Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 796 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-10-19, 15:40
No właśnie zaczęłam ten kokosowy od włosów, ale potem ktoś napisał że używa do ciała. Tylko to jest ciągle olej roślinny...nie zwierzęcy.
Mnie się po kokosowym nie przetłuszczają, tzn tak normalnie...ale ja go nakładam tak na godzinę a potem normalnie myję włosy szamponem.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2012-10-19, 16:38
Olej kokosowy na pewno będzie lepszy do smarowania niż jakikolwiek inny roślinny, bo składa się prawie w całości z nasyconych kwasów tłuszczowych. Zawiera dużo średniołańcuchowych kwasów tłuszczowych, tak jak np. mleko kobiece no i nie podlega utlenianiu jak inne nienasycone oleje roślinne. Jednak to nie jest smalec więc do ideału mu daleko.
Tak sobie myślę, że smalec wieprzowy (ale tylko ten wytapiany ze słoniny) jest tak dobry dla ludzkiej skóry ponieważ to tłuszcz skórny i podskórny zwierzęcia wszystkożernego, którego metabolizm jest bardzo zbliżony do ludzkiego. Pewnie dlatego ma takie powinowactwo do naturalnego płaszcza lipidowego skóry u ludzi.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: 14.04.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 2 razy Wiek: 65 Dołączyła: 09 Kwi 2012 Posty: 211 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-10-20, 07:55
dagnes napisał/a:
Czy ktokolwiek z Was widział lub słyszał o jakimkolwiek stworzeniu, które żyjąc w swych naturalnych warunkach pije więcej wody niż dyktuje mu pragnienie?
(...)
Oczywiście picie ponad zapotrzebowanie jest nie tylko bez sensu, ale i szkodliwe.
(...)
Wszystko co w nadmiarze jest trucizną, nawet woda .
Jestem osobą chodzącą z butlą, mam nakaz wypijania 3 litrów dziennie.
Nie mogę, cofa mnie - ale mam jedną nerkę i muszę ją przepłukiwać z trucizn, które normalnie rozłożyłyby się na dwie nerki.
Nefrolog z badania moczu wie, czy wypijam jej wystarczająco czy za mało.
Dagnes, co myślisz o piciu wody w mojej sytuacji, bo się pogubiłam...
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2012-10-20, 14:09
Miałam w najbliższej rodzinie osobę, która żyła z jedną nerką i nie miała takich zaleceń, albo inaczej - nie piła wody ponad miarę. Osoba ta miała wykształcenie medyczne więc trudno mi sobie wyobrazić, że aż tak bardzo lekceważyłaby takie rzeczy. Zmarła z zupełnie innej przyczyny (zawał serca) więc już nie dopytam o szczegóły.
Jednak na mój mały rozumek takie zwiększone pobieranie wody po nefrektomii nie ma uzasadnienia, a może być nawet szkodliwe jeśli się mocno przesadzi. No bo przecież pozostała po zabiegu nerka przejmuje nie tylko funkcje usuniętej nerki w zakresie wydalania odpadów metabolicznych, ale także przejmuje tą część wody, która dotąd była kierowana do drugiej nerki. Zatem konieczne do wydalenia metabolity są wciąż rozpuszczane w tej samej ilości wody, jak przy dwóch nerkach, zakładając brak zwiększonego picia. Z drugiej strony istnieje coś takiego jak maksymalna wydolność nerek w zakresie wydalania wody w jednostce czasu. Mając dwie zdrowe nerki człowiek może zatem wypić dwa razy więcej wody w jednostce czasu bez zagrożenia zatrucia wodą niż mając jedną nerkę, to przecież oczywiste. Nerka to nie jest jakieś naczynie, które trzeba płukać intensywnie, ona działa zupełnie inaczej. Musi przefiltrować całą tą wodę, która do niej się dostaje, a jeśli dodatkowa woda wciskana jest w nią niejako "na siłę" to chyba musi być dla niej obciążenie. No i kolejna rzecz to omawiane już zagrożenie hiponatremią po spożyciu zbyt dużej ilości wody, co zwłaszcza będzie groźne w przypadku stosowania diety bezsolnej zalecanej przy chorobach nerek, a po usunięciu jednej pewnie też profilaktycznie.
To są jednak poważne sprawy i nie chciałabym Cię nakłaniać do niczego innego niż przemyślenia oraz poszukiwanie informacji w innych źródłach. Proponuję też byś skonsultowała sprawę picia tych 3 litrów wody dziennie z innym lekarzem niż twój obecny, najlepiej jakimś naprawdę dobrym specjalistą, bo nefrolog nefrologowi nierówny (osobę, o której pisałam prowadził prof. Franciszek Kokot i widziałam różnicę między poziomem jego fachowości oraz pozostałych lekarzy z oddziału nefrologii, którzy nie nadążali za jego tokiem myślenia).
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: 14.04.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 2 razy Wiek: 65 Dołączyła: 09 Kwi 2012 Posty: 211 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-10-20, 15:42
Bardzo Ci dziękuję za odzew, rzeczywiście podrążę temat.
Dla mnie tym bardziej zaskakujące, że mój przyjaciel po przeszczepie też ma podobne zalecenie: duuuużo wody (ma innego nefrologa).
No to mam ćwieka... Ale to co piszesz, jest logiczne i mnie przekonuje.
Barfuje od: 2005
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 447 Skąd: z daleka
Wysłany: 2012-10-20, 21:29
A ja poprosze o przepis na wytapianie sloniny ze smalcu Mam mozliwosc kupienia sloniny z normalnej swini tzn. nie takiej z chowu fabrycznego (od Amishy). Bede sobie kremy do pyska robic - zainteresowalo mnie to.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2012-10-21, 12:38
AniaR napisał/a:
A ja poprosze o przepis na wytapianie sloniny ze smalcu
Chyba na odwrót - smalcu ze słoniny .
Najprościej jest zmielić słoninę w maszynce do mięsa, potem wrzucić wszystko do garnka i podgrzewać mieszając oraz pilnując by nie skwierczało i się nie przypaliło. Trwa to dość długo ale im wolniej się wytopi tym lepiej. Płynny smalec przecedzić przez gęste sitko, wygniatając pozostałe skwarki. Gotowe. Skwraki można zużyć jako przyprawa do niektórych potraw lub wyrzucić.
zenia napisał/a:
acai,aloes,spirulina,komosa ryżowa
Ja wyznaje taką regułę: wszystko co jest jadalne na surowo jest zawsze jadalne, a co na surowo jest niejadalne, nie jest jadalne wcale. Różne rośliny, które były spożywane przez naszych przodków przed erą rolniczą można jadać, wiele z nich jest tylko dodatkiem smakowym lub ma właściwości lecznicze, przeciwpasożytnicze itp. Trzeba więc wiedzieć co się je. Taka np. komosa ryżowa to pseudozboże więc niejadalna i także zawiera lektyny pokarmowe, mimo że nie ma glutenu. Do każdej rośliny trzeba podejść indywidualnie. Ja patrzę z takiego punktu widzenia: zjem jeśli człowiek jadał lub był w stanie jadać daną roślinę 50-100 tysięcy lat temu. Ponadto nie uważam za potrzebne szukania białek i minerałów w roślinach, których przyswajalność i tak pozostawia wiele do życzenia. Ale każdy może mieć indywidualne podejście.
Dla wszystkich zwolenników dodawania przeróżnych roślin do swojej diety oraz uzależnionych od nich będę pisała za jakiś czas w temacie "BARF dla ludzi" o substancjach antyodżywczych znajdujących się w roślinach będących stałym elementem diety współczesnych ludzi Zachodu.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: 14.04.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 2 razy Wiek: 65 Dołączyła: 09 Kwi 2012 Posty: 211 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-10-21, 13:17
Dagnes, napisałaś wcześniej, że roślinami strączkowymi można sobie rozwalić układ pokarmowy.
Powiesz coś więcej?
Bardzo lubię i często jadam białego jasia i lepiej, żebym wiedziała, jakie mogą być tego konsekwencje...
W ogóle widzę, że chyba robię spore błędy dietetyczne. Pomijając cukroholizm - piekę w domu chleb na zakwasie, piję dużo mleka, jem białe sery a do mięsa mnie nie ciągnie.
Podstawowym daniem dla mnie są ziemniaki.
Te pozycje książkowe, które polecasz, są - niestety - niedostępne, a warto by się z nimi zaznajomić. Może ktoś odsprzedałby - przeczytanego już - "Na początku był głód" prof. Marka Konarzewskiego? Byłabym wdzięczna.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2012-10-21, 18:00
Zeniu, zwróć swe oczęta bardziej w kierunku owoców, jest ich ogromne bogactwo. Warzywa możesz traktować jako dodatek. Będzie Ci wówczas lżej na duszy .
Dziewczyny, mam na uwadze te strączkowe, bo już jakiś czas temu pytała ciocia_mlotek:
ciocia_mlotek napisał/a:
Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała. O co chodzi z roślinami strączkowymi? Dlaczego nalezy je odrzucić? Przyznam, że i to mogłoby w moim przypadku stanowić problem
Tylko chciałam ten temat poruszyć w wątku o BARFie dla ludzi bo tam mi bardziej pasuje, jako część większego tematu o substancjach antyodżywczych.
Nasiona strączkowe zawierają w sobie dużą ilość białka (jak na rośliny) oraz dużo węglowodanów. Taka mieszanka dwóch składników pokarmowych jest niezwykle ciężkostrawna ponieważ białko trawione jest przy bardzo niskim pH, natomiast węglowodany przy wysokim pH. Węglowodany powodują wydzielanie amylazy ślinowej, która działając przy wysokim pH powoduje, wpadając do żołądka, zakłócenia w uzyskiwaniu prawidłowej kwasowości, co uniemożliwia działanie enzymom trawiącym białka. Ponadto, węglowodany w fasolach poważnie utrudniają dostęp proteazom do cząsteczek białka, dzięki czemu białko to nie jest dokładnie, lub wcale, trawione w żołądku, czemu dodatkowo sprzyja podnoszenie pH przez węglowodany. Ze wszystkich możliwych pokarmów, takie połączenie jest najgorsze, powoduje niestrawności, bóle brzucha, gazy, wzdęcia itp. (gnicie białka w jelitach oraz fermentację węglowodanów). Tych efektów doświadczył chyba każdy .
Oczywiście jedzenie łączne wszelkich innych pokarmów białkowych (np. mięsa) z innymi pokarmami wysokoweglowodanowymi (pieczywo, makaron, ryż, ziemniaki itd.) także będzie obniżało strawność białka, dlatego właśnie np. taki obiad w postaci kotleta z kartoflami i sałatką, zalanego dodatkowo kompotem, jest ciężkostrawny i powoduje uczucie ciężkości w brzuchu, czasem bóle, ospałość i inne objawy, które zwykle przypisywane są działaniu tłuszczu (mimo, że jest go w takim obiedzie mikroskopijna ilość). Dodatkowy problem ze strączkowymi jest taki, że białko i węglowodany są tam ze sobą mocno wymieszane i związane, przylegają do siebie znacznie bardziej niż gdy mamy pogryziony kotlet z kartoflami. Dlatego tutaj trawienie jest jeszcze trudniejsze. To raz.
Dwa to rekordowo duża zawartość w roślinach strączkowych rekordowo dużej ilości substancji antyodżywczych, które z jednej strony dodatkowo utrudniaja trawienie i wchłanianie, a z drugiej strony działają na organizm chorobotwórczo. Rośliny produkują cały arsenał substancji, którymi bronią się przed szkodnikami, bakteriami i grzybami zabijając je lub powodując u nich zaburzenia metaboliczne oraz czynności życiowych. Dodatkowo, nasiona posiadają też substancje, które zapobiegają przed ich przedwczesnym kiełkowaniem. Poszczególne związki obronne roślin, znajdywane w największej ilości w nasionach, uniemożliwiją działanie enzymom, także enzymom trawiennym u ludzi, hamują wchłanianie minerałów, uszkadzają komórki i zakłócają funkcjonowanie organów.
Szeroko o substancjach antyodżywczych poczytajcie w poniższych artykułach:
Mówi się o tym, że substancje antyodżywcze w roślinach strączkowych są neutralizowane podczas gotowania. Niestety nie wszystkie, nie wszystkie w jednakowym stopniu, a niektóre tylko w niewielkim. Różnie też to wygląda w zależności od sposobu obróbki cieplnej:
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2012-10-21, 19:42
To jak ? Jeść czy nie jeść strączkowe ?
W ogóle je wykluczyć ? Moja kardiolog mnie zabije
A kasza jaglana ?
A'propos obróbki strączkowych, znajoma dietetyczka poradziła mi aby do gotowania zup na strączkowych dodawać cząber oraz kawałek wodorostów Kombu i/lub Wakame.
Cząber wykazuje korzystne działanie na układ pokarmowy – ogranicza nadmierną fermentację jelitową. Z cząbru uzyskuje się z przyprawę o nazwie czubrica.
Kombu może być używane do zmiękczania ziarna podczas gotowania, a także może pomóc przekształcić niestrawne cukry, a tym samym zmniejszyć wzdęcia (to znalazłam w necie)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum