Macie racje zapomnialam o cekotrofach dawno sie swinki nie mialo...
Motyleq z toba tez sie zgadzam, ze nawet jak seinka czy krolik zjada swoje bobki, to nie znaczy ze jest miesozerna bomikroorganizmy to jeszcze nie zwierzeta.
Po kazdej ze stron jest troche racji. Ja obecnie po zimie i zjadaniu miesa w nadmiarze mam ochote od kilku tygodni byc wege, bo mam taka ochote na warzywka. Prblem w tym ze to co teraz jest w marketach to czysta chemia i w dodatku droga. Jak pojawia sie na polkach tegoroczne warzywa i owoce zafunduje sobie diete weganska, az slysze jak moj organizm krzyczy o warzywka i salatki owocowe
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2014-02-11, 15:08
Wilgo, masz rację, jednak zarówno cel jak i sedno mojego przekazu były nieco odmienne.
Chciałam pokazać jak działa złudzenie perspektywy i zrobiłam to na przykładzie przeżuwaczy, które jedzą rośliny ale się nimi nie żywią oraz przywołując przykład osesków ssaków roślinożernych, które zjadają pokarm w 100% pochodzenia zwierzęcego. I dokładnie ten cel sprecyzowałam w swoim poście, pisząc wyraźnie po co to napisałam.
Jeśli ktoś jeszcze chciałby doszukiwać się w mojej wypowiedzi treści, których tam nie ma, to niestety będę musiała uznać to za przejaw złej woli i wycofać się z dyskusji.
motyleqq, może zamiast angażować się tu w kolejny temat zastępczy, rozwinęłabyś poruszony przeze mnie wątek układu nerwowego u roślin, posiadania przez nie pamięci i odczuwania bólu oraz strachu? Albo problem wody pitnej?
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: 3,5 roku
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 02 Sty 2014 Posty: 425 Skąd: Łuków/Warszawa
Wysłany: 2014-02-11, 15:43
dla mnie z tego, że dziecko pije mleko matki nie wynika nic poza tym, że pije mleko matki. to, że mała świneczka morska pije mleko matki, bo jest ssakiem, nie znaczy, że przestaje być zwierzęciem roślinożernym. innego mleka niż matki pić nie może. tak samo jak jeść mięsa. i nie rozumiem, co wywód o sposobie trawienia ma pokazywać.
nie wiem, czy czucie bólu u roślin zostało udowodnione. jeśli tak, to i tak nijak ma się ono do zdolności odczuwania bólu u zwierząt, zwłaszcza ssaków. nijak ma się też do eksploatowania zwierząt w hodowlach przemysłowych. tak, uważam stopień rozwoju za istotny w wyborach moralnych, między innymi dlatego, że coś jeść musimy. dla mnie zabicie zwierzęcia jest zupełnie czym innym niż zabicie rośliny. dla większości ludzi nie jest ważne ani jedno, ani drugie, więc myślę, że weganom można stawiać zwierzęta wyżej niż rośliny, skoro człowiek stawia siebie wyżej niż zwierzęta
jednak są ludzie, którzy przejmują się również roślinami. są to frutarianie.
pisałam już w tym wątku wielokrotnie, co o tym wszystkim myślę. parę postów temu też, ale niech będzie, powtórzę: każdy wybór jest obarczony czyimś cierpieniem. nawet jeśli przyjmujemy, że rośliny czują ból, to jedząc zwierzęta zjadamy i rośliny jako dodatek i te, które zjadły zwierzęta. rezygnując z mięsa, unikamy chociaż aspektu zjadania samych zwierząt i pośredniego zjadania roślin.
jedząc warzywa strączkowe zamiast mięsa w danym posiłku, nie zjadam ich więcej(tak, jakbym zjadła dwa mięsne kotlety, tak samo zjadam dwa np z fasoli). mówię to, ponieważ wcześniej ktoś pisał, że wege jedzą kilogramami warzywa, a to nie jest prawda.
poza tym, naprawdę... po co mam jeść zwierzęta? nie zjadłabym psa, tak samo nie jem świni. bo uważam, że to nie moralne, ale też dlatego, że zwyczajnie nie muszę tego robić
_________________ "ludzie, którzy patrzą na relację z psem przez pryzmat siły, i tak zobaczą tylko to, co chcą. szkolenie to nie pole bitwy. po prostu ucz swojego psa"
Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 11 razy Dołączyła: 01 Sie 2012 Posty: 4452 Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2014-02-11, 16:44
Ja bym w żadnym wypadku nie zrozumiała postu dagnes jako zachętę czy choćby sugestię karmienia roślinożerców mięsem
Tam było jedynie napisane, że przy pomocy rozbudowanej flory bakteryjnej pokarm roślinny jest "przekształcany" w takie elementy jakie byłyby z pokarmu zwierzęcego. I to miałam na myśli pisząć "nie przeczytałaś fragmentu o bakteriach" a nie to, że bakterie to pokarm zwierzęcy roślinożerców.
Wszystko to nie oznacza, że należy królika zacząć karmić mięsem. Po to ma tak a nie inaczej zbudowany przewód pokarmowy, żeby korzystać z pokarmu roślinnego. Przy pomocy bakterii
motyleqq a skąd niby wiesz że nijak ma się do zdolności odczuwania bólu przez zwierzęta? W średniowieczu ludzie sadzili tak o zwierzętach a nawet ludzkich niemowlakach...
Może za jakiś czas jak nauka pójdzie do przodu okaże się że jesteśmy teraz równie głupi jak ludzie ze średniowiecza?
Czemu uważasz że stopień rozwoju jest niższy u roślin iż u zwierząt? Bo nie potrafią się chodzić? Jakie to ma znaczenie? A zdolność rozmnażania? Można całe drzewo odtworzyć z jednej gałązki, z fragmentu liścia - odtworzymy całą roślinę begonii. Czy wiesz że z komórki pyłku (odpowiednik plemnika u zwierząt) można uzyskać całą roślinę? Czy wiesz że ogórek może mieć kilka różnych płci? Jak przytniesz jedną gałąź zaraz wyrośnie kilka nowych. Powiedziałabym że to świadczy o znacznie większej woli życia roślin niż zwierząt.
Rośliny mają geny tak jak i zwierzęta. Podobnie jak one chorują na choroby wirusowe, bakteryjne, grzybowe, atakują je pierwotniaki, nicienie...
Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2014-02-11, 20:07
Niegdyś na discovery oglądałam program o roślinności Afryki. Była wzmianka o akacjach, które wzajemnie się ostrzegają przed zagrożeniem ze strony żyraf. Gdy Żyrafa skubnie jedno drzewo, zaczyna ono wypuszczać soki, powodujące, że staje się gorzkie i niesmaczne. Nie pamiętam jak, ale wysyła w tym samym czasie informację, do pozostałych drzew, które jeszcze nie skubnięte również zaczynają "gorzknieć".
Ostatnio zmieniony przez Sandra 2014-02-11, 20:56, w całości zmieniany 1 raz
Tak jak już pisałam w wątku powitalnym nie jem mięsa ale nie dorabiam do tego ideologii, więc nie będę się odnosić do poważnych naukowych kwestii podniesionych powyżej. Wrócę do kwestii nazewnictwa, bo niezmiernie mnie ona bawi.
Poniżej wklejam zdjęcie jedynego pasztetu, który lubiłam w dzieciństwie:
Skład: woda, surowce drobiowe 34% (MOM z kurcząt, wątroba z kurcząt, masa jajowa), tłuszcz wieprzowy, mąka pszenna (gluten), białko sojowe, sól, przyprawy, regulator kwasowości, emulgator.
Skoro mikstura, w której nie ma odrobiny prawdziwego mięsa i jest tylko śladowa ilość wątróbki może nazywać się pasztetem, to dlaczego nie można nazywać pasztetem potrawy, sporządzonej własnoręcznie, z dużą starannością, według staropolskiego przepisu i upieczonej w foremce w piekarniku, który w niektórych regionach Polski wciąż nazywa się pasztetnikiem?
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 5 razy Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 1576 Skąd: podlaskie
Wysłany: 2014-02-13, 09:33
Wiadomo, że przemysł spożywczy to oszustwo na wielką skalę , ale - taki wyrób jak sama opisałaś ma piękną nazwę "pasztetnik" - i bardzo dobrze,bo nasz język jest bogaty i można w nim znaleźć wiele fajnych określeń czy nazw.
Barfuje od: 08.2011
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 23 Wrz 2011 Posty: 80 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-02-13, 09:53
Wczoraj oglądałam na kanale PLANETE+ film pt. "In vitro na talerzu". http://www.planeteplus.pl...a-talerzu_42085
Bardzo ciekawy i wart uwagi dokument o pracach naukowców nad stworzeniem sztucznego mięsa, nie będącego częścią zwierzęcia.
Materiał do jego wytworzenie pobierany jest od zwierzęcia w postaci mikroskopijnych włókien mięśniowych i później na pożywce rośnie z nich kawałek mięsa.
Będzie on bardzo ekologiczny (nie zabijamy zwierząt, nie wycinamy lasów) dodatkowo o doskonałym składzie i zawartości kwasów omega.
O ile "hodowanie" narządów i kończyn z komórek macierzystych dla potrzeb ratowania zdrowia i życia człowieka wydaje mi się moralnie zasadnym o tyle kotlet z próbówki wydał mi się absurdem.
Obejrzyjcie go koniecznie. Najbliższa emisja niedziela 16.02. godz. 9.05
Barfuje od: 14.04.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 2 razy Wiek: 65 Dołączyła: 09 Kwi 2012 Posty: 211 Skąd: Kraków
Wysłany: 2014-02-13, 09:56
Język to żywy twór, ma prawo się rozwijać, zmieniać, choć wszelkie zmiany zawsze napotykają na opór, co tez jest normalne w przypadku każdego z języków.
Na przykładzie pasztetu: był on (historycznie) tylko z mięsa, podobnie kotlet.
Stąd głębokie przekonanie większości, że pasztet, kotlet to mięso.
Ale jest też w porządku, gdy przez podobieństwo formy lub smaku nazywa się inne produkty tą samą nazwą, co pierwowzory z dodaniem określenia przymiotnikowego: roślinny, sojowy, itp.
Nazewnictwo żywności ma jeszcze wymiar marketingowy, dlatego masełko to miks tłuszczowy ze znikomym dodatkiem masła. I to denerwuje, bo usiłuje wprowadzić w błąd. Czytanie etykiet nie jest oczywiste nie tylko ze względu na bezmyślność, ale także maleńki druk - mnie na przykład trudno wydobyć okulary z przepastnej torebki.
To tyle jeśli chodzi o watek językowy.
Dla mnie ważniejsze i bardzo odkrywcze są posty dagnes, w życiu bym nie przypuszczała, że krowa nie jest roślinożercą :)
Wracając do tematu wątku - z psychiką ludzką jest klops, bo nie tylko różnimy się miedzy sobą jako osoby, ale także jako nacje. Nigdy nie wypracujemy jednolitego stanowiska, choć dobrze, że możemy je wzajemnie poznać.
Mój organizm - jak wynika z dłuuugiej obserwacji - jest wszystkożerny. Mam okresy mięsne i jarskie. Są zwierzęta, których ze względów sentymentalnych nigdy (hm, a gdyby mnie dopadł wielki głód jak na Ukrainie?) bym nie zjadła, inne jem a nawet zabijam bez problemu.
Wątpię, czy z tego powodu jestem bardziej lub mniej moralna od wegan czy mięsożerców.
Dla mnie największym atutem tego wątku (także wielu innych) są wypowiedzi osób, które przekopały się przez tony literatury i nie opierają się jedynie na imaginacji. Uczucia to ważna rzecz, ale najczęściej wprowadzają w błąd
Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39 Dołączyła: 29 Gru 2012 Posty: 1350 Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2014-04-08, 10:46
Sihaya może Ci powiedzieć jak ja rozpakowywałam paczkę dziczyzny.... :P
Ja bidula wege od lat wieeeeeeeelu. Mięso takie "ładne i eleganckie" na tacuszkach jest już ok. Ale przecież dla zwierzaczków trzeba dobre, więc kupujmy takie mniej estetyczne.
Półtuszka z baranka mnie pokonała (zalałam się łzami i nie byłam w stanie tego rozebrać). Za to taplanie się w "odpadzie" z dziczyzny skończyło się wiszeniem nad kiblem :P Pokonały mnie płucka (takie zakrwawione, z pęcherzykami powietrza :P ) Oj co ja się namordowałam z tym.... 2dni z życiorysu wyjęte :P
Zobaczcie tu jest bardzo ciekawy artykuł odnoście wcześniejszych naszych dyskusji o problemach moralnych wegetarian i mięsożerców. Dotyczy roślin ale myślę (sądząc po wcześniejszej dyskusji) że wiele osób zaciekawi.
http://nauka.newsweek.pl/...y,282191,1.html
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2014-05-23, 21:48
Rośliny to w ogóle nadzwyczajne stworzenia . Pod wieloma względami im nie dorównujemy. Jakież one muszą mieć siły życiowe, że po pocięciu na kawałki wyrasta z każdego z nich cała nowa roślina! My z takim strasznym trudem goimy nasze najmniejsze rany (wielu nie dajemy rady zagoić i umieramy), a im można poucinać większość gałęzi czy łodyg i one się regenerują (co nie znaczy, że nie cierpią przez to ucinanie), odrastają im nowe części. Nam jakoś odcięte nogi czy ręce odrosąć nie chcą, nad czym tak wielu boleje. Jesteśmy więc upośledzeni w tym zakresie, gorsi, nasze siły witalne są nieporównanie mniejsze niż ich. Pewnie jeszcze wielu ich tajemnic nie odkryliśmy.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum