Barfuje od: 02.08.2016r
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 34 Dołączyła: 01 Sie 2016 Posty: 26 Skąd: Poznań
Wysłany: 2016-09-16, 14:46
Nie wiem, czy to dobry do tego temat, ale czuję, że muszę się gdzieś wypowiedzieć. Pani Weterynarz, która uporczywą biegunkę i wymioty kota zwalała na nieokresloną infekcję, gdy antybiotyki nie zadziałały - zjechała metodę karmienia. Ja od początku podejrzewałam pasożyty - mówiłam o tym nawet, jednak wetka zamiast zlecić analizę odchodów - zaporoponowała antybiotyk LUB podejście diagnostyczne (rentgen, badania krwi). Po doradzeniu antybiotyku oraz nospy, bo kotek miał twardszy brzuszek, kot został boleśnie pokłuty i to byłby koniec, gdyby antybiotyk zadziałał. Poprawa była jednak krótka i niejednoznaczna. Dostał więc inny antybiotyk i znowu nospę, która w zastrzyku przecież bardzo boli. Kotu wcale to nie pomogło. Pani stwierdziłą, że kot jest źle karmiony i dlatego choruje. No bo przecież, skoro rentgen nie wykazał zatoru, wyniki krwi mimo ponad tygodniowych wymiotów i biegunki były wzorowe, to winny jest BARF Powinnam dawać moim kotom ZBILANSOWANE komercyjne KARMY (to o komercyjnych karmach mam na piśmie jako zalecenie, z pieczątką i wszystkimi honorami ), jak Royal Canin (którego markowy sklep jest na terenie lecznicy...) W końcu po konsultacjach z netem sama zdecydowałam zażądać badania qpala i co wyszło? Pasożyty W kale były jaja pasożytów, Pani Wet nie wie jakich. Dodam, że zabroniła mi wcześniej kota odrobaczyć - kazała czekać aż biegunka ustapi. To byśmy się doczekali, jak przyczyną biegunki były robaki... Nie dość, że cała ta przyjemność kosztowała kociaka wiele bolesnych zastrzyków i niepotrzebnie osłabiano jego odporność antybiotykami - to jeszcze wszystkie badania i wizyty to ponad 500zł. Bo Pani Wet z renomowanej, uniwersyteckiej lecznicy zawiesiła się, że to BARF (który prawie 2 miesiące był wcinany bez problemu) zaczął uczulać kota i nie potrafiła zdiagnozować zwykłej, nie tak znowu niespotykanej u kociąt, robaczycy!
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2016-09-16, 20:28
Kocia Ciocia - tak z autopsji - ciężko trafić na dobrego weta. Ale kasę rżnąć potrafią, jak najbardziej
Moje koty są na BARF-ie od lat czterech (no jeden od 2,5 bo młodszy ), ale na wizyty jeżdżę do weta 160 km do Warszawy - raz w roku, żeby zrobić profilaktycznie badania (jeden z kotów ma PNN i stąd między innymi zaczęła się moja dbałość o kocie zdrowie). Na szczęście oprócz biegunki u Skippera i Rico 2 lata temu bodajże, którą załatwiłam przy pomocy glinki kaolinowej (i bez pomocy weta) oraz przeziębienia u Tośka rok temu (co zostało załatwione za radą jednej z moderatorek naszego forum antybiotykiem, którego tabletkę użyczyli mi sąsiedzi) absolutnie żadnych problemów z kotami nie mam
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Barfuje od: IX.2015
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 15 Mar 2015 Posty: 996 Skąd: Lublin
Wysłany: 2016-09-19, 06:35
Mnie coraz bardziej przeraża ignorancja weterynarzy (lekarzy zresztą też) Od lat się z nią borykam, wcześniej przy okazji leczenia szczurów, legwana, teraz kota. Mieszkam w Lublinie, mieście wojewódzkim, uniwersyteckim, a do weterynarza jeżdżę do Warszawy! W swojej naiwności wierzyłam, że szczurów i jaszczurek odpowiednio prowadzić weci lubelscy nie umieją, ale z kotem sobie poradzą. Niestety, jeszcze nie znalazłam takiego. Chyba, że mam za duże wymagania? Bo chcę, by mój kot jak najdłużej był w dobrej kondycji?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum