Udział BARFa: 50-75%
Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 114
Wysłany: 2011-10-11, 11:39 Salmonella - pytań kilka
Jak to jest z ta salmonella na kurczaku?
Bywa tam or nie? Skoro bywa na kuraku, to nie będzie na indyku, który w sklepie leży sobie obok kuraka?
Do tej pory nie używałam kuraka, z uwagi właśnie na ową niepewność.
Indyk, kaczka, gęś ze skórami - bez sensacji.
Ostatnio zrobiłam sobie mieszankę z sercami i żołądkami kurczaka, też bez sensacji.
Zachęcona powodzeniem, zrobiłam mix z udami kurczaka ze skórami, indykiem bez skóry,
sercami i żołądkami kuraka. Weszło i wyszło bez problemów. No to sobie machnęłam większą ilość, z kolejnej dostawy mięsa.
Jedyne 14 kg, a co:).
No i kupa w kuwecie się zaczęła robić mało uformowana - oględnie mówiąc.
Najpiew pomyślałam, że wirus jaki nas dopadł.
Ale dwie grupy młodzieży jadły. Starsi - co zareagowali i młodsi, którym nic się nie zadziało.
Wyprowadziłam starszych głodóweczką i wołowinką na stabilny poziom (mam nadzieję).
I co? Tydzień po akcjach ze starszakami u młodszaków widzę placki dwa.
Placki dwa nie powód do zawału, ale forma i zapach podobna...
Głodóweczka, zmiana pakietu i ponowny powrót do formy.
Wczoraj podałam "na próbę" znowu pakiet "podejrzany" - minimalnie.
No i starsze znowu zareagowały.
Nic nie rozumiem.
Jadły kilka dni i nic. Teraz reagują nawet po niewielkiej dawce.
Temp w zamrażarce 21 stopni. Rozmrażane w lodówce. Max 6 godzin.
Jeszcze twarde wstawiam do garnka z letnią woda i ogrzewam...
NO to pożyczyłam mikrofalę - i takie bezpośrednio z zamrażary, w 10 minut rozmrażane podałam - to samo. Czyli nie kwestia namnażania żyjątek przy rozmrażaniu...
Porcje zjadane na bieżąco. Nic nie stoi i nie kiśnie - bo talerze w kilka sekund świecą pustkami.
No i co?
Nietolerancja na kuraka? Salmonella objawiona??
mój barf oparty jest głównie o drób: kurczak, indyk, kaczka, mięso i podroby. Mięso przed przygotowaniem myję w zimnej wodzie, rozmrażam w lodówce, podgrzewam jedynie poprzez wyjęcie z lodówki lub umieszczenie miski z mięsem w ciepłej kąpieli wodnej. Nie mieliśmy nigdy sensacji biegunkowych, przy przechodzeniu na surowe podawałam kotom spore ilości bakterii probiotycznych, nadal podaję je od czasu do czasu.
Mocno obawiałam się salmonelli, przy okazji narażając się paru osobom na forum do tej pory jednak nie było problemów. Koty na barfie mniej wymiotują, kupy ogólnie są luźniejsze niż na suchej, ale chodzi bardziej o zawartość wody niż problemy żołądkowe.
Przyczyną może być nie tyle bakteria, co syf podawany kurczakom w czasie hodowli, normy normami a fermy robią swoje. Bywają takie partie mięsa, których koty nie chcą nawet ruszyć. Nietolerancja na białko kurze u tylu kotów na raz jest mało prawdopodobna.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2011-10-11, 22:01
Aldaker, gdyby na tym kurczaku była salmonella to najprawdopodobniej i tak nie zaszkodziłaby kotom, bo zostałaby unicestwiona kwasami żołądkowymi. Gdyby jednak zdarzył się jakiś osobnik wyjątkowo podatny (czytaj: o zaburzonym wydzielaniu kwasów żołądkowych), to miałabyś w domu poważną tragedię, bo na jedynie plackowatym qupalu by się nie skończyło.
Jeśli ten kurak miał salmonellę, to w mikrofali zostałaby z pewnością zabita na śmierć .
Więc to nie była salmonella bo:
- mało prawdopodobne jest, że wszystkie twoje koty na salmonellę nie są odporne
- po pobycie w mikrofali salmonella ubita, a koty nadal mają rzadkie qupy.
Oprócz salmonelli na kurczaku mógł być dowolny syf chemiczny. Jakiś płyn do mycia naczyń tudzież inne przemysłowe środki dezynfekcyjne, a jakże. Do tego to, co napisała iceangel - syf w środku kurczaka pochodzący z syfiatej karmy i dodatków chemicznych dowolnych. Dlatego ja tylko kurczątka z wolnego wybiegu ze wsi kupuję, do innych nie mam zaufania, choć akurat salmonelli najmniej się boję. Te chemiczne dodatki najbardziej mnie odstraszają. Niedawno wąchałam kurczaki z Lidla - węch mam nieporównanie słabszy niż kot, ale one tak śmierdziały, nawet po ugotowaniu, że nie wzięłabym tego do ust. Może się odzwyczaiłam od takich aromatów, bo nie kupuję mięsa w Lidlu, ale i tak szok.
TŻ mój rzucił ostanio hasło: "z tyłu domu mamy takie fajne miejsce, które można by ogrodzić i w sam raz na wybieg dla kurczaków będzie" . Myślałam, że se żarty robi, a on tak serio .
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
mięso z lidla 100% niejadalne dla kotów i dla ludzi
może nie wszystkie partie, ale te na które miałam nieszczęście trafić pachną chemią, po ugotowaniu czuć nieprzyjemny, kwaśny smak a koty czy surowe czy gotowane mięso omijają szerokim łukiem.
Barfuje od: zawsze
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 8 razy Wiek: 40 Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 713 Skąd: Libiąż
Wysłany: 2011-10-11, 22:33
Mam wrażenie, że to mogła być jakaś chemia w mięsie, gdyby Twoje koty miały salmonellę, miałabyś szpital w domu.
Zatrucia salmonellą nie są częste, objawy ze strony układu pokarmowego - biegunka (ale taka solidna, czasem wręcz zielona woda), wymioty, brak apetytu, odwodnienie, apatia, gorączka, często wchodzi też zapalenie jelit i bolesność brzucha.
Moim zdaniem nie należy się bać mięsa drobiowego, salmonella ginie w wysokiej temperaturze a drób w ubojniach odpierza się pomagając sobie parzeniem tuszki (temp. wody rzędu 70-75 stopni), to też w jakiś sposób oczyszcza powierzchnię tuszki.
Albo to moje wytłumaczenie
_________________ Jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym
Udział BARFa: 50-75%
Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 114
Wysłany: 2011-10-11, 23:58
Salmonelli to się boję, ale też mi się wydaje, że to nie salmonella, bo chyba miałabym oddział intensywnej terapii. Ze sraniem dalej niż widzimy.
Co oczywiście nie wyjaśnia mi zjawiska.
Zastanawiającym jest to, że po 12 godzinach głodówki i przejściu na pakiet indyk+wół ostatnie kupy nie najładniejsze wyszły i teraz NORMALNE SĄ.
Myślałam też, że qupa luźniejsza od zapakowania do żołądka za dużej ilości na raz. Ale... tą samą ilość pakietu wołowo-indyczego zjedzą i nic.
My mamy dostawcę w małym sklepiku.
Dzwonię i zamawiam konkretną ilość. Wszystko na mnie czeka - prosto z ubojni jedzie.
W swoim pierdolcu wącham każdy pakunek. Pani w sklepie uczulona, że wołowinka NA ZRAZIKI dla ludzi idzie i nie ma prawa być ze starego wołu, który śmierdzi.... starym wołem . Przy kotach to nawet człowiek zrazy sobie zrobi
Nie jadamy z Lidla, Kauflandu, czy innych tego typu miejsc.
Też pomyślałam o jakiejś chemii, którą na przykład były leczone kurczaki.
Bo mięso wyglądało pierwsza klasa...
Z pozostałymi gatunkami mięsa jak do tej pory nic (odstukac) groźnego nie było.
Ale teraz to się boję kuraka zakupić ponownie...
Barfuje od: 02.2010
Udział BARFa: 50-75% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 168 Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2011-10-12, 16:03
W ubiegłym roku kupiłam udziec z indyka. Ponieważ kocica miała sensacje jelitowe była karmiona osobno - w zamkniętej łazience. maluchy pożarły barfa, otworzyłam drzwi od łazienki, a tam żarcie nie ruszone - kocica w tym czasie była gotowa wszystko pożreć. Zaczęłam obserwować i osłuchiwać i po południu pognałam do weta. Osłuchał i niby nic, ale jednemu maluchowi bulgotało w brzuszku, więc zaraz zapobiegawczo Nifuroksazyd dla wszystkich i obserwacja. Nic się nie rozwinęło. Jeszcze raz postawiłam mieszankę przed Iśką (tylko kontrolnie) i się dupskiem odwróciła, więc mieszanka wylądowała w śmietniku. Pognałam do sklepu i kupiłam jedyną dostępną w tym momencie pierś z indyka (robiłam mieszankę ze świeżego mięsa codziennie, więc jak tą wywaliłam to bałabym się wejść do kociaków - 7 głodnych mordek) i kocica wrąbała w dzikim tempie swoją porcję - miski myć nie musiałam.
Coś musiało być nie tak z tym udźcem - nos mam psa myśliwskiego i pachniał ok, chociaż wydawało mi się, że mógł pachnieć octem, ale głowy bym nie dała, bo podłogi codziennie myłam wodą z octem.
Hmmm.... nie wiem ja może jakaś dziwna jestem jak czytam wasze opinie nt. mięsa z supermarketów.
Do niedawna mieszkałam na osiedlu, gdzie pod blokiem był sklep mięsny - taki z prawdziwego zdarzenia, codziennie nowa dostawa a w soboty to już wogóle mega dostawa. Kupowałam tam zawsze schab na kotlety. Jedliśmy i nie narzekaliśmy. Od czasu jak się przeprowadziłam zaczęłam kupować mięso w biedronce i lidlu. Okazało się, że nawet jak mięso zostawię w lodówce na drugi dzień (ba, kiedyś mi się i na trzeci zdarzyło) to mięso jest idealnie pachnące (w mięsnym musiałam w ten sam dzień zjeść, następnego już nie nadawało się do konsumpcji). Nie wiem czy to przez fatalny sklep mięsny czy może zmiana lodówki (teraz mam nową). Jakby tego było mało, to jak porównam smak kotleta kupionego w miesnym i tego z biedronki - to niebo a ziemia. Dziecko teraz te supermarketowe wcina, mąż się dopomina o repetę ...
Sama już nie wiem gdzie sierśiom kupować. Jedno jest pewne - one zjedzą wszystko i z każdego sklepu, więc to raczej ja muszę decydować które mięso jest lepsze. I jestem w kropce teraz :(.
Udział BARFa: 50-75%
Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 114
Wysłany: 2011-10-13, 08:07
Hehe... a pamiętasz kiedyś mleko od krowy?
Jak postało jeden dzień już było zsiadłe.
Nawet czasami w lodówce, takie kupione rano - nie dotrwało w świeżości do wieczora.
Jak zbliżała się burza, mleko od razu fermentowało.
Dziś spróbuj ukisić mleko sklepowe .
Postoi kilka dni w lodóweczce OTWARTE i całkiem fresh jest. I pachnie i smakuje...
A z kiszeniem... hehe... trzeba powalczyć, żeby się ukisiło. Kilka dni na stole, zakwaszane bakteriami, postoi i nijak nie można powiedzieć, że zsiadło. Wiem, bo robię własny biały serek.
Pamiętam jak przed wielu laty zdobywało się woła ekstra na tatara.
TAki tatar świeżutki był mniam. Ale na drugi dzień... hem hem... no już nie taki mniam.
Trzeciego dnia, jakbyś miała wolę zaliczyć w szpitalu ostry dyżur - to można było takiego tatara zasunąć .
Żadne mięso i produkty mięsne nie miały, takiej długiej przydatności do spożycia jak teraz.
No chyba, że były mega zasolone, zawinięte w liście chrzanu lub trzymane w kwaśnym mleku...
Obawiam się, że krowy z postępem nie poszły i LEPSZEGO mleka nie zaczęły produkować.
I mięska też nie. Niestety...
Barfuje od: zawsze
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 8 razy Wiek: 40 Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 713 Skąd: Libiąż
Wysłany: 2011-10-13, 08:47
Ja się mięsa z Lidla nie boje, wołowinę to tylko z Inter Marche chcą wcinać, nie powiem by to mięso było świeże jakoś dziwnie długo, ale jakościowo mnie zadowala, poza tym, takie molochy muszą wyjątkowo dbać o higienę, mam znajomą na mięsnym w IM i dzięki niej wiem, że tam jest czysto nawet na zapleczu.
A Lidl, no cóż, mięsa ma dobre, a żołądki jak chcę by moja gawiedź zjadła to kupuję tylko tam, innych nie ruszą, te lidlowskie wymiatają jak szatany.
Salmonella to nie tylko mięso kurczaka, np. sporym zagrożeniem jest podawanie jaj kaczych na surowo, chory ptak może znosić zarażone jaja.
_________________ Jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym
Udział BARFa: 50-75%
Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 114
Wysłany: 2011-10-13, 08:48
Mleczko możesz sobie NAWET z worka sprawdzić.
To samo. Spokojnie postoi 2-3 dni w lodówce. I z kiszeniem bieda.
MIęso - w hipermaketach generalnie sprzedawane jest jako produkt do spożycia, po obróbce termicznej. Czyli ludziom NIE powinno zaszkodzić/nie smakować.
Ale spróbuj takiego na surowo...
Lubię tatara... i wiem jak POWINIEN smakować.
Dwa razy w życiu miałam okazję próbować takiego marketowego...
Po pierwszym razie nie miałam sensacji, acz czułam się jak przytruta i ten dziwny posmak, bardzo w tle... To trudno opisać.
Drugi raz u znajomych... z tego samego źródła mięso.
Jak poczułam smak nie zjadłam. Znajoma nie miała oporów - i zaprzyjaźniła się potem z sedesem
Jeśli Twoim futrom smakuje i NIE SZKODZI przynajmniej w sposób widoczny w kuwetach, to możesz założyć, że bezpieczne. Problem tkwi tylko w samej idei. Bo barf z założenia ma być jak najbardziej naturalny - bez konserwantów chemicznych.
Natomiast - jeśli mięsko takie zacznie szkodzić Twoim futrom/nie będzie smakować - dostaniesz bardziej czytelną odpowiedz.
Mięso samo w sobie jest artykułem do szybkiego spożycia.
Jeśli widzę tackę z mięsęm w chłodni w markecie i widzezapis: "paczkowano, data" a potem info, że ma 4-5 dni do spożycia - sorry Winetou.
Żadne czyste mięso nie wytrzyma takiej próby. Nawet w super nowoczesnej chodni.
Barfuje od: zawsze
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 8 razy Wiek: 40 Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 713 Skąd: Libiąż
Wysłany: 2011-10-13, 08:56
Aldaker napisał/a:
Jeśli widzę tackę z mięsęm w chłodni w markecie i widzezapis: "paczkowano, data" a potem info, że ma 4-5 dni do spożycia.
Żadne czyste mięso nie wytrzyma takiej próby. Nawet w super nowoczesnej chodni.
Eeeee, weź pod uwagę, że z takiej na przykład wołowiny nie zrobisz wiele jak dostaniesz mięso zaraz po uboju, mięso musi skruszeć, teraz to już rzadziej, ale kiedyś ten proces przebiegał w chłodniach zakładów mięsnych, mięso w takiej chłodni (+3 stopnie) wisiało ze 2 tygodnie nim przeznaczano je na sprzedaż.
Fakt, że najdłużej trwa to przy wołowinie i dziczyźnie, ale nawet drób musi mieć czas by pozbyć się z mięśni kwasu, to trwa kilka dni ;)
_________________ Jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2011-10-13, 08:58
mirela napisał/a:
Mleko jest pasteryzowane w katroniku - to inna bajka. Ale mięso? Też ?
Pasteryzowane nie, ale za to konserwowane.
Tonami chemikaliów i antybiotyków, które dodawane są do pasz dla zwierząt hodowlanych.
To wszystko później masz w mięsie.
Do tego dochodzi czasem proces "odświeżania" mięsa już w sklepach .
Harpio, co do higieny w marketach to pewnie masz rację, ale to nie zmienia faktu, że jakość mięsa zależy głównie od jego "procesu produkcyjnego" czyli od warunków chowu i żywienia zwierząt. Ewentualna salmonella czy inne bakterie to zupełnie "inna bajka", choć na dobrze "zakonserwowanym" paszami mięsku to i bakterie mało chętnie bytują .
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum