Malutkiej znowu mastocytoma wyskoczyła na uchu a raczej dwa guzy - przy samej nasadzie; tak, że gdyby chcieć wyciąć z marginesem, to chyba aż do powieki - nierealne. Poza tym... na wiosnę miała problem z rzadszą kupą - już wtedy bałyśmy się z wet, czy to nie nawrót guzów - tyle, że w jelitach. Od ucięcia części tamtego ucha są ponad 4 lata już...
No nic, wytargamy ile się da, ale przy takiej lokalizacji, stosownym wieku i chorej trzustce to głównie można kochać, wspomagać np. boswellią i CBD... i mieć nadzieję, że uda się wyrwać jak najwięcej. Ech...
Sierra
Barfuje od: 01.12.2018
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 12 razy Dołączyła: 04 Gru 2018 Posty: 778
Wysłany: 2020-10-30, 11:49
Gpolomska niestety, w takiej sytuacji to chyba najlepsze wyjście. Trzymajcie się cieplutko i cieszcie każdym współnym dniem
Miriada wczoraj pobiegła za Tęczowy Most. Wysiadło w ciągu miesiąca wszystko. Wiek plus prawdopodobnie chłoniak. Tylko dwa lata udało się wyrwać... żegnaj, Meri [*]
aina Pomogła: 2 razy Dołączyła: 13 Paź 2016 Posty: 339
Wysłany: 2021-08-19, 15:12
dziś opowiadałam znanej mi psycholożce o śmierci mojej znalezionej w maju Trzykolorki , w niedzielę przed / po 2.30 w nocy . Oczywiście powiedziała prawdę , że wszystkie śmierci są naturalnym etapem życia . Nie mam pojęcia , czy kiedykolwiek uda mi się podejść do tego bez żalu i z całkowitym spokojem .
Wiem , że będziecie się trzymać Dziewczyny , serduszko wysłałabym lecz nie ma go w emotikonach
Wiesz, myślę, że i tak najbardziej boli nie tyle samo odejście co to, że się patrzy na walkę kota i do końca liczy, że tym razem też się uda - i to chyba obraz kota gasnącego w oczach tak najbardziej boli.
Rozmawiałam z wet i mi potwierdziła, że przy takich różnych zapaleniach jelit itp. nigdy tak do końca nie da się stwierdzić, czy kot z tego wyjdzie, czy nie - i zawsze jest ta myśl, żeby nie odebrać szansy, ale też nie męczyć niepotrzebnie.
To już drugi kot (po Nef), gdzie zrezygnowałam z przedłużania cierpienia kroplówkami i sterydami - zysk to może kilka dni. Dni niby bycia kota, ale z życiem iście nie kocim - w stresie kroplówek, bólu wątroby od sterydu itp. Bez sensu, skoro i tak wiadomo, że już pozamiatane. W obydwu przypadkach weci mi wprost powiedzieli i zapytali, czy chcę dla siebie te kilka dni zdobyć, czy dać kotu szybciej odejść, żeby już nie cierpiał.
Jak to powiedziała jedna wetka: ludzi procedurami musimy zmuszać do cierpienia do końca, kotom można ulżyć i należy z tego korzystać. Póki jadła i bawiła się, było spoko. W oczach stopniałą w kilka dni. Choć jak analizuję wszystko po czasie, to mniej aktywna była już od co najmniej kilku tygodni jeśli nie 2-3 miesięcy. Ale pogoda, wiek... było na co zrzucać. Z drugiej strony kot wiekowy i tak łatwo stresujący się, że nietrudno było o bezwiedne oddanie moczu czy kału, bo coś gdzieś porządnie stuknęło. A chemia przy czymś takim to udręka nieco wydłużająca czas tutaj (2-6 miesięcy i to raczej nie przy tak starym kocie). Także... chyba najlepszą opcją było pożegnanie jej zanim ją odarto z godności kociej jak to zrobiono - bez pytania mnie o zdanie - w przypadku Magnolii, której zaszyto sondę, założono pieluchę po laparotomii diagnostycznej, po której - gdyby mnie zapytani o zdanie - nie pozwoliłabym z narkozy wybudzić. Choć tyle się udało: ocalić kocią godność i nie dołożyć multum cierpienia na końcu.
aina Pomogła: 2 razy Dołączyła: 13 Paź 2016 Posty: 339
Wysłany: 2021-08-23, 23:19
gpolomska, bardzo współczuję , wszystkim zresztą
Można się z Tobą wyłącznie zgodzić
To niknięcie żyjącej istoty , jest dojmujące
Człowiek , nawet przygaszony , chce nieść pomoc
Trzykolorkę znałam tylko 2,5 miesiąca . Z racji swej choroby była sednem każdego dnia
Przez nieco czasu zachowywała się tak jakby na dłużej miało się udać
Zjawisko śmierci jest dla mnie niepojęte
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum