zrobię wszystko aby nie dopuścić do podobnych sytuacji.
Tylko woliera musi spełniać jedyny warunek ! Ma być rozbieralną na okres zimy.
Projekt miałam w głowie od dłuższego czasu, ale znaleźć wykonawcę ?
W większych składach budowlanych są przeróżne elementy i McGywer widziałby co z nimi zrobić, ale ten gość to gatunek ginący, musiałam działać inaczej.
Wiedziałam, ma to być konstrukcja lekka i stabilna, łatwa w montażu i demontażu,
opleciona siecią rybacka o oczkach 4x4 cm, bo jest prawie niewidoczna i b. silna oraz odporna na kocie zęby i pazury. Sprawdziła się, na moim balkonie kilka lat, a więc i w wolierze się sprawdzi, a koszt jej jest znikomy w porównaniu do innych składowych.
Po kolejnym przeczesywaniu netu znalazłam firmę, z którą negocjowałam wykonanie wg. mojego szkicu. Zgodzili się podali cenę i za dwa tygodnie kurier przywiózł.
I oto woliera, zmontowana zgodnie ze schematem, stoi i służy futrom i mnie.
Widok z zewnątrz.
Widok od środka
A to szczegóły połączeń.
Połączenia są jak w klasycznym namiocie. Kielich z małym otworkiem w który wsuwa się cieńszy koniec rurki z klipsem, on zawsze trafia w otwór i zatrzaskuje się, tym samym usztywniając i stabilizując połączenie. Naprawdę sztywne.
Narożniki zewnętrzne mają stężenia-usztywnienia.
Po dwie blachy przy narożnikach elewacyjnych daje możliwość dokręcenia woliery do elewacji ( u mnie nie było takiej konieczności).
Całość jest ze stalowych rurek fi.25 mm cienkościennych, oksydowanych nie dłuższych niż 150 cm. Wykonała tę konstrukcję firma, która produkuje namioty. Adres i szczegóły na życzenie.
Ostatnio zmieniony przez Sandra 2013-01-16, 17:35, w całości zmieniany 3 razy
Barfuje od: 3 lata
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 18 razy Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 887 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2012-05-20, 17:47
Woow :) Dzięki :)
Generalnie ja na razie nie mam gdzie takiej woliery postawić, ale koleżance pokażę, ponieważ jej kot od małego wychowywał się w domu, ale jak przyszło lato to wbrew jej zakazom domownicy zaczęli kota wypuszczać na dwór pod jej nieobecność i nie rozumieją, że narażają go na niebezpieczeństwo :/. Kot tylko chodzi na razie przy ogrodzeniu ale już zdążył oberwać od dzikiego kota. Skończyło się tylko na wyrwanym futrze na szczęście, ale koleżanka szuka rozwiązania aby kot siedział w domu albo bezpiecznie wychodził, więc może takie rozwiązanie przypadnie wszystkim do gustu.
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2012-05-22, 10:16
Tak jest jak piszesz, jest elastyczna, łatwa w montażu i demontażu.
Można ją postawić gdzie dusza zapragnie. Może być wolno stojąca lub też może być przystawiona do ściany dowolnym bokiem.
Zaproszone osoby: 2
Maciejka
Barfuje od: 04.2012r
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 26 Kwi 2012 Posty: 301 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-05-22, 11:17
Zafrapował mnie temat, bo właśnie się biję z myślami.
Wypuszczać koty czy nie?
Panika mów - nie wypuszczać, dookoła pełno złych psów i jeszcze gorszych ludzi
Rozsądek mówi - to są świeżo oswojone dzikusy, wychowane w naturze a nie rasowe koty które świat widziały tylko przez szybę.
A moje małe siedzą całymi dniami na balkonie, wtryniają noski w szparę którą im łaskawie zostawiłam (balkon obudowany szybami przesuwnymi) i wdychają wolność.
A paskudna pańcia czule się z nimi żegna i jedzie na działkę ...
Moje koty się wychowały na mojej działce. Na szczęście były z kotką która je uczyła życia i trzymała dyscyplinę. Ale i tak byłam w strachu, bo poprzedni znaleziony na działce kociak już miał być mój, ale przeszedł przez płot do sąsiadki, a tam była zła suka... Założyłam na wszelki wypadek na ogrodzenie gęstą siatkę a potencjalnie niebezpieczne miejsca spryskiwałam odstraszaczem.
Z czterech kociaków dwa wylądowały u mnie w domu a pozostałe (dwie kotki) zostały na działce. Miały zbudowany ocieplany domek i dowożone jedzenie. Jedna gdzieś przepadła a jedna się trzyma działki. Już ją wysterylizowałam, więc nie obawiam się przychówku. Od maja Mama siedzi na działce więc kicia dostaje jeść na żądanie, 3 razy dziennie. I właśnie ta dzika kotka biegnie z podniesionym ogonem zawsze na moje powitanie, towarzyszy mi przy pracach ogrodowych, wije się pod nogami jak idę, leży obok jak usiądę, wchodzi do domu jak do siebie. Tylko jeszcze na wyciągniętą rękę prycha i wali pazurami. Jest bojowa i nieustraszona. Przegania inne kocury od swojej miski.
Postanowiłam więc że moje koty też będą chodziły wolno. Teren jest im znany, w końcu tam spędziły dzieciństwo, mam nadzieję że sobie poradzą. Nie myślcie że nie mam stracha. Cały czas się biję z myślami, ale żal mi je tak trzymać pod kluczem . Czekają tylko aż wysterylizuję Łatkę. Powinnam to już zrobić dawno, ale ona nie lubi być brana na ręce a próba jej złapania wbrew jej woli przypomina łapanie błyskawicy.
Ale to już temat na inny wątek.
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2012-05-22, 12:47
Maciejka napisał/a:
Moje koty się wychowały na mojej działce. Na szczęście były z kotką która je uczyła życia i trzymała dyscyplinę
Jak długo były z matką? Jak długą maja przerwę w bywaniu na wsi ? Ile maja lat ?
Moje dwa mieszczuchy Pinto i Fudżi, też ze wsi w wieku ok. 2 m-cy zabrane z gniazda. Nic nie pamiętają. Np. co to pszczoła ? Jak najbardziej do zabawy...Pinto -syjam tak spuchł, że zmienił się w shar-pei http://www.google.pl/imgr...QEwAg&dur=6154, chrząszcze różne ? Upolować i zeżreć, a potem rzygać, mieć temperaturę....
Maciejka napisał/a:
Postanowiłam więc że moje koty też będą chodziły wolno. Teren jest im znany, w końcu tam spędziły dzieciństwo, mam nadzieję że sobie poradzą.
Życzę wszystkiego dobrego i najlepszego
Moja znajoma nieopodal na wsi ma MCO przepiękną, chodzi luzem, ale pani ma stres jak 150 i co chwilę rozlega się nawoływanie....
Ja jestem cykor i egoista i ....jeszcze parę innych określeń do wyboru
Barfuje od: 3 lata
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 18 razy Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 887 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2012-05-22, 15:00
Moj Lucyfer byl dzikuskiem i zyl calkowicie wolno do 4miesiaca. Myslalam jak go wzielismy ze bedzie moze cierpial w mieszkaniu, ale tak nie jest. Kocha swoje male terytorium, swoj drapak i nie lubi wychodzic. Ja widze ze czuje sie u siebie komfortowo. Kazdy kot wychodzcy z jakim sie spotkalam (u znajomych i rodziny) zle skonczyl. Bylo rozszarpanie przez psy, pogryzienie przez koty, potracenie przez samochod, kopniecie z obrazeniami wewnetrznymi w tym moja kotka przejechana tuz przed moim domem jak bylam dzieckiem na zwyklej wolnej osiedlowej ulicy (swiadkowie mowili iz kierowca nawet przyspieszyl jak kot grzecznie przechodzil na pasach) i wszystkie te koty znaly swoj teren. Z tego wzgledu ja moze jestem samolub ale kota bym nie wypuscila.
Barfuje od: VIII 2011
Udział BARFa: 75-90%
Dołączyła: 24 Lis 2011 Posty: 126 Skąd: Łódź/Lublin
Wysłany: 2012-05-22, 23:47
Regularnie mamy na klinikach takie koty, co "przecież od zawsze wychodził i nigdy nic się nie stało!", a jednak w końcu coś się stawało. Pogryzione przez psy, potrącone przez samochód, nieraz celowo kopnięte lub uderzone, poszarpane przez inne koty, poranione o rozbite szkło czy ostre ogrodzenie, połamane. A to tylko te, które właściciele znaleźli i chcieli naprawić... Nawet w okolicy, gdzie wszyscy znają i kochają koty, zdarzają się wypadki - kocur znajomych przez przeszło 3 doby był zamknięty w garażu sąsiadów, oczywiście przypadkowo. Dzięki bogom na weekend tylko wyjechali, a nie na dwutygodniowy urlop... Kocur kumpla z pół roku temu wrócił do domu z mocno obita mordką i bezwładnym językiem - chociaż to miła i spokojna wieś, wszyscy kota znają. Cud, że żadne nerwy nie były uszkodzone, bo by było po kocie.
Też myślę, że taka wolność na dworze to wspaniała sprawa. Psy to uwielbiają (np. na ogrodzonej działce), koty pewnie też. Ale ja bym nie ryzykowała. To jest chwila, głupi przypadek - i kot może to przepłacić życiem. Lepiej wpierw porządnie zabezpieczyć posesję i mimo tego nigdy nie pozwalać kotom biegać bez nadzoru.
Barfuje od: 3 lata
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 18 razy Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 887 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2012-05-23, 07:57
leniwiec napisał/a:
To jest chwila, głupi przypadek - i kot może to przepłacić życiem. Lepiej wpierw porządnie zabezpieczyć posesję i mimo tego nigdy nie pozwalać kotom biegać bez nadzoru.
Też jestem tego zdania. Chwila radości i mnóstwo potencjalnych cierpień. Wiele razy spotkałam się też z takimi opowieściami, że kot w poszukiwaniu ciepła wlazł pod maskę samochodu i się usmażył, albo że spał na oponie samochodu, ktoś ruszył i kota przejechał... Ludzie trują myszy i szczury, którymi kot potencjalnie może się otruć i mogłabym tak wymieniać długo.
Na zachodzie bardzo dużo osób ma już woliery/wybiegi dla kotów tym bardziej, że jeśli ktoś ma smykałkę do majsterkowania to może zrobić samemu. Ostatnio w telewizji widziałam wybieg dla kotów (hodowla MC) gdzie nie dość, że było drzewo i zarośla to jeszcze była płytka rzeczka, w której koty maczały łapki
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum