scarletmara ja mięsa nie jem, jajka bardzo rzadko i tylko 0 a nabiał ograniczam. Mieszkam w bloku w większym mieście wiec nie mogę sama hodować (chyba że zioła i pomidorki na balkonie co w cieplejszym czasie robiłam). Jestem też studentka wiec nie wiem nawet czy byłoby mnie stać na warzywa kupowane tylko od prywatnych osób.. Tez się staram, wybieram te warzywniaki (jakośc i tak lepsza niż powiedzmy lidl), ale soczewice czy fasolę kupie w sklepie, no bo skąd to brać?
Akurat tutaj najlepiej w ogóle zrezygnować ze zbóż. Wyjdzie na dobre i człowiekowi i środowisku.
powoli dochodzimy do momentu, że tylko frutarianizm :d i to jeszcze z własnej hodowli.
edit: Nasunął mi się w sumie inny problem związany z naturalną uprawą. Jak wiele produktów jesteśmy w stanie (nawet przy robieniu wielu kilometrów samochodem) znaleźć? Czy taka dieta nie byłaby dość monotonna? Rozumiem, że ludzie tysiąc lat temu nie narzekali, ale jednak, jeśli chcielibyśmy się przestawić teraz na żywienie super zgodne z ekologią, to tych produktów zostałoby naprawdę niewiele (pomijam tu w sumie kwestie zdrowotne, tylko o taką "nudę" w kuchni).
Ostatnio zmieniony przez brum156 2015-02-25, 12:14, w całości zmieniany 1 raz
Mam swoje warzywa i owoce, ale wiadomo - nie są dostępne przez cały rok, zimą jest przerwa w "dostawie".
Jem zboża, nie każdy też chce być witarianinem głodującym zimą
Ale ja nie jestem kompletnie proekologiczna, także może w tym rzecz.
brum156 napisał/a:
Jak wiele produktów jesteśmy w stanie (nawet przy robieniu wielu kilometrów samochodem) znaleźć?
To też nie jest proekologiczne. Produkty powinny być regionalne, takie "od ręki", żeby rowerem sobie na przykład podjechać.
Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2015-02-25, 12:41
brum156, ale nie musisz się ograniczać do kupowania tam, gdzie hodowane są na sprzedaż. Jest wiele osób, które posiada drzewka owocowe dla siebie, nie koniecznie dla owoców a dlatego, że są ładne lub lubi pielęgnować rośliny. Jak zobaczysz taki ogródek to możesz podejść i zapytać, czy by Ci nie sprzedali. Gruszki, jabłka, czereśnie, wiśnie, poziomki, truskawki, buraki, ogórki, pomidory, marchew, rzodkiew, sałata, kapusta i wiele innych. Zdobywanie takich produktów nie ogranicza się tylko do marchwi i pomidorów.
kretka napisał/a:
nie każdy też chce być witarianinem głodującym zimą
Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2015-02-25, 12:58
kretka,
kretka napisał/a:
jesteś witarianką?
Nie, ja po prostu jem tylko warzywa i owoce.
Moje radzenie się jest kwestią potrzeb i zachcianek. Nie mam potrzeby jedzenia owoców egzotycznych zimą. Jestem w stanie dla siebie nazbierać zapas latem i zamrozić (oprócz czereśni, bo te trzeba zjeść od razu).
Ale tylko surowe?
Ja się żywię zbożami, owocami, warzywami. Na takiej diecie czuję się fizycznie najlepiej. Jak zjadałam coś wysokobiałkowego czy tłustego to bolał mnie brzuch, miałam wzdęcia, zatwardzenia / biegunki, generalnie cały pakiet "przyjemności" gastrycznych. Teraz czuję się dobrze
Ile się da to też mrożę, mam cały ogród do zbierania, także nigdy nie brakuje
Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 11 razy Dołączyła: 01 Sie 2012 Posty: 4452 Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2015-02-25, 13:35
scarletmara, niezupełnie. W UK też istnieje opcja stacjonarnej ubojni. Są gospodarstwa "from field to plate", gdzie zwierzęta są ubijane na miejscu, prosto z pola. Wszystk okwestia posiadania odpowiedniego budynku, sprzętu i pozwoleń
U mnie w okolicy głównie jeżdżą do ubojni. ALe jest to mała ubojnia i blisko. Czyli przynajmniej nie jadą godzinami na ciężarówce a ubojnia jest na tyle mała, ze raczej (ale tego nie stwierdz z całą stanowczością, bo nie mam tam "wtyków") odbywa się to szybko i sprawnie
W UK rolnik ma tez prawo uboju na własnym terenie jeśli mięso idzie na własny uzytek
Ach, i słuchajcie, nie popadajmy w skrajności czy poczucie, że jesteśmy beznadziejni. My tu mówimy o IDEALE, do którego dobrze jest dążyć a nie o tym, że jak już natychmias nie będziemy idealni to jesteśmuy do chrzanu. Nie. Wszystko w miarę możliwośći. Jak Dagnes już napisała - każdy kawałek mięsa, każda jedna marcheweczka ze źródła racjonalnego (nie musi mieć super duper certyfikatów eko ) jest krokiem w dobrym kierunku. I o to chodzi a nie o to, aby nagle być super idealnym i zawsze, do końca dni swoich
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2015-02-25, 13:48
brum156 napisał/a:
No dobrze, w takim razie jak się odżywiać? Modne produkty eko i bio różnią się chyba tylko mniejsza ilością stosowanych chemikaliów.
Nie, produkty bio nie mogą być wytwarzane przy użyciu chemii, są w tym zakresie odpowiednie przepisy. Stosuje się oczywiście nawozy i środki ochrony roślin, ale muszą być one albo naturalne (jak kompost, obornik, gnojówki roślinne) albo całkowicie biodegradowalne i nieszkodliwe dla owadów.
Osobie z miasta, bez ogrodu i kontaktów, najłatwiej właśnie zacząć swoją drogę ku ekologii od kupowania roślinnych produktów spożywczych bio, bo one są w miarę łatwo dostępne i nie jakoś wyjątkowo drogie. Oczywiście ważne jest by czytać na etykiecie skąd pochodzą i wybierać wyłącznie regionalne albo przynajmniej z kraju, w którym się mieszka (mi zdarza się też kupować bardziej egzotyczne produkty ale wówczas szukam tych z Fairtrade).
No i tak jak napisała scarletmara - można robić to etapami, dochodzić do kolejnych rzeczy po kolei. Ja też nie od razu, w ciągu jednego dnia i nagle miałam wszystko - od wielu lat stopniowo, wraz ze zwiększaniem się mojej świadomości ekologicznej i żywieniowej dochodzę do nowych rozwiązań, produktów i źródeł zaopatrzenia.
brum156 napisał/a:
Wydaje mi się że całkowita rezygnacja z żywności łatwo dostępnej, zwłaszcza w dużym mieście, jest w zasadzie niemożliwa.
Jest możliwa, trzeba tylko odpowiednio ustawić sobie priorytety. Na początku z pewnością konieczne jest zainwestowanie większej ilości czasu na rozpoznanie terenu i nawiązanie kontaktów, ale później jest już prosto. Poza tym im więcej osób poszukiwać będzie produktów ekologicznych, tym będą z czasem łatwiej dostępne. Ja zauważam u siebie ogromne zmiany w tym zakresie, na przykład w dużym mieście, obok którego mieszkam, powstają sklepy wyłącznie z żywnością ekologiczną, a dodatkowym plusem tego są spadające ceny.
brum156 napisał/a:
Jak wiele produktów jesteśmy w stanie (nawet przy robieniu wielu kilometrów samochodem) znaleźć? Czy taka dieta nie byłaby dość monotonna? Rozumiem, że ludzie tysiąc lat temu nie narzekali, ale jednak, jeśli chcielibyśmy się przestawić teraz na żywienie super zgodne z ekologią, to tych produktów zostałoby naprawdę niewiele
Jesteśmy w stanie znaleźć mnóstwo różnorodnych produktów i w żadnym wypadku nie narzekać na nudę. To raczej osoby żywiące się "supermarketowo" mają w moim odczuciu bardzo monotonną dietę, bo pomimo tego, że jedzą niby różne produkty, to w zasadzie jedzą jedno i to samo czyli zboże (chleby, bułki, wszelkie ciasta i ciasteczka, makarony, pizza itp. to wyłącznie zboże i ono stanowi podstawę oraz większość diety), ziemniaki, cukier (jest wszędzie, nie tylko w słodyczach), trochę smażonych kurzych cycków z fermy oraz chemicznych wędlin opartych na fermowych kurach, mleko (znaczy ogólnie pojęte produkty mleczne tj. mleko, sery, jogurty, kefiry, śmietanki itd.), jakieś jabłko i pomarańcza, czasem dla kolorów trochę sałaty czy pomidora z uprawy na wacie z dodatkiem chemikaliów oraz marchewka albo jajko, ale nie więcej niż 1 w tygodniu bo cholesterol, do tego oleje roślinne (w postaci płynnej jako rzepakowy lub słonecznikowy, koniecznie rafinowany w plastikowej przejrzystej butelce lub margaryna czy inny "obniżający cholesterol" tłuszcz stały robiony z rzepaku). I to w zasadzie jest podstawa wyżywienia "nowoczesnego człowieka". Ile produktów wymieniłam? Chyba nie więcej niż 10 (zboże, fermowy kurczak i jego jajka, olej roślinny, mleko, ziemniaki, cukier, ze 2 rodzaje owoców i jakieś warzywko, głównie marchewka, pomidor, trochę sałaty). To ma być różnorodnodność? W dodatku żaden z tych produktów nie jest naprawde odżywczy i zdrowy. Ja też bywam w supermarketach i widzę co ludzie mają w wózkach.
Co do problemów z zaopatrzeniem zimą, hmmm.... też da się mieć np. świeże warzywa . Dziś mamy ładną bezdeszczową pogodę więc po południu idę wykopać kolejną porcję moich topinamburów . Muszę się pospieszyć, bo wkrótce zaczną kiełkować...
Z ciekawostek napiszę jeszcze, że u mnie normalnym zwyczajem jest, że od wiosny do późnej jesieni drobni rolnicy wystawiają swoje nadmiarowe plony sezonowych produktów przed wejściem do ich domów wraz ze skrzyneczką na monety. Każdy przechodzień może sobie wziąć co potrzebuje i zapłatę wrzucić do skrzynki. Ceny wystawionych produktów są nieraz naprawdę symboliczne, a tak okazane zaufanie nie pozwala odejść z towarem bez zapłaty. Rolnicy nie ponoszą wówczas kosztów posiadania powierzchni sklepowej i zatrudniania sprzedawców. Zresztą podobnie wyglądają u mnie "kwiaciarnie" - są to małe pola kwiatowe, z zasianymi kwiatami do cięcia i wazonów, przed którymi stoi stolik ze skrzynką na pieniądze oraz nożyki do cięcia.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: 01.11.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 06 Lis 2012 Posty: 1419 Skąd: LUBLIN
Wysłany: 2015-02-25, 13:51
ciocia ale najwyraźniej albo te pozwolenia trudno dostac albo koszty są naprawde zaporowe bo ta farma, na której byłam to raczej do takich maleńkich całkiem nie należała. Mieli tam mini zoo dla dzieci, hodowali kury, kaczki, indyki, krowy, świnki, owce, kozy i pewnie coś tam jeszcze z drobnego ptactwa, hodowali choinki na sprzedaż, mnóstwo warzyw i innych roślinek, mieli własny sklep eko dość duży taki po którym sie z koszykiem lata i zatrudniali trochę ludzi, więc jakby się dało toby nie wozili mięsa do ubojni. Do tego najbardziej mnie rozbijało, ze to miso potem już w paczuszkach z nalepkami i wogóle wracało a z tego co wiem (jesli dobrze zrozumiałam) to nawet nie było to 100% ich mięso. Po prostu z ubojni dostawali popakowaną równowartość wagową tego co przywieźli ale to mogło być równie dobrze mięso ze swinek czy krówek sąsiada
ciocia_mlotek, też tak uważam, że już małe rzeczy, małe zmiany dużo robią i nie trzeba robić wszystkiego żeby już coś zmienić, ale nie wiedziałam czy występując z taką opinią nie narażę się niepotrzebnie, zobaczymy
dagnes napisał/a:
Z ciekawostek napiszę jeszcze, że u mnie normalnym zwyczajem jest, że od wiosny do późnej jesieni drobni rolnicy wystawiają swoje nadmiarowe plony sezonowych produktów przed wejściem do ich domów wraz ze skrzyneczką na monety.
Nie spotkałam się z czymś takim u mnie, może zapoczątkuję tradycję Chociaż my dajemy plony za darmo po znajomych, rodzinie, sąsiadach, itd. Jak ktoś coś chce to zapraszamy i może się częstować.
Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 11 razy Dołączyła: 01 Sie 2012 Posty: 4452 Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2015-02-25, 13:57
dagnes napisał/a:
Z ciekawostek napiszę jeszcze, że u mnie normalnym zwyczajem jest, że od wiosny do późnej jesieni drobni rolnicy wystawiają swoje nadmiarowe plony sezonowych produktów przed wejściem do ich domów wraz ze skrzyneczką na monety. Każdy przechodzień może sobie wziąć co potrzebuje i zapłatę wrzucić do skrzynki. Ceny wystawionych produktów są nieraz naprawdę symboliczne, a tak okazane zaufanie nie pozwala odejść z towarem bez zapłaty. Rolnicy nie ponoszą wówczas kosztów posiadania powierzchni sklepowej i zatrudniania sprzedawców. Zresztą podobnie wyglądają u mnie "kwiaciarnie" - są to małe pola kwiatowe, z sasianymi kwiatami do cięcia i wazonów, przed którymi stoi stolik ze skrzynką na pieniądze oraz nożyki do cięcia.
U nas tez są takie "honesty box". Akurat u mnie we wsi są to jajka i domowe przetwory warzywno-owocowe
Ale szczerze nie wiem czy to by się obecnie w Polsce sprawdziło. Niestety mentalność Polacy mają taka a nie inną i "darmówka", "bo nikt nie widzi"
Ja tu gdzie jestem mam spore problemy z dostaniem owoców i warzyw lokalnych. Z prostej przyczyny - tu nikt nic nie uprawia bo się nie opłaca. ALe powolutku brnę. Mam już dostęp do jabłek, malin (dzikich), dzikiej róży, pigwy, agrestu. Zaczęłam jakiś czas temu ogród owocowy. Mam porzeczki, agrest, truskawki, poziomki, borówki i kilka młodych drzewek owocowych. No i "zioła"Wszystko młode i nie daje jeszcze plonów oszałamiających, ale idziemy do przodu. Będę musiała się wcisnąć do działkowiczów czy nadmiarów nie mają. Chciałam działeczkę sama, ale raz, że nie miałabym czasu się nią zajmować (bo to z dojazdem) a dwa, że akurat są w miejscu zalewowym i zawsze jest duża szansa na stratę całej swojej pracy.
Barfuje od: 2005
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 447 Skąd: z daleka
Wysłany: 2015-02-25, 14:04
kretka napisał/a:
dagnes napisał/a:
Z ciekawostek napiszę jeszcze, że u mnie normalnym zwyczajem jest, że od wiosny do późnej jesieni drobni rolnicy wystawiają swoje nadmiarowe plony sezonowych produktów przed wejściem do ich domów wraz ze skrzyneczką na monety.
Nie spotkałam się z czymś takim u mnie, może zapoczątkuję tradycję Chociaż my dajemy plony za darmo po znajomych, rodzinie, sąsiadach, itd. Jak ktoś coś chce to zapraszamy i może się częstować.
Oj - to chyba jest taki "ogolnoswiatowy" zwyczaj na terenach wiejskich. Tez mam tak :). Ciekawe czy w Polsce by sie przyjal?
AniaR, mieszkam w mieście, może to dlatego się z tym nie spotkałam. Moja babcia mieszka na obrzeżach miasta, gdzie już nie ma bloków, a domy jednorodzinne; ma tam dom i działkę, gdzie ma drzewa, krzewy, warzywa, owoce, prawie wszystko co się da, na użytek własny.
Za darmo ludzie by chętnie brali, to pewne
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum