Barfuje od: 08/2008
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 1721 Skąd: Łódź
Wysłany: 2013-09-16, 18:56
Właśnie rozmawiałam z pszczelarzem. Od kilku dni wybiera miód nawłociowy. Powiedział, że miód nawłociowy bardzo kapryśny jest i w zależności od warunków atmosferycznych ma różne smaki. Zwykle lekko kwaskowaty, w tle może być wyczuwalny delikatny posmak goryczki. Wspomniał też, że jest to jeden z trudniejszych miodów i zdarza się, że pleśnieje.
Barfuje od: 08/2008
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 1721 Skąd: Łódź
Wysłany: 2013-09-17, 22:19
Nie mam pojęcia jaki miód na chałwę będzie najlepszy. Jakie należy przyjąć kryteria w wyborze?
Miód na chałwę chyba trzeba podgrzewać, nie szkoda trochę takiego cudu natury traktować wysoką temperaturą? Ja tam konsumuję z jogurcikiem naturalnym lub z twarogiem i jest pycha :).
Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2013-09-17, 22:27
Ja nie podgrzewam, bo mi by skzoda miodu było. Można podgrzewać, ale to jest czaso i nerwochłonne. Przy moim uwielbieniu gotowania (przy robiemiu budyniu z torebki szlag mnie trafia, że to tak długo i czemu to ja muszę robić) podgrzewanie w grę nie wchodzi.
Nie za słodki i nie za gorzki, i aby nie był za gęsty żeby się z sezamem dobrze mieszał.
Barfuje od: 2010
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 27 Wrz 2011 Posty: 296 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-09-26, 13:38
A ja mam pytanie alergiczne - czy zdarzyło się Wam/komuś z rodziny/znajomych itp. mieć uczulenie po którymś z miodów?
Szymon - do tej pory moje dziecko (czyt. niealergiczne ;) ) dostał, fachowo mówiąc, niesamowitego świądu - swędziała go skóra głowy, brzuch, szyja, piekły uszy - po spożyciu nagle większej ilości miodu, który dostalismy od znajomego (a on od wdzięcznego pacjenta ;) ). Miód wygląda raczej jak rzepakowy, ale jest trochę ciemniejszy. Żeby nie było - ja ten miód jem w ilościach hurtowych, bo pyszny, Paweł (alergiczny ojciec alergicznego Michała ;) ) też ten miód je i nic. Po 3 dniach na claritinie i odstawieniu miodu dolegliwości Szymonowi przeszły. Nic innego nowego nie jadł.
Barfuje od: 2010
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 27 Wrz 2011 Posty: 296 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-09-27, 06:46
No właśnie nie mam żadnej pewnosci :( Poza tym, że to miód z okolic Wrocławia, nie wiem o nim nic :( Jarek nam zawsze dawał ich miód, ale od czasu, kiedy umarł ich ojciec, pszczołami zajmuje sie brat, który już nie ma takiej ręki :( Ponadto pszczoły ostatnimi laty umierają bardzo i w tym roku nie miał tyle własnego miodu, że dać nam własny. Zawsze (od 15 lat ;) ) jak jedziemy na kajaki my dajemy mu pudełko smalcu hand made, a on nam słoik miodu. Z tym, że własnie w tym roku był od wdzięcznego pacjenta.
Odczekamy i przetestujemy na Szymonie miody z dostawy Sihayowej :D Bo ja od zeszłej zimy poję się (i rodzinę ;) ) naparem z imbiru (odczekujemy aż stygnie do 60st), dodajemy miód i sok z cytryny.
Prawdziwy miód nie fermentuje tak łatwo. trzeba go spaskudzić woda lub innymi dodatkami aby sfermentował. Zlany na świeżo, uczciwie może stać naprawdę długo wodpowiednich warunkach.
W życiu mi miód nie sfermentował.a kupuje 2 razy w roku duże ilości. Mnie słoik duży zima starcza na maks miesiąc. A kupuję albo w sprawdzonej pasiece w Międzychodzie lub u Pana co przy drodze toi w Kórniku. Kocham miód, niczym innym właściwie nie słodzę. Nawet wypieki czasem.
Niedawno kupiłam polecane przez "wiem co jem" małe słoiki miodów. Koszmar. Jeden po otwarciu śmierdział cukrem na kilometr - przerobiłam na cynamonowy jako przyprawę. Drugi niby z lipy ale tak potwornie słodki jest że podejrzany. A to niby naturalne i niefałszowane. Jak dla mnie odpada.
Tata wychował mnie na miodzie, później dziecko się w przedszkolu popsuło ale miłość pozostała.
Dla tych co lubią płynne i słodkie miody polecam faceliowy. Nie wszędzie jest, ale warto.
Mój ulubiony do kawy to wrzosowy, niestety 50zł/L to normalna cena.
Może z tego niedobrego dałoby radę sporządzić dobry miód pitny...
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2017-01-19, 10:35
Polacy wymyślili lek, który uratuje pszczoły
Cytat:
Nosemoza atakuje przede wszystkim robotnice i trutnie.
„Gdyby pszczoły zniknęły z powierzchni ziemi, człowiek przetrwałby zaledwie cztery lata” - tę wypowiedź Alberta Einsteina przytaczano w ostatnich latach częściej niż jakiekolwiek inne twierdzenie słynnego fizyka. Dzięki badaczom z Lublina i Krakowa ta ponura prognoza staje się nieco mniej aktualna.
Ostatnia dekada była dla pożytecznych owadów fatalna: globalną populację pszczół dziesiątkowały używane w rolnictwie pestycydy, nowe systemy uprawy, a wreszcie – nosemoza.
Ta wirusowa choroba pustoszy w Europie całe ule. Atakuje przede wszystkim robotnice i trutnie, z reguły wiosną, gdy temperatura w ulu zaczyna się podnosić, a owadom brakuje białka. Wirus dostaje się do organizmu pszczoły drogą pokarmową, zakłócając pszczeli metabolizm i wywołując opuchliznę, która ostatecznie może doprowadzić do śmierci owada – a zwykle całej rodziny.
Naukowcy z lubelskich uczelni – Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej oraz Uniwersytetu Przyrodniczego – a także krakowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego problem zauważyli już lata temu. Badając zachorowalność pszczół odkryli nową kombinację ekstraktów, pomagającą w walce z nosemozą.
Preparat zabija wirusy, a jednocześnie jest oparty na naturalnych składnikach, w mieszance, która jest bezpieczna dla owadów – i dla ludzi, którzy w innym przypadku mogliby się zetknąć z elementami leku w miodzie. - Zastosowane ekstrakty podnoszą odporność pszczół. Podobnie mogą działać na organizm człowieka – podkreślała dr Aneta Ptaszyńska z Zakładu Botaniki i Mykologii Wydziału Biologii i Biotechnologii UMCS.
Twórcy leku ujawniają jedynie, że powstał on na bazie roślin adaptogennych, podnoszących odporność u kręgowców. Skład pozostaje jednak tajemnicą, przynajmniej do czasu zakończenia się procedury patentowej. Badacze negocjują też z przedsiębiorstwami zainteresowanymi komercyjną produkcją preparatu. Oby się dogadali przed następną wiosną.
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2017-01-20, 18:35
Kwestia pestycydów niewątpliwie ma bardzo duży wpływ na populację pszczół, niemniej jest tutaj jeszcze druga strona medalu - nie wszystkie środki ochrony roślin działają zabójczo na pszczoły i inne owady pożyteczne, natomiast u nas niestety kwitnie rynek podróbek i tutaj nie ma żadnej gwarancji, że podróba środka oryginalnego (który pszczołom nie szkodzi) akurat okaże się dla pszczół bardziej zabójcza niż dla szkodników, które (z założenia) ma zwalczać...
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum