Wysłany: 2012-01-03, 08:20 Zatrucia, ciała obce w żołądku i jelitach u kotów
Cirdan od wczoraj wymiotuje.
Nie wiem, co jest istotne, a co nie.
Wydaje mi się, że zaczął po moim powrocie do domu, czyli wieczorem, bo zwymiotował sporą porcją wody, a żadnych niestrawionych mięsnych wymiotów nie znalazłam. W nocy wymiotował, bądź próbował, kilkakrotnie. Piszę: próbował, bo antykoci dywan typu shaggy utrudnia znalezienie ewentualności.
Oba koty zrobiły wczoraj kupy, obie w porządku. Wieczorem Cirdan właził i wyłaził z kuwety, nie mógł się coś zdecydować, nie napinał się, ale pomiaukiwał (choć to w jego przypadku nie musi o niczym świadczyć) i po którymś wyjściu z kuwety poszedł i zwymiotował.
Osowiały.
Wodę pije.
Jeść nie chce.
Jeśli to jakieś gigantyczne zakłaczenie, to zdarzyłoby się po raz pierwszy. Moja pierwsza myśl była, że to mechaniczne.
Mieszanka do tej pory nie sprawiała problemów, nic się nie zmieniło. Może zrobiło się trochę cieplej? - rano wychodzę zanim skończą jeść, mogło coś w misce zostać, kiedy wróciłam miski były puste. Nie jestem w stanie niczego wywąchać, akurat mięsnych zapachów nie czuję, widzę tylko, że Sanjiro kłopotów nie ma.
Teraz jestem w pracy, zobaczę, jak kot będzie wyglądał po południu, jeśli nadal osowiały to co? Do weta? I co mu mówić? Jeśli to mechaniczne, że pożarł coś, nie wiem, kawałek sznurka powiedzmy, to rtg. Ale kiepsko stoję z kasą, więc wolałabym wiedzieć od czego warto zacząć, co daje największe szanse identyfikacji problemu.
Choć mam nadzieję, że to jakieś gigantyczne kłaki i jak wrócę, to Cirdan będzie znów padał brzuszkiem do góry na mój widok.
Popiszę sobie sama do siebie ;) Może komuś się przyda.
Po moim powrocie z pracy okazało się, że kot w ogóle nie wstaje, siedzi w ciemnym kącie, pod łóżkiem. W nocy nie mogłam się dosłuchać oddechu i bicia serca, nie mogłam dobudzić kota .
Wczoraj na wejście wet zasugerował zatrucie. Bolesności brzuszka brak, lekko zagazowany w jednym miejscu. Ale wypróżniał się na bieżąco i bez zaparcia. Temperatura w dużym stresie (podróż do weta + pazury, zęby i ogólnie włączona opcja „wściekły kot”) – 37,0. Niska.
Propozycja rozkurczowych + coś (czego nie pamiętam) + lekki antybiotyk osłonowo, żeby zrównoważył to coś, bo przy niskiej temperaturze siada kotom odporność.
Poprosiłam o pobranie krwi. Pobierana pod narkozą, w domu kociamber był zdechły, ale termometr pod ogonem sprawił, że potem wet dezynfekował mnie hurtowo.
Mocz (złapany szczęśliwym rozpędem – bieg do łazienki po pojemnik – powrót ślizgiem do kuwety i chwyt za ogon – tuż przed upakowywaniem w transporterze):
Color: brown (czy to ma znaczenie? W „mojej” tabelce stoi, że ma być jasnożółty/ słomkowy, ale to chyba w tej sytuacji nie gra roli, kot po prostu był lekko odwodniony chyba).
Krew – pełne wyniki będą dziś po południu, na szybko wiem tylko, że:
Cytat:
Hematokryt – 54 (lekko w górę, ale co się dziwić, wymiotował),
Granulocyty w normie,
Eozynofile – 9,2 (!)
Podobno wysokie eozynofile oznaczać mogą zatrucie, w tym robaki.
W każdym razie to nie wirus (uff).
Nie zdecydowałam się na opcję rozkurczowe.
Dostał elektrolity, glukozę i coś na podniesienie temperatury. Po powrocie od weta po raz pierwszy od kiedy zachorował sam do mnie przyszedł, przytulił się i nawet futro parę razy liznął. Ulga jak diabli.
Zobaczymy jak reszta wyników, ale…
…robaki mnie trochę rozwaliły.
Po pierwsze – parę dni temu odkryłam, że moje rośliny zaatakowały jakieś pasożyty w postaci małych, około 3 milimetrowych, cienkich, białych robali. Nie zdążyłam nic z tym zrobić, ale złapałam Cirdanka w sobotę czy niedzielę jak chłeptał wodę, która przelała się z doniczki. A w poniedziałek przestał jeść. OK., może to wyjątkowo głupie pytanie, ale czy pasożyty roślinne mogą załatwić kota?
Po drugie – mam lekką fobię (kleszcze i robale) i jeśli to robale, to czeka mnie horror (emocjonalny).
Inna sprawa, czy robaki mogą dać taki gwałtowny efekt? Wet mówi, że mogą po prostu dodatkowo podwyższać eozynofile za wysokie w wyniku zatrucia czymś, co kot pożarł. I tak się kumuluje.
Przy najbliższej okazji będę badać kał u obu łobuzów, może akurat coś wyjdzie. Dziś odbieram pozostałe wyniki, ale też nie wiem, na ile wiarygodne będą enzymy kota w stresie.
Albo pokonał zatrucie, albo elektrolity postawiły go na nogi, bo dziś już bardziej kontaktowy, dostał czystego indyka i trochę zjadł, więc super.
Jak panikuję (jak w przypadku robali) mam tendencję do sięgania po zbyt ciężkie środki, mam nadzieję, że to nie one. Ech...
Nie zauwazylam wczesniej tego tematu..Ale to chyba i tak bez znaczenia bo co ja moglabym poradzic? ;/
Roslin w domu juz od dawna nie mamy ... ALe jakby moj kot zachowywal sie tak jak opisywalas to ciagu 5 minut bylabym juz u weta ;] Panikara ze mnie...
Pewnie leki podzialaly i dlatego dzis jest juz żywszy ... Pozostaje mi trzymac kciuku za jego powrot do zdrowia ;)
_________________ Tysiące lat temu czczono koty jako bogów. One nigdy o tym nie zapomniały.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2012-01-05, 13:51
Terhie napisał/a:
Nie zdążyłam nic z tym zrobić, ale złapałam Cirdanka w sobotę czy niedzielę jak chłeptał wodę, która przelała się z doniczki. A w poniedziałek przestał jeść. OK., może to wyjątkowo głupie pytanie, ale czy pasożyty roślinne mogą załatwić kota?
Raczej stawiałabym na chemiczną zawartość wody niż na roślinne pasożyty. W ziemi do kwiatów zawsze są odżywki, które są toksyczne dla kotów, a woda je wypłukuje. Z tego co napisałaś najbardziej prawdopodobne wydaje mi się zatrucie związkami zawartymi w wodzie z doniczki.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: 3 lata
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 18 razy Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 887 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2012-01-05, 15:49
Terhie napisał/a:
Po pierwsze – parę dni temu odkryłam, że moje rośliny zaatakowały jakieś pasożyty w postaci małych, około 3 milimetrowych, cienkich, białych robali. Nie zdążyłam nic z tym zrobić, ale złapałam Cirdanka w sobotę czy niedzielę jak chłeptał wodę, która przelała się z doniczki. A w poniedziałek przestał jeść. OK., może to wyjątkowo głupie pytanie, ale czy pasożyty roślinne mogą załatwić kota?
Z tego co opisujesz to wnioskuję iż rozmnożyły się u Ciebie tzw. wazonkowce. Należą one do pierścienic. Nie są pasożytami i z tego co wiem nie są niebezpieczne, a raczej pożyteczne, ponieważ żywią się (jak dżdżownice) wyłącznie szczątkami martwych roślin i zwierząt i ewentualnie mikroorganizmami, które pobierają przy okazji wraz z pokarmem. Żyją w glebie, ściółce, wodzie. Z tego co wiem to jeśli za bardzo się namnożyły to należy przesadzić roślinę do świeżej ziemi. Wazonkowcami żywi się też rybki akwariowe.
Także stawiałabym na zatrucie związkami rozpuszczonymi w wodzie pochodzącymi z ziemi do kwiatków.
Szłam odebrać wyniki z przeświadczeniem, że niepotrzebnie zwierzaka usypiałam do pobrania krwi. Naiwna. :/
Wet zachwycony wynikami nie był, padło słowo „żółtaczka”. Jeśli teraz kot wróci do zdrowia (bo jego ożywienie mogło być efektem rozluźnienia „wnętrzności” po narkozie – to moje określenie, wet ładniej to opisał), to za 6 tygodni mam powtórzyć badanie.
Pomóżcie mi, proszę, zorientować się w stanie zdrowia Cirdanka. Może znacie jakieś wiarygodne strony WWW z wyjaśnionym w miarę przystępnie (ale nie musi być łopatologicznie ;)) kocim laboratorium i kocim zdrowiem od wewnątrz? A może jakieś godne polecenia książki (obecne w księgarniach, mogą być w ostateczności angielskojęzyczne).
Wyniki kicia:
Cytat:
UREA 72,8
CREA 1,39
ALP 235
GPT 232
GOT 118
K 2,53
CHOL 139
BIL 4,23
GGT 46,2
Limfo-, granulo- i monocyty mieszczą się w granicach normy.
Mam też jakieś 3 wykresy, ale czym są? Nie wiem (jeszcze).
Podwyższone są enzymy wątrobowe. Mocznik i kreatynina mogą być wyższe, podobnie jak niższy może być potas, ze względu na wymioty i początki odwadniania się kicia. Na podwyższone fosforowe coś, czego nazwy nie pamiętam, może mieć wpływ stres.
Moje pytanie: czy taki efekt w postaci tych podniesionych wątrobowych (zdaje się GGT jest bardzo wysoko?) może być wywołany tylko zatruciem albo połknięciem ciała obcego i przyblokowaniem akurat tego odcinka przewodu pokarmowego? Czy dowiem się tego dopiero za 6 tygodni?
Aktualnie Cirdanek je. Nie wygląda tak marnie, nie jest zdechły i osowiały. Ale dużo śpi i się nie bawi, a to on w tym duecie był rozrabiaką. Może dochodzi do siebie.
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2012-01-09, 09:29
Witaj Terhie,
Podaje adres z którego korzystam - jest łopatologiczny. Korzystałam z niego jak moja Inez była chora, a Wet był tajemniczo niewylewny........- sprawdziłam dzisiaj - strona działa.
http://www.alterhouse.d6.pl/badania.php
GPT tj. inaczej ALT
GOT tj. inaczej AST
ALP tj inaczej AP
życzę zdrówka trzymajcie się
Barfuje od: 08/2008
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 1721 Skąd: Łódź
Wysłany: 2012-01-09, 13:12
Terhie, a z jakiego dnia są te wyniki? Wyglądają bardzo źle i w związku z tym ani chwili bym się nie zastanawiała, tylko kota "pod pachę" wzięła i do weta pędziła - trzeba go nawodnić, odtruć, podać glukozę, aminokwasy, witaminy z gr. B i ornitynę dożylnie. Rozumiem, że to nie są wyniki z badania wykonanego o wiele wcześniej, a dopiero dziś odebrane i nie ma mowy o ewentualnej pomyłce. Najbardziej martwi mnie ta bilirubina! Przy takim poziomie powinnaś już obserwować zażółcenie skóry i błon śluzowych oraz oczu. GGTP (GGT) też jest na niewiarygodnie wysokim poziomie. I tak, to definitywnie żółtaczka! Jej przyczyną może być zatrucie i/lub zaburzenia w odpływie żółci (AP na takim poziomie - niedobrze to wygląda) albo choroby zakaźne. Najrozsądniej byłoby kota zostawić w szpitalu pod stałą kontrolą weta. Na cito zrobiłabym też USG.
Ryzyko takiego stanu jest bardzo wysokie, kotu grozi bowiem zwyrodnienie tłuszczowe wątroby!!! Nie bagatelizowałabym sprawy i zdecydowanie zmieniłabym weterynarza. A to, że wet proponował Ci 6 tyg. czekać i dopiero wtedy powtórzyć badania, w ogóle komentować nie będę, bo nie wypada używać niekulturalnych słów na forum.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2012-01-09, 17:36
Rany, Terhie . Jak to możliwe, że 4 stycznia (w zeszłą środę) robiłaś badania, a dopiero dzisiaj masz wyniki? Przy stanie ostrym kota! Pędź z kotem i wynikami do porządnego weta. Zrób mu pilne badania i lecz! To prawie pewne, że kot się zatruł - wątroba jest "na pierwszej linii ognia" - metabolizuje większość trucizn, albo przynajmniej próbuje, jeśli potrafi, ale zawsze ze szkodą dla swoich komórek, jeśli nie potrafi zrobić nic z trucizną, to dalej są zwykle nerki. U twojego kota wygląda, że nerki są w porządku bo kreatynina niska nawet przy wyraźnym odwodnieniu. Trzymam kciuki za Cirdanka!
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: 08/2008
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 1721 Skąd: Łódź
Wysłany: 2012-01-09, 18:31
dagnes, ponieważ wiem, że Terhie nie da rady wpaść na forum wcześniej niż wieczorem, skontaktowałam się z nią telefonicznie i przyznaję, że trochę ją nastraszyłam. Jeszcze dzisiaj pojedzie z kotem do weterynarza. Ja staram się ustalić, który wet wart jest polecenia w jej okolicy.
Zaliczyliśmy weta.
Wczoraj dotarłam do domu o 4 w nocy ;/ - pociąg stanął w polu i nic już nie zdziałałam.
Kot dostał elektrolity i glukozę. Ornityna musiała mi chyba umknąć w rozmowei z Sihayą. Wet, inny, obejrzał wyniki, obejrzał kota, powtórzymy badania krwi.
Wyniki odebrałam w piątek, ale dopiero wczoraj na chwilę udało mi się dotrzeć do internetu (zadarłam z tp, w ogóle kiepsko się to wszystko zbiegło). Wet jak ze mną rozmawiał w piątek, mówił, że wysoko sa enzymy wątrobowe, ale był spokojny i uśmiechnięty, więc uznałam, że z kotem nie jest jakoś źle.
A jak widać nie potrafiłam zinterpretować wyników.
Wet powiedział, że jak kotu się nie polepszy, to przyjść, dostanie leki na wątrobę. A jak się polepszy, to znaczy, że sobie z tym, co mu było, cokolwiek to było, poradził. Polepszyło się, więc się uspokoiłam. Jak widać niesłusznie.
No i teraz jestem w pracy, kot w domu. Wygląda dobrze, bawi się, kontaktowy, je, ale odmawia mieszanek, tylko czyste mięso. Dużo pije.
Edit
Wet jeszcze mówił przy odbieraniu wyników, że jak kotu się nie polepszy to i tak powtórne badania krwi dopiero po trzech tygodniach można powtórzyć, że bybyły wiarydgodne. Rozumiem, że nie?
Aha - na kocie nie widać - i nie było wcześniej, bo po uszach bym zauważyła - śladów żółtaczki. Uszy, dziąsła różowe, oczy ok.
Edit
I jeszcze pytałam, czy przyczyną mogą być robaki i jakieś uszkodzenia od nich - młody był straszliwie zarobaczony jak do mnie trafił - i ponoć mogły się potworzyć zrosty (przerosty?) które zwężają akurat w tych wątrobowo-żółciowych okolicach i mogą utrudniać odprowadzanie żółci, więc nawet jakby pożarł coć, co by utknęło w tym wrażliwym miejscu, mogłoby ponoć dać takie efekty.
Nie dostałam wolnego w pracy i teraz nie mam w ogóle pojęcia, co dalej, a najgorsze, że nawet jak mam wyniki, to nie wiem, co się dzieje i nie mam nad tym kontroli.
Sihaya, dzięki za telefon.
Ostatnio zmieniony przez Sihaya 2012-01-10, 10:52, w całości zmieniany 1 raz
Barfuje od: 08/2008
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 1721 Skąd: Łódź
Wysłany: 2012-01-10, 10:39
Terhie, to, że Cirdanek czuje się lepiej, to pocieszające wieści. Grunt, że je cokolwiek i bardzo dobrze, że pije bez przymusu. Jeśli w tej chwili ma ochotę jeść samo mięsko - dawaj mu je, dołóż tylko jeszcze żółtko, aby jedzenie było bardziej kaloryczne. Kciuki trzymam nieustająco i w dalszym ciągu nie bagatelizowałabym sprawy, bo czerwone światło ciągle się pali. Koniecznie zafunduj mu ten koktajl wzmacniający z ornityną, o którym pisałam wyżej. L-ornitynę w wersji iniekcyjnej produkuje Pliva - Kraków, jej odpowiednikiem jest weterynaryjny Ornipural - i choć producent nic nie pisze o jego dożylnym zastosowaniu, można stosować go i.v. i wiele wetów tak go właśnie używa. Hepatil, o którym wczoraj wspominałam, możesz zastosować bez obaw. Wyniki badań - ten sam zestaw, co poprzednio, jak najbardziej powtórzyłabym - warto wiedzieć w którym kierunku to idzie. I gdyby potrzebna była Ci jakakolwiek pomoc, śmiało się zgłaszaj, a jeśli trzeba będzie weta do porządku przywołać, dzwoń do mnie bezpośrednio z gabinetu, ja to załatwię.
Z tymi robakami, słyszałam tylko o nielicznych przypadkach uszkodzeń wątroby spowodowanych toksynami z rozkładających się pasożytów i to było raczej po odrobaczeniu (nie było jednak do końca wiadomo, co zrobiło "kuku" wątrobie, czy te toksyny, czy raczej silne środki odrobaczające). W naszej klinice weterynaryjnej wetka otwierała kiedyś psa, który miał wątrobę "usianą" przez larwy toxocara canis - wydrążyły sobie one nawet przejścia w okolicy dużych naczyń krwionośnych - nie było jak wątroby ratować, ale to był pies, który całe życie na halach z owcami spędził.
OK. Jest tak.
Wczoraj sobie pokursowalismy po wetach.
Jeden wet spojrzał na te wyniki kicia i po prostu nas odesłał, twierdząc, że kotu należy podac pastęodkłaczającą i on zaczyna od podstaw, a nie może nic więcej pomóc. Największa lecznica w Toruniu. Taaak. Więcej się tam nie zjawimy.
Kić dostał też wczoraj zastrzyk z heparinu (albo jakoś tak, nie mam książeczki przy sobie), na wątrobę, dziś i jutro mamy powtórzyć "koktajle". Kot po zastrzykach ozywa, lata jak wariat. Aha - temperatura wróciła do normy.
A ja tymczasem odkryłam prawdopodobne źródło Cirdankowych kłopotów i być może przyczynę niechęci do jedzenia. Wczoraj kupiłam mu specjalnie udka indycze u rzeźnika, tam zawsze szybko znika. Podaję kotom podczas krojenia - a tu żaden nie chce. Wącham - i tak, jak zwykle nic nie czuję - tak tym razem poczułam zapach - dziwny, metaliczny trochę jakby przydymiony... I tak sobie myślę, ze poprzednio tak mi pachniała wołowina, która wylądowała w ostatniej mieszance. Ale że ja mam problemy z węchem, a nie pachniało zepsutym mięsem, to zignorowałam ;/ Koty mieszankę jadły, ale może akurat tak wylądowała w jakieś porcji skumulowana. Zrobiłam wczoraj z mięsem eksperyment i zostawiłam kawałki tego indyka na noc, mam dość ciepło w mieszkaniu. Rano pachniały tak samo jak po południu, mięso nie wyglądało i nie pachniało zepsutym ;/
Więc w sumie nic dziwnego, że kić nie chciał jeść, skoro Sanji do niego wczoraj dołączył. Teraz kompl;etnie już nie wiem gdzie kupować mięso, a jestem do tyłu o trzy udźce w sprawdzonym do tej pory sklepie. ;/ Może sama je zjem. Próbuję zorganizować coś bezpośrednio z giełdy, ale koty muszą jeść teraz.
Dziś rano kić dostał awaryjną saszetkę mokrej karmy i zjadł, ale może się to skończyć rozwolnieniem, niestety, dziś spróbuję kupić coś bardziej zjadliwego.
Jestem dobrej myśli.
Netu w domu nie mam nadal, więc tylko w pracy na szybko coś mogę napisać/przeczytać.
Barfuje od: 08/2008
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 1721 Skąd: Łódź
Wysłany: 2012-01-11, 17:14
Terhie, cieszę się, że coś drgnęło a Cirdanek czuje się wyraźnie lepiej . I pewnie powtarzajcie koktajle wątrobowe - to tylko wzmocni kota i wypłucze ewentualne toksyny.
Na zalecenie weta, odnośnie tej pasty odkłaczającej, nie znajduję uzasadnienia. Weci w Polsce czują się bezkarni, tymczasem za nieudzielenie pomocy lub udzielenie jej w niewłaściwy sposób, można ich oskarżyć.
Z mięskiem niestety nie pomogę, ale jeśli czujesz, że jest podejrzane = nie pierwszej świeżości, to może faktycznie lepiej sprawdzić samemu, czy jest zjadliwe po obróbce termicznej (może jakiś pasztet albo pieczeń). Lata temu kupiłam dla kotów pierś z kurczaka w markecie, a ponieważ one nie bardzo miały ochotę jeść, a ja uznałam to za kolejną fanaberię, resztę mięsa przyrządziłam dla nas i jeszcze tego samego dnia zaczęliśmy odczuwać objawy poważnego zatrucia. Koty to mądre stwory, jednak głodne wszystko potrafią zjeść, co obserwuję po swoich bezdomniaczkach. Słyszałam też, że w mięsie toksyny bakteryjne zachowują swoją aktywność nawet po obróbce termicznej - np. jad kiełbasiany.
Cirdanek doszedł do siebie, nic już po nim nie widać złego, koktajle powtarzamy. Za to Sanjirko się zrobił wycofany i coś mam wrażenie, ze zaczynają się problemy z sikaniem. Jak nie urok, to...
Sihaya, ten wet, co nas odesłał, na moje pytanie o powtórzenie badania krwi oznajmił, że to nic nie da, bo mają inny aparat (na sucho, a nie na mokro), więc nie będzie nic widać. OK, mówię, a co by pan powiedział o stanie kota z tymi wynikami, co są? I wtedy usłyszałam o paście. A potem, że powinnam wrócić do poprzedniego weta. Mnie to wyglądało na to, że nie spodobały mu się wyniki i nie chciał ryzykować, że kot z tego nie wyjdzie. Nie wiedziałam, że weta można oskarżyć o nieudzielenie pomocy.
Ono - mięsko - jest podejrzane inaczej. Dziś będę prowadzić eksperyment organoleptyczny na ludziach z węchem ;) - przyniosłam kawałek do pracy :)
Wypytałam weta o postępowanie w przypadku uszkodzenia wątroby. Dieta LD i... tabletki (codziennie podawać tabletki mojemu wściekiełkowi? Lepiej, żeby wątrobie nic nie było).
Ale stąd pytanie - może jakoś zmodyfikować tymczasowo mieszankę dla Cirdanka?
EDIT
Ale kotu teraz futro leci strasznie. Sanjirowi też, ale nie aż tak. Garściami :(
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum