Ja mam podobny problem z ludźmi, którzy uczłowieczają swoje psy, izolują je od innych zwierząt i wywołują u nich lęki/agresję. Czasem ręce mi opadają, bo to ma bezpośredni wpływ na moje psy i komfort spacerów. Czasem dostaję pianę i mam chęć normalnie powiesić tych niedouczonych idiotów. Tylko wiem, że jak ich zwymyślam, albo nawet przejdę obojętnie, to nic nie zmienię. I to jest ciężka robota, żeby zatrzymać się przy nich spokojnie, zagadać, podpowiedzieć coś. Niestety, ale jedynie włączając się aktywnie możemy coś zmienić.
ludzie z różnych powodów izolują swoje psy. mają do tego prawo. takie generalizowanie jest niesłuszne, a ocenianie ludzi jako 'niedouczanych idiotów' bo nie chcą by ich pies witał się z Twoim jest lekko nie w porządku.
Ostatnio zmieniony przez Sandra 2013-07-26, 13:35, w całości zmieniany 5 razy
Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 11 razy Dołączyła: 01 Sie 2012 Posty: 4452 Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2012-10-11, 22:31
Jeśli człowiek sam nie będzie chciał to ani spokojnie ani młotkiem do głowy nie wbijesz. Ja się już o tym przekonałam zbyt wiele razy. Bo taki, który nie chce dowiedzieć się więcej na pierwszą wzmianke, że można spróbowac inaczej robi się agresywny
Barfuje od: 2010
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 19 Kwi 2012 Posty: 542 Skąd: warszawa
Wysłany: 2012-10-11, 22:40
Uderz w stół...
Izolować chwilowo- może i mają prawo, ale nie jeżeli uczą w ten sposób lękliwości, bezradności, czy agresji.
Jasne. Wszyscy mają prawo robić ze swoim psem wszystko, co im się podoba- trzymać go stale na sznurku ograniczając spacery do obejścia bloku i naciągać sznurek na widok innego czterołapa i karmić kaszą też.
Ale tu nie o tym rozmowa.
Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 11 razy Dołączyła: 01 Sie 2012 Posty: 4452 Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2012-10-11, 22:43
Ok zgubiłam się. Mówiłam o ludziach, że jeśli sami nie będą chcieli się czegoś dowiedzieć to zareagują agresywnie na chęć naprostowania :)
A co do izolacji psów - mam ten problem w domu. Adoptowałam psa, który był izolowany bo "agresywny". A ten bida chce się bawić, choć teraz już nie bardzo wie co i jak i szczekanie jest potworne. Opornie ale jakoś go socjalizujemy. Dziwnie jest uczyć psa bycia psem. Do tej pory zawsze uczyłam ludzi jak mają rozumieć bycie psem. teraz musze nauczyć psa :)
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 19 Sty 2012 Posty: 2612
Wysłany: 2012-10-11, 22:45
m0tyleqq napisał/a:
Zofijówka napisał/a:
Ja mam podobny problem z ludźmi, którzy uczłowieczają swoje psy, izolują je od innych zwierząt i wywołują u nich lęki/agresję. Czasem ręce mi opadają, bo to ma bezpośredni wpływ na moje psy i komfort spacerów. Czasem dostaję pianę i mam chęć normalnie powiesić tych niedouczonych idiotów. Tylko wiem, że jak ich zwymyślam, albo nawet przejdę obojętnie, to nic nie zmienię. I to jest ciężka robota, żeby zatrzymać się przy nich spokojnie, zagadać, podpowiedzieć coś. Niestety, ale jedynie włączając się aktywnie możemy coś zmienić.
ludzie z różnych powodów izolują swoje psy. mają do tego prawo. takie generalizowanie jest niesłuszne, a ocenianie ludzi jako 'niedouczanych idiotów' bo nie chcą by ich pies witał się z Twoim jest lekko nie w porządku.
Ja już się przekonałam nie raz że ci ludzie w większości sami są winni problemów z psami. Problemów prowadzących do koniecznosci coraz większej izolacji.
Prawda jest taka ze słuchanie rad typu "psa możemy spuścić ze smyczy dopiero jak będzie miał opanowaną komendę odwołania w 100%" doprowadza nie tylko do tego ze takiego psa ze smyczy nie spuścimy nigdy bo na lince, smyczy nie nauczy się owej magicznej sztuczki. Mało tego, nigdy nie będzie on miał sposobności nauczyć się relacji z innymi psami - naturalnych i prawidłowych relacji. Wyrasta nam pies z problemem. A problem potęgowany jest z wiekiem psa.
Jest jeszcze inna grupa ludzi - mających psy po tzw przejściach, z odzysku. Na dogomanii tak wiele można poczytać wpisów typu "pracuję z psem i ktoś mi cały czas pracę psuje bo jakiś podbiegacz nas napastuje" Jeżeli problemowy pies jest agresywny to praca z nim jako taka jest świetna. Ale jeżeli już któryś rok z rzędu czytam taki sam wpis tej samej osoby o tym samym psie to być może czas przestać pracować z psem a zamiast tego nabrać rozumu i założyć psu kaganiec...Bo pies który reaguje agresją na szczeniaka jest po prostu niereformowalny i chory psychicznie. I tego przepracować się nie da.
Ot taki off top i sorki za niego. Ale musiałam z siebie wylać.
Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 11 razy Dołączyła: 01 Sie 2012 Posty: 4452 Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2012-10-11, 22:55
Prawda jest taka, że izolacja psa prawie nigdy nie jest dobra.
Co do spuszczania i komendy odwołania. Są różne szkoły. My pracujemy póki co na lince bo nie spuszczę młodego póki nie znajdę fajnego szczelnie ogrodzonego terenu. Nie boję się tego, że w ogóle nie wróci bo wraca i już nawet powoli reaguje. Problem polega na tym, ze jeszcze nie wytępiliśmy ganiania (z autentycznie morderczymi zamiarami) zwierząt gospodarskich. Nie liczę swojego i znajomej ogródka jako terenów bo to typowe przydomowe ogródeczki - to samo co i na lince
Barfuje od: 2010
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 19 Kwi 2012 Posty: 542 Skąd: warszawa
Wysłany: 2012-10-11, 23:02
Dokładnie. Ja od początku mojego psa puszczałam luzem. Szczyl biegał za mną i nie było, że nie chce wrócić. Jak go jakiś chory psychicznie pies molestował- unikałam kontaktów z nim, ale pies nigdy nie był zabierany na ręce, bo o mój Boże ktoś na niego warknął. Musiał się nauczyć relacji psich, bo jest psem, a nie interaktywną laleczką.
Moje szczeniaki (poza jednym, który poszedł do nowego domu w wieku 8tyg), spędziły w domu kilka miesięcy. To jest ładunek nie do przecenienia! Wiem, jak się zachowują psy zsocjalizowane, a jak psy izolowane. I może tym bardziej wnerwiają ci, co nie raczą poczytać i się nauczyć chociażby o sygnałach uspokajających i potrzebach społecznych swojego podopiecznego, za którego zdrowie fizyczne i psychiczne są odpowiedzialni.
Prawda jest taka, że izolacja psa prawie nigdy nie jest dobra.
więc lepiej pozwalać na kolejne psie spiny, tym samym pogłębiając problem?
ja nigdy swojego psa nie izolowałam. bawiła się z kim chciała. efekt jest FATALNY. każdy powinien mieć prawo wyboru towarzystwa dla swojego psa. nie twierdzę, że dobra jest skrajność, gdzie pies nie ma styczności z żadnym pobratymcem. ale przypadkowa styczność jest czymś złym. ludzie nie znają swoich psów. twierdzą, że ich pies 'chce się tylko pobawić', a potem startuje on z zębami. kiedy moja suczka była szczeniaczkiem miała kilka niemiłych spotkań z ONkami. teraz wyrosła na pobudliwą, reaktywną i dominującą sukę jeżącą się na każdego napotkanego ONka. i dla mnie sytuacja gdy ONek do nas podbiega jest po prostu stresująca. mój pies nie gryzie i nie dąży do tego, ale gdyby było wiele sytuacji, że podbiega do nas ONek, a moja jest na smyczy i nie może się wycofać, to po jakimś czasie pewnie spróbowałaby dziabnąć. no, ale przecież nie powinno się izolować psów, co nie? śmiem twierdzić, że to moja decyzja, kiedy będzie czas na przywitanie z jakimkolwiek ONkiem.
przykład z innej strony. wychodziłam ze swoim zalęknionym na maksa tymczasowiczem wziętym z pseudo. być może właściciele psów, które podbiegały do szalejącego ze strachu grzywka byli przekonani, że jestem niedouczoną idiotką, skoro nie życzę sobie takich nachalnych kontaktów...
edit: nie każdy ma szczeniaczka, który naturalnie podąża za opiekunem. niektórzy biorą dorosłe psy.
Barfuje od: 2010
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 19 Kwi 2012 Posty: 542 Skąd: warszawa
Wysłany: 2012-10-11, 23:15
Adminie wybacz...
ciocia, nie wiem, czy Tyś szkoleniowiec, czy kto, ale: jeśli dobrze kojarzę to masz Jacka? Ja nie do końca wierzę w nawracanie terierów. Moje sa puszczane, oczywiście, ale w warunkach bezpiecznych. Dziś wieczorem np moja suka idiotka wyskoczyła na ulicę za niewiemczym. Może szczur, może tylko liść, ale natura terierza nie pozwoliła jej przejść koło tego obojętnie. To bardzo silny odruch u teriera. Pewne predyspozycje trzeba brać pod uwagę i dla zwykłego bezpieczeństwa zachować brak zaufania. No i znaleźć alternatywę, by piecho jednak mógł się wyszumieć I z ziomkami spotkać i pobawić po swojemu psiemu, nie ludzkiemu.
Izolacji mówimy zdecydowane NIE
Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 11 razy Dołączyła: 01 Sie 2012 Posty: 4452 Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2012-10-11, 23:37
Tak, szkolę :)
Motylku - nie twierdzę, że opcja w drugą stronę, czyli huzia na Józia jest dobra. Mnie też denerwują psy, które podbiegają znienacka do mojego bo czesto może to się źle dla nas skończyć i szkolenie idzie prawie od zera. Socjalizacja powinna przechodzić pod jakąś kontrolą. Ja mówię o totalnej izolacji, gdzie własciciel prawie w ogóle nie pozwala na kontakty z innymi a jeśli już to na ostro napiętej smyczy i sam spięty na maksa. Bo izolacja a kontrola to 2 różne sprawy. Ja ze swoim adoptowańcem nie zrobię tak, że puszczę go między kupę nieznanych psów, bo on ma problemy na tym polu - nie umie zachowywać się jak pies. A to właśnie dlatego, ze jego poprzedni właściciel kompletnie go izolował. Każda skrajność jest potencjalnie zła. I do wszystkiego trzeba podchodzić indywidualnie bo i każdy pies i kazdy przewodnik inny.
Zofijówko - tak mój to terier - mutant (15kg parson russel to ciut sporo hehe). Nie wiem kiedy i na ile będę mogła mu zaufać. Pies jest dorosły, ma masę złych nawyków i jest potwornie reaktywny. Ale pracujemy inaprawdę mamy postępy. Udało mi się stworzyć naprawdę mocną więź, w tej chwili pies nawet podczas "ucieczki" pozostaje w bliskiej okolicy. W tej chwili nawet na większym terenie reaguje na przywołanie, choć daleko do tego, czego ja chcę. Myślę, że jak na 2 miesiące z psem po przejściach to niezły wynik.
Swoją drogą - ja wierzę w nawracanie każdego psa, który nie ma guza mózgu :)
Barfuje od: 2010
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 19 Kwi 2012 Posty: 542 Skąd: warszawa
Wysłany: 2012-10-12, 08:55
Nawracanie owszem, ale zachowań wbudowanych w geny utwierdzonych własnym doświadczeniem- nie wymażesz. Eh... Ale trzymam kciuki za dalsze postępy
Chyba dalszą ewentualną rozmowę o sprawach wychowawczych należy przenieść jednak w jakieś bardziej odpowiednie miejsce...
czym innym jest socjalizacja 8tygodniowego szczeniaka, a resocjalizacja dorosłego psa. i jeśli ktoś ma się za znawce tematu i sądzi, że może wydawać osądy typu 'niedouczeni idioci' po tym, jak wychował szczeniaczka, to jest dosyć arogancki. i nie wie, o czym mówi. dodam, że zasłanianie swoich niepowodzeń rasą jest zabawne. Zofio, czy jak kiedyś Twój pies wyskoczy na ulicę i tam rozjedzie go samochód, to usprawiedliwisz się rasą? piszesz, że trzeba u pewnych ras mieć ograniczone zaufanie, ale wyraźnie sama go nie masz, skoro Twój pies ma możliwość wyskoczyć na jezdnię.
ja mam kundla i nie zasłaniam się zdaniem typu 'ta rasa tak ma'. rasy mają różne predyspozycje, ale nasza w tym głowa, by dobrze psa poprowadzić. popełniłam błędy i umiem się do tego przyznać, ale właściciele psów mówiący 'mój pies tak ma' kiedy ten podbiega niczego nie ułatwiają. ja nie mam wielkich problemów, bo kontroluję swojego psa. ale są ludzie, którzy właśnie przywieźli psa ze schroniska i kaganiec owszem, chroni przez pogryzieniem, ale jak mały pies oberwie kagańcem, to też nie wyjdzie ze starcia cały.
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 19 Sty 2012 Posty: 2612
Wysłany: 2012-10-12, 10:05
Brutus przybył do mojego domu gdy miał 4 miesiące. Z hodowli na wsi. Zero kontaktów z ulicznym ruchem, bał się windy, z psami też za bardzo kontaktu nie miał oprócz swojej rodziny. Przyjechał w sobotę. W niedzielę poszliśmy do parku i został spuszczony ze smyczy. Natychmiast zaczęliśmy nawiazywać znajomości i kontakty z innymi ludźmi oraz ich psami. On codziennie ma swoją grupę znajomą do wspólnego wąchania, zabaw, poleżenia. Grupa jest dość duża więc jej skład jest zmienny. Obce psy go raczej mało interesują. Sam nie zaczepia. Miał okres bojowniczy gdy dorastał. Stoczył kilka pojedynków. Może to i dobrze bo nauczył się jak się to robi. Teraz gdy jakiś podbiegacz go atakuje to mamy 2 opcje - jak małe to patrzy jak na wariata a jak już naprwadę nie wytrzymuje to skacze rycząc jak lew - małe ucieka i jest spokój, a jak duże to dostaje łomot i tyle. Potrafię tak huknąć aby obydwa psy oniemiały, jest czas na rozdzielanie.
Nie nawiewał mi nigdy - w lesie czasem sobie pójdzie na chwilę dłuższą czy krótszą, ale zawsze wraca w te pędy. W parku nigdy nie ucieka.
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 796 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-10-12, 10:23
Moja Sunia (wzięta szczeniaczkiem ze schronu) przybiegała do mnie na każde gwizdnięcie/zawołanie.
Ale jak była mała, to ja na każdym spacerku miałam kieszenie pełne kawałków parówki/żółtego serka/psich chrupek/czy co mi tam atrakcyjnego do głowy wpadło.
I jak przyszła na zawołanie to za każdym razem dostawała nagrodę. Tak było przez jakiś rok, potem nagrody były co któreś przybiegnięcie. Była posłuszna aż do późnej starości, kiedy niestety zdemenciała.
Zawsze mnie serdecznie bawiło jak ja sobie szlam swoją drogą, dookoła mnie biegała Sunia, za nią jakiś pies z którym się bawiła, a za psem wołający go rozpaczliwie opiekun.
Ale tez widziałam nie raz, i nie raz rozmawiałam, z opiekunem "uczącym" psa przychodzenia na wołanie...jak pies nie przyszedł, a opiekun go wreszcie dopadł, pies dostawał co najmniej burę, częściej parę klapsów. To po co ten pies miał do opiekuna przychodzić? po te klapsy ?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum