Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2016-10-07, 15:17
Powiedzcie mi, jakim trzeba być bydlakiem, żeby wyrzucić taką kruszynkę...
Kocinka niewiele dłuższa niż moja dłoń, błąka się i płacze od 2 dni pod budynkiem, gdzie pracuję.
Dałyśmy z koleżankami dzisiaj jeść, łasi się do ludzi i mruczy jak mały traktorek.
Dzwoniłam do dwóch okolicznych urzędów gmin i urzędu miasta, gdzie mieszkam - mają podpisane umowy tylko ze schroniskami dla psów, kotów nie biorą. Żadnej współpracy z domami tymczasowymi, mają jedynie podpisane umowy z weterynarzami i mogą wykastrować/wysterylizować kota. I osoby, z którymi rozmawiałam stwierdziły, że niestety ale nie mogą mi pomóc.
Macie jakiś pomysł gdzie jeszcze można byłoby uderzyć ?
PS. A temu, kto ją wyrzucił to z całego serca życzę, żeby skończył na śmietniku zbierając puszki Nie wiem jak można być taką mendą
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Basiek
Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 50-75% Pomogła: 4 razy Wiek: 59 Dołączyła: 14 Cze 2016 Posty: 421 Skąd: Konin
Wysłany: 2016-10-07, 17:36
Skipper, a może ogłoszenie w necie na stronie regionalnej?
Człowiek to niestety, coraz częściej, nie brzmi dumnie.
Ten, kto wyrzucił tego maluszka, to zwyrodnialec. Zło wyrządzone, wraca do nas ze zdwojoną siłą. Mam nadzieję, że ten potwór zostanie przez życie kiedyś ukarany.
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2016-10-07, 18:56
Basiek, myślałam o tym, bo jak widać wzięłyśmy maluszka z koleżanką do pokoju to zrobiłam fotki komórką, właśnie żeby w razie czego mieć co pokazać. Ale niestety biedactwo nie może u nas w pracy siedzieć non stop. Tylko powiem szczerze, że widząc ilość ogłoszeń w necie pod tytułem oddam kotki, to nie bardzo wierzę w pozytywny efekt takiego przedsięwzięcia
O 7-ej rano zastałyśmy kocię na II piętrze, gdzie pracujemy - chyba ktoś ulitował się wczoraj w nocy albo dzisiaj nad ranem i wpuścił do budynku. Wczoraj rano chłopaki, którzy mieli noc mówili, że strasznie miauczało pod drzwiami. A chyba wyczuło, że lubię koty, bo jak wychodziłyśmy po południu z pracy to momentalnie pojawiło się na parkingu, biegło za nami i ostatecznie wlazło pod mój samochód - koleżanka wywabiła je stamtąd jakimś mięskiem i poprosiłyśmy kolegę, który akurat wyszedł na papierosa, żeby przypilnował - bałam się, żeby nie rozjechać.
Tak w ogóle to zastanawiałam się, czy nie wziąć tego kocięcia, ale mając na uwadze moje trzy wypasione skunksy obawiam się, że na bank byłoby mordobicie jak to miało miejsce w czerwcu po powrocie Skippiego i Rico z czyszczenia zębów i w zeszłym tygodniu po powrocie Tośka z wizyty u dr Neski. Nie wspomnę o konieczności wcześniejszych oględzin przez weta, ewentualnego odseparowania na czas odrobaczenia, odpchlenia oraz przebadania pod kątem chorób FIP, FeLV, FIP, koci katar itp. - moje koty są pod tym względem absolutnie zdrowe. Chociaż kociak wygląda zdrowo to jednak bałam się w ciemno ryzykować, żeby moje czymś się nie zaraziły.
Ale jak porównuję z moimi kotami, to moje nigdy nie były takie aż takie przylepy - to maleństwo tak lgnie do ludzi, tak się tuli i mruczy, że jak teraz patrzę jak moje kociska się wylegują po kolacji i futra sobie czyszczą to serce mi się kraje jak myślę, że ten maluszek gdzieś się tam sam błąka
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Barfuje od: 12.2015
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 6 razy Dołączyła: 31 Mar 2015 Posty: 365
Wysłany: 2016-10-07, 19:13
Skipper, Próbowałam kiedyś znaleźć dom dla psa z parku. Mieszkał biedak wśród krzaków róż. Nikt go nie chciał DT itp.. jedynie fundacja centaurus nie widzaiła problemu. Ostatecznie pies zniknął z parku i "adopcja" nie doszła do skutku. Ale fundacja jest: https://centaurus.org.pl Niestey nie pamiętam z kim rozmawiałam :(Może coś będą mogli poradzić.
ps. a tak wogóle to temu kto pozbył się kotka (chyba że zaginął komuś-to przepraszam za me słowa) życzę Wszystkiego najgorszego i żeby mu centralne ogrzewanie wyłączyli na zimę.
Ostatnio zmieniony przez traganek 2016-10-07, 19:21, w całości zmieniany 1 raz
apple Pomogła: 2 razy Dołączyła: 24 Lip 2013 Posty: 438 Skąd: warszawa
Wysłany: 2016-10-07, 19:15
Skipper, nie możesz tego maluszka wziąć na dt?
Przecież taka kruszyna sobie nie poradzi, wpadnie pod samochód, pies go znajdzie nie mówiąc o ludziach, którzy różnie potrafią się zachować.
Nie myśl też o oddaniu go do schroniska, takie małe, nieszczepione absolutnie sobie nie poradzi. Schron to nie spa.
Sama w zeszłe wakacje znalazłam dwa maluszki, w odstępstwie dwóch tygodni.
Mówiąc delikatnie nie byłam szczęśliwa z tego powodu, zwłaszcza przy drugim, ale nie byłam w stanie ich zostawić. Jedno było w opłakanym stanie, chore, nie widziało na oczy z powodu kk, wychudzone, płakało rozpaczliwie.
Pierwsze, co zrobiłam, to do weta, antybiotyk, odpchlenie, izolatka w łazience, potem zresztą też izolowałam, bo bałam się reakcji Rudolfa (jak się później okazało, niepotrzebnie).
Nawet jak maluszka zamkniesz w transporterze, w łazience a nawet na balkonie w jakiejś prowizorycznej, ocieplonej budce na balkonie, to może uratujesz mu życie.
Od razu rób też ogłoszenia, maluszki znajdują domy.
Dla mnie tamte maluszki też były pierwszymi, którym szukałam domu.
Na innych nie masz co liczyć, ludzie są obojętni, przechodzą obok jakby nie widzieli.
Ja nie mogłabym spać, jutro może już tego kocięcia nie być.
A pogoda jest sama widzisz jaka
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2016-10-07, 19:50
apple napisał/a:
Skipper, nie możesz tego maluszka wziąć na dt?
W mojej gminie DT dla kotów nie ma (nie wiem czy nawet w urzędzie wiedzą, co to jest). Ja natomiast mieszkam w bloku na 51 m2 i dla 3 kotów zaprzyjaźnionych ta wielkość (+ balkon) jest OK.
apple napisał/a:
Nawet jak maluszka zamkniesz w transporterze, w łazience a nawet na balkonie w jakiejś prowizorycznej, ocieplonej budce na balkonie, to może uratujesz mu życie.
Od razu rób też ogłoszenia, maluszki znajdują domy.
Dzisiaj rano u mnie na III pietrze było +10C, skrobałam szyby w aucie. To co pisałam w poprzednim poście o ewentualnym wzięciu kocięcia to brałam pod uwagę również możliwość odseparowania go w moim mieszkaniu, ale niestety u mnie są tylko drzwi wejściowe, do łazienki i do sypialni. Do łazienki non stop uchylone bo kuweta stoi, a do sypialni jak zamknięte to Skippi japkę pruje pod drzwiami do momentu, aż go nie wpuszczę.
Natomiast przyznam szczerze, że nie pomyślałam o balkonie - moje koty od tygodnia, nawet jak otworzę im okno, to na balkon się nie kwapią (ciepłolubne jakieś się zrobiły), więc z tym by nie było problemu, kocię tymczasowo na balkonie mogłoby zamieszkać. Zastanawiam się tylko, czy maluch by się nie wydzierał na tym balkonie chcąc wejść do środka. A coraz zimniej się robi, chociaż koleżanki w pracy coś wspominały ostatnio, że w przyszłym tygodniu ma być +200C
I nie wiem, jak długo mogłabym go trzymać na tym balkonie ? Bo zima kiedyś w końcu przyjdzie i trzeba będzie coś z kocięciem zrobić Jeżeli okaże się, że ma choroby, o których wspomniałam wyżej, to absolutnie nie będę narażać moich kotów na zarażenie. Co wtedy zrobię ? Nie jestem osobą, która wywiezie zwierzątko do lasu i zostawi
A gdyby kocię okazało się zupełnie zdrowe (co byłoby dla wszystkich najlepszą opcją) - czy moje łobuzy (w razie czego, gdyby nie znalazł się chętny) je zaakceptują ? (pod ogon nie zaglądałam, ale z tego co chłopaki wczoraj mówili to zdaje się, że dziewczynka).
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
apple Pomogła: 2 razy Dołączyła: 24 Lip 2013 Posty: 438 Skąd: warszawa
Wysłany: 2016-10-07, 20:35
Skipper,
Zlituj się, strasznie się zastanawiasz i analizujesz co będzie gdy itd a to kocię tam gdzieś moknie i marznie.
Po prostu idź po nie, nie zakładaj od razu, że będzie chore, nie znajdzie domu.
Nie oglądaj się na miasto, jakieś dt - ja pisałam o Tobie w kontekście dt, nie jakimś miejskim, przeciez to utopia.
Mnóstwo ludzi znajduje kotom domy i to starym, bez łapy czy oka a to małe jest malutkie i śliczne.
Jak znalazłam pierwsze kocię, w okropnym stanie po prostu złapałam na ręce, wpadłam po transporter i poszłam do weta. Burza szła i nie wyobrażałam sobie zostawienia malej na dworze, chorej, zagłodzonej. A to był lipiec
Przy drugim zwątpiłam (ale do dlatego, że przestraszyłam się, że w takim tempie zaraz znajdę tuzin kotów - wcześniej nigdy nie znajdowałam kotów w potrzebie). Próbowałam wcisnąć je różnym ludziom, ale nikt się nie kwapił.
Ja też wcześniej nie miałam doświadczeń i bez problemów sobie poradziłam, znalazłam obydwu świetne domy, jeden z barfem, inny gotuje kotom mięsko.
Weź je, wystaw kotom kuwetę do mieszkania, nic im nie będzie jak parę dni będą sikać kilka metrów dalej.
O balkonie mówiłam w kontekście zrobienia prowizorycznej ocieplonej budki (karton w worek od śmieci żeby nie zmókł, otwór, w środku umościć jakieś bardzo grube legowisko, przecież jest pioruńsko zimno!).
Pogłówkuj, jak się chce, to się znajduje rozwiązania.
To tyle ode mnie, dłużej nie będę Cię przekonywać.
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2016-10-07, 20:42
Traganek, zerknęłam na stronę fundacji, ale ja do Wrocławia mam 500 km Niemniej dziękuję za pomoc
Apple, kochana jesteś ale ja nigdy takich rzeczy ze znalezionymi kociętami nie robiłam (to znaczy ja w ogóle nigdy kocięcia nie znalazłam), to jest pierwsze i po prostu nie mam wprawy. Więc nie dziw się, że mogę mieć obawy. Rozmawiałam przed chwilą z Tufitką i bardzo mnie podniosła na duchu w tej kwestii
Dzwoniłam przed chwilą do pracy (a dojeżdżam ponad 30 km) i chłopcy mówili, że ok. 19-ej kocię widzieli, że łaziło po parkingu. Jeszcze teraz chłopak poleciał sprawdzić czy jest, mamy się skontaktować koło 22-ej i prosiłam, że jak coś, to żeby wzięli na noc do budynku a rano po prostu przyjadę (pomimo, że jutro nie pracuję) i je zabiorę.
Ja mam balkon typu loggia, więc tam na pewno jest cieplej (bo wiatr nie piździ po bokach), jest fajny transporter praktycznie cały zakryty i mam mnóstwo kocy, tak że w razie czego się (mam nadzieję) jakoś się poradzi
Niestety o 22-ej kocięcia nie było (może siedziało gdzieś na parkingu pod samochodem ?), mam nadzieję, że rano się znajdzie
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Ostatnio zmieniony przez Skipper 2016-10-07, 21:19, w całości zmieniany 1 raz
Basiek
Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 50-75% Pomogła: 4 razy Wiek: 59 Dołączyła: 14 Cze 2016 Posty: 421 Skąd: Konin
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2016-10-07, 21:23
Basiek, dziękuję, ale teraz dopiero widzę, że TOTALNA DUPA WOŁOWA jestem, bo koleżanka, która ze mną jeździ do pracy to przy wyjeździe po południu mówiła, że kocię chyba bardzo chce ze mną jechać. A dla mnie serce pękało, że zostawiam je na parkingu pod budynkiem.
I pierdoła jestem, że go od razu nie wzięłam
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Basiek
Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 50-75% Pomogła: 4 razy Wiek: 59 Dołączyła: 14 Cze 2016 Posty: 421 Skąd: Konin
Wysłany: 2016-10-07, 22:00
Skipper, nie jesteś pierdołą . Masz 3 koty za które jesteś odpowiedzialna, troszczysz się o nie i się o nie boisz. Niestety lęk paraliżuje działanie. Najważniejsze, że poruszyłaś tę sprawę na Forum i są dziewczyny, które potrafią pomóc rozwiązać nasze wątpliwości i popchnąć do działania. Ja nie wpadłam na pomysł podłożenia pojemnika pod ogon kotu, aby pobrać mocz. A przecież powinnam. Tylko jak usłyszłam, aby pobrać mocz, przed oczami stanął mi obraz kota siedzącego na nocniku. I umysł się wyłączył. Skipper trzymam za was
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2016-10-08, 11:28
Młode zostało dzisiaj rano przeze mnie przywiezione (oczywiście zaliczyło przed wejściem do domu wetkę) i tymczasowo okupuje balkon (jest dosyć ciepło). Na podstawie 2,5 - godzinnych obserwacji można powiedzieć, że:
1. Doskonale nadaje się na BARF-erkę (wstydźcie się wszystkie kociska rozwydrzone (moje również), w głowach wam z dobrobytu się przewraca, wstydu za grosz nie macie ), wymiotło dokładnie w połowie zjedzone śniadanie mojej trójcy (chociaż chłopaki rano mówili, że karmili)
2. Wie, do czego służy żwirek - jak wystawiłam na balkon niewielki karton ze żwirkiem to poszło i się grzecznie odlało
3. Jest bardzo mądre - wyjrzałam przed chwilą na balkon i zdębiałam - nie ma kota. Pierwsza myśl - malutki łepek, gdzieś wcisnęło go w jakąś dziurę i zwiało. Rzut oka na siatkę - nigdzie dziury nie ma, więc zwiać nie powinno. Rzut oka do kontenerka na balkonie - pusty. Rzut oka na stojącą na balkonie wiklinową etażerkę z szafką - szafka zamknięta, na półkach też kota nie ma. Myślę sobie, może wlazło pod etażerkę, bo coś tam kombinowało, żeby wepchnąć łepek. Podnoszę etażerkę - pod etażerką pusto. Ale przy podnoszeniu coś się zaskrobało w szafce - otwieram drzwiczki, a tam kocię rozłożone leży. Cwaniara OTWORZYŁA sobie drzwiczki do szafki (były zamknięte), wlazła do środka i OD ŚRODKA ZAMKNĘŁA ZA SOBĄ DRZWI Żaden z moich kotów przez 4 lata nie wpadł na to, żeby zrobić coś takiego. Ale u mnie 3 chłopów i cóż - jak widać dziewczyny (również kocie) są jednak bardziej rezolutne. Nawet te bardzo młode wiekiem. Co prawda Rico raz znalazł się w lodówce, a nie tak całkiem dawno zamknięty w szafce na buty, ale tutaj to raczej była działalność jego kolegów, bo szafki mają gładkie drzwiczki i nie miałby za co złapać pazurami, żeby je zamknąć od środka.
4. Zgodnie z oceną wetki jak na znalezionego kota to stan jest bardzo dobry - oczka w porządku, nic nie wskazuje, żeby miało pchły (niemniej zakropliła kark), lekko wzdęty brzuszek (powiedziała, że prawdopodobnie jest zarobaczone (dobrze, że spod ogona nic nie wyłazi) - zaliczyło pierwsze odrobaczenie), minimalnie przybrudzone uszka - dostało krople na świerzbowca), temperatura normalna. Chociaż zastanawiam się, czy ten lekko wzdęty brzuszek to nie wynik tego, że nie wiadomo czym go rano nakarmili.... Nie zapytałam niestety.
Natomiast relacja rozmiarów młode - Tosiek jest baaaardzo duża... To 1/5 Tośka.
Skipper pooglądał sobie młode przez godzinę z wysokości parapetu okiennego i znudzony poszedł, Rico też obserwował co się dzieje na balkonie z nieukrywaną ciekawością, natomiast Tosiek generalnie jest baaaardzo wkurzony i strasznie nabuzowany - chodzi po całym mieszkaniu czającym się krokiem na ugiętych łapach (nawet na Rico patrzy podejrzliwie), a jak podejdzie do drzwi balkonowych to zaczynają się kocie śpiewy pomimo, że widzi młode tylko przez szybę.
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Ostatnio zmieniony przez Skipper 2016-10-08, 13:04, w całości zmieniany 1 raz
Basiek
Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 50-75% Pomogła: 4 razy Wiek: 59 Dołączyła: 14 Cze 2016 Posty: 421 Skąd: Konin
Wysłany: 2016-10-08, 13:02
Skipper, jesteś wielka . Od rana czekałam na wieści o maluszku. Przydreptywałam z niecierpliwości nóżkami . Super, że się udało i że mała ma zadatki na Barfera . Jeszcze teraz imię dla małej trzeba znaleźć . Może Marlenka
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2016-10-08, 13:09
Basiek napisał/a:
Jeszcze teraz imię dla małej trzeba znaleźć . Może Marlenka
Basiek, wetka kazała mi podać imię kota jak wpisywała go do kartoteki u siebie na kompie (na moje imię i nazwisko ma 3 koty zgłoszone).
I wiesz co ? Powiedziałam jej, żeby wpisała MARLENKA Myślę, że możesz być kocią matką chrzestną
Jednak imię to najmniejszy problem w tym wszystkim - najważniejsze teraz to jakiś dobry domek mu znaleźć Chociaż zastanawiam się, czy nie wydrukować zdjęcia i nie porozwieszać po wsi ? Albo dać ogłoszenie w necie ? Bo może kocię komuś zwiało i się po prostu zagubiło w terenie i nie wiedziało jak wrócić
Nie wiem tylko, co z nią zrobić w nocy - wetka powiedziała, że jeżeli moje koty są absolutnie zdrowe to żeby zrobić jej kwarantannę i odizolować na wszelki wypadek, żeby nie pozarażała moich.
I zastanawiam się teraz, co dalej ?
_______________________________________________________________________________
Poza tym, jakby mnie ktoś wspomógł dobrą radą
1. Wetka powiedziała, że pomieszczenie w którym by kocię przebywało trzeba będzie później wydezynfekować. Czy może być coś takiego ?
2. Jeżeli kocię wyjadało pozostałości śniadania z półmisków moich kotów - czy wystarczy wyparzenie tych naczyń wrzątkiem ?
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Ostatnio zmieniony przez Skipper 2016-10-08, 13:57, w całości zmieniany 1 raz
Saga
Barfuje od: 07.2016
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 5 razy Dołączyła: 02 Sie 2016 Posty: 1489
Wysłany: 2016-10-08, 13:50
Hm... z tego co piszesz i co widać na fotkach kotka całkiem nieźle wygląda. Może ona się zgubiła albo uciekła? Bo to tak wygląda jakby była pod opieką człowieka, może nie taką super domową jak u nas, ale gdzieś przy domu mogła być.
Skipper napisał/a:
jak widać dziewczyny (również kocie) są jednak bardziej rezolutne. Nawet te bardzo młode wiekiem.
To akurat prawda, widzę po swojej kotce . Bije na głowę Maksa jeśli chodzi o kombinowanie, wymyślanie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum