A u mnie było tak pół na pół. Petra jest strasznie ciekawska, ale przy tym jednak bardzo ostrożna. Taki typowy "bohater zza węgła" O północy wyszliśmy do ogrodu. Pies nie uciekał, ale trzymał się blisko nóg pańci i czasem poszczekał na te co bardziej wyjące race.
Rano w Nowy Rok, jak ją wypuszczałam na siku, to najpierw stała w drzwiach chwilkę i sprawdzała czy "bombardowanie" już się skończyło Widać, że jednak był to dla niej jakiś stres i nie mogę powiedzieć, że "miała na to wywalone". Myślę, że gdyby musiała zostać w taki wieczór sama to byłoby to dla niej dosyć przykre przeżycie.
W TOK Fm była w Sylwestra fajna audycja na ten temat.
http://audycje.tokfm.pl/odcinek/21753
U mnie jakoś przeszło, ale i tak na koniec wspomogłam się xanaxem (alprazolam) w średniej dawce. Przede wszystkim skoro świt wzięłam chłopaków na wycieczkę nad zbiornik wodny poza miastem. Dystans zacny, bo ponad 15km, z przerwami gdzie psiaki mogły sobie jeszcze poszaleć luzem okrążenie zbiornika zajęło nam 5 godzin. Dopiero na koniec gdy znów zbliżaliśmy się do zabudowań i huki były już częstsze (a to dopiero południe było ) i głośniejsze największy straszek zaczął nerwowo ciągnąć.
Dzięki temu fizycznemu zmęczeniu psiaki w domu padły, a dużo głośniej włączony telewizor skutecznie zagłuszał dźwięki z zewnątrz. Niestety po 20tej wzięłam ich na ogród tylko by załatwiły potrzeby, a pech chciał że trzy domy dalej ktoś odpalił serię, huk niesamowity, psiaki przerażone w te pędy wpadły z powrotem do domu. I tu zaczęło się najgorsze nasłuchiwanie więc wspomogłam się xanaxem. Gdy zaczął działać i znów wyluzowały przy zagłuszaniu telewizorem dotrwaliśmy do północy. Tu hałas już nas doszedł więc trochę stresu było, ale i tak przeszło nieźle. Na pewno jeśli tylko fizycznie psiaki za rok będą nadal zdolne do takich dystansów a 2 z 3 to już nie młodziki, akcja warta powtórzenia.
Gunnila
Barfuje od: 02.06.2014
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 20 Maj 2014 Posty: 151 Skąd: Mielec
Wysłany: 2015-01-02, 20:59
Zastanawiam się, na ile nasze obawy co do zachowania zwierzaków mają wpływ na ich rzeczywiste zachowanie. Ale było nieźle.
Pierwszy Sylwester Dinga (pies). Poprzedni pies polował na petardy, więc pomimo lekkich obaw, nie byłam zdenerwowana. Na wczesnym spacerze było bezstresowo i bez emocji, kiedy strzelali daleko - raz tylko poderwał głowę i patrzył - czy to możliwe, żeby obserwował wyjątkowo duży rozbłysk? Pod sam koniec spaceru jakiś imbecyl dom-dwa dalej odpalił całą serię przed czasem, pies puszczony luzem przybiegł gotowy do polowania O północy trochę się zdziwił kanonadą za oknem wyjątkowo blisko (knajpa 2 domy dalej, i zawsze strzelają) ale zajął się zabawą od razu po zobaczeniu szarpaka.
Krecik (wiekowy kot) znacznie gorzej znosi hałasy, ale w domu na swoim bezpiecznym miejscu tylko się rozglądał - chyba stres związany z przemieszkiwaniem z dwójką dzieciaków go uodpornił, a może z roku na rok ma bardziej w nosie...
Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 11 razy Dołączyła: 01 Sie 2012 Posty: 4452 Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2015-01-02, 21:17
Poruszyłaś coś o czym ja zawsze myślę przy powtarzających się tematach petardowych. Ja odnoszę wrażenie, że często jest tak, że my się tak trzęsiemy o te nasze zwierzaki i tak sami źle reagujemy na wybuchy ( w trosce o nie przecież), że wręcz denerwujemy tym zwierzęta. Coś w stylu: my im pokazujemy, że jest się czego bać. Skoro opiekun się boi/okazuje nerwowość to znaczy, że jest się czego bać
Ja mam jeszcze wrażenie, że naprawdę dużo zwierząt jest zwyczajnie nienauczone, niezsocjalizowane z hałasem. Też z dobrych intencji. Ludzie chcąc zwierzakom (mówię przede wszystkim o psach akurat) oszczędzić hałasów - unikają ich
To razem do kupy sprawia, że duża część psów, które mogłyby być zupełnie na fajerwerki nieczułe, wyrasta w strachu przed nimi
ja nie przeczę, że to strzelanie w takiej ilości zdecydowanie dla psów przyjemnością nie jest. Maja jednak słuch lepszy od naszego i słuchanie takiej kanonady podejrzewam jest raczej niemiłe. NIe twierdzę też, że każdego da się odczulić/przyzwyczaić. ALe większość do jakiegoś stopnia tak.
Ja np z moimi nigdy nie cudowałam. Na fajerwerki nie zwracają uwagi. Co prawda u nas nie ma takiego cyrku jak w miastach a na sylwestra jest pokaz we wsi tylko i oddalony od domu. ALe czasem zdarzają sie głupole puszczający petardy w okolicach naszych. Zero reakcji. Taza nie, ale Cu sith mogłabym zabrać ze soba na pokaz o północy. Nie robię tego bo nie widzę w tym sensu, ale jednak cieszę się, że nie jest to dla niej problem. Moje kundlaki zostają sobie w sylwestra w domu, mają włączone radio cicho. Jak wracamy to śpią zazwyczaj
Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39 Dołączyła: 29 Gru 2012 Posty: 1350 Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2015-01-02, 23:03
Ja się też zawsze nad tym zastanawiam.
Nigdy nie zwracałam uwagi na petardy. Dla mnie to naturalny element krajobrazu :) Pomimo ze sama nie strzelam to bardzo lubie popatrzeć.
No i jakimś trafem żaden z moich zwierzaków nigdy nie miał lęku przed petardami. Noooo może jedna sucza ale to pies bardzo skrzywdzony przez człowieka. Kiedy do mnie trafiła, sikała pod siebie przy każdym dotknięciu czy przypadkowym szarpnięciu smyczy. Ale jej właścicielka naprawdę ciężko pracuje nad nią, zabiera w różne miejsca (szczególnie jak są jakieś festiwale i można w kontrolowanych warunkach jakichś wystrzałów posłuchać). Teraz już jest zdecydowanie lepiej ale wątpię, żeby kiedyś był totalny luz
Dlatego mówię: Wierzę że są zwierzaki które z jakichś przyczyn panikują ale moja tablica na fb wygląda jak tablica ogłoszeń. Cała masa 'zrozpaczonych właścicieli' poszukuje swoich zwierzaków.
U mnie Diesel ma w nosie chociaż nie przepada. On po prostu idzie sobie na posłanko albo do budy i kima. Koty bunkrują się w piwnicy i też kimają. Pojedyncze wystrzały wrażenia nie robią.
Ale to nie jest jakaś histeria. Moje zwierzaki wiedzą, że jeżeli nie czują się komfortowo to mają swoje miejsca ultra-bezpieczne (do któych nawet ja łap nie pcham). Jak coś nie pasuje (jakaś większa burza, zbyt duża ilość ludzi w domu itp) to tam idą i siedzą. JA im się w to nie wtrącam. Będą chciały to przyjdą do mnie
Pamiętam też akcje kolegi, który zrobił kiedyś akcje na fb z serii: "Sylwester już za 6miesiecy, a co Ty zrobiłeś żeby pomóc swojemu zwierzakowi go przetrwac?"
Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39 Dołączyła: 29 Gru 2012 Posty: 1350 Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2015-01-02, 23:07
aaa i tez pamietam... chyba 2lata temu. Diesel wylazł ze mną pooglądać nowy rok. Ale u sąsiadów jakiś lepszy rok był czy coś i tak napierdzielali ze masakra. Autentycznie mi się ściany trzęsły - istny Armageddon.
Diesel spękał i poszedł do domu (ja w sumie też nie czułam sie zbyt komfortowo i wolałam zza okna oglądać :P ). No ale cóż... nie podobała mu się atmosfera z nami to poszedł do siebie. Fakt że przez najgorsze siedział czujny ale miał prawo. Później i tak poszedł spać. Koty nie raczyły zaszczycić obecnością :P Kimały całą noc w swoich ulubionych miejscach samotności
Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 11 razy Dołączyła: 01 Sie 2012 Posty: 4452 Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2015-01-02, 23:52
Tak o to właśnie mi chodzi. Ostatnie lata jest straszna panika przedsylwestrowa np na fb.
Jak ja byłam dzieciak to pamiętam psy na podwórku na osiedlu w sylwestra. Ludzie strzelali a te sobie biegały. Tak, głupie i niebezpieczne. Ale tu mi chodzi tylko o to, że nie było paniki. Czasem któryś szczeknął. te, które nie czuły się komfortowo były w domach. A teraz się wydaje, że zdecydowana większośc ma paniczny strach. Mam wrażenie, że ludzie sobie dali wmówić, sami zaczęli panikować a potem przenieśli to na psy
Ale też nie porównujmy siły wybuchu fajerwerków z dzieciństwa a tych teraz, nawet jakiś sprzedawca w tv ostatnio mówił że klient chce jak największy huk i efekt świetlny więc takie robią i pod tym względem je udoskonalają.
Ja też lubię przypatrywać się błyskawicom, fajerwerkom. Nieraz kończę prace ogrodowe dopiero gdy porządnie się rozpada, niezależnie czy to burza czy tylko deszcz. A nawet gdy nie byłam niczym zajęta uwielbiam przechodzić się przed burzą po ogrodzie gdy zacznie się już wiatr i czuć to przyjemne orzeźwienie. Jedyną nerwową atmosferę mogła wprowadzać moja babcia która latała po domu i zamykała okna, żeby jej piorun do domu nie wpadł, co powodowało nieraz spięcia między nami.
Alto jest moim pierwszym psem który boi się huków, grzmotów itd. Gdy był pierwszy sylwester miał 3 mies, dostał kość do obgryzania i praktycznie niczym się nie przejmował. Dodatkowo w sąsiednim miasteczku produkują dynamit do kopalń i często robią przed południem testowe wybuchy. Huk w zależności od wiatru raz jest mocno słyszalny, czasem w ogóle. Wydawało by się że nie powinno być z tym problemu jednak u Altka wyraźne reakcje lękowe zauważyłam latem gdy zaczynał dorastać. I własnie też stosowałam zasady by się nad psem nie rozczulać itd, ale nic to nie dało. Lęk w nim jest tak silny że żadne delikatne środki na niego nie działają
Natomiast Brunek i Charlie po części lęki przejęły po nim. Przy czym trudno określić jak reagował Brunek nim do mnie trafił w wieku 7lat, ale udało mi się nakręcać na piłeczkę gdy burza jest w oddali i wyjdzie na zewnątrz. Jednak przy mocnej burzy i gdy fajerwerki są odpalone blisko trzęsie się jak osika. Charlie boi się najmniej, ale widząc starszyznę woli trzymać się na bezpiecznej pozycji w domu.
Edit
Jest jeszcze jedna kwestia, petardy w rękach idiotów. Którzy się nie patrzą a czasem wręcz specjalnie w kogoś wycelują. Własnie niecały tydzień temu jacyś bezmózgowcy rzucali petardami z mostu, w tym jedną tuż koło przechodzącej z psami znajomej. Efekty zmiany w zachowaniu psic można się domyślić...
Barfuje od: 12.12.13r
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Wiek: 35 Dołączyła: 23 Sty 2013 Posty: 2660 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2015-01-04, 10:55
ciocia_mlotek napisał/a:
Ja odnoszę wrażenie, że często jest tak, że my się tak trzęsiemy o te nasze zwierzaki i tak sami źle reagujemy na wybuchy ( w trosce o nie przecież), że wręcz denerwujemy tym zwierzęta.
Ja myślę, że to ma ogromne znaczenie.
W pierwszego sylwestra potwornie się bałam, jak koty to zniosą. I zniosły okropnie. Aurelka schowała się za kanapę i długo nie chciała wyjść, a Tula, która zawsze miała bardzo silny instynkt macierzyński i parcie na bronienie przed zagrożeniem wszystkich swoich "dzieci", zachowywała się tak, jakby mimo swojego przerażenia chciała obronić nas wszystkim przed tym strasznym, więc mimo że trzęsła się ze strachu, to uparcie pchała się między nas a okna, żeby jakby co wziąć wszystko "na klatę". Pewnie czuła, jak bardzo się boję i co z tego, że ja się bałam o koty, dla niej było ważne, że się okropnie boję, więc na logikę, coś strasznego musiało mi grozić.
W następnym roku podeszłam do tego na luzie i nie było źle. W tym roku byliśmy u sąsiadów, ale przyszłam zajrzeć do kotów po północy, ale nie na zasadzie o wy bidule, ależ musicie się bać, tylko raczej: patrzcie, jakie fajne, kolorowe zabawki na niebie. Arda siedziała na parapecie i próbowała je złapać przez szybę, Aurelka miała lekkie rozdwojenie jaźni - chciała też popatrzeć, ale trochę się bała, jednak nie był to paraliżujący strach, bo podbiegała co chwilę do okna, żeby popatrzeć z bezpiecznej odległości. Tula była wkurzona, że nie wie co się dzieje, ale nie była tak przerażona jak za pierwszym razem. Myślę, że kwestia przyzwyczajenia to jedno, ale moje nastawienie na pewno też miało na ich komfort psychiczny duży wpływ.
antoś 120
Barfuje od: 1,5 roku
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 37 Dołączyła: 02 Lis 2018 Posty: 4 Skąd: police
Wysłany: 2018-11-26, 01:00
harpia napisał/a:
Sojuz, melatonina podana jednorazowo nic nie da, poza tym nie jest to środek uspokajający, my (freciarze) stosujemy melę do chemicznego skrócenia dnia u fretek z powiększonymi nadnerczami, organizm przy jej pomocy zaczyna funkcjonować jak w okresie jesienno-zimowym, musisz melę podawać w dokładnej porze, która zmienia się wraz ze zmianą długości dnia, 8-9 godzin po wschodzie słońca.
No i nie można zapomnieć, melatonina to hormon regulujący zegar biologiczny (między innymi), w reklamach trochę zapominają o tym wspomnieć
harpia, możesz podać jaki preparat z melatoniną stosujesz? Z tego, co wiem, może ona skutecznie regulować cykl rujkowy również u kotek i być stosowana jako naturalna "antykoncepcja u kota", zamiennik niebezpiecznej Provery na przykład.
Z góry dziękuję
Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum