Cześć wszystkim!
Wraz z moja 2,5 letnią mendą - Kalą, chcemy się przywitać :)
Mieszkamy na wsi tuż obok (a raczej - prawie, że przedmieściach) Nowego Sącza.
Jak to na wsi niestety jeszcze często bywa - ludzie patrzą na mnie jak na kretynkę: bo jak to, kot tylko w domu? Jakieś puszki a nie mleko? ;)
Teraz już całkiem mnie skreślą, jak zobaczą mięsne zakupy dla kota :) Tak, w końcu podjęłam decyzję, że startujemy z BARFem. Mięsko lubi, wibrysami wyczuwa, kiedy otwieram paczkę z obiadowym mielonym dla siebie - ale koniecznie musi być drobno zmielone ;) skrzydełko czy nawet większy kawałek z puszki, to już nie jest jedzenie tylko zabawka, która kończy żywot porzucona w kącie. No nic, zaczynamy od brejki, stopniowo będę próbowała dodawać jej coś grubszego.
Czekam na kalkulator i zaczynam działać!
------
Coś więcej o Kali:
trafiła do mnie jako maleństwo - od wiejskiej kotki, raczej nie obdarzonej zainteresowaniem właściciela. Mimo, że miała dopiero 6 tygodni (wiem, że to za mało) - zdecydowaliśmy się ją wziąć na biegu, bo matka zaczęła już wyciągać młode coraz dalej od domu, więc wolałam nie ryzykować, że coś jej się stanie, nim jeszcze trochę podrośnie.
Oczywiście - słoneczko i ciepło to to, co koty lubią najbardziej:
a gimnastyka nikomu jeszcze nie zaszkodziła:
Zabawa w chowanego też jest fajna:
Ulubione miejsce do spania? Szafa (a raczej mini-garderoba), a konkretnie półka z moimi pidżamami. Tylko ta jedna półka, żadna inna! Potrafi zakopać się tam na bite 6-8 godzin. Kot zniknął z pola widzenia - pierwsze miejsce do sprawdzenia to "jej" półka. Ośmieli się człowiek zajrzeć do środka - napotyka na morderczy wzrok pt. "czego?!"
Ulubione zajęcie - wpychanie się w kadr ;) Z drugiego końca domu wyczuwa moment, kiedy telefon staje się aparatem. Prowadzę bloga, więc masa zdjęć jest u mnie na porządku dziennym. Początkowo sukcesem było znalezienie jednej z dwudziestu fotek, gdzie się nie wcięła. W końcu się poddałam i Kala stała się integralną częścią zdjęć i bloga/fp ;)
Jak to kot - humorzasta królewna, która tylko czasem da się pogłaskać, choć zdarza się, że sama pakuje się pod koc (na cale 5 minut, ale dobre i tyle ;)). Mieszkamy w 3-4 osoby: oprócz mnie moja matka, mój facet, a z doskoku jego syn - Kala raczej zbliża się i łasi tylko do mnie, na przebywanie z nimi - łaskawie wyraża zgodę :D
Ostatnio ma rozrywkę, bo po sąsiedzku pojawiły się 2 małe kociaki, które próbuję oswoić, ukraść i ciachnąć (miejscowy TOZ obiecał pomoc w tej sprawie) - ich "właścicielka" to typowy ciemnogród, nie zwraca na nie wcale uwagi - "bo przecież kot ma być na dworze i polować a nie plątać się pod domem i żebrać o jedzenie"...
Maluchy (jakieś 4 miesiące mają) - już praktycznie wprowadziły się na mój balkon - gdzie czeka na nie micha i ocieplona budka, i coraz mniej uciekają, ale jeszcze nie pozwalają się dotknąć/złapać.
Sąsiadka nawet nie zauważyła, że zniknęły, więc jakoś nie mam wyrzutów, że planuję bezczelną kradzież w celach medycznych ;) Tym bardziej, że niedaleko biegnie ruchliwa droga, więc coś zdziałać trzeba, żeby na niej nie skończyły :(
Swoją drogą - mojej zmanierowanej pannie przyda się towarzystwo, więc pomału oswajam domowników z myślą, że być może któryś z nich dołączy do nas :) A na razie Kala zapoznaje się z kolegami (a może koleżankami?) przez szybę.
Ja - chwilowo bezrobotna, ogarniam powoli coś swojego. Trochę kosmetyczka, trochę informatyk, trochę copywriter. Ale najlepiej czuję się jako koordynatorka wszelakiego zamieszania, ( w myśl - lekko zmodyfikowanego powiedzonka - "Jack of all trades, but not master of none") więc myślę, że we własnym biznesie będę czuła się jak ryba w wodzie ;)
Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 22 razy Dołączyła: 07 Sie 2012 Posty: 5339
Wysłany: 2017-09-22, 23:17
g3p4rdzik
Witamy cieplutko na Forum.
Zdjęcia koteczki świetne Lubimy oglądać więc rzucaj śmiało
Czytaj Forum i zbieraj wiedzę przyda się na pewno.
Owocnego barfowania
znów dobry wieczór - znak zodiaku zobowiązuje, i jak przystało na kota tez zwykle nocą się uruchamiam
Jutro pierwsze, najpotrzebniejsze zakupy i zaczynam dzialać (tylko nadal czekam na kalkulator )
Dziś mały sukces - udało mi się złapać tego dzikiego burasa z fotki, ponad godzinę siedział w pokoju - z tego większość czasu (poza pierwszymi 5 minutami walki i dezorientacji) ulokował się na moich kolanach i nadstawiał łepetynkę do głasków
Barfuje od: IX.2015
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 15 Mar 2015 Posty: 996 Skąd: Lublin
Wysłany: 2017-09-25, 06:07
g3p4rdzik, i ja mówię dzień dobry
Małe szybko się oswajają, ale ten buras przeszedł w tym samego siebie Trzymam kciuki, żeby drugi dał się szybko złapać, bo mu teraz straszno samemu. No i kciukam, by Kala nie miała nic przeciwko kociemu towarzystwu w domu
Buras przez pierwsze 5 minut walczył ostro - bo na żywca wnieśliśmy go do pokoju z cała budką Ale jak już dał się złapać, to w sekundzie się uspokoił, mnie od siedzenia na podłodze tyłek już rozbolał, a on nie miał zamiaru ruszyć się z moich kolan, rozpłaszczył się na nich jak żaba i momentami już oczka mu leciały
Na 90% to dziewczynka, ale chyba ma coś ze słuchem Nie strzyże uszami jak się do niej mówi, dopiero BARDZO głośny dźwięk sprawia, że reaguje. Wyoglądałam jej wczoraj uszka, ale ma czyściuteńkie, nawet całkiem głęboko nic nie widać.
Z Czarnym jest problem, bo się pojawia i znika co parę dni - a co gorsza: pokazuje Burej, że przed ludźmi trzeba uciekać, i po każdej wizycie Czarnego musi minąć przynajmniej kilka godzin, zanim Bura znów się uspokoi :/
Zastanawiam się, jak ogarnąć tego Czarnucha, bo cykor z niego straszny. Już balkon i okolice obsypałam hojnie kocimiętką, ale się zastanawiam czy czymś jeszcze mogę posypać/pokropić, żeby dobrze mu się teren kojarzył.
I widać po nich zarówno różnicę w charakterze, jak i być może efekt problemów z uszkami Burej - Czarnucha nie kusi zbytnio micha, często widzę go jak kilkanaście metrów od mojego domu łazi po łące, krzakach i ostro poluje, Bura tylko śpi albo leniuchuje i opuszcza balkon tylko w ostateczności
Kali dałam oczywiście się wywąchać po wizycie Burej, po pokoju też niuchała, ale raczej z zaciekawieniem niż agresją (bo np. jak czuje ode mnie psy, to atakuje mi rękę albo nogi). No i miała w zeszłym roku przez parę miesięcy towarzystwo - syn mojego faceta podrzucił nam na czas remontu wielkiego kocura. Po paru dniach zapoznawania się zapachowo-wizualnego: pierwsze face to face przebiegło bardzo spokojnie, mieliśmy tylko ubaw, bo Kala to wręcz miniaturka, a Maniek olbrzym, i wyglądało to genialnie, jak Kala łaziła za nim i próbowała upolować jego ogon
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum