Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2014-03-02, 18:31
Tu nie chodzi o nieprzewidywalność. To są bardzo przewidywalne psy, jak podpadniesz i zajdzie taka potrzeba to będzie wpierdziel, bez dwóch zdań.
To jest tak, że ten pies w obronie swojego człowieka może i zrobi bardzo dużo. Człowiek to pewnego rodzaju zasób, który jest dla niego bardzo bardzo ważny i trzeba go bronić aby mu się krzywda nie stała. Człowiek, który potrzebuje psa aby czuć się pewniej na ulicy nie będzie dla niego dobrym przewodnikiem, będzie za miękki i pies bardzo łatwo go sobie podporządkuje. Rottkowi bardzo łatwo się ulega. Na przewodnika takiego psa świetnie nadaje się osoba pewna siebie, która nie potrzebuje "gadżetów" aby czuć się bezpiecznie. I tu jest pewien paradoks, bo ludzie będący odpowiednimi przewodnikami dla rottka, wcale nie potrzebują jego pewnej siebie postawy i ochrony.
Druga rzecz jaka kryje się za rottweilerem to jego miłość do człowieka. To pies, którego serducho pomieści caaały świat. Pod warunkiem, że żaden element tego świata nie zrobi mu nic złego. To bardzo towarzyski pies, który jak powietrza potrzebuje bliskości człowieka. Ta potrzeba jest u niego jeszcze większa niż u labradora czy goldena.
I teraz mamy sytuację gdy rott ma mały kontakt ze swoim człowiekiem, który dodatkowo jest mocny w gębie a jak na niego hukniesz to ucieka. Niestety, ale rasa postrzegana jest jako groźna, i przez to wiele "cwaniaków" kupuje aby budzić postrach na dzielni. Lub przypina psa do łańcucha aby "stróżował" bądź zamyka w kojcu i wypuszcza tylko na noc.
Ostatnio zmieniony przez Sandra 2014-03-02, 18:39, w całości zmieniany 1 raz
Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2014-03-02, 19:09
Znam wiele mieszańców rotta, które również są świetnymi psami. Ale mają odpowiedzialnych ludzi. Bo albo się mu wyznacza granice i zasady albo nie. Jeżeli nie wyznaczysz mu od razu jasnych zasad to potem jest problem, bo on będzie robił tak jak uzna za stosowne a każde postawienie mu się może odczytać jako atak.
Drugą stroną mieszańców jest to, że nie wiemy z czym one są zmieszane. Rottweiler jako rasa ma bardzo wysoko ustawiony próg pobudliwości, czyli bodziec, który wywoła reakcję. Różne rasy mają ów próg ustawiony na różnych poziomach. Jeżeli połączymy umiejętność podejmowania decyzji i zdecydowane reakcje z niskim progiem to mamy ogromny problem, bo pies może jako agresora uznać osobę, która odgania muchę, człowieka, który się potknął, czy biegacza.
Cechy charakteru są dziedziczne. Jeżeli rodzice mieli niski próg pobudliwości, to ich potomstwo również taki będzie miało. Jeżeli rodzice w pierwszej kolejności sięgali po zachowania agresywne (nie tylko atak, ale i groźbę jego użycia) to ich potomstwo również będzie to robiło.
Jeżeli masz psa, który w pierwszej kolejności sięga po agresję, to możesz mu "przestawić" próg pobudliwości ale nie zmienisz tego, że będzie wciąż używał agresji. Jeżeli już ustawisz ów próg wyżej to możesz go nauczyć, że zamiast ataku będzie groził, ale nie unikniesz ataku, jeżeli odpowiednio na ową groźbę nie zareagujesz.
Agresja jest bowiem pewną strategią działania. Zależną od charakteru psa oraz jego doświadczeń. Jeżeli pies ostrzega ale my nic sobie z tego nie robimy przez x razy z rzędu przy przy kolejnym razie już nie będzie nas ostrzegał tylko dziabnie. I przy kolejnych razach już będzie dziabał.
To tak w skrócie, bo ja o agresji to bym mogła gadać i gadać i gadać i gadać. I by kilkadziesiąt stron tego wyszło.
Dodatkową kwestią jest też wielkość psa. My bądź co bądź jako gatunek to bardzo delikatni jesteśmy, a pies ma siłę w paszczęce ogromną. Duże silne psy trzeba nauczyć jaką siłę muszą przyłożyć aby nie uszkodzić człowieka ale aby skutek swój odnieść. Rottweiler z uwagi na swoje przeznaczenie ma twardy pysk, co oznacza nie mniej nie więcej jak to, że nie jest on delikatny. W przeciwieństwie do np. goldena, którego zadaniem było delikatne złapanie ptaka i przyniesienie nie uszkodzonego. Rott prawdopodobnie przyniósł by ptaka zmiażdżonego lub przepołowionego.
Jeżeli by rozpatrywać, dlaczego rottweiler ma taką a nie inną renomę, trzeba by było każdy przypadek ataku rozłożyć na czynniki pierwsze.
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2014-03-02, 19:16
W rodzinie mojego męża był mieszaniec rotta z czymś.
Wygladał z budowy ciała na rotta ale pysk miała jakiś inny.
Była to suka Tekla o której zawsze słyszałam, że jest głupia, a jak pytałam dlaczego to odpowiadano, ze capie zębiskami bez powodu ....i tu by sie zgadzało to co opisałaś...
Barfuje od: 2007
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 01 Mar 2013 Posty: 219 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2014-03-02, 19:50
Ciężko oceniać mieszańce, szczególnie jeżeli jeden z rodziców jest NN ;) Dodatkowo dochodzi prowadzenie psa od szczeniaka. Czarne podpalane są też dobermany, beaucerony, czy użytkowe ON.
Kilka lat temu rottweilery były modne więc krycia pt "pokryje psem sąsiada" też były popularniejsze, a dwa kiepskie takie osobniki i mieszanka wybuchowa gotowa.
Obecnie bullowate mają to nieszczęście, że są u nas popularne - i ile w przeciągu ostatnich lat pogryzień ludzi czy psów przez nie? (i niestety w większości są to psy typu amstaff czy pitbull)
Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2014-03-02, 19:54
Bigiel, ale to nawet nie trzeba szukać w rasach wymagających więcej.
Miałam dlamakundeltyńćzyka i wiele takich psów również poznałam. Nie dziwi mnie zupełnie, że mogą być agresywne wobec człowieka i innych psów. To samo spaniele. Każda rasa, która staje się modna dostaje w końcu wyrok "agresywna". To zaraz będziemy obserwować też u borderów. Największym przekleństwem dla psa zawsze jest stanie się "rodzinnym".
Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2014-05-06, 09:25 Skąd się biorą psy mordercy
Co jakiś czas w mediach pojawia się artykuł, jak to pies bestia zagryzł domownika, pogryzł dziecko, stał się postrachem okolicy. Większość z tych przypadków jest winą człowieka. Swego czasu Sandra zapytała mnie dlaczego niektóre psy są niebezpieczne. Poniższy tekst w pewnej mierze odpowiada na to pytanie:
ZahraAsSahra napisał/a:
Telefon ze schroniska – Boria, możesz przyjechać po psa? Co za pies? Ałabaj. Ale jest w bardzo złym stanie... - ?? – Facet przywiózł żeby uśpić. Tylko najpierw załatwił go. Pies sika krwią... Właściciel mówi, że córka w szpitalu – pogryziona. – Zaraz jadę.
Pokoik ze ścianami w kolorze jadowitej zieleni. Stary stół. Trzy różne krzesła. Grzałka bulgocze w litrowym słoiku, przygotowując kolejną herbatę dla nas. Otworzyliśmy drugą paczkę papierosów i dym ciągnie przez otwarty lufcik w chłodną letnią noc. W kącie na starym tapczanie ciężko oddycha ogromny pies. Jedno oko nie otwiera się z powodu ogromnego krwiaka. Na stłuczonym nosie skorupa zaschniętej krwi. Pies w żaden sposób nie reaguje na dwóch obcych ludzi przy stole. Natalia, która ma dyżur w schronisku opowiada mi historię tego psa. Życie się odmieniło w mgnieniu oka. Jeszcze wczoraj był dom, Państwo. A dzisiaj tylko ból i apatia. Za co? Ten co był Bogiem, karmił, całował w nos, rozpieszczał – wyrzucił go. A przedtem zniekształcona wściekłością twarz... Cios nogą w pachwinę... Krzesłem po głowie... I znowu nogami... Długo. Mocno. Okrutnie i bezlitośnie.
Trzeba wrócić do początku. Nie do dnia wczorajszego, dużo wcześniej. Wcześniej o całe życie. O cały rok. Do czasu, gdy wszystko dookoła było duże, obce i straszne. Silny mężczyzna, łagodna kobieta i... I mała dziewczynka. Dziewczynka z rozpromienionymi ze szczęścia oczami. ... Jak wspaniale się bawili zabierając sobie dużą lalkę! Ostre mleczne zęby szczeniaka rozdzierają sukienkę lalki. Mocne uderzenie plastikowym wiaderkiem po głowie i krzyk: Mama! On Maszeńce sukienkę podarł! Szczeniak sika i chowa się pod szafę. Na miejsce! Ile razy mam mówić, żebyś nie psuł zabawek! Znowu na dywan nasikałeś! Silna kobieca ręka, która jeszcze nie tak dawno głaskała, chwyta za kołnierz, wyciąga z bezpiecznego kąta i ciągnie na korytarz. Ze strachu i poczucia krzywdy pęcherz znowu odmawia posłuszeństwa. Ty cholero, ile można sikać?! Nosem w siki. Klaps po tyłku i wyrzucenie na dywanik na korytarzu. Spod trzęsącego się szczeniaka znowu wycieka struga cieczy, on próbuje ją zlizać, dopóki nie zauważyli... A tak ładnie bawili się na początku...
Znowu wspomnienia. Sam w domu. Nudzi się. Boi się. Pogryziona piłeczka znudziła się. Plastikowa kość też. A zęby tak swędzą! Jedne wypadają, inne wychodzą przez dziąsła, bardzo boli i swędzi. Wygodnie jest leżąc na swoim posłaniu podgryzać drewnianą nóżkę od szafki z lustrem... I szczeniak słodko zasypia. Budzi się gdy wraca ze szkoły dziewczynka. Dzieci są okrutne. Bardzo chcą upodobnić się do dorosłych. Smycz ze stalowym karabińczykiem uderza szczeniaka. Patrz co zrobiłeś łajdaku! – krzyczy dziewczynka pokazując palcem na zniszczoną szafkę i próbując naśladować mamę. Zdradliwa ciecz znowu wycieka na dywanik. Znowu się zsikałeś? - cios smyczą. Nie pójdziesz za karę na spacer! – teraz dziewczynka naśladuje ojca.
Ale dłużej niż godzinę szczeniak nie wytrzymuje. Na korytarzu pojawia się kupka, i znowu kara.
Kolejne obrazy. Plac treningowy. Dużo psów. Nieznane zapachy, dziwne drabinki i przeszkody. Pan rozmawia z chłopakiem w ubraniu ochronnym. Psa nie interesuje rozmowa. Ciągnie, żeby pobawić się z sympatycznym wilczurem. – Nie chłopie, przecież Ci tłumaczę: nie potrzebne mi Twoje „równaj” i „do mnie”. Potrzebuję obrony. Możesz nauczyć go gryźć? - Proszę zrozumieć, nie mogę przyjąć psa na kurs obrony, dopóki nie nauczy się podstaw. Przecież nie wyśle Pan dziecka na uczelnię zanim skończy szkołę? – Co Ty pleciesz. Pytam po raz ostatni – nauczysz psa gryźć czy nie? Nie bój się, zapłacę i za szkolenie podstawowe, i za obronę, i jeszcze coś dorzucę jak dobrze załatwisz. – Nie chodzi o pieniądze. Żaden porządny trener nie będzie wyrabiał złości w psie zanim uzyska całkowite posłuszeństwo. – Spadaj... Nie jesteś jedynym instruktorem w mieście. Idiota. A mógłbyś zarobić.
Nowy treser od razu nie spodobał się psu. Było w nim coś odstraszającego. Pies nie odczuwał w nim ani strachu, ani miłości. Tylko zimna wyniosłość. Szeleszczące papierki przeszły z kieszeni Pana do tresera. Ćwiczyli na podwórku. Treser przyjeżdżał samochodem, wkładał rękaw, brał do ręki skórzany bat z karabińczykiem i pętlą na końcu. Przywiązywał psa do drzewa i zaczynał dręczyć. Półtorej godziny piekła. Szczypanie, klapsy, machanie szmatą. Pies na początku nie reagował, ale stopniowo budziła się złość i poczucie krzywdy. Budziła się wściekłość, która kazała zapomnieć o bólu i poniżeniu. Było tylko jedno pragnienie – wbić kły w znienawidzone ręce. Pies nie widział i nie słyszał nic poza przeciwnikiem i głosem Pana – Dobrze! Obcy! Pożryj go! Obcy! W mózgu odcisnęło się na całe życie – wściekłość i głos Pana – obcy!
Kolejne obrazy. Wieczór. Wracają z Panem ze spaceru. Naprzeciw idzie podchmielony, zupełnie nieszkodliwy człowieczek w starym płaszczu. Pan rozgląda się – czy jest ktoś w pobliżu. Wkoło cisza i nie ma żywej duszy. Akbar, pokaż czego się nauczyłeś. Obcy. Obcy. Akbar, zeżryj go, bierz go! Zdziwiony pies patrzy na człowieczka i w mózg wkręca się słowo „obcy”. Krok do przodu. Wyszczerzone kły. Ryk. Przerażenie w oczach człowieka. Człowiek robi krok do tyłu, potyka się, z tyłu jak bat rozkaz Pana. Skok. Uderzenie klatą. Azjata miażdży sparaliżowane strachem ludzkie ciało. Działa odruch – obcy – wściekłość. Krzyki Pana: Akbar, do mnie! Fe! Zostaw! Zamordujesz go! Szarpanie za obrożę, bicie smyczą po grzbiecie. Pies czuje strach Pana. Bezdomny wije się z bólu i pies czuje zapach jego moczu... (Znowu się zsikałeś! Kara, poniżenie). Pan z trudem odciąga psa, pozostawia pogryzionego człowieka na ulicy i ciągnie Akbara do domu. Pies drży nerwowo, czuje smak krwi i ogromne zdziwienie – ktoś się mnie boi. Czuje własną siłę. To coś nowego...
Obrazy znowu zmieniają się z zawrotną prędkością. Mała Pani je obiad. Często daje coś dobrego przy stole. Pies siedzi koło niej, patrzy jej w oczy z oddaniem i ślina cieknie na podłogę. – Na miejsce, przestań żebrać, niedobry pies! Akbar pozostaje na miejscu. Powiedziałam, na miejsce. – dziewczynka wyciąga rękę żeby uderzyć. Pies marszczy nos i pokazuje długie białe kły, górna warga drży. Ręka zamiera w powietrzu. Strach. Weź sobie. Odczep się ode mnie. Nie lubię cię. – na podłogę spada noga kurczaka. – niedobry pies. Dziewczynka ze łzami w oczach ucieka do pokoju. To była kolejna lekcja strachu i własnej siły.
Obrazy zmieniają się coraz prędzej. Hierarchia w domu zbudowana została na zasadzie siły i strachu. W ich małym stadzie potrzebny jest przywódca. Pies konkuruje o to miejsce z Panem. Na razie Pan to Bóg. Ale pies już widział jego strach. Autorytet się zachwiał. Oni jeszcze zawalczą o to miejsce. Później. Przy okazji. A dalej wszystko jest proste i oczywiste. Na trzecim miejscu jest Dorosła Pani. Na ostatnim – dziewczynka. Stop. Obrazy rozpadają się na tysiąc kawałków.
Ostatni obraz. Wieczór. Kuchnia. Akbar wrócił ze spaceru i łapczywie je z miski. Obok niego pojawia się Mała Pani. Warczenie. Kły na wierzchu. Nie zbliżaj się. To moja miska. Dziewczynka odskoczyła na bok. Strach. Książka wypadła z jej rąk. Schyliła się niebezpiecznie blisko od miski. Wściekłości nie było. Chciał tylko przepędzić ją od miski. Ryk i kłapnięcie zębami. Ale twarz pochylonej dziewczynki znalazła się akurat na poziomie jego kłów. Dziecięca skóra rwie się od skroni do podbródka. Krzyk. A później były chwile, od których zaczął się ten szalony kalejdoskop.
Przybiegli mężczyzna i kobieta. Zabrali dziewczynkę. Później wrócił Pan. Już nie było w nim strachu. Tylko zimna wściekłość. Akbar stał się dla niego obcym. Cios nogą w pachwinę. Jeszcze i jeszcze... Pies z piskiem wciska się w kąt. Jak w dzieciństwie wycieka spod niego gorąca struga. Ale teraz jest w niej zapach krwi. Za co? Za co, Panie??? Przecież to Ty nauczyłeś mnie być bezlitosnym w stosunku do słabych. To Ty, Pan, Bóg zmusiłeś mnie do pogryzienia bezbronnego człowieczka, to Ty Panie dałeś mi odczuć siłę, władzę. Za co? Przecież zrobiłem tylko to czego mnie uczyłeś...
Noc zbliża się ku końcowi. My z Natalią wspominamy mnóstwo okaleczonych psich losów. Wszystkie są różne. I jednocześnie podobne. Tak... Smutna wyszła rozmowa. Akbar zasnął. Wygląda na to, że jest mu obojętne gdzie jest, co się z nim dzieje i co go czeka. Przyjechał Wowka. Zanieśliśmy psa na tylną kanapę auta. Pożegnaliśmy Natalię. Samochód jedzie coraz szybciej. Za oknem migają znaki drogowe i drzewa. Wyjeżdżamy z miasta. Samochód mknie Moskiewską szosą. Czeka na nas lekarz Irina. Odwracam się do tyłu, do Akbara. Kładę rękę mu na głowę. Nie martw się koleżko, wyleczymy Cię. A później – nauka. Uzupełniać luki w wykształceniu. Nie obwiniam Cię. Jesteś tylko psem, który robi to na co mu świadomie lub nieświadomie pozwolili. Będzie dobrze...
garadiela
Barfuje od: niedawna
Udział BARFa: 50-75%
Dołączyła: 09 Sie 2012 Posty: 230 Skąd: czestochowa
Wysłany: 2014-05-07, 15:16
Przerazajace
Tak sie zastanawiam... Mowicie o bullach,rotach...A ile razy male psy gryza wlascicieli...
Tylko malego psa nikt nie posadzi o checi zamordowania...
Sama obcinam psy i jak bozie kocham-nie ugryzl mnie przez 4 lata ponad zaden duzy pies...
Jedynymi psami ktore mnie poryzly (w roznym stopniu,zazwyczaj udaje mi sie uciec z reka albo w pore zauwazyc co pies wymysla) to byly kurduple typu west,shih tzu,yorki....
Ludzie nieraz przychodza i mowia-a nie uczesze go bo gryzie...
I wtedy noz sie w kieszeni otwiera...Tlumaczenia zazwyczaj malo daja,skoro pies juz zrozumial ze zebami wygra
Nie wiem jakie sa teraz statystyki pogryzien w Polsce ale podejrzewam ze gdyby robily to np gabinety wet to wygladalo by to zupelnie inaczej niz na tych naglasnianych sprawach...
bura4
Barfuje od: 1998
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 18 Lip 2012 Posty: 327 Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2014-05-07, 20:01
A ja jak widze w Polsce na wystawach rottki które sa na granicy ataku, napiete i burczące a niby takie same rotty na wystawach w Rosji czy Ukrainie jak sa rozmerdane i tulą się do włascicieli to zaczynam się zastanawiac jak to jest, że to ta sama rasa...
Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2014-05-08, 06:54
Bo małego psa nie posądza się o to, że może kogoś zabić, chociaż ma do tego możliwości, bo jak każdy inny pies nosi ze sobą broń, z którą człowiek nie ma szans. Pies z tamtego postu nie ugryzł dziewczynki, kłapną zębami, ale duży pies i mały człowiek to skończyło się jak się skończyło. W takich sytuacjach bardzo łatwo psa obwinić, że chciał zabić, ale bardzo trudno ludziom zwrócić uwagę, że to z ich winy. Wyobraźcie sobie jak ta historia wyglądała by opowiedziana przez właścicieli. Ile takich historii słyszeliście? Ja multum i za każdym razem, bez względu na wielkość psa przechodzi mnie zimny dreszcz po plecach bo wiem jak to może się skończyć. Słysząc takie historię, zaczynam myśleć nad zachowaniem mojego psa, który nigdy, nawet za gówniarza nie tolerował przymusy fizycznego i agresji. I powiem szczerze, że często żałuje, że mniej jest takich psów jak ona, które od razu pokazują, że sobie pewnych rzeczy nie życzy.
Człowiek, który potrzebuje psa aby czuć się pewniej na ulicy nie będzie dla niego dobrym przewodnikiem, będzie za miękki i pies bardzo łatwo go sobie podporządkuje.
Snedronningen napisał/a:
Bo albo się mu wyznacza granice i zasady albo nie. Jeżeli nie wyznaczysz mu od razu jasnych zasad to potem jest problem, bo on będzie robił tak jak uzna za stosowne a każde postawienie mu się może odczytać jako atak.
te wypowiedzi dotyczyły głównie właścicieli rottweilerów ewentualnie innych ras uznawanych za agresywne. ale z tym (jak dobrze Sne wiesz ) tak nie do końca jest. jestem idealnym przykładem osoby opisywanej powyżej wiec nie trudno było mi stworzyć z normalnego psa potencjalnego morderce. a psiak ma tylko geny berneńczyka z dużą wkładką zwykłego burka....
zaliczyłam już z psem pogryzienie dziecka siostry, pogryzienie do krwi drugiego z moich psów. nie oszukuje się, dzieki tobie Sne, Bruno nie skończył w schronisku (na znalezienie domu raczej miał nikłe szanse). oczywiście Bruno jest dalej psem który wchodzi mi na główe-czasem dosłownie i domownicy bardziej musieli dostosować się do psa niż pies do domowników ale obecnie to inne stworzenie. Gina nie wyobraża sobie życia bez niego. ostatnia dwudniowa rozłąka skończyła się apatią Giny, wyciem w dzień i noc oraz odmówieniem jedzenia. Bruno nie ma w zwyczaju atakować innych stworzeń o ile zachowamy bezpieczną odległość- obecnie to ok 1,5-2m co jeszcze rok temu było nie do wyobrażenia. dużym ułatwieniem jest fakt że na ulicy nie ma już prawie zadnych psów, więc bruno na te obce (bez negatywnych skojarzeń) reaguje spokojniej, bez ataku a'la mały zahukany piesek
z tym że ile osób w pore szuka pomocy, ile osób za nim pomyśli już skreśla psa. ile osób w ogóle widzi problem za nim dojdzie do prawdziwej tragedii? niby dużo ale wciąż za mało.
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2014-05-08, 09:11
89ola napisał/a:
z tym że ile osób w pore szuka pomocy, ile osób za nim pomyśli już skreśla psa.
Nadal szeroki ogół społeczeństwa traktuje psy PRZEDMIOTOWO a nie tak jak rozum i serce nakazuje czyli podmiotowo.
Każde zwierzę ma odmienny charakter i zanim go poznamy nie powinno się zakładać, że każde z nich wymaga jednakowego podejścia i szkolenia.
Co gorsza.....zakładać, ze to potencjalny morderca.
Pies jest inny niż kot Ale czy tak bardzo ?
W tych kwestiach jest całkiem taki sam.
Tu charakter i tu charakter.
Rozpoznanie go decyduje jak sie będziemy komunikować.
Popełnione na początku błędy i to właśnie w jednoznacznym określeniu tych zasadniczych cech. np. jaki jest stopień agresji czy uległości, jaka jest chęć współpracy czy opór i pozostałe dominujące...decydują często o być albo nie być zwierza w rodzinie.
Funkcja behawiorysty, dobrego behawiorysty widzi mi sie zdecydowanie konieczna w dzisiejszych czasach gdy coraz mniej czasu poświęca sie na tak ważne sprawy...
Mam nadzieję, ze wówczas mniej byłoby tragedii zwierząt i ludzi.
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2014-05-08, 09:52
Człowiek zagarnął sobie wszystko na tej ziemi i nie tylko na ziemi....., a Kościół (jako instytucja) mu w tym pomógł. Nie uznaje duszy zwierzęcej.
Serce prawdziwe i wielkie, kochające, często jest określane jako siedziba duszy.
Ja chce w to wierzyć.
W moim stadzie, rodzinie kociej (przepraszam za OT, bo tu o psach mordercach przecież jest) obserwuję jak instynkty sobie rządzą aby relacje przetasować.
Jest jeden Pinto, zabójca, na co dzień chodząca łagodność, ale gdy rusza w nim jakiś atawistyczny impuls/rozkaz np. typu "zabić" to nie odpuści ofierze, z którą to jeszcze chwile temu się miział...Nie pomaga moje mocne "zostaw".
Można go podnieść z wczepioną ofiarą...Wiem, że w jego wypadku słowa sa za słabe, potrzeba ręcznie rozdzielić
Czy to instynkt mordercy ?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum