Barfuje od: zawsze
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 8 razy Wiek: 40 Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 713 Skąd: Libiąż
Wysłany: 2013-03-13, 19:44
Poczytam w wolnej chwili bo tego ogrom jest :)
Aniek, jestem przykładem, że wysiłek fizyczny może doprowadzić jedynie do problemów, ja mam zryty staw skokowy a kręgosłup woła o pomstę do nieba. Kiedyś kochałam biegać, jeździć na rowerze, chodzić z psem na długie spacery, skończyło się przeciążeniem bo nadmiar ruchu plus nadwaga robią swoje, a waga wcale nie spadała.
Teraz zostały mi kijki i nordickowanie wieczorami po osiedlu
_________________ Jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym
Potwierdzam, na przykładzie mojej mamy. Jeszcze w trakcie Dukana - atak woreczka i zalecona dieta "lekkostrawna" beztłuszczowa. Jak dla mnie z deszczu pod rynnę.
No tak... To jest sposób na ominięcie problemu, ale nie rozwiązanie. Wprawdzie te zalecenia mnie ominęły, ale dostałam pakiet podobnych przy "zapaleniu żołądka".
Dagnes - teraz to ja mądrzejsza jestem. Po szkodzie.
Po diecie D. został mi lęk przed smalcem i dowód, że brak równowagi, również w dietach, szkodzi. (Teraz mówię o tym stosunkowo lekko, ale wtedy nie wiedziałam co się dzieje i wcale nie było mi do śmiechu...).
Barfuje od: 17.02.2013
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 20 razy Dołączyła: 21 Sty 2013 Posty: 3009 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-03-14, 10:12
Skoro koty karmimy barfem, powinno się (i na świecie powoli ludzie tak się odżywiają) powrócić do takiego jedzenia jakie nasi przodkowie wcinali. Mięso (najlepiej surowe, może być gotowane, pieczone), warzywa, owoce. Bez chleba, nabiału, słodyczy, itp. Tzw. dieta neolityczna (neolitu). Niedawno w TV (chyba na Planete) był program o tym.
Do takiego pokarmu przez dłuuugie lata nasz organizm się przyzwyczajał. A zboża, mleko to stosunkowo niedawne odkrycia cywilizacji i organizm nie przystosował się jeszcze do niego tak jak powinien.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2013-03-14, 17:56
Boszszsz, ci dziennikarze są coraz bardziej beznadziejni. Już nie wiedzą czym straszyć ludzi. Wiadomo, że bywały i bywają odosobnione przypadki wychowywania ludzkich dzieci przez dzikie zwierzęta, było o tym w XX wieku całe mnóstwo książek, filmów i artykułów.
Tyle, że wykorzystywanie teraz tych sensacji przez pismaków po to, by straszyć ludzi, że jak będą jedli surowe i mięso i surowe warzywa, to staną się wilkami, jest co najmniej poniżej krytyki. Wiadomo wszak, że dieta paleo i raw-paleo zataczają coraz szersze kręgi, więc usłużne władzy czasopisma dwoją się i troją by zapobiec powrotowi ludzi do zdrowego jedzenia. A strach jest jednym z narzędzi władzy. Jasne, zjesz padlinkę i wyrosną ci kły .
Tufitka napisał/a:
Bez chleba, nabiału, słodyczy, itp. Tzw. dieta neolityczna (neolitu)
Raczej paleolitu. Neolit nam się rozpoczął całkiem niedawno.
I o tym właśnie jest większość tego wątku, jak również kilka innych w tym dziale oraz innych działach na Forum (linkowałam je harpii). Proszę poczytać te wątki, nie będzie wówczas potrzeby odkrywania tu koła po raz kolejny .
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: VIII 2010
Udział BARFa: 75-90%
Dołączyła: 29 Wrz 2012 Posty: 257 Skąd: Ostrowiec Św.
Wysłany: 2013-03-18, 16:17
Muszę w wolnej chwili wszystko przestudiować bo ja mam tyłek jak szafa 3-drzwiowa
A odnośnie tłuszczu w diecie to na własne oczy widziałam kilka dni temu że osobie w trakcie chemioterapii poprawiły się parametry wątrobowe po tygodniu beztroskiego zajadania kanapek z domowym boczusiem
anna187 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-18, 17:06
Czytam , czytam i tak sobie pomyślałam , że podzielę się z Wami swoim doświadczeniem w kwestii odchudzania. Z racji moich lat mam ich sporo i większość diet zdążyłam przerobić na własnej skórze.
Kochane schudnąć to mały problem ale utrzymać wagę to już trudniejsze zadanie.
Najszybciej schudłam na diecie 1000 kalorii . Zrzuciłam ponad 20 kg w 4 miesiące.
Sama dieta nie wystarczy niestety trzeba się ruszać, najlepiej wolno, bez pośpiechu ale długo. Nord walking jest super ( sama łażę z kijami, bo też kręgosłup i stawy odmówiły posłuszeństwa przy biegach) ale chodzę co najmniej 8 km dziennie x 5 dni w tygodniu i do tego lekkie ćwiczenia typu skłony, zwisy .
Dieta Dukana schudłam na niej pięknie i oczywiście ją zmodyfikowałam + dużo picia ( a ja nie lubię pić). Po paru miesiącach kilogramy wróciły mniej ale zawsze.
Dieta Montignac super łatwe odchudzanie i przy zmianie stylu żywienia waga utrzymuje się latami.
Obecnie oprócz spacerów, staram się jeść 5 posiłków dziennie , w tym co najmniej jeden to płatki owsiane, które uwielbiam. , ograniczam ilości skrobi cukru.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2013-03-21, 12:36
anna187 napisał/a:
staram się jeść 5 posiłków dziennie
A po co aż tyle?
anna187 napisał/a:
w tym co najmniej jeden to płatki owsiane
anna187 napisał/a:
ograniczam ilości skrobi cukru
To się akurat wzajemnie wyklucza. Płatki to prawie sama skrobia.
No i zestawienie płatków owsianych z tematem odchudzania tworzy wyjątkowo duży dysonans.
anna187 napisał/a:
podzielę się z Wami swoim doświadczeniem w kwestii odchudzania. Z racji moich lat mam ich sporo i większość diet zdążyłam przerobić na własnej skórze.
Kochane schudnąć to mały problem ale utrzymać wagę to już trudniejsze zadanie.
Właśnie dlatego my tu mówimy nie o dietach, a o sposobie odżywiania na całe życie. To wielka różnica.
To, co napisałas potwierdza, że nawet samo myślenie o dietach jest bez sensu.
.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
anna187 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-21, 13:38
5 posiłków jem dlatego, żeby chociaż przez moment nie być głodna, bo jak jestem to na bank dopadam lodówki i jem jak popadnie, nie patrzę czy zdrowe czy nie , zero silnej woli .
Napisałam ograniczam a nie eliminuję z diety !!!.
Uściślam ze skrobi jem płatki owsiane i je uwielbiam i bardzo mi służą. I od razu uprzedzam, że żadna siła mnie nie przekona aby zaprzestać ich spożywania. Ewidentnie mój organizm je potrzebuje, tak samo jak mleka i kawy, bez których nie żyje.
Ja mam taką swoją filozofię , że słucham swojego organizmu jak mu czegoś potrzeba to to jem aż do znudzenia. Oczywiście dotyczy to pojedynczych produktów np. są miesiące kiedy "chodzi" za mną np. szpinak lub buraki.
Spożywanie posiłków służy mi nie tylko zaspokojenia "głodu" ale także sprawia przyjemność. I
Terhie, dobre są owoce, np. arbuz, pomarańcza, śliwka, które mają w sobie właściwie samą wodę.
Ja czekam na agrest (co roku jest go mniej a rynku, a ze sklepów w ogóle zniknął) i czerwone porzeczki. Mogę jeść kilogramami, aż język zaprotestuje na kwaśne. Czarne też lubię, ale nie tak bardzo.
Śliwki - od kiedy dziadkowie sprzedali działkę - nie smakują mi. Pomarańcze - różnie, raczej grapefruity. Arbuzy uwielbiam
Ale najbardziej brakuje mi jabłek - prawdziwych jabłek, soczystych, pachnących, chrupiących (a nie takich miękkich, rozmemłanych mącznych) i kwaskowatych - gdzie one się podziały? W zeszłym roku trafiło mi się z jabłkami, bo był urodzaj a kolega z pracy ma sad - rewelacja. Ale w sklepach... dobrych jabłek co kot napłakał. Bida.
anna187 napisał/a:
5 posiłków jem dlatego, żeby chociaż przez moment nie być głodna, bo jak jestem to na bank dopadam lodówki i jem jak popadnie, nie patrzę czy zdrowe czy nie , zero silnej woli .
Hm... a nie jest tak, że jeden konkretny posiłek prędzej zapewniłby Ci uczucie sytości, które starczyłoby na dłużej?
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2013-03-21, 15:40
Terhie napisał/a:
Ale najbardziej brakuje mi jabłek - prawdziwych jabłek, soczystych, pachnących, chrupiących (a nie takich miękkich, rozmemłanych mącznych) i kwaskowatych - gdzie one się podziały?
U mnie w ogrodzie . Mam 3 jabłonki, w tym 2 papierówki .
anna187 napisał/a:
5 posiłków jem dlatego, żeby chociaż przez moment nie być głodna
Ale głód to przecież bardzo dobra rzecz!
Z jednej strony ludzie w dobie nadmiaru żywności tak bardzo boją się być choć przez chwilę głodni, że zjadają byle co, aby tylko mieć pełny żołądek, a z drugiej strony zjadając głównie węglowodany wpadają w sidła bluesa cukrowego i faktycznie muszą co chwila podjadać by nie zemdleć z powodu hipoglikemii. Z trzeciej strony są zewsząd bombardowani propagandą o konieczności jedzenia co 2 godziny, więc jak mają dojść do tego, że głód jest dobry i potrzebny? Propaganda jest właśnie po to, by ludzie uznali głód za swojego największego wroga (wszak ktoś musi zjadać te miliardy ton żywności produkowanej co dzień przez przemysł rolny), a także po to, by społeczeństwo uznało za rzecz oczywistą i normalną, iż już godzinę po posiłku (wysokowęglowodanowym oczywiście) odczuwa się wilczy apetyt. Inaczej mogliby jeszcze pomyśleć, że z promowaną od kilkudziesięciu lat dietą zbożową coś jest nie w porządku i cały misterny plan posypałby się jak domek z kart . I tak ludzie jedzą bez opamiętania wtedy gdy mają ochotę coś zjeść, a nie wtedy gdy czują głód (a to różnica). A sam głód - nieodłączny towarzysz ludzkiej ewolucji, jeden z elementów dających człowiekowi więcej energii, zdrowia i długowieczności, stał się zjawiskiem niepożądanym, czymś czego trzeba za wszelką cenę unikać.
Terhie napisał/a:
a nie jest tak, że jeden konkretny posiłek prędzej zapewniłby Ci uczucie sytości, które starczyłoby na dłużej?
No właśnie, gdy ja zjem naprawdę porządny posiłek (bezwęglowodanowy) to zupełnie nie odczuwam głodu przez następne 12 godzin, a nawet i dłużej.
anna187 napisał/a:
słucham swojego organizmu jak mu czegoś potrzeba to jem aż do znudzenia
I to jest bardzo zgubne podejście w czasach, gdy już niemowlęta uczy się niezdrowych nawyków żywieniowych oraz uzależnia się je od cukru (ogólnie węglowodanów).
Taki np. alkoholik zawsze powie, że wódka mu służy i bardzo jej potrzebuje, bo bez niej czuje się wyjątkowo podle, a gdy tylko wypije, to ma energii za dwóch i umysł mu się od razu rozjaśnia . Cukier działa na organizm identycznie. Więc słuchanie rzekomych potrzeb organizmu (które są niczym innym jak fizjologicznym uzależnieniem) w sytuacji, gdy odeszło się od naturalnej, biologicznie odpowiedniej diety już w łonie swej matki, jest dużym nieporozumieniem. Aby słuchanie organizmu było właściwą drogą, potrzeba lat jedzenia tylko odpowiednich biologicznie pokarmów. A i tak często małe pokusy zostają...
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 40 Dołączyła: 29 Gru 2012 Posty: 1350 Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2013-03-21, 16:16
ja mam tylko zastrzeżenie do ostatniej części akapitu :)
Ja też staram się "słuchać" organizmu.
Nie jem mięsa od 15lat. czasem mam niesamowite napady głodu w tym kierunku. Zjadłabym cokolwiek - byleby martwe było :) nawet najgorszego śmiecia, którego normalnie bym nie ruszyła... :)
To oznacza że czegoś mi brakuje. Najem się soji, fasoli mung czy czegoś innego tego typu i już mam luz. Ani nawet nie popatrzę w stronę mięsa.
Co jakiś czas mam taką akcje z miodem. Mogę wtedy łyżkami go pochłaniać. Ale tak mam jakiś czas i koniec. Np teraz mam przepyszny miodek mandarynkowy, który mnie strasznie kręci, ale nie mogę. Zjem troche dla smaku i mam dość (rok temu w tydzień opitoliłam litrowy słoik :P )
Z resztą z jajkami mam tak samo. Ja raczej jajek nie jem (tzn tylko tyle co w innych produktach znajdę). Ale jak tak ze 2razy w roku mam na nie naprawdę ochotę (szkoda że ta pora nigdy na Wielkanoc nie wypada)
Oczywiście mam też wieczną ochotę na czipsy, pizze i ciastka :) Ale jest to zdecydowanie inna bajka :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum