Cóż, wtedy jeszcze nie byłam zbyt "oblatana" w psio-kocim żywieniu i...
Maxi więc jadła: mięsko (wołowina, kurczak - różne), wątróbka drobiowa, serek biały, mleko (!), sucha karma (wiem, wiem, bleee: Whiskas, Royal Canin), saszetki/puszki (też Whiskas głównie) i tak jest do dziś - kota mieszka z moją mamą i nawyki żywieniowe pozostały.
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 5 razy Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 1576 Skąd: podlaskie
Wysłany: 2013-03-23, 09:47
Pewnie dzięki temu, ze dieta była (jest) taka urozmaicona - osiągnęła taki szacowny wiek. Może to też dobre powietrze na Podlasiu ? Życzę im i ich opiekunom zdrowia i oby tak dalej (może bardziej barfowo)
Maxi zaniemogła jakiś tydzień temu (tak, we wtorek pojechaliśmy do naszej wetki). Nie jadła. Poza tym zachowywała się normalnie. Badania krwi i USG jamy brzusznej nic ni wykazały!!! Ale wetka wymacała "coś" w gardle (guz... nie to że czymś się zadławiła). Ze względu na wiek nie zdecydowałyśmy się na narkozę, by zdiagnozoać dokładniej. Dostała kroplówki, zastrzyki... Niestety nie zaczęła jeść, widać było, że po prostu nie może przełykać... Maxi odeszła...
Nasza Lili także w zachowaniu nie zdradzała żadnych niepokojących objawów. Jadła normalnie, mruczała, przychodziła na kolanka, bawiły sie z Cici... no wszystko jak zwykle. Nic ją nie bolało. W nocy z soboty na niedzielę widać było, że źle się poczuła, chyba bolał ją brzuszek... W niedzielę wielkanocną nasza wetka pracowała, mieliśmy jechać z samego rana... To było tak szybko, nagle... Lilusia w nocy pobiegła za TM... Odeszła na swoim ulubionym fotelu, zasnęła...
Podejrzewam, że (pomacałam jej brzuszek) - było "coś" w okolicy wątroby... Ale tak bez żadnych objawów?...
Kociczki spoczęły obok siebie na psio-kocim cmentarzu... Także tam "mieszka" nasza Kawa...
Smutno, ale... chyba tak miało być...
I jakie zdarzenie było jak pojechaliśmy na cmentarz... tam facet taką tymczasową tabliczkę montuje na płycie (potem jak już jest zrobiony grawer, to tą tymczasową zdejmuje). I - aż nas wryło w ziemię - wyciąga z woreczka taką tabliczkę (napis jest zmywany i te tabliczki tymczasowe są wykorzystywane kilka razy), pyta nas: wierzycie w przeznaczenie? - my oczy jak 5 zł... a on pokazuje i na tabliczce (widać dokładnie ślad po poprzednim napisie) - "LILI". Tak po prostu musiało być...
Tak bardzo mi przykro. Stratę najbliższych nie da sie niczym i nikim zastapic. Życie uczy straszliwej pokory, ze można tak bardzo sie starać ( i kochać) i wciąż stracić najbliższych. Ale przynajmniej wiemy, ze Ci co z nami żyli byli szczęśliwi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum