Wysłany: 2012-01-19, 13:28 Lukrecjusz i Barbarzyńca
czyli Sanjiro-san i Cirdan-Szkutnik vel Szkodnik
Lukrecjuszem nazywam czasem Sanjira. Jest, najkrócej mówiąc, elegancki. Duża dbałość o futro, ogon zawsze starannie zwinięty dookoła łapek, żadnych "śpiochów" w oczach, małomówny (trzeba się napracować, żeby mruczał) i lubiący wysokie miejsca, oliwki i nalewki ziołowe (np. szałwia albo jeszcze lepiej - krople na serce (z walerianą ).
Mam go od małego, góra 5 tygodniowego kociaka mieszczącego się na dłoni. Kiedy pierwszej nocy zaczął mruczeć, byłam przerażona, że na coś choruje. Zawsze będzie moim Kotem.
Cirdanek to urwis śmietnikowy, do ludzi trafił jak miał koło trzech miesięcy i coś mu z tego ulicznego nicponia zostało. Ogona nie zawija, o futro niby dba, ale jakoś tak byle jak, zawsze z jakimś paprochem w kąciku oka albo na brodzie, z wywalonym językiem, tarza się w piachu i mało umiejętnie obgryza pazury. Mruczy głośno i z byle powodu, miauczy tez głośno i bez okazji
Kiedy Cirdan się wprowadził, Sanjiro przeżył lekki szok. Przestał przychodzić rano na przytulanki, strzelać baranki, mruczeć i bawić się. Zdystansowany, obrażony kot.
Wrócił do mruczenia w dniu, kiedy Cirdan zleciał z dachu i nie mogłam go znaleźć. Przyszedł do mnie i zaczął głośno mruczeć. A zwykle kiedy mruczy, to cichutko, sama krtań mu drga. Dokładnie rok od Ery Cirdana
I od tego czasu mu się dystans zaczął zmniejszać. Do aportowania jeszcze nie wrócił, ale zaczyna się bawić, powróciło też poranne drapanie brzuszka. Ja to wiążę z dachowym wypadkiem Cirdana, ale co tak naprawdę chodzi w kociej głowie, kto wie...
A to dzisiejsze kocie rozróby:
Wieczorem bawiłam się z Cirdanem w polowanie na "zajączka", którego mu puszczam na ścianie. Więc jak zapaliłam rano swiatło, to usiadł przed ścianą i czekał, wydając "polujące" dźwięki. Jak usłyszał je Sanji, to zaczął się skradać. Wyjęłam lusterko, rzuciłam "zająca" na ścianę, pogoń się zaczęła... A Sanji pełznął dalej.
I skoczył! Małemu na grzbiet, zęby w kark A mały nic, zwykle oddaje i zaczyna się pogoń w górę i w dół po schodach, a tym razem młody dalej ścigał zająca, tyle że z Sanjirkiem na plecach.
Na to Sanji się zdumiał siadł w kącie i zaczął miauczeć tym długim, przeciągłym miaukotem. A mały nic, dalej za zającem.
S. nie wytrzymał napięcia, z miejsca się zjeżył, ogon wyprężył i miaukocząc przeraźliwie przeleciał "bokiem" po schodach i slychać było jak na dole biega w szalonych kółkach.
Cirdan odwrócił się na moment, sapnął głośno i wrócił do zająca.
Żadne słowa nie oddadzą kociej ekspresji
Muszę im kupić laserek, ale ciągle się obawiam szkodliwości. A może niesłusznie? Dagnes chyba laseruje Pedra, jeszcze ktoś?
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2012-01-23, 11:09
Zapowiada się ciekawa powieść pt. "Lukrecjusz i Barbarzyńca - były sobie kotki dwa" .
Terhie napisał/a:
Dagnes chyba laseruje Pedra
Fajne określenie .
Tak, Pedrunio jest laserowany, bo to jego ukochana zabawa, ukochane zajęcie o dowolnej porze dnia i nocy, ważniejsze niż jedzenie, spanie, mizianie, inne koty (to jest na drugim miejscu ) czy cokolwiek. Miejsce, w którym "mieszka" laser jest przez Pedra otaczane nabożną czcią - codzienne wieczorne rytuały modlitewne z miauko-gruchaniem do lasera to bezcenny widok .
No a potem demolka domu w pogoni za czerwonym światłem .
Latem, gdy nastaje wieczór, uprawiamy również gonitwy za laserem po ogrodzie - to jest dopiero frajda .
Po oczach mu nie świecę, wbrew pozorom nie jest to aż tak trudne, gdyż kot zwykle zwrócony jest w kierunku światełka rzucanego przez laser na podłogę czy ścianę, a nie w kierunku samego urządzenia, które nie jest wcale ciekawe i nie nadaje się do polowania na nie.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Kiedy Cirdan się bawi, to najpierw trzeba posprzątać, usunąć potencjalne zagrożone rzeczy Jak dostanie laser, to już zupełnie zdemoluje mieszkanie, nie mam wątpliwości. A jeszcze większość to panele, więc ma poślizg i tylna część ciała nie nadąża za przednią
Zimno się zrobiło, Cirdan grzeje się na kaloryferze, a Sanji przybrał na wadze. Ale to dlatego, że kradnie Cirdankowi. Mój łagodny Sanji! Wychodzą różnice charakterów.
Kiedy C. kradnie z miski S., to robi to mrucząc i przymilając się. Manipulant. A dziś S. zaprezentował swoją technikę: podszedł do miski, którą C. obwąchiwał zamiast jeść pyszne suplementy , machnął łapą nadziewając mięso na pazur, mięso w paszczę i warkot. I kto tu jest Barbarzyńcą? C. stał osłupiały i zadziwiony, bo zwykle to on wczepia się w kark S. i pokazuje kto tu rządzi.
Zaczynam podejrzewać, że Sanjiro-san to Szara Eminencja
Cirdan się przeziębił.
Co to jest za kot - dachowiec-chucherko, ciągle z nim coś. Nie przeszkadza mu to szaleć, ale częstotliwość spłoszenia wzrosła.
Dwa dni temu zaglądał pod prysznic i wystraszył się mydła na podłodze. Zjeżony, z ogonem jak szczotka, wyskoczył, jak na sprężynach. Niestety... Trafił w ścianę prysznicową. I skakał tak jak szalony, zanim nie udało mu się spod tego prysznica wyskoczyć.
A wczoraj wystraszył się własnej myszy... i zleciał ze schodów.
Ogon kilka razy na dobę (na tyle, na ile mogę zaobserwować, nie siedzę przecież cały czas w domu) nastroszony.
On w ogóle taki płochliwy od początku był. Nie lubi np. szeleszczących rzeczy - zmiana worka smietnikowego - i kot momentalnie w drugim końcu mieszkania. Nastroszony, oczywiście. Ale teraz przechodzi sam siebie.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2012-02-17, 12:00
To się koty postarały na Dzień Kota - od każdego jedna myszka .
Ja mam ciekawiej - znajduję czasem prawdziwe myszki, jeszcze ciepłe .
Na szczęście nie w butach... .
Za to w butach mój TŻ znajduje pedrowe miękkie piłeczki. Czasem w już ubranych, będąc od paru godzin w pracy i zastanawiając się, czy buty czasem się nie skurczyły... .
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: 10/2010
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 5 razy Dołączyła: 16 Wrz 2011 Posty: 299 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2012-07-08, 22:01
Tak mi się przypomniało, jak parę lat temu, mieszkałam jeszcze w moim "starym domu". gdzie ganek był tylko przykryty dachówką, nie było t.zw.podbitki, m.in.stały tam nasze buty. Wpadały tam czasem ptaki, śmigając pod dachówkami i nie mogły się wydostać. Jak ktoś był w domu, to je wypuszczał, ale czasem, jak wracałam z pracy, zastawałam martwego ptaka w ganku...
Wyobraźcie sobie taką sytuację: po pracy przebieram się, bo idę pracować w ogrodzie. Ubieram moje wysokie, sznurowane trzewiki - wpycham stopę w buta i nic, nie wchodzi, wpycham mocniej, czuję że coś jest w środku. Wsadzam rękę i wyciągam - martwego ptaka Wrzasnęłam strasznym głosem ale cóż, trzeba było ubrać w końcu te buty. Ptaka zjadł któryś z moich owczarków, na jeden kęs
Terhie dziewczyny na wątku o myszkach pisały, że one (te myszy, nie dziewczyny ) zabite nie ociekają krwią, mają mało krwi
_________________ Człowiek z nowymi pomysłami jest wariatem, dopóki nie odniesie sukcesu. (Mark Twain)
Przeglądam forum, dużo postów się nazbierało. W życiu kotów też zmiany: mieszkamy w dużym, starym, zakurzonym mieszkaniu z mnóstwem zakamarków. Przez pierwszy tydzień kociaste chodziły szare, potem widać wszystkie kąty wytarły i kurz zniknął
Sanjirkowi zmiana bardzo odpowiada, to nie jest kot na małe mieszkania, zwłaszcza z drugim kotem obok siebie. Jest ciekawski, otwarty, pakuje się monterem do toreb z narzędziami.
Mały kot z kolei ciężko przeżył zmianę i mimo kilku miesięcy poznawania nowego lokum, często się chowa, ucieka, byle hałas go płoszy. Niepokojącą często sika poza kuwetą i uszy znów ma rozdrapane - ale to może brak łososia, ostatnio nie miałam kasy i mieszanki były bez.
Sanji rozwinął umiejętność warczenia nad mięchem. Mały kot nauczył się żebrać o chleb (ale tylko żytni), a właściwie nie żebrać, tylko ładować się człowiekowi pod kanapkę.
Jak uda mi się wkrótce przejrzeć parę zdjęć, to wrzucę. Chciałabym, żeby co mądrzejsi spojrzeli na łotry, czy nie wyglądają na zbyt chude - ostatnio nie mamy wagi w domu, a ja mam wrażenie, że na nich sama skóra i kości (zwłaszcza na małym). Chyba najlepiej z profilu takie zdjęcie "oceniające"? czy "rzut z góry"?
Cirdan. Jak go pogłaskać, to nadziewam się na wystające łopatki. Niestety, niełatwo mu zrobić zdjęcie z profilu, bo się łasi, zamiast rozciągać...
Sanjiro. On zawsze wygląda lepiej, bo jest trochę mocniej zbudowany. Zwykle oba kocury ważyły w okolicach 4,5-5 kg. Powinnam kupić wagę (zresztą nie tylko dla nich :P), ale jakoś nie mogę się zebrać.
Przepraszam za jakość zdjęć, były robione w celach użytkowych, nie estetycznych.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2013-03-09, 17:55
Terhie, i to mają być chude koty?!
No co Ty! Chcesz mieć kluchy w domu? Twoje wcale nie są za szczupłe, a nawet co nieco im tam zwisa .
Koty powinny być naprawdę szczupłe i mieć wyraźne wcięcie w talii widoczne z góry. Osobniki wychodzące zimą z domu mogą uhodować nieco tłuszczyku na zimę i stać się bardziej "miękkie", ale od wiosny znów mają być "cienkie i twarde" .
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Meri
Barfuje od: 12.08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 07 Lip 2012 Posty: 863 Skąd: Nowy Targ
Wysłany: 2013-03-09, 18:11
Jak patrzę na zdjęcia Twoich kociaków, które są chude to mój Haru ma chyba anoreksję
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum