doradora
Barfuje od: 09.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 09 Cze 2014 Posty: 1593 Skąd: Gliwice
Wysłany: 2017-12-01, 09:02
Też odebrałam post Skipper jako autorytatywny i nieznoszący sprzeciwu i dobrze rozumiem Ines, że postanowiła zdementować to stanowisko.
Jeśli jakiś młody kociarz przeczyta że trzeba kota odizolować i nie ma zmiłuj, to tak właśnie zrobi, co nie zawsze jest najlepszym wyjściem, o czym właśnie napisała Ines.
Swoją drogą Ines Twój post miał znamiona ataku mimo wszystko
Podsumowując całą dyskusję: do każdego dokocenia należy podejść indywidualnie, a w niektórych przypadkach konieczna będzie izolacja.
Zgadzam się. Jak brałam Susu to z DT było "i koniecznie izolacja" - ale że koleżanka przywiozła osobiście kicię i stwierdziła, że jednak może zobaczmy jak na siebie zareagują, a na starcie Malutka ją polizała po nosku po czym weszła obok niej do kontenerka i chwilę z Susu tam leżała, to stwierdziliśmy, że jednak izolacja nie jest im potrzebna.
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2017-12-02, 18:04
gpolomska napisał/a:
doradora napisał/a:
do każdego dokocenia należy podejść indywidualnie
Zgadzam się. Jak brałam Susu to z DT było "i koniecznie izolacja" - ale że koleżanka przywiozła osobiście kicię i stwierdziła, że jednak może zobaczmy jak na siebie zareagują, a na starcie Malutka ją polizała po nosku po czym weszła obok niej do kontenerka i chwilę z Susu tam leżała, to stwierdziliśmy, że jednak izolacja nie jest im potrzebna.
Na podstawie moich doświadczeń - doprecyzuję moje poprzednie posty - warto najpierw odizolować (nieważne czy będzie to kilka godzin, dzień, dwa dni czy tydzień) i zobaczyć, jak koty na siebie reagują. Jakkolwiek początkowa reakcja nie zawsze wskazuje, że będzie dobrze.
Ostatni przykład - Tosia oddana do nowego domu początkowo była na balkonie, ale po kilku godzinach bardzo pozytywnej reakcji (przez szybę) jej nowego kumpla właściciele zdecydowali się wpuścić ją do domu. Efekt ? rezydent w krótkim czasie zaczął być bardzo brutalny w swoich zachowaniach wobec Tośki.
Na chwilę obecną na szczęście wszystko jest już OK, koty się wreszcie dogadały , ale wymagało to naprawdę wielu zabiegów ze strony obecnych właścicieli.
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Sierra
Barfuje od: 01.12.2018
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 12 razy Dołączyła: 04 Gru 2018 Posty: 778
Wysłany: 2020-06-05, 23:14
Też jestem w trakcie dokocania...
Idzie ciężko (Sierra to kot... normalny inaczej ), ale systematycznie, codziennie robimy postępy. Na szczęscie Tula (nowa dzieczyna) jest z natury bardzo opanowana i większość syków i fochów Sierry ignoruje. Dodatkowo Tula od pierwszej minuty przykleiła się do mnie i ignoruje Księciunia (miłość Sierry).
Jesteśmy już na etapie "otwartych drzwi", chociaż jeszcze czasami muszę dziewczyny rodzielać. Sierra zaczyna się irytować, syczeć, a na końcu robi autentyczne polowanie z nagonką (jedyne co rusza Tulę). Sprawdziłam to raz, nie widzę powodu do dalszych prób w "przeciąganie sprawy" - nie służy to ani jednej dziewczynie, ani drugiej.
Doskonale sprawdza się u nas odwracanie uwagi - jeśli Sierra zaczyna gapić się zbyt intensywnie albo syknie natychmiast reaguję. Zagaduję, szuram krzesłem, drapię zasłony... cokolwiek, żeby tylko zwrócić uwagę Sierry. Zazwyczaj działa, czasami nawet Sierra luzuje do końca i idzie na ulubioną półkę.
Na razie największym problemem są momenty, kiedy OBIE dziewczyny są aktywne. Aktywna Tula biegająca po pokoju i Sierra drzemiąca na swojej półeczce (powoli przestaje się GAPIĆ, a zaczyna zasypiać)? Bez problemu, mogę je nawet zostawić na parę minut
Tulik grzecznie śpi, a Sierra krąży po mieszkaniu (to jej główna aktywność od przybycia Tuli, dopiero dzisiaj zaczęła się coś bawić) - muszę być niedaleko Tuli, żeby w razie czego zagadać Sierrę.
Tula się bawi, a Sierra krąży? Na początku jeszcze Sierra daje się zagadywać, ale po jakimś czasie wkurza się co raz mocniej i ląduje w swoim pokoju "żeby ochłonąć" .
Dzisiaj doszłyśmy do etapu, kiedy Sierra potrafi jeść mając Tulę za plecami (tzn. Sierra na swojej szafce, Tula po 2 stronie pokoju na łóżku). Trochę broi mi fakt, że mała zaczyna się do Sierry pchać. Ewidentnie brakuje jej kociego towarzystwa i kocich zabaw, a Sierra jeszcze nie jest na to gotowa .
Dużo pomogła nam też dzisiejsza wycieczka z Tulą - Sierra wyraźnie odpoczęła psychicznie i była dużo bardziej zrelaksowana. Odbiło się to poztywnie na stosunku do Tuli ... Jednak nie polecam takich prób przy większości kotów! Po pierwsze Sierra jest przywyczajona do ciągłych "zmian zapachu" u mnie i u Księciunia, po drugie ma problem z zaakceptowaniem kota jako kota, a nie konkretnie Tuli, po trzecie naprawdę dobrze znam się na mowie ciała zwierząt (zwłaszcza swoich ). No i po czwarte - miałam świadomość, że może nie wypalić i trzeba będzie zacząć od nowa .
Dodatkowo, jako środek wspomagający, w pokoju Sierry jest Feliway friends w kontakcie... No i pracuję z dziewczynami prawie bez przerwy - z racji kwarantanny mam prawie nie pracuję (średnio 1-1,5 h dziennie ).
Hej wszystkim, jestem tu nowa :)
Szukam porady w sprawie dokocenia. Mam 2 letniego kastrowanego kocura o imieniu Lala (tak wiem dziwne , spodziewałam się kotki ). Przygarnęłam go jak miał ok. 1-1,5 miesiąca i wykarmiłam butlą. Mam wrażenie że przez to, że z jakiś powodu kotka go odrzuciła (tak sądzę, nie widziałam jej nigdy) Lala ma problemy z dogadywaniem się z kotami (czasami mam wrażenie, że nie rozumie które sygnały od kotów są przyjazne a które wręcz przeciwnie). Od kociaka miała kontakt z dorosłymi kotami moich rodziców i nie tolerują jej do tej pory (jednak nie jest tak źle jak na początku). Lala jest bardzo zawzięta w zabawie, jakby nie ma umiaru i czasami za ostro się bawi (nie wiem czy to zachowania dominujace czy brak kociej mamy w młodym wieku).
Mimo to bardzo szuka kontaktu z innymi kotami, nie toleruje jedynie kotów wolnożyjących i na nie syczy i się jeży).
Od jakiegoś czasu zaczęłam zastanawiać się nad drugim kotem (ragdollem). Pracuje dyżurowo 12h dziennie ok. 3 dni w tygodniu, dlatego zaczełam zastanawiać się nad kocim towarzyszem dla Lali. Obecnie mieszkam sama wiec po wyjściu do pracy Lala zostaje sama aż do mojego powrotu.
Chciałabym zaczerpnąć od Was porady czy dokocenie w moim przypadku to dobry pomysł. Nie chciałabym zaszkodzić mojemu kotu i spowodować złe samopoczucie jeśli uzna nowego towarzysza bardziej za "intruza". Może ktoś z Was ma doświadczenie w takiej lub podobnej sytucaji i zechciałby się wypowiedzieć na ten temat. Byłabym bardzo wdzięczna bo aktualnie mam trochę mętlik w głowie.
Cześć,
niektóre osobniki nie asymilują się z innymi osobnikami.
Czasem są nad aktywne i agresywne do nowych osobników.
Czasem nie potrafią się bronić nie podporządkowując się.
W obu takich przypadkach dochodzi do bardzo poważnych uszczerbków na zdrowiu jednej ze stron.
Pamiętaj, że koty są terytorialne.
Jeśli nie posiadasz co najmniej 40-50 m2 na jednego kota to dokocenie może prowadzić do znacznego pogorszenia stanu psychicznego Twojego pupila.
To sprawa bardzo indywidualna.
Na pewno nie zdecydowałbym się dokacać kota, który już ma własne duże problemy.
Zrobisz co zechcesz. Zadbaj tylko, jeśli zdecydujesz się na drugiego, by przez pierwszy tydzień stale mieć wszystko 24h/dobę pod kontrolą.
W razie problemów drugiego trzeba będzie oddać lub co najmniej odseparować.
Generalnie wprowadzanie drugiego osobnika to proces wielotygodniowy z określonymi etapami.
Nie zawsze przechodzi on bezboleśnie. Często to orka na ugorze. Czasem bez żadnych wyników.
W razie agresji decyzja będzie potrzebna natychmiastowa.
_________________
Homo Sapiens - brzmi dumnie, a myślenie nie boli
Sierra
Barfuje od: 01.12.2018
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 12 razy Dołączyła: 04 Gru 2018 Posty: 778
Wysłany: 2020-09-07, 14:16
Anna tak jakoś jak piszesz o Lali to przypomina mi on z charakteru moją Sierrę.
U mnie dokocenie mimo ciężkich pierwszych dni (na samym początku nie mogłam nawet wejść do sypialni, bo Sierra czuła zapach tego czegoś i mnie atakowała, prawie tydzień spałam w kuchni na podłodze) zakończyło się 100% sukcesem. Sierra się uspokoiła dość mocno mając kocie towarzystwo, mniej demoluje mieszkanie (nie żeby specjalnie, po prostu energia ją nosiła mimo zabawy po parę godzin dziennie). Jedynie na początku musiałam nadzorować dziewczyny, ponieważ Sierra też była BARDZO niedelikatna w zabawie - jeżeli widziałam, że Tulka ("nowa" kotka) zaczyna się denerwować to koty były rozdzielane. Trwało to parę miesięcy, dopóki Tulka nie podrosła i (brzydko mówię) nie spuściła Sierze lania . Od tamtej pory Sierra mocno hamuje w zabawie, chociaż po laniu żaliła mi się dobrą godzinę .
Do tego Tulka była dobierana rasowo do Sierry. Zdecydowałam się na kota syberyjskiego, ponieważ ma grube futro (chroniącę przed niedelikatną zabawą ), umie się zdecydowanie postawić nękającemu kotu (rozbawiona Sierra ma problem zrozumieć słowo "nie" ) i rozmiarowo są duże (a więc nie da się tak łatwo zastraszyć). Moją drugą ukochaną rasą są devonki, które tych zalet nie posiadają . Drobny, delikatny Devonek pewnie byłby przy Sierze zastraszoną kupką nieszczęścia, więc musiałam z tych małych kosmitów zrezygnować.
Trzeba też od samego początku zdawać sobie sprawę, że... drugi kot może nie zostać zaakceptowany. Jeżeli w ciągu np. miesiąca nie widzimy żadnych postępów w dokocaniu to lepiej oddać kociaka do innego domu. Czasami jest to kwestia tego, że rezydent nie zaakceptuje drugiego kota, a czasami kwestia źle dobranego kociaka (każdy ma swoje sympatie i antypatie). Warto mieć w razie czego taki "awaryjny" dom przygotowany wcześniej (ja miałam, jakby między dziewczynami było bardzo źle to mogłam po prostu zapakować Tulkę do auta i zawieźć do nowego domu).
Warto też zapamiętać, że rezydent może do siebie dochodzić dłuuugooo. U nas Sierra zaczęła na nowo bawić się z nami dopiero niedawno, a Tulę wzięłam w maju. Nie była to kwestia "depresji" czy niczego w tym stylu - po prostu ustępowała dzieciakowi. Chciała się bawić, ale za każdym razem Tulka leciała do zabawki na połamanie łap i Sierra się odsuwała. W dalszym ciągu odsuwa się również od miski, ale ostatnio jakby mniej chętnie (Tulka wyżera u siebie najlepsze kąski, a później próbuje ukraść najlepsze kąski z drugiej miski). Zamknięcie drzwi między kotami nie pomagało, dziewczyny solidarnie darły pyski, każda po swojej stronie drzwi .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum