Podczytuję forum od jakiegoś czasu, więc przyszedł moment, by się w końcu ujawnić. Barfujemy z Viki od kilku miesięcy, wcześniej przez 4 lata byłyśmy na suchym.
To mój pierwszy pies, więc słuchałam innych, bardziej doświadczonych psiarzy. W schronisku Viki jadła głównie gotowane - męczyłyśmy temat przez kilka tygodni, jednak psina z uporem i precyzją lasera wyjadała samo mięso z gotowanej papki. Przeszłyśmy więc na suche, bo tam wszystko jest, zbilansowane, zęby czyści i lasera pies nie zastosuje
O barfie słyszałam, odwiedziłam nawet wtedy BŚ, ale to była czarna magia, a że ufałam producentom bardziej, niż rozsądkowi, szybko zamknęłam forum i zapomniałam o temacie, dopóki Małgorzata Olejnik nie zaczęła organizować seminariów. Poszłam na nie z przekonaniem, że i tak zostaniemy przy suchym (wtedy już bezzbożowym), a najwyżej się czegoś nowego dowiem. Plan na szczęście nie wypalił
Viki jest z wrocławskiego schroniska. Była bardzo lękliwa na początku, wolontariuszka ostrzegała, że może sprawiać problemy. Część problemów udało się rozwiązać.
Dzisiaj gnojki strzelały pod moimi oknami - myślałam, że rozszarpię
Wciąż jest nieufna wobec obcych, ale w mniejszym stopniu - głaskanie wskazane jest tylko przez wybrane osoby, z tego powodu jeden z sąsiadów jest na nas śmiertelnie obrażony, bo widział, że dla pani od yorka taka niedotykalska nie była...
Poza tym uwielbia długie spacery, aż się czasem dziwię, skąd tyle w niej energii - po jednej z wypraw miałam odciski, marzyłam tylko o prysznicu, herbacie i łóżku, a to... niewybiegane, ona na pobliską górkę jeszcze chce.
Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2016-11-20, 15:10
Takie cuda niestety siedzą po schroniskach. Ale fajnie, że to cudo znalazło swój dom i swojego człowieka. A jak człowiek chętny do pracy nad psem i spełniania zachcianek to w ogóle pełnia szczęścia.
Fikulina napisał/a:
Dzisiaj gnojki strzelały pod moimi oknami - myślałam, że rozszarpię
Poczytaj o habituacji i sprawdź czy przynajmniej w pewnym stopniu nie pomoże.
Niestety fajerwerki powodują u nas panikę. Jeśli jesteśmy w domu, przychodzi i kładzie się obok mnie - nie "niuniam", zajmuję się tym, co wcześniej, Viki uspokaja się po jakimś czasie.
Jeśli jesteśmy w tym momencie na spacerze, bywa różnie, włącznie z paniką, z której nie jestem w stanie jej wybić - jakby mnie nie było na drugim końcu smyczy. W "gorącym" okresie potrafi obserwować niebo, czy aby nie strzelają gdzieś...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum