Wysłany: 2017-07-01, 15:07 Malutka, Susu... oraz Rocky.
Malutka ma co najmniej 5-6 lat (nieznana historia), a Susu 2 lata (urodziła się ok. 1 maja 2015). Malutka to mikrokotek, Susu to bardzo duży kotek (jak na dachowca) - są pod każdym względem swoim przeciwieństwem (jedynie kolor mają baaardzo podobny).
Od pierwszej chwili się polubiły i tak już zostało. Oczywiście czasami sykną (szczególnie, że Susu ma usunięte oczy, bo herpes je zeżarł i nieraz mają pewną trudność się dogadać, o co której chodzi), ale generalnie to są super koleżanki. Wyglądają jak na tym zdjęciu - trudno się nie zakochać.
Malutka jak przyszła, to na dzień dobry trzeba było usunąć 6 korzeni i 5 zębów (te korzenie to efekty powybijania), rok później znowu 5 zębów (w 2 stwierdzono FORL). Susu przy stresie dostaje od razu katar, a że ma zapadniętą lewą dziurkę w nosie, to ropa leciu uchem (na szczęście tylko raz to przerabialiśmy - po przeprowadzce do nas).
-----------
W czwartek na 12 Malutka jedzie do chirurga. Z racji tego, że na NLPZ źle reaguje dostanie coś z opiatów. Weźmiemy przed zabiegiem krew na parametry nerkowe i wątrobowe. Narkoza delikatna, ale nie wziewna (izofluran jej chyba jednak nie służy). Steryd też się podaje przy usuwaniu mastocytomy (czasami może dojść do silnej reakcji wstrząsowej przy cięciu) a do tego leki zwiększające krzepliwość (mastocytoma ją zmniejsza). Ponadto cytolog po obejrzeniu próbki zaleciła obserwację pod kątem alergii i nietolerancji, bo może ten guz się powiększył na tle alergicznym (alergenem mogły być leki/narkoza/szczepienia, ale może też być jakaś nietolerancja pokarmowa na mięso czy suplement na tyle słaba, że wyraźnych objawów nie ma, ale zniszczenia powoli po cichu robi). Najgorsze, że u niej 1/4 famidyny na dobę bardzo poprawia samopoczucie i apetyt: oby to był tylko efekt histamin z guza a nie czegoś paskudnego w żołądku (wet mówi, że nie będziemy robić badań w żołądku, bo jeśli tam też są guzy, to i tak po kocie a jak będziemy w kocie za dużo grzebać to jeszcze sami jakieś świństwo u niej wyhodujemy). Malutka jest bardzo zagadkowa nawet jak na kota
No i jest też opcja nadwrażliwości na histaminy (sporo ich mają ryby, ale też surowe mięso: być może czeka nas gotowany BARF).
Najbardziej martwi mnie to, że przy mastocytomie jest obniżona krzepliwość krwi, a ucho jest bardzo mocno ukrwione no i wyniki nerkowe ostatnie - szału nie było, a musi mieć zwykłą narkozę. Oby przeżyła operację i żeby już było dobrze. Za wet jestem pewna, że zrobi wszystko co tylko się da - tylko czasami wszystko to i tak za mało.
Oszaleję chyba z nerwów... bardzo kocham Maleńką (pomimo, że sikacz z niej równy, ale tylko pod drzwiami) i nie chcę jej stracić - ona jest jeszcze młoda. A tu niby prosta operacja, ale tyle rzeczy może pójść nie tak, że aż ciężko o tym myśleć.
Można czytać bez rejestracji. Poza tym nie chcę tu zaciemniać tematu ogólnego historią całego leczenia Malutkiej i pisać tego co tam, a tam jest znacznie więcej znajomych, którzy interesują się losami Maleństwa.
Generalnie Malutka ma się dobrze jak na kota po operacji.
doradora
Barfuje od: 09.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 09 Cze 2014 Posty: 1593 Skąd: Gliwice
Wysłany: 2017-07-07, 08:33
bardzo się cieszę, że kocinka ma się dobrze, niemniej
Cytat:
Musisz być zalogowanym użytkownikiem, żeby przeglądać ten dział.
To musieli coś niedawno zmienić. Rejestracja to minuta i jest bezpłatna z twgo, co wiem - także jakby coś to zapraszam. Poproszę też admina, żeby temat przerzucił do działu nasze koty, to będzie widoczny bez rejestracji.
Rano zjadła śniadanie i popiła wody (co normalnie jej się nie zdarza). Teraz znowu pije - jak ktoś po mocno zakrapianej imprezie. Już wczoraj zapuściła na chwilę traktor przed snem a dzisiaj chodzi z podniesionym ogonem i nawet do kuwety poszła (dawno już jej się to nie zdarzało).
Na razie nie daję jej zastrzyku przeciwbólowego - wet mi dała na wszelki wypadek uprzedzając, że raczej nie będzie potrzebny, bo to nie powinno jej mocno boleć a szkoda kota truć. Głowa ją chyba też boli, bo zwisa nią w dół. Ale przestała się drapać po karku (od biopsji często to robiła) - po operowanym uchu już próbowała się drapać, ale kołnierz nie pozwala.
Wczoraj wet była zaskoczona wielkością guza - był znacznie mniejszy niż przed biopsją. Ale nie chcieliśmy ryzykować sprawdzania czy to się będzie zmniejszać trwale, czy też za chwilę rośnie podwójnie (zmiany rozmiaru i koloru są typowe dla mastocytomy). Szczególnie, że Malutka bez famidyny ostatnie dni miała już straszne mdłości - mastocytoma potrafi przy podrażnieniu uwolnić nawet tyle histamin, że może dojść do wstrząsu anafilaktycznego a Malutka często to ucho drapała - kwestia czasu jakby pazurami guza rozcięła i wtedy bez szybkiego zastrzyku ze sterydu / adrenaliny mogłaby zejść z tego świata, a do tego ryzyko przerzutów na jelita i wątrobę (na śledzionę jest największe ale bez niej da się żyć): zbyt wysokie ryzyko jak na korzyść w postaci uratowania kawałka ucha.
Widać, że jeszcze jest osłabiona - teraz leży taka klapnięta i biedna. Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie (szczególnie po zdjęciu kołnierza). Dzisiaj jeszcze będą wyniki parametrów nerkowych i wątrobowych, a najpóźniej wtorek rozmaz ręczny (mastocyty to białe krwinki - także zmiany w obrazie krwi mają spore znaczenie przy określaniu stanu kota). Za miesiąc powtórka badań - wtedy będziemy wiedzieli, na ile mastocytoma kota trwale udręczyła i czy jest poprawa po operacji (i na ile narkoza zrobiła ewentualne szkody). Wet mi mówiła, że Malutka bardzo ładnie się wybudzała i naprawdę dobrze wygląda jak na kota po narkozie - a po wziewnej (izofluran) chodziła pijana (zataczała się) dłużej niż po zwykłej: widać jaj akurat izofluran nie służy (co nie znaczy, że jest gorszy - po prostu dla każdego co innego jest najlepszym wyborem).
--- EDIT ---
Są wyniki - wszystkie parametry w morfologii równo podwyższone do górnej granicy, więc typowe odwodnienie. Kreatynina 2,1 (ostatnio była 1,9, ale kot nie był odwodniony). Za miesiąc do dwóch powtórka i jeśli kreatynina będzie nadal taka, to sprawdzimy SDMA i ogólnie diagnostyka w kierunku nerek oraz trzustki - czy coś z nimi nie tak, czy to jeden z kotów w stylu "ten kot tak ma" (leczy się kota a nie wyniki - właśnie dlatego, że w większości normy to wynik statystyki kotów teoretycznie zdrowych a nie efekt jakichś badań pt. jaki poziom jest dobry dla kota).
--- EDIT ---
Dr z Theriosa w artykule o stanach zapalnych trzustki pisze, że źródła podają, iż PZT może zwiększać ryzyko alergii i nowotworów. Także ustaliłyśmy z wet, że za miesiąc od razu poślemy krew do idexxx na SDMA i profil trzustkowo-jelitowy, co by dalej nie musieć zgadywać co w kocie siedzi - bo to coś nie daje mocnych konkretnych objawów, ale jednak co jakiś czas kotu uprzykrza życie. No i diagnozujemy też w kierunku alergii lub nietolerancji - obie skutecznie mogą zjechać jelita i uszkodzić trzustkę oraz prowadzić do szaleństw mastocytów (alergii raczej nie ma, bo kota się nie drapie ani nie ma podwyższonych eozynofilów, ale nietolerancja czy nadwrażliwość może być- one są bardziej podstępne, bo nie ma tak silnych objawów a cichaczem tak samo skutecznie niszczą żołądek i jelita, a to z kolei pociąga niszczenie trzustki a następnie nerek).
Ucałowane dzisiaj do jedzenia ściągam jej kołnierz i trochę dałam jej się umyć pod kontrolą (bo ma ciągoty do mycia tego ucha). Nie chcę, żeby jej się całkiem żyć odechciało przez ten kołnierz.
Zaczęłam jej dawać gluta i probiotyk, żeby antybiotyk jej aż tak nie przeorał wnętrzności a do tego odrobina dzikiej róży, bo przy gojeniu ran zwiększona ilość witanimy C nie zaszkodzi. No i dodatkowy olej z łososia na czas rekonwalescencji.
Może się uda po 10 dniach szwy zdjąć, bo ten kołnierz to prawdziwa zmora dla niej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum