Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2014-10-10, 12:55
No jasne, jak ludzie potrafią być święcie przekonanymi, że pies ma być przywiązany do budy i jeść pomyje, to przecież kot będzie miał luksus w kartonie na działkach i z odrobiną karmy . Pewnie różnica między samowystarczalnym dzikim od zawsze i urodzonym na wolności kotem, a wyrzuconym z domu kanapowcem jest nie do pojęcia .
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Najbardziej się cieszę, że Malutka jest bezpieczna i pod dobrą opieką. Apetycik super, linienie się wzmaga (to i trawę skubie), w kuwecie idealnie - dużo się bawi, a pomiędzy tym śpi. Kwestia czasu jak dojdzie do siebie. Czego chcieć więcej? Ważne, że jest teraz bezpieczna, nakarmiona, wybawiona i wygłaskana (obydwoje rodzice koło niej skaczą jak koło księżniczki, bo się ich w ogóle nie boi jak Magnolcia, która boi się wszystkich - i tak jest moim ukochanym koteczkiem to czarne "boja-boja").
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2014-10-10, 17:17
A jak Magnolcia zaadaptowała się w nowym mieszkaniu? Jest już swobodniejsza? Zaakceptowala nowe miejsce i wszelkie zmiany? Używałaś jakiegoś Feliwaya czy cuś?
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Magnolcia super. Niczego nie używałam poza wędką do zabawy i gadaniem do kotusia. Jest tu już panią na włościach :D jak w jeden dzień ją brałam ze sobą do mamy, to się pazurami obczepiła pniaka od drapaka i wrzeszczała, że nigdzie nie idzie, bo tu jest domek. Za rodzicami trochę początkowo tęskniła (po nocach szukała i płakała), ale szybko się przyzwyczaiła do mieszkania tutaj (w nocy kładzie się w pobliżu mnie i śpi).
Kolejne fotki Malutkiej: Album na FB - BARFuje pięknie, w kuwetce się unormowało (a były chwile grozy), ale ojciec nadal dzień w dzień robi czesanko + odkurzanie, bo starych siwych włosów na czarnych polach jeszcze sporo i wychodzą okrutnie (a nowe futerko rośnie pięknie); przód i tyl już w miarę normalne mają gabaryty, ale środek to jeszcze skórka i kosteczki... ale najważniejsze, że przybiera i to mięśni a nie sadełka (na łapkach już ładnie mięśnie widać jak chodzi... no i dużo ładniej się porusza jak się wzmocniła: z kocią zwinnością i gracją).
No na zdjęciach wygląda o niebo lepiej - poza tym zdjęcia nie są jak leci tylko te, gdzie wygląda jak najładniej (wybierane z kilkudziesięciu). Ale chyba już ze 2kg waży jak przytyła Magnolcia 3,5kg i ta też do tego powinna dobić za jakiś czas (w mięśniach oczywiście).
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2014-11-07, 11:15
2kg tylko? Na zdjęciach wygląda na znacznie więcej. Wyobraziłam sobie kota, którego jest ponad 2,5 raza mniej niż mojego Pedra ... Toż to sam szkielecik musi być .
Ale super, że kicia tak wam zjada BARFa. Szybko będzie z niej dorodne kocisko. Kot mjej ciotki, adoptowany mniej więcej w tym samym czasie co wasza koteczka wciąż walczy usilnie o dostęp do chrupek, a każde zwiększenie w diecie mokrego pokarmu o 10% odśpiewujemy i odtańcowujemy radośnie. Zazdroszczę, że możecie widzieć taką szybką przemianę małej na BARFie .
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Małe zaczyna stawiać fochy... a nuż widelec jak zrobi strajk, to dostanie coś innego... ale mama jest twarda i wie, że jak się ugnie, to się zaczną cuda (cóż, pierwszy głód minął).
Małe jak się patrzy z góry to wygląda naprawdę fatalnie, ale już choć nóżki prostuje i plecy prawie normalnie, a do tego jak próbuje umyć doopkę, to się nie wywraca nawet na drapaku, a wczesniej na podłodze jak próbowała, to i tak się wywracała (przedtem wyglądała z góry jak S, później chodziła z wypiętym garbem do góry, a nóżki z przykurczem i jak robocik: na stawach i kościach zamiast na mięśniach), a łapki wyglądały pokracznie: wielkie stópki i chude coś powyżej. Teraz jest lepiej i jelita zaczynają wracać do normalnego działania (z początku robiła kupę raz na 4 dni takiej wielkości, że rodzice załamywali ręce, bo "jak człowiek" - długie i o dużym przekroju). Ale co się dziwić jak małe dostawało nieraz resztki z obiadu i chleb (to widać po ciągotach do "ludzkiego" jedzenia), a karmy to sucha perfect fit, jakieś marketowe mokre a jako wypas winston (i to w ostatnich czasach dostawała jak los się do niej uśmiechnął i kumpel uznał, że zasługuje na więcej niż resztki, bo to kot)? Dobrze, że jest młodziutka, więc organizm szybciej się regeneruje.
Futerko mocno wymienia (czesanko 2 razy dziennie, odkurzanie codziennie, a i tak się zakudla co kilka dni pomimo psylium i siemienia - robi wtedy kupy gł. z kudłów - choć może to stare zapasy jeszcze, bo po parafinie wylazło do kuwety 30cm głównie włosów). Na karmach wymiana była by bardziej powolna, ale lepiej, że od razu BARFuje. Magnolka mi pierwszy miesiąc wymiotowała codziennie kudłami (tak po łyżce) i z krwią, ale ona ze stresu do zera łysiała nawet na nóżkach, więc wymiana u Małej i tak jest stosunkowo łagodna.
Jak Magnolcię dostawałam, to mi powiedziano, że ona tylko whiskasy i nic innego nie chce... u mnie najgorsze, co dostała (i to tylko na początku) to animonda vom feinstein (a suchy orijen) i jadła, a szybko wszedł BARF; u Małej od razu BARF, bo nowy dom to szansa na wpojenie nowych nawyków - później jest znacznie trudniej... a kot, który niedojadał albo jadł syf (schronisk nie stać nawet na średnie karmy) rewolucji po BARFie nie dostanie - tylko włókna na początek trzeba trochę więcej i stopniowo zmniejszać, bo jelita raczej są rozwalone syfiatym jedzeniem. No i BiogenKT dostała 4 razy, bo po syfie marketowo-resztkowym to jelita nie są zdatne do trawienia kociego jedzenia, a i pH w żołądku potrzebuje trochę na powrót do normalności, żeby wszystko lepiej się przetrawiało, więc normalne, że początkowo więcej wylatywało do kuwety a teraz się trawi znacznie lepiej (co i w kuwecie widać; swoją drogą zdziwienie rodziców, co może z kota wychodzić i jak śmierdzieć - bezcenne... zawsze sprzątali po BARFującej Magnolce jak mnie w domu nie było, więc nie wiedzieli jaki efekt jest u kota chrupkowo-odpadowego).
Najważniejsze, że idziemy do przodu z Malutką - teraz to kwestia czasu aż wszystko się unormuje. A żeby jakie ma piękne... i uwielbia gryźć kawałki - mama już tylko myśli, że może skrzydełko w całości by zjadła... fajnie by było (Magnolcia niestety raczej do tego nie dojdzie - choć może maluch ją nauczy kiedyś jak to być 1000% kotem gryzącym kości).
Dzisiaj panny się poznały. Dwie furie nie do opanowania. Magnolcia zaczęła być grzeczna w podróży - chyba woli samochód niż innego kota. W sumie to najpierw był spokój, ale Mała pacnęła moją mamę ze złości, że w jej domu siedzi w gościach inny kot, to Magnolcia uznała, że Małej da lekcję. Telewizor cały, ale trochę uszkodzeń jest. Magnolia jest nieco mniejsza i starsza, ale widać, że niejednemu kotu łomot skutecznie spuściła. Kilka sekund a krajobraz jak po bitwie. No cóż, będzie kotem podróżującym, a w skrajnej potrzebie - zamknięta w osobnym pokoju u rodziców na kilka dni (w byłym moim pokoju). Małe też zbój równy - tylko kudły leciały, ale w 5 dorosłych osób udało się je rozdzielić i złapać tv w locie. Towarzyskie i gościnne dla innych zwierząt nie są: tylko napełniacze misek, głaskacze itp. są mile widziani.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2014-11-16, 17:41
Ło matko! Biedne obie . Musiały przeżyć ogromny stres. Najwyraźniej to dwie kotki-samotniczki. Gdyby żyły w naturze, to jedyne zbliżenie z innym kotem miałyby podczas krycia, a i tak kocury miałyby niełatwe zadanie i nie uniknęłyby ran.
Rozumiem, że mieszkanie do remontu?
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Mieszkanie całe (choć trochę narozwalały i utłukły gipsowy parapet), a kocice już doszły do siebie (Magnolia dała Małej matczyną lekcje, więc w sumie wzrosła jej pewność siebie, gdy widziała jaka jest groźna... choć ona chyba generalnie inne koty tłukłą i w schronie, i w DT a tylko ludzi sie bała - nie dziwota jak była tak skopana przez kogoś). Małe po 4h przestało siedzieć sparaliżowane i obszukało mieszkanie, żeby się upewnić, że ten czarny potwór zniknął (ale zachowuje się ponoć mniej kapryśnie i niegrzecznie; ja Magnolcię za niektóre zachowania traktowałam jak matka kocięta: za kark i dociśnięcie do ziemi: to naturalny dla kotów sposób wychowywania i nie stresuje ich tak jak metody dla mnie niedopuszczalne typu gonienie szmatą czy pryskanie wodą). Teraz już zachowuje się normalnie i nawet zjadło. Ale zwinne i szybkie są niesamowicie - wspaniałe drapieżniki.
Za nami kolejna przeprowadzka - byłam przerażona jak Magnolia to zniesie. Zniosła lepiej niż my po 10 minutach płaczu rozejrzała się i... takiej zadowolonej to jej dawno nie widziałam nowe mieszkanie zdecydowanie bardziej jest w kocim guście. Po godzinie jadła i była w kuwecie.
Magnolia dzisiaj o 6:30 odeszła za tęczowy most. To, co miało być stresem, okazało się chorą trzustką. Ona nie była strachliwym kotem jak uważano - była niesamowicie silna i twarda - tak, że w pierwszych dniach agonii wyniki były dobre u weci twierdzili, że to nic poważnego, bo kot dobrze wygląda. Żyła zawsze po swojemu i tak też odeszła. Będziesz zawsze w moim sercu, kochany diabełku...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum