Postanowiłam założyć własny wątek, żebym zawsze mogła wrócić do swoich "początków" :)
Temat barfa i karmienia surowym mięsem był mi znany już długi czas temu, jednak nigdy nie interesowałam się tym specjalnie, bo wydawało mi się to drogą zabawą (Jak pewnie części z Was ;) ). Koty były w naszym domu od zawsze, kiedy mój ukochany kocur odszedł za TM zrobiłam sobie dłuższą przerwę - czas na przemyślenie wszystkiego. Kocur niestety miał ogromne problemy z pęcherzem i nerkami, odszedł w wieku zaledwie 13 lat. W końcu padła decyzja - bierzemy kota! Po przeszukiwaniu ogłoszeń fundacyjnych i przeglądaniu ras padło na ragdolla. Tym razem postanowiłam poważnie podejść do kociej diety, szukałam odpowiedniej karmy suchej/mokrej. Trafiłam na ragdollowe forum i zachęcona pewnymi wpisami tam wgłębiłam się nieco w BARF, nieśmiało stąpając po Waszym forumowym światku...
Uznałam BARF za świetną dietę, po niedługim czasie zrobiłam swoją pierwszą mieszankę (horror ze starą ręczną maszynką w tle ). I pozostało czekać na kota.
Nadszedł ten piękny czas i w pierwszych dniach maja zawitała do nas Luna.
Przez różne rewolucje żołądkowo-jelitowe czas wprowadzania barfa nieco się przesunął.
W tym czasie dotarła do nas druga kotka - sfinks.
Ta z kolei wymiotowała po każdej innej karmie niż Royal Canin dla maluchów (maleńkie chrupki, nie umiała więc porządnie gryźć nic innego).
Byłam bliska porzucenia BARFa, bo problemy Luny były okropnie zarówno dla niej, jak i dla nas. Twardo, codziennie pilnowałam tego ile surowego mięsa zjada i... Udało się :) Jak już miała 100% barfa w diecie skończyły się wreszcie problemy, a ja czułam, że mam za sobą naprawdę długą drogę, chociaż ogólny czas wprowadzania barfa wcale nie był tak długi. Druga kotka równie dobrze zaakceptowała BARFa, właściwie dopiero na surowym mięsie nauczyła się odpowiednio gryźć.
Aktualnie udział barfa w diecie obu kotek wynosi 100%.
Pierwsze wspólne zdjęcia czyli początek przyjaźni:
Nowe zdjęcia czyli konsumujemy gołębia (zanim pojawią się pytania: 100% przebadany z zaufanej, znajomej hodowli, w której sprzedaje się je też jako mięso dla ludzi)
Luna i Neme/Nemka :) Moje niedopatrzenie, byłam pewna że dopisałam imię :)
Faktycznie mam w domu 2 przeciwieństwa, ale jednocześnie 2 najlepsze "przyjaciółki", które razem robią wszystko.
Uwielbiają jeść i widzę jak bardzo służy im ta dieta. Zostawiłam sobie paczuszkę przysmaków jako nagroda po kąpieli i czesaniu, to jedyne "suche" z jakim mają nadal styczność :)
Retriver, barfujesz od dnia moich urodzin :D 1 lipca, dopiero zauważyłam.
Barfuje od: 01.07.2014
Udział BARFa: 50-75% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 12 Lip 2014 Posty: 708 Skąd: lubelszczyzna
Wysłany: 2014-09-06, 18:40
Znam Lunkę ale jest zupełnie inna niż Twoja to czarna labradorka, tłuściutka wygląda jak wałeczek, Neme to imię jest pięknie dobrane do sfinksa, tajemnicze. Przeszłam z psem na karmienie surowym mięsem ze względu na złą tolerancję suchych karm, cztery wypróbowane i praktycznie bez rewelacji. Teraz jest zdecydowanie lepiej i zdrowiej. Wciąż czytam i douczam się w tym trudnym dla mnie zadaniu, zdecydowanie najbardziej boję się braków spowodowanych złym wyliczeniem suplementów oraz niedobrania proporcji mięsa chudego i tłuszczów. Dlatego jak tylko mam wolną chwilę szukam odpowiedzi na dręczące mnie wciąż obawy.
Miłego barfowania, zdjęcie z gołębiem świetne, radzą sobie koteczki jak widac. Ja również obchodzę urodziny w lipcu
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2014-09-07, 08:01
Siadasz przy stole, kładziesz sobie gołębia na talerz i udajesz, że jesz. Ja jak coś jem to koty od razu przylatują i pchają się na stół albo na kolana, żeby chociaż powąchać co ta pańcia takiego dobrego wcina A często gęsto to i z talerza próbują coś podwędzić.
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
tonks
Barfuje od: 04.2014
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 30 Dołączyła: 18 Lut 2014 Posty: 130 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-09-07, 08:26
Skipper, u nas to działa tylko w przypadku pieczonego drobiu.
Na dzień dzisiejszy mieszam jak dziecku - odrobinę puszki kładę na kawałek wołowiny pomieszanej z mieloną wołowiną z mieszanki i tak jakoś nam to idzie. 3 posiłki dziennie i większość mieszanki znika
Ale jakbym chciała mieć dziecko w wieku przedszkolnym, to bym sobie je zrobiła, ale ja chciałam mieć kotka!
Zazdroszczę też takiej różnorodności w kotach - jedno puchate, drugie nagie, poza tym sfinksica wygląda przebosko i mam ochotę zrobić tonę zdjęć jej pyszczkowi z mnóstwem wyrazu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum