Podziwiam Cię Szafirka, można sobie gadać, że wiek, wygląd i zdrowie nie mają znaczenia ale prawda jest taka, że zdecydowana większość ludzi nie weźmie psa starego i chorego. To fantastycznie, że dałaś mu dom i miłość (no i barfa ). Nero jest boski
Ja raz odwiedziłam schron, potem wylądowałam na pogotowiu, gdzie ładowali we mnie zastrzyki uspakajające... A psa, którego chciałam wziąć mi nie dali bo miał nosówkę, powiedzieli, że go dostanę jak go wyleczą, inaczej nie mogą i nie udało im się... To było wiele lat temu, do dziś go pamiętam...
Pobyt w schronisku pozostawia po sobie ślad. Gdy pierwszy raz pojechaliśmy tam po psa dla mojej mamy, zupełnie nieświadoma, co mogę tam ujrzeć, poszłam za wolontariuszką w głąb schronu.
Najpierw naszą rozmowę uniemożliwiał ogromny szczek, potem dotarł do mnie okrutny duszący smród, a potem było to najgorsze....Psy skaczące na klatki, przepychające się jeden przez drugiego,skaczące na budy by być bardziej zauważone i ten ich wzrok, błagalnie-uniżony, mówiący:Weź mnie, zobacz, jaki jestem ładny,fajny i sprawny.Wybierz mnie!
Wtedy zobaczyłam tę nędzę, którą ludzie gotują swoim braciom mniejszym. To całe nasze g...niane człowieczeństwo....
Sara, którą potem wzięliśmy, nie skakała do klatki, stała za całą sforą ze swojej kajuty, z tyłu przy budzie. Była zrezygnowana, smutna, zapomniana. Tak jakby straciła nadzieję,że ją jeszcze ktoś zechce. To ku niej skierował się mój wzrok. Jakimś cudem wolontariuszka przebiła się przez skaczące psy i wyciągnęła ja z klatki. Sara pojechała z nami i dziś jest najlepszą przyjaciółką mamy. Cudna psina. Jest też przewodniczką Nera, nauczyła go,że piłkę się aportuje, a na swoim posłaniu należy się położyć.
Wielki szacun dla wolontariuszy pracujących w schronach, wspaniali ludzie, poświęcający swój czas w świątek, piątek i niedzielę, za free, nawet nie za Dziękuję, którego nigdy nie usłyszą od dyrektorów przytułków.
Podczas kolejnego pobytu w schronie, gdy pojechaliśmy po Nera, nie odważyłam się wejść między klatki. Nera wypatrzyliśmy w necie, wolontariuszka wyprowadziła go i to był jego ostatni dzień w obozie na Paluchu. Powiedzieli, że ma może ok 5-6 lat. Guzik prawda, ma więcej, 9-10. Ale jakie to ma znaczenie....?
Jest fajoski, zabawny, mądry, karny. Bawi się jak szczeniak (sam bierze zabawki i wariuje), gania wiewiórki i podrywa panienki. Przed pójściem spać w nocy obowiązkowo obwącha wszystkich, czy skład się zgadza Jest w nim jeszcze strach, by go nie zostawić, by się nie zgubił, strach przed głodem. Mam nadzieję,że jeszcze trochę i w końcu poczuje się zupełnie pewnie.
Chorowity jest, to fakt, ale ja nie muszę mieć nowej kiecki, butów czy czegokolwiek innego, ważne, by Nero był z nami.
Wzięcie tego psa do domu to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu. To przyjaciel w najlepszym wydaniu, zawsze radosny, kochający i miły, nie oszukuje, nie zawodzi i zawsze czeka.
Czego chcieć więcej.....
dlatego tak mnie denerwuje jak widzę gdzieś ogłoszenia ze szczeniakami... właśnie wczoraj się na takie natknęłam, dziewczyna pisze, że pilnie odda do 5 grudnia (a jak nie znajdą domów to co?) i zdjęcia psiaków i... rodziców... dwa kundelki, komentarze pod zdjęciami "a skąd wiesz kim był tatuś?" "a złapałam na gorącym uczynku hehehe". Krew mnie zalewa, napisałam komentarz, ale odpisano mi, że skoro nie znam sytuacji to mam się nie odzywać i nie pisać o świadomym rozmnażaniu psów. masakra. Sorry za OT
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum