Wysłany: 2013-06-26, 16:45 Upadek z dużej wysokości (kot spadł z okna)
Cześć. Wyłączyłam się na jakiś czas z życia forum, bo moje własne życie mnie trochę przerosło. A teraz doszło jeszcze kocie życie, i jak o kota trwoga, to ku forum droga. Niestety.
Cirdan spadł. Z trzeciego piętra. Kamienicy, więc w zasadzie prawie czwarte. W tym kontekście nie chcę wnikać jak do tego doszło. Wina jest moja, kropka.
Spadł poprzedniej nocy. Znalazłam go rano, nie wiem, ile czasu spędził w deszczu. Weterynarz (doraźna pomoc) go obmacała, dała przeciwbólowy zastrzyk (nie wiem co - nie było mnie przy tym), chciała dać sterydy, ale nie dostał. Wet stwierdziła, że kości całe, mocno potłuczony, pęknięte podniebienie, ale może - cytuję: nie będzie trzeba drutować.
Kazała przyjść następnego dnia.
Minęło 1,5 doby. Kot w domu większość czasu odpoczywa: śpi, albo leży. Chodzi na raty - robi kilka kulejących kroków i się kładzie, wyraźnie dokucza mu tylna lewa łapa, przednią lewą też charakterystycznie wyciąga przy kładzeniu się, więc też pewnie stłuczona.
Zrobiłam mu barfową zupkę, zachęcany drożdżami coś tam wychłeptał. Apatyczny nie jest. Zdarza mu się lekko prychnąć nosem, ale raczej rzadko. Z pyszczka mu "pachnie" mam wrażenie, że intensywniej niż zwykle, ale może mi się wydawać.
Przed chwilą wróciliśmy od innego weta. Wet zmierzył kotu temperaturę (38,7), kot przy okazji złamał mu termometr i się wypróżnił - luźny stolec, może to po tej zupce. Decyzja jest, oczywiście, moja, ale ten wet mówi o zasadności zszywania podniebienia.
Jak rozumiem, jeśli zostawię, może się zagoić, ale może mu zostać dziura łącząca przegrodę nosową z jamą ustną. Jestem skłonna operować, ale chciałabym, żebyście te, które się znacie, spojrzały na zestaw, który proponuje wet:
Po zabiegu:
- vitacon (gojenie ran)
- clamoxyl (antybiotyk)
- cidosal (tak wygląda napisane, ale nie znalazłam czegoś takiego w google)
- lincospedin (?) leucospelin (?) - nie mogę znaleźć w google, więc nie wiem, czy dobrze czytam.
Próbuję zorientować się w za i przeciw.
Wiem, że kot po wypadku (wstrząs) może źle zareagować na narkozę. Z drugiej strony nie powinnam zbyt długo czekać z decyzją o szyciu.
Aha, wet dosłuchał się lekkiego wysięku w oskrzelach, ale mówi, że to nie jest coś poważnego.
Proszę, pomóżcie mi podjąć jakąś bardziej świadomą decyzję. Mój problem polega częściowo na tym, że nie mam pieniędzy na operację z anestezjologiem, respiratorami, tomografią i drogimi lekami. Chciałabym jednak, na ile to leży w moich możliwościach, zminimalizować ryzyko takiej operacji.
Ostatnio zmieniony przez dagnes 2013-07-11, 09:26, w całości zmieniany 1 raz
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 17 razy Dołączyła: 01 Paź 2011 Posty: 1532
Wysłany: 2013-06-26, 18:31
Tehrie, też wpadłam na forum z doskoku. Może pomocny będzie (oprócz naszych forumowych)również ten wątek z nowego forum cukrzycowego (założonego przez bardzo sensowną osobę udzielającą się wcześniej na miau.pl), a poświęcony narkozie u kota.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2013-06-26, 18:44
O żesz...! Biedny Cirdan .
Terhie, na szybko: zestaw z ketaminą to jeden z najgorszych możliwych. Ketamina podawana jest domięśniowo i nie ma antidotum, a to bardzo źle, za to tanio. Jeśli miałby być używany butorfanol, to do niego koniecznie trzeba podać antidotum - Naloxon. Natomiast do medetomidyny (pewnie Domitor?) antidotum to Atipam/Antisedan. Bez tych antidotów to najgorsza możliwa narkoza, z nimi nieco już lepiej, do tego koniecznie płyny dożylnie przez cały czas znieczulenia.
Najrozsądniej byłoby w tej sytuacji poszukać gabinetu, w którym kot dostanie zestaw z propofolem (propophol). To jest narkoza dożylna, bardzo łagodna dla kotów, nie wymaga antidotum bo działa ultrakrótko. Ze względu na miejsce operacji (podniebienie) być może i tak byłby problem z narkozą wziewną i intubacją (choć mój Pedro miał operowane dziąsło i wyrywane zęby pod narkozą wziewną). W zestawie do propofolu Fentanyl lub jakiś opiat.
Narkoza z propofolem powinna być znacznie tańsza niż wziewna.
Jeśli jednak (co odradzam, zwłaszcza ze względu na zły stan Cirdana oraz to, że nie wiadomo jak po takim upadku wyglądają jego narządy wewnętrzne) zdecydujesz o podaniu ketaminy, to może przynajmniej dałoby się zamienić Domitor (medetomidyna) na Midazolam? Wówczas też konieczne jest antidotum - Flumazenil.
I pamiętaj - nie żałuj przynajmniej pięniędzy na antidota! Ani na kroplówki. Do tego zrób Cirdanowi koniecznie pełne badanie krwi, przydałoby się też porządne USG i RTG.
Odnośnie samej decyzji o operacji, to tu powinien zadecydować lekarz widząc rozmiar urazu.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
trochę poobserwowałam kota i mam wrażenie, że mu się troszkę sączy z nosa, bo zostawia po sobie mokre ślady i też jak się budzi, to wydaje trochę taki dźwięk, jakby przełykał, zwłaszcza przy lizaniu futra. Jakby mu coś do gardła ściekało.
dagnes napisał/a:
I pamiętaj - nie żałuj przynajmniej pięniędzy na antidota! Ani na kroplówki. Do tego zrób Cirdanowi koniecznie pełne badanie krwi, przydałoby się też porządne USG i RTG.
Będę chyba musiała wybierać między badaniami a antidotami. Przynajmniej częściowo.
Kroplówki - masz na myśli zwykłe płyny, tak?
dagnes napisał/a:
Odnośnie samej decyzji o operacji, to tu powinien zadecydować lekarz widząc rozmiar urazu.
Kurcze. Wet mówił, że nie sposób ocenić rozległości tego urazu, bo nie wiemy, jak to wygląda od strony przegrody nosowej. Widać tyle, że pęknięcie jest wzdłuż, biegnie przez środek, łącząc obie części: miękką i twardą. I że RTG nie da dobrego obrazu, bo kości czaszki przesłonią. I że trudno powiedzieć, czy operacja odniesie pozytywny efekt, bo właśnie nie wiadomo, co jest w środku i można tylko spróbować liczyć na to, że ściągnięcie rany od zewnątrz pomoże jej się lepiej zrosnąć. Stąd decyzja jest w moich rękach. Czuję się potwornie niekompetentna.
Cirdan schował się w wannie i tam siedzi, ja zakopuję się pod kołdrę i staram się nie myśleć. Świetna z nas para. Ten kot miał pecha w życiu i wcale mu się u mnie nie polepszyło.
Za chwilę będę dzwonić do kliniki wet. i dowiem się, jakie mam możliwości.
Mam pytanie: czy mam prawo być obecna przy operacji?
edit:
W klinice proponują propofol, z uwagi na ciasnotę 'przestrzeni operacyjnej'. reszty się dowiem, jak obejrzą kota.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2013-06-26, 21:20
Jeśli proponują propofol to bardzo dobrze. Jedź do tej kliniki.
W kwestii twojej obecności przy operacji to zależy od decyzji lekarza oraz od tego, jaką Ty masz wytrzymałość. Jeśli miałabyś im tam zemdleć, to lepiej dla Cirdana będzie, jeśli lekarze zajmą się nim, a nie Tobą. Widoki (oraz zapach krwi) są w trakcie operacji dla osób nieprzywykłych czasem trudne do zniesienia. Ale możesz być w pomieszczeniu obok, po to by w razie czego móc konsultować decyzje.
Co do kroplówek, to oczywiście płyny, aby zapobiec odwodnieniu, spadkowi ciśnienia w narządach (gł. w nerkach) oraz by szybciej wypłukać metabolity środków użytych do znieczulenia.
Jak już będziesz w stanie, to napisz proszę, jak doszło do tego wypadku. Ku przestrodze.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 796 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-06-27, 06:53
Miałam kiedyś kotkę, której pies zrobil dziurę w podniebieniu.
Nie jakąś bardzo dużą, ale byla przetoka do nosa.
Najpierw mialo sie samo zagoić.
Po jakimś czasie, kotka wyprychiwała nosem jedzenie, zostalo zaszyte od strony podniebienia.
Kotka wyciągnęla sobie szwy.
Zostalo zaszyte drugi raz, tym razem nie wyciągnęła.
Ale po zdjęciu szwów dziura była nadal.
I juz tak została na zawsze...dziurawa kotka, wyprychująca nosem resztki po każdym posiłku.
Nie przeszkadzało jej to chyba, w kazdym razie ja nie pamietam, żeby "narzekała" w jakikolwiek sposób.
Pamietam, że wtedy byla mowa, że decyzja o szyciu za późno byla podjęta, brzegi rany zdążyly sie zabliźnić.
I że jeżeli szyć to od razu po skalecznieu, jak najszybciej.
Może pomocny będzie (oprócz naszych forumowych)również ten wątek z nowego forum cukrzycowego (założonego przez bardzo sensowną osobę udzielającą się wcześniej na miau.pl), a poświęcony narkozie u kota.
Margot, dziękuję Ci, bardzo klarownie napisane, świetny tekst.
Byliśmy w klinice. Wet usłyszał "pęknięte podniebienie" i powiedział "szyć". Zaczęłam pytać o szczegóły, ale w trakcie obejrzał kota i powiedział, że nie widzi takiej potrzeby, obmacał jego paszczę, podniebienie, nie stwierdził przesunięć i rozszczepu, nic się nie rusza, badał o wiele dokładniej, długo zaglądał w paszczę kota, nie wiedziałam, że można tak ją szeroko otworzyć... Uważa, że pęknięta jest błona śluzowa, a nie kość i lepiej, jeśli sama się zagoi.
Mam kotu podawać przeciwbólowe, bo widać, że cierpi, charakterystycznie wyciąga łapy przednie, kuleje, dziś nie chciał jeść. Do niedzieli dawać RC Convalescence, żeby nie obciążać jamy ustnej i przełyku (zbyt wodniste - źle, bo dużo przełykania, stałe - też źle), stąd RCC. Po niedzieli zacząć podawanie barfowych przecierów.
Do niedzieli podawać też przeciwbólowe (mam zapisane, ale nie mam kartki przy sobie, małe tabletki w pomarańczowym blistrze, chyba na T., sprawdzę, jak wrócę do mieszkania).
Dać kotu czas i pojawić się we wtorek na oględziny. Chciałam zrobić RTG, powiedział, że nie widzi potrzeby. Zapewnić kotu spokój, ciepło, dostęp do jedzenia (nie zmuszać) no i te przeciwbólowe.
Tolfedyna (czy jakikolwiek lek przeciwgorączkowy) ma bardzo nieciekawe dzialania uboczne, i dopóki koniecznie nie trzeba, lepiej jej nie dawać.
No więc Cirdan dostał zalecenie Tolfedine jako leku przeciwbólowego. Doczytałam, że jako pbólowy daje się psom, kotom na gorączkę.
Zgłupiałam, nie dałam.
Za pierwszym razem nie dałam sterydów, bo bałam się, że bardziej zaszkodzą niż pomogą i jeszcze mi zaburzą obraz kota, wet ponoć dopytywała, czy kot ma uczulenie, czy właścicielka forów się naczytała.
Potem doczytałam, że sterydy podaje się przy wstrząsach. Może powinnam była dać.
Czy możecie polecić jakiś dobry przeciwbólowy? Najlepiej doustny, żebym mogła sama dawać, a nie jeździć do weta.
Czytam teraz w necie, ale co czytam, to ma długą listę efektów ubocznych, nie mam doświadczenia.
Jeszcze tak myślę, że wolę mu chyba zmielić mięsko na papkę niż dawać tego Convalescenca. Mało je. Chyba męczy go jedzenie. Czy dawać suplementy normalnie, czy może czegoś więcej? Co pomoże przyspieszyć regenerację organizmu?
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 796 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-06-28, 12:23
Czy ten kot mial obejrzane narządy wewnetrzne, np na USG ? czy np nie jest pęknięty pęcherz albo wątroba?
RTG czy aby na pewno nie jest zlamana np miednica?
Jeżeli jakiś narząd jest uszkodzony (a to podejrzane, że kot mimo uplywu czasu nie czuje sie lepiej) to im później sie to wykryje, tym gorzej rokuje.
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 17 razy Dołączyła: 01 Paź 2011 Posty: 1532
Wysłany: 2013-06-28, 12:27
Tehrie, nie mam jakiejś wielkiej wiedzy o lekach przeciwbólowych, ale wydaje mi się, że wybór jest niestety niewielki, tj. między NLPZ (z ang.NSAIDs) czyli Niesteroidowymi Lekami Przeciwzapalnymi (z popularnych Tolfedyne i Metacam) a silniejszymi opioidami.
Niestety nie ma leków super bezpiecznych. NLZP są ryzykowne dla nerek, zwłaszcza dla zwierząt z już chorymi nerkami (o Metacamie wręcz można poczytać w necie, że jest nefrotoksyczny). Opioidy też mogą obciążać i nerki i wątrobę (lub jedno lub drugie bardziej i dlatego sa dobierane w oparciu o wyniki badań krwi. Wiem, że przy zabiegach operacyjnych na kotach nerkowych stosowane są pewne rodzaje opioidów, które najmniej obciążają nerki, także do leczenia przewlekłego bólu w przypadku występowania jakichś bolesnych dolegliwości innych narządów np. trzustki).
Jeżeli Cirdan nie ma problemów z nerkami, to być może krótkotrałe stosowanie Tolfedyne mu nie zaszkodzi (być może). Podobnie jak Kazia, przeczytałam gdzieś, że Tolfedyne nie należy podawać kotu jako leku przeciwbólowego, jeśli ma za niską temperaturę ciała (co się zdarza np po kastracji, a lek ten jest podawany).
W sumie nie dziwię Ci się, że masz obiekcje przed podaniem leków, sama boję się ich działania u moich kotów, jak diabeł święconej wody, ale jeśli Cirdan miałby bardzo cierpieć, to chyba też nie będzie dobrym wyjściem.
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 796 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-06-28, 13:21
Mnie się raczej nasuwa pytanie, z jakiego POWODU kota boli.
Bo stluczenie na drugi dzień juz nie powinno boleć bardzo, podobnie zlamanie (kotka ze zlamaną łapą biegała i skakała na trzech, nie zająknęła sie że ją boli, poza tym że na niej nie stawała).
Dlatego pytalam, czy porządnie wykluczono wszelkie urazy wewnętrzne typu pęknięty pęcherz czy co tam sie mogło uszkodzić.
Zdaje się, że juz jest 3 doby po wypadku, i moim zdaniem, jeśli nie byloby wewnętrznych uszkodzeń, kot powinien coraz lepiej sie czuć...a wcale nie jest lepiej.
Tak, zrobione RTG i USG.
Nie widać pęknięć. Nie widać krwawień.
Byliśmy dziś u chyba sensownego chirurga (świetne podejście do kota - Cirdan nawet niespecjalnie miauczał, o wyrywaniu się nie mówiąc). Zmierzył mu jeszcze dziś temperaturę, bo mówiłam, że kot jakiś chłodny, ale ma 38,9. Mówi, że kot ma napięte mięśnie szkieletowe, cały czas, jakby na siłowni przypakował. Mogły się pozrywać włókna mięśniowe. Stąd dziwne pozycje w spaniu i samo spanie. Mówi też, że po urazach najgorzej jest między 4 a 7 dniem po urazie.
Dopóki kot je, pije, wypróżnia się - dać mu spokój. regeneracja może potrwać kilka tygodni, do 2 miesięcy.
Dostał Dexamethasone, na stan zapalny, żeby mu ułatwić poruszanie się, i Laktulozę - ma zaparcie, najwyraźniej nie bardzo mu idzie napinanie się w kuwecie, pewnie boli i unika.
I znamienne słowa weta:
"Proszę pamiętać, że on się niczego nie nauczył. Nie potraktuje tego wypadku jako nauczki. Nie wyciągnie wniosków. Proszę o tym pamiętać".
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2013-06-29, 16:01
Terhie napisał/a:
I znamienne słowa weta:
"Proszę pamiętać, że on się niczego nie nauczył. Nie potraktuje tego wypadku jako nauczki. Nie wyciągnie wniosków. Proszę o tym pamiętać".
Dla mnie po nauce latania Rico wet powiedział dokładnie to samo
Tylko Rico co najwyżej najadał się strachu jak w studzience siedział sam w nocy chyba z godzinę bo on kot strasznie bojący na dworze
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum