moje kotuchy za to przepięknie polują na muchy!
a czasem i same dostarczaja sobie rozrywki w polowaniu na mieso w misce- tzn. same zaczynaja je sobie w lapkach podrzucac a potem poluja na ten kawalek jak na groźnego zwierza;)
druga strona medalu to koty ginące w naturze, bo nie są sobie w stanie poradzić ze zdobyciem pokarmu, czy uniknięciem choroby. Gigi, która mieszka ze mną jest kotem chorowitym i bezradnym życiowo, taka było od kociaka. Na wolności zginęła by już w kocięctwie. Gdybym zgodnie z zaleceniami uzwierzęcania nie karmiła jej z ręki (a było tak przez rok) było by po kocie, bo sama nie jadła i już. Próbowałam ją przetrzymać, przegłodzić, ale efekty mimo bycia upartą były żałosne, kot odmawiał jedzenia i słabł. Nie mam nic przeciwko urozmaicaniu kotom życia poprzez chowanie smakołyków w ramach polowania na jedzenie, organizowania zabaw, spacerów etc. jednak budzi mój sprzeciw podejście ewolucyjne pod tytułem: niech sobie radzi. Problem polega na tym, że w stadzie 5 sobie poradzi z 6 będzie słabło z niedostatku pożywienia i będzie dużo bardziej podatne na choroby. Podobnie jest z higieną, jeśli zostawię sierść kota długowłosego na pastwę natury, to jedyne co mi pozostanie to golenie do gołej skóry, co zgodne z naturą też nie jest.
nie zapominajmy, że w naturze z miotu przeżywa jedno, dwa kocięta, reszta pada ofiarą głodu, chłodu, niebezpieczeństw i chorób. myślę, że przegięcie w obie strony jest szkodliwe, niemniej ciekawe spostrzeżenia na temat zachowania kotów, które rzeczywiście świetnie wykorzystują naszą słabość.
obawiam się jedynie, że osoby nieodpowiedzialne, które o zwierzaki na co dzień nie dbają, mogą taką teorię wykorzystywać jako usprawiedliwienie swojego lenistwa lub braku empatii.
mój związek z kotami nie jest w moim odczuciu relacją żywiciel-pasożyt a po prostu symbiozą. Dostarczam kotu łatwego źródła pokarmu, opieki i higieny w zamian realizując potrzebę troski o kogoś i garściami korzystając z błogosławionego wpływu kotów na dobre samopoczucie psychiczne i fizyczne.
jest mi jedynie żal kotów, które człowiek w swojej głupocie, czy niedostatkach edukacyjnych przekształcił w kaleki pozbawione pazurów, których aktywność ogranicza się do paradowania w różowej kokardce lub leżeniu na różowej podusi. Zero spacerów, biegania, aktywności fizycznej. Myślę jednak, że takich "opiekunów" nie spotkamy na forum.
Barfuje od: zawsze
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 8 razy Wiek: 40 Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 713 Skąd: Libiąż
Wysłany: 2011-10-12, 13:00
Ech, moje fretki to też typowi neotenicy, ich forma polowania to czajenie się na mnie kiedy idę kroić mięcho do kuchni, czasem pomagają ściągając mi spodnie (wieszają się na nogawkach) wtedy pańcia jakoś szybciej tym nożem macha
_________________ Jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 54 Skąd: Z Ptaszków
Wysłany: 2011-10-12, 22:00
Iceangel, dziękuję za drugą stronę medalu. Zainicjowałam ten wątek z myślą właśnie o podszczypaniu do dyskusji.
Dodam jedynie, że książkę prof. Serpella oraz jego uwagi o naszych "pasożytach" należy czytać z dużym dystansem. Serpell należy do gatunków autorów, których bardzo cenię, a którzy stawiają bardzo odważne i niewygodne pytania, wysuwają niewygodne hipotezy, które dość silnie zmuszają do myślenia. Na przykład, dlaczego w naszej kulturze jemy świnki a nie koty? Bo koty są "ładniejsze"? Tok jego rozumowania jest czasami kontrowersyjny.
I też temat ten nie jest mi obcy z perspektywy hodowcy, bo często czuję zażenowanie, gdy widzę na przykład na wystawach, jak z kota robi się po prostu wariata.
tak, to prawda, wystawy teraz to już nie kocie piękno a technika kosmetyczna, kto lepiej wypudruje, ufarbuje, wytrymuje. mało kto pamięta, że piękna sierść to dobra dieta i codzienna pielęgnacja. właściwie to się nie dziwie, skoro spray z keratyną przykryje wszelkie zaniedbania, ale cóż ponarzekać możemy, świata nie zmienimy, możemy jedynie dawać przykład i edukować wśród znajomych
_________________ Zapraszamy na bloga!
13ka
Barfuje od: 5.08.2011
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 22 Wrz 2011 Posty: 33 Skąd: Kraków
Wysłany: 2011-10-14, 07:35
Tak siedzę i czytam zamiast zarabiać na żarcie ... dla kociulka.
Przemyślenia nasuwają mi się takie.
Kot to nasz pierwszy, można rzec że zrobił w tym domu co chciał, ale ...
Z doświadczenia młodej matki dziecka alergika,
z jednej strony wychuchanego, a z drugiej strony chowanego na zimno,
powiem że mam najzwyczajniej drugie dziecko w tej chwili.
Dziecko które sama świadomie nauczyłam manipulacji.
Tak jak wcześniej młodego który musi sobie radzić w życiu,
w sytuacjach w jakich się znajdzie.
A sierść w warunkach w jakich zamieszkał musi umieć być złodziejem,
myśliwym i pupilkiem.
Opanował zadanie całkiem nieźle.
Hodowałam od maja trudną do zdobycia i utrzymania ceropegię.
Trochę się ze sobą męczyłyśmy bo dość wymagająca jest
i niby dużo światła jej trzeba ale niekoniecznie w słońcu pełnym stać może.
Postawiłam ją na lodówce. Miejsce okazało się być idealne.
Idealne też dla Romulusa.
Fukał, parskał, wydrapywał mi pędy z korzeniami.
Aż w końcu oderwał mi dwie 50cm główne odnogi.
Zrobiłam awanturę "na pół osiedla", ściera wylądowała na chudym tyłku.
zagroziłam "ochronką".
Kot już nie wskakuje na lodówkę.
Staje przy niej tyłkiem do ceropegii i patrząc mi bezczelnie w oczy,
pręży się i macha ogonem robiąc wichurę zmaltretowanym odnogom.
Manipulacja opanowana do perfekcji :).
Moje trzecie dziecko też musi sobie poradzić w tej dżungli,
albo wypuści zdrowe mocne pędy i przetrwa wichury albo ...
Dzieciom i kotom należy zapewnić podstawowe warunki do życia,
reszta jest bonusem na który psychicznie i fizycznie sobie pozwalamy,
fajnie że coraz bardziej świadomie.
A że je ograniczamy?
No cóż na tym polega życie w społeczeństwie,
czymkolwiek ono by nie było.
_________________ Gdyby nie internet, nie wiedziałbym
że na świecie jest tylu idiotów.
/Stanisław Lem/
Ale jak jej czasem włożę do miski kawałek kurzęcego skrzydła, żeby kąsnęła kostkę i takie tam, to powącha to skrzydło, a potem patrzy na mnie jakby chciała powiedzieć: "no co ty? takie żarty, tak? co mi tu dałaś? przecież to miska na jedzenie jest, a nie na takie świństwo"
Taaaak skąd ja to znam. W kawałach to tylko perlicznki. To jak odkurzacz tak jak jest z piórkiem kostką i w ogóle. Ale wciaż podzielone. Ostatnio udko chciał połknąć w całości jak wąż - zwrócił i patrzył i patrzył... to mu potrzymałam więc obgryzł.
Absolutnie na wolność się nie nadaje.
Dokaramiałam w pracy całą zimę trzy razy dziennie cieply posiłek przyszło lato i koty sam się wyniosły. oswoić się nie dały. Więc chyba zwierzę musi być skłonne dać się zniewolić.
[ Dodano: 2014-07-22, 20:03 ]
Geza napisał/a:
Na przykład, dlaczego w naszej kulturze jemy świnki a nie koty? Bo koty są "ładniejsze"? Tok jego rozumowania jest czasami kontrowersyjny.
Bardziej w Europie dlaczego świnie a nie konie. Konina jest w sklepach dostępna dość łatwo a mało kto ją je.
Koń - środek lokomocji, napęd transportowy i pożywienie. Trzymany w obejściu niskim kosztem ułatwia życie.
Są kultury gdzie koty się je, tak jak je się owady, szczuty itp.
Kwestia regionu i dostępności pokarmu.
Z zasady jak już mieszka coś w domu to nie jest spożywane, powstaje więź emocjonalna.
W obejściu mieszka rosół, schabowy, mleko itp.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum