Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 796 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-07-26, 14:53
W opisie Traumeelu, w książce Heela, jest, że nie nalezy podawać dłużej niż tydzień bez konsultacji z lekarzem.
Ale to może być w celu, żeby ludź nie leczył się sam, tylko jak nie pomaga, to jednak się udał do lekarza...nie wiem.
Właśnie dlatego pytam, bo też doczytałam, że tydzień.
Ta sytuacja pogłębia cirdankowe fobie, przykro mi patrzeć na kicia, jak się chowa pod kołdrę albo ucieka do łazienki, teraz już notorycznie.
Barfuje od: 17.02.2013
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 20 razy Dołączyła: 21 Sty 2013 Posty: 3009 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-07-29, 13:58
Cytat:
Ta sytuacja pogłębia cirdankowe fobie, przykro mi patrzeć na kicia, jak się chowa pod kołdrę albo ucieka do łazienki, teraz już notorycznie.
Czy on ucieka przed kolegą czy tak po prostu?
Jeśli przed kolegą to nie dobrze.
Może tutaj też trzeba jakoś zapanować nad zapędami Sanjiro. Żeby to się nie przerodziło w nienawiść.
Kiedyś na animal planet był odcinek z tym kocim behawiorystą z USA, w którym pomagał parze poradzić sobie problemem niewesołych, niezabawowych ataków jednego kota na drugiego.
Atakowany chował się w szafach, unikał napastnika jak się dało. Osobno dostawał jeść. Żył w zastraszeniu.
Behawiorysta przeprowadził ponowne "dokocenie". Z tego co pamiętam odseparował koty od siebie na jakiś czas. Najpierw osobno jadły. Polecił zamontować w drzwiach moskitierę otwieraną, żeby się koty przez nią widziały, ale nie mogły zaatakować. Dostawały jedzenie po dwóch stronach tej moskitiery z dala od siebie, ale żeby się widziały. Za każdym razem, jak nie było żadnych awantur przy jedzeniu, to miski były przystawiane siatki coraz bliżej. Aż w końcu jadły blisko siebie. I nastał dzień, że mogły się zetknąć ze sobą bez siatki. Wszystko się poukładało.
Wątek zakończył się szczęśliwie dla Cirdanka. Dziś po raz pierwszy od upadku bawiliśmy się laserkiem. Prawie nie kuleje, sporadycznie, jak źle zeskoczy z pralki na przykład.
Przytył. Pewnie przez brak ruchu, ale nadwagi nie ma, zrobił się tylko bardziej puchaty.
W nocy podkopuje drzwi balkonowe i miauczy pod nimi. W weekend mam zamiar zabrać go do parku, zobaczymy, czy to będzie atrakcja, czy raczej trauma.
Dziękuję Wam za wsparcie. To był dla mnie i kota trudny czas, pomogliście nam przez niego przejść.
Na koniec tylko dodam, że koty są różne, spokojne i szalone, leżące spokojnie na parapecie i takie, które wspinają się po framugach do lufcików. To nie ma znaczenia: w ostatecznym rozrachunku wystarczy ułamek sekundy, moment nierównowagi, nagły hałas... I kot spadnie. Cirdanek miał ogrom szczęścia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum