Arya90
Barfuje od: 25.03.2016
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Wiek: 34 Dołączyła: 14 Gru 2015 Posty: 104 Skąd: Września
Wysłany: 2016-03-23, 11:25 Diana i próby barfowania
Cześć!
Postanowiłam założyć wątek, bo może łatwiej mi będzie to wszystko uporządkować i pytać o różne rzeczy, jak wszystko będzie w jednym miejscu.
Diana to kotka rasy ragdoll. Obecnie ma 6 msc. Przybyła do nas w grudniu 2015 roku. Z hodowli przywiozła do nas zapas suchej karmy (niestety Royal Canin) + zwyczaj jedzenia surowego mięsa.
Od początku jak kotka się zaklimatyzowała u nas zaczęłam zmieniać żywienie. Suchą karmę zamieniłam na Applaws. Codziennie rano nadal dostawała surowe mięso: kurczak, indyk, serca, żołądki, po południu dostawała mokrą karmę Animondę Carny, którą jadła chętnie. Do tego miała cały czas dostępną suchą. Nie wiem, gdzie tkwił błąd. Może w dostępności suchej, a może błędu nie było, ale po jakiś 3 tygodniach kotka wypięła się na wszystko oprócz suchego.
Mięso też przestała jeść z dnia na dzień. Kupiłam jej dla urozmaicenia wołowinę. Nawet nie spojrzała. I tak się zaczęła męka z jedzeniem. Każda w pełni zbilansowana mokra karma była ble. Jedynie filetówki typu cosma, schesir itp. były jadalne. Jednak wiedząc, że to nie jest odpowiednie jedzenie, ciągle próbowałam przemycić mokrą karmę- bezskutecznie. Raz dany smak był zjadany, raz był niejadalny.
Będąc tylko na suchym Applawsie + filetówkach zaczęliśmy mieć problem z ubrudzonymi portkami. Przestawiłam więc Dianę na Acanę grassland, po której problem zniknął. Nadal jednak nie chciała jeść pasztetów. W końcu za radą forumowiczów i fejsbukowiczów suche odstawiłam zupełnie. Udało się jako tako, bo jesteśmy na mokrej karmie Catz finefood, ale niestety nie zawszei tak Diana chce ją jeść. Muszę często na zachętę wkruszać przysmak lub podać karmę na podłogę, albo na palcu. Wtedy jest jadalna.
Trochę mnie to męczy, czy całe życie tak to będzie wyglądało? Czy ją da się jakoś nauczyć, żeby jadła z talerzyka? Może ja gdzieś robię błąd, ale go nie widzę, a ktoś z was mi go wskaże?
Boję się ją głodzić, w sensie zostawiać jedzenie i żeby było nietknięte przez cały dzień, bo to jeszcze kociak.
Teraz zaczynamy próbować z mięsem i wchodzimy na drogę z kamieniami. Z jadalnością mięsa jest różnie. Wyciągnięte z lodówki i ogrzane jest pyszne, natomiast to samo mięso za 2-3 godziny jest już niejadalne i trzeba sypać przysmakiem. To chyba niemożliwe, żeby tak szybko mięso stało się niejadalne?
Staram się zrobić wszystko dla jej zdrowia.
Cóż, to tak pokrótce. Może ktoś ma jakieś uwagi, rady, krytykę? Mile widziane.
Fajna z "ryjka" to taka sama cwaniara jak moja. Ja po radach z forum, w przypadku strajku zostawiam karmę i niech stoi dzień lub dłużej nawet. W najgorszym wypadku nie jadła cały dzień, potem trochę podjadła. I to wystarczy. Martwić się należy jak po jednym dniu nie ruszy ani odrobiny (poprawcie mnie jeśli się mylę.
Ogólnie te kociska to cwane bestie i one dobrze wiedza co robią.
_________________ Rrröööaaarrr !
Arora
Barfuje od: 24.03.2016
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 22 Lut 2016 Posty: 419 Skąd: Poznań
Wysłany: 2016-03-23, 12:03
cześć Araya90,
ja mam niestety ten sam problem z mięskiem co Ty, czyli jak przyniosę ze sklepu to jest pycha a po dwóch godzinach jest już niejadalne. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy producent, u którego kupuję nie robi czegoś z mięsem, czego my nie czujemy a koty po kilku godzinach tak, ale czytając Twoją opowieść widzę, że to chyba jednak nie wina producenta. Zresztą w poniedziałek jak wróciłam z pracy i zobaczyłam, ze miska jest pełna, to się tak przeraziłam, ze bidulka jest cały dzień głodna a ten wstrętny producent na pewno cos zrobił z mięsem, ze natychmiast pognałam do innego mięsnego. I efekt był taki jak opisałaś: mięsko pyszne na początku a po trzech godzinach siedziałam na podłodze i karmiłam gadzinę z ręki. Zanim nie zaczęłam kombinować z surowym mięsem, to nie miałam z nimi żadnych problemów (mam 2 kociaki) - codziennie z wielkim apetytem zjadały puszkę a potem przez caly dzień dostawały Orijena i tez bardzo ładnie jadły i wszyscy byliśmy szczęśliwi i zadowoleni. A teraz czarna rozpacz: raz je, za chwilę nie, raz je z ręki i tak w kółko Macieju (nie wspomnę już o olbrzymich ilościach zmarnowanego mięsa i mieszanek). Ja mam jeszcze jeden problem, a minowicie Lisa jak zaczęłam jej podawać surowe, to nie chce ruszyć puszek i nawet nie mam jej czym dosmaczyć (Orjiena już w domu nie mam i od miesiąca nie dostają chrupek). I to tyle...niestety nie pocieszyłam Cie, bo jak widzisz borykam się z tymi samymi problemami i tez jestem tym zmęczona. Chciałabym moje kociaki zdrowo karmić, ale tez zastanawiam się nad tym czy taka męka czeka nas przez cale życie? Wieczna walka i stres związny z jedzeniem (a raczej niejedzeniem),,,,
Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1216 Skąd: UK
Wysłany: 2016-03-23, 12:31
A ogrzewacie mieszankę przed podaniem?
Chłop moje tak nauczył, że miski zawsze wygrzewam wrzątkiem. Później dodaję po łyżce-dwóch ciągle gorącej wody i dopiero do tego nakładam mięso i mielonkę z suplami. Całość jest ciepła i aromatyczna. Na wierzch jeszcze dodam 2-3 krople sosiku z Vitakraftu i koty zjadają
Oczywiście pod warunkiem, że w mieszance nie ma żadnego dodatkowego oleju z łososia (tran z witaminą D przechodzi bez problemu) i nie przesadzę z krwią (na razie daję minimalną ilość, żeby na czerwono nie świeciło). Jak stosowałam Easy Barfa (tak w 50-70%) to mieszanki były chętniej jedzone niż teraz, jak przeszłam całkiem na naturalne suplementy.
Moje w lecie miały gorszy apetyt zawsze. Chrupki były zjadane, ale mięso/puszki nie. Odkąd pozbyłam się chrupek, to koty zjadają swoje dzienne porcje (często mniejsze niż wylicza kalkulator) nad ranem i w nocy. Upały zazwyczaj przesypiały.
Trzeba być cierpliwym i konsekwentnym i na pewno się uda. Podejrzewam, że jakbym moim dała teraz chrupki to byłby ogromny szał i mięso mogłoby już nie być jadalne. Puszki często mieszam z barfem i często jest tak, że barf jest zjadany, a puszka zostaje; chociaż samego barfa nie chcą często ruszyć, bo im słabo pachnie
Kalkulator to nie wyrocznia jeśli chodzi o dzienne porcje, czasami kotom wystarczy 20g mięsa na kilokota, a nie 25g jak wylicza kalkulator. Dopóki dorosłe nie chudną a młode przybierają na wadze, to jest wszystko w porządku i nie ma się czym martwić.
Warto też mieć wysianą trawę przez cały rok. Jak się kot trochę przykłaczy to też ma słabszy apetyt. Można też dodawać balast do mieszanek - warzywa bądź łupiny babki płesznik/jajowatej.
Dodam jeszcze, że moje też chętnie jadły chrupki i puszki, ale w kuwecie był pogrom... smród na całe mieszkanie. Hymenowi często zdarzały się brudne gacie do tego... Także ze względu na kuwetę, to ja już do chrupek nie chcę nigdy wracać
doradora
Barfuje od: 09.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 09 Cze 2014 Posty: 1593 Skąd: Gliwice
Wysłany: 2016-03-23, 12:49
Silvena, zdecydowanie rozpieszczasz koty, nie każdy podgrzewa, z tego co pamiętam to chyba Ines daje w ogóle zamrożone i mają se poczekać
Arora napisał/a:
Wieczna walka i stres związny z jedzeniem (a raczej niejedzeniem),,,,
eee, po pewnym czasie masz to w nosie, zgłodnieje to zje
Silvena napisał/a:
Podejrzewam, że jakbym moim dała teraz chrupki to byłby ogromny szał i mięso mogłoby już nie być jadalne.
mnie się czasami zdarza podać chrupki, jak ma nas nie być ponad 24 h
jest chwilowy szał na chrupki, ale jak wracamy to miski z barfem puste a chrupki zostały
Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1216 Skąd: UK
Wysłany: 2016-03-23, 13:06
To jest nadzieja, że jak jednak kiedyś te chrupki będę musiała wyjątkowo podać, to może koty się nie uzależnią
Wiem, że moje są rozpieszczone... ja im po prostu dawałam trochę gorącej wody do barfa, żeby się lepiej rozmroziło, ale jak TZ tak kotki nauczył, to od ponad roku tak jest... Być może jest to całkowicie niepotrzebne, bo jak mieszanka trochę postoi to też zjadają jak są głodne
Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1216 Skąd: UK
Wysłany: 2016-03-23, 16:29
Z mięsem nic się nie dzieje, woda nie jest aż tak gorąca Mięso (czyste) jak daję do miski to jest jeszcze zazwyczaj lekko zamrożone, więc się ogrzewa i do tego po chwili dodaję mielonkę z suplami. Raczej nic z nimi się nie dzieje, bo kolor ani zapach się zbytnio nie zmienia, po prostu się ogrzewa.
Może gorąca woda to za dużo powiedziane, miski ogrzewam wrzątkiem, ale woda do barfa jest mocno ciepła po prostu.
Arya90
Barfuje od: 25.03.2016
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Wiek: 34 Dołączyła: 14 Gru 2015 Posty: 104 Skąd: Września
Wysłany: 2016-03-23, 18:09
Pocieszyliście mnie, że nie tylko ja tak mam.
Co do temperatury pokarmu to daję zawsze trochę ciepłej wody (nie wrzątku), więc chyba nie w tym rzecz.
Czyli co, rada jest jedna: dawać jedzenie, ewentualnie dosmaczyć i zostawiać aż nie zje. Jak nie zje to trudno, za dużo się nie przejmować?
Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1216 Skąd: UK
Wysłany: 2016-03-23, 19:11
Fena była przez bardzo długi czas niejadkiem. Biegałam za nią z miską, zaczęłam dosmaczać ze względu na nią, bo kocur nie miał żadnych problemów wcześniej z jedzeniem. Teraz niestety porcje bez sosiku bardzo rzadko przechodzą, jak dam czyste, to koty potrafią usiąść i czekać, aż im pokropię sosikiem...
Jak są bardzo głodne to z reguły wtedy zjadają od razu, nie czekają na sosik.
Zdarzało się, że Fena jeść nie chciała i Hymen wciągał podwójną porcję.
W pewnym momencie stwierdziłam, że nie mam mocy biegać za kotem 4-5razy dziennie z miską i namawiać ją do jedzenia (czasami w misce było niejadalne, ale jak wyciągałam na ziemię albo spodeczek to dawało radę), więc dosmaczyłam i zostawiłam. Kilka razy jak nie chciała jeść i Hymen wciągnął podwójną porcję, to się w końcu przekonała i zaczęła zjadać. Chociaż do tej pory daję im w różnych końcach pokoju, tak żeby się za bardzo nie widziały, bo wtedy zamiast zjadać to często Fena się gapiła na Hymena, a gdy ten podchodził to mu ustępowała.
Swoją drogą to ma jeszcze jeden głupi zwyczaj Zanim zacznie jeść to się ociera o okoliczne pudełka i czeka... muszę ją brać na ręce i pod miskę podkładać, wtedy zaczyna jeść... wyhodowałam potwora
Jeden dzień głodówki na pewno kotu nie zaszkodzi. Na drugi dzień już bym się jednak starała kota namówić do jedzenia. Dłużej jak dwa dni na pewno bym z karmieniem nie zwlekała. Dopóki chociaż jeden posiłek dziennie jest zjadany, to nie jest źle, można tak kota przetrzymać przez jakiś czas, w końcu ktoś się złamie
Arya90
Barfuje od: 25.03.2016
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Wiek: 34 Dołączyła: 14 Gru 2015 Posty: 104 Skąd: Września
Wysłany: 2016-03-23, 19:50
Nawet jeśli to kociak?
No to widzę, że też z niej niezła wybrzydaska. I też masz niezłe przygody z nią. Ech, koty to uparte stworzenia. Przyznam, ze kiedyś miałam kota odratowanego ze śmietnika- ten jadł wszystko i nie zdawałam sobie sprawy, że mogą aż tak wymyślać.
To zrobię teraz tak: porcję 200g, którą powinna teoretycznie zjadać dziennie, (ale zjada od 150 do 180) podzielę na 3 posiłki. Rano, potem po pracy i wieczorem. I przestanę za nią latać żeby jadła no i zobaczymy.
Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1216 Skąd: UK
Wysłany: 2016-03-23, 20:06
Fena za kociaka zjadała do pewnego czasu, potem zaczęły się fochy. Teraz już nie pamiętam dokładnie kiedy się zaczęły, ale wydaje mi się, że jeszcze roku nie miała jak ja musiałam zacząć kombinować z dosmaczaniem. To kot syberyjski, więc one też trochę dłużej rosną. Teraz w sierpniu będzie miała 3 lata. Ona z hodowli wyniosła już sporo tłuszczyku w fałdce, więc ja się nie przejmowałam też tym ile zjada. Nie pilnowałam też zawsze tego, które ile zjada. Widziałam, że zaczynały jeść więc odchodziłam.
Jak jej mieszanka podejdzie to też nie ma oporów, żeby wciągnąć podwójną porcję, jak kocur dla odmiany focha strzeli
150 z 200g wyliczonych przez kalkulator to moim zdaniem całkiem dobry wynik
Może z kolejną mieszanką nadrobi, tego nigdy nie da się przewidzieć
Arya90
Barfuje od: 25.03.2016
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Wiek: 34 Dołączyła: 14 Gru 2015 Posty: 104 Skąd: Września
Wysłany: 2016-03-23, 20:13
Nie nie, to jest jeszcze mokra karma. Za mieszankę biorę się po świętach, a teraz jemy mięso tylko z tauryną i olejem z łososia jako jeden posiłek,bo testujemy mięsa i zbieram suplementy.
Samego mięsa dziś zjadła 40g na śniadanie tylko. Wrzask był niesamowity, a efekt w jedzeniu mizerny
Czasem wydaje mi się, że za bardzo to przeżywam :P
Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1216 Skąd: UK
Wysłany: 2016-03-23, 20:30
To to jest 150g puszki + 40g mięsa?
Moje nie lubią oleju z łososia i z tego co czytam to sporo kotów ma z nim problem. Dlatego ja teraz podaję olej z kryla w kapsułce, koty zjadają razem z otoczką
Próbowałam z 6 różnych olei z łososia i żaden nie podszedł na dłuższą metę. Czasami były zjadane przez kilka dni ze smakiem a czasami w ogóle - chowały się pod łóżkiem na sam widok wyciąganej butelki z lodówki
Arya90
Barfuje od: 25.03.2016
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Wiek: 34 Dołączyła: 14 Gru 2015 Posty: 104 Skąd: Września
Wysłany: 2016-03-23, 20:32
Diana je zakres od 150g do 180g dziennie ale łącznie mięso + puszka.
Moim zdaniem to mało :( Jednak jak na razie mieścimy się w normie wagowej (muszę ją niedługo zważyć!)
Ja mam olej z łososia z lunderlanda. Pierwszy raz nie chciała go jeść, ale potem jadła już bez wybrzydzania.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum