Barfuje od: 12.12.13r
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Wiek: 35 Dołączyła: 23 Sty 2013 Posty: 2660 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2015-01-09, 17:39
Ja tez tak robie, tzn krzycze ze boli i zwykle to bardzo szybko przynosi efekt. Z Arda mam problem, bo jej maly mozdzek dysponuje bardzo krotka pamiecia, wiec za chwile ona juz nie pamieta, ze to mnie bolalo. Ale moze jak ona urosnie to mozdzek tez
W takim razie zacznę od tego
Wzięliśmy zwierza jak miała ponad 5 lat, obawiam się że może być tak nauczona... Ciężko mi jeszcze (ze względu na to że kota jest u nas niecałe 3 miesiące) stwierdzić jednoznacznie, czy to zabawa czy nie. Genralnie do mnie, o np teraz podchodzi, siadła koło ręki na łapkach (czujny czajnik) i w sposób niepokojąco ostentacyjny gapi się na moją dłoń. Wstałam, żeby ją zdjąć, a ona już czmych na podłogę...
Na Wszystkich Świętych do moich dwóch starych kocic dołączyła maleńka Trusia, wówczas miała ok. 6 tygodni, od 4 tygodnia życia chowana była wśród ludzi w towarzystwie kocura, który ją niańczył.
Moje kocice oczywiście wkurzają się od początku, że to małe coś tu zamieszkało, ale to małe piwo. Najgorsze jest to, że Truśka jest okropną wredotą. Ma 3 miesiące, a nie da się jej nawet pazurów przyciąć, bo jest wrzask, drapanie i gryzienie. Kiedy chwycę ją za skórę, co większość kotów pacyfikuje, ona drze się jak opętana i drapie wszystkim łapami ile wlezie. Kiedy ją odłożę, to jeszcze rzuci się z zębami, żeby się odgryźć...
Pieszczoty są fajne przez jakieś 10 sekund, potem bierze się do gryzienia. Jej ulubiona zabawa to polowanie. Ja rozumiem, że jest ze wsi i pewnie miała polujących rodziców, ale są jakieś granice dziedziczenia Nawet na Kicię poluje, która jest 4 razy większa od niej...
Uparta jest strasznie, na zasadzie "wyrzucą mnie drzwiami to wrócę oknem"... Zdejmuję ją z doniczki, to za 10 sek znów jest na kwiatku i już gotowa do ataku na wypadek kolejnej próby zdjęcia jej.
Odkąd do mnie przyszła, brałam pod uwagę opcję wydania jej do adopcji, ale komu wydam takiego dzikusa wrednego? Od samego początku ma takie zagrania, myślałam, że z wiekiem jej będzie mijać, a wydaje mi się, że się nasila...
Barfuje od: 01.11.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 06 Lis 2012 Posty: 1419 Skąd: LUBLIN
Wysłany: 2015-12-17, 20:25
Moja znajda zachowywała się dokładnie tak samo na początku chociaż nie była już wcale małym kociakiem. Po prostu życie na dworze nauczyło jej bardzo agresywnych, szybkich i gwałtownych reakcji. Bawić się nie umiała w ogóle bo na zabawki polowała "na serio" rzucając się z szybkością dzikiego wygłodniałego zwierza z całym arsenałem kłów i pazurów na wierzchu. Do tej pory jak upoluje mysz zabawkę albo nawet jakiś papierek to rozrywa na strzępy i próbuje zjeść. Te gwałtowne agresywne zachowania podczas zabaw udało mi się przytemperować w dużej mierze w ten sposób, że jak zaczynała się tak bawić ze mną to ja kończyłam zabawę i zabierałam zabawki. Tęsknie na mnie patrzyła nierozumiejącym wzrokiem początkowo ale powoli zaczęła łapać, że trzeba delikatniej. Oczywiście wszelkie okrzyki typu aua, cofanie ręki, karcące spojrzenia, wyrzuty itd. też stosowałam. Ale zaczęło działać dopiero jak zrozumiała, że albo się bawimy grzecznie (przynajmniej próbujemy) albo się nie bawimy w ogóle.
Barfuje od: 10/2013
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 2 razy Dołączyła: 08 Gru 2011 Posty: 952 Skąd: Francja
Wysłany: 2015-12-18, 10:30
Wydaje mi sie, ze ona jest w takim wieku, ze na razie wyglupy zaczna sie nasilac (i bedzie robic wiecej szkod, bo jest coraz wieksza ), uspokajac sie zacznie troche pozniej. Podziwiam ludzi, ktorym udaje sie wychowac koty, ja im zupelnie ulegam. Pare lat temu zgarnelam z ulicy kotke, ktora tez byla taka agresywna i bardzo, bardzo lubila gryzc, budzila mnie gryzac w palce u stop (bynajmniej nie delikatnie), uwielbiala atakowac inne koty. I tak juz jej zostalo, a nawet sie nasililo, bo oslepla i chyba przez to gryzienie ma silniejszy kontakt z otoczeniem. Teraz mam malucha, ktory ma zupelnie inne zachowania zakodowane, moglaby byc caly dzien glaskana, a po brzuchu to zupelna ekstaza, wyklada sie jak zaba do gory nogami. I doszlam do wniosku, ze to faktycznie geny i o ile niektorych zachowan mozna oduczyc, to wszystkiego sie nie przeskoczy. Pewnie na takiej samej zasadzie niektore egzemplarze dzikich kotow czy psow byly bardziej podatne na udomowienie a inne mniej.
Barfuje od: 01.11.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 06 Lis 2012 Posty: 1419 Skąd: LUBLIN
Wysłany: 2015-12-18, 11:58
Vesela geny genami czy raczej charakter charakterem ale mimo to większość zachowań da się kształtować i kontrolować. Nie tylko w stronę za agresywnego zrobić potulnego ale i w drugą bo zbyt potulny i nieruchawy kociak to tez niedobrze :( jak się NIE nauczy, że oprócz spania i przytulania przyjemna może być tez zabawa albo spacery to może być w przyszłości zgnuśniałym, znudzonym i tyjącym na potęgę kanapowcem a to wcale nie jest fajnie. Ja bym w tym twoim maluchu próbowała obudzić zainteresowanie inną formą rekreacji niż wystawianie brzuszka na głaski :) bo u dorosłego kota to może być problem choćby dlatego że tobie się znudzi w końcu taka ciągła przylepa i zamiast kotka głaskać zaczniesz na niego fukać i przeganiać czego on na pewno nie zrozumie.
vesela krava napisał/a:
Wydaje mi sie, ze ona jest w takim wieku, ze na razie wyglupy zaczna sie nasilac (i bedzie robic wiecej szkod, bo jest coraz wieksza ), uspokajac sie zacznie troche pozniej.
Ja bym sie z tym nie zgodziła. koteczek coztego jest jeszcze malutki i oduczenie go negatywnych zachowań teraz jest najłatwiejsze, później będzie już tylko gorzej.
Moim zdaniem nie ma się co oszukiwać, ze kotek z tego wyrośnie. Jest wręcz odwrotnie: zachowania, które na początku wydają nam się nieszkodliwe i mega słodkie utrwalają się jeśli na to pozwalamy i niektóre z nich jak łapanie zębami czy polowanie na nogi z mega słodkich u maluchów przeradzają się potem w mega problemowe u dorosłych kotów. To samo z mega przytulaśnymi słodziakami -na początku to jest słodkie i urocze i nikomu nie przychodzi do głowy, że za jakiś czas się znudzi i u dorosłego kota ciągła potrzeba przytulania zacznie być bardziej męcząca niż urocza. A ucierpi na tym najbardziej kot :(
A te zakodowane zachowania jak je nazywasz też w większości nie są wrodzone tylko wyuczone w najwcześniejszym dzieciństwie bo najgłębiej koty przyswajają sobie wszelkie normy zachowań w pierwszych 8 tygodniach życia i to co się przez te 8 tygodni nauczą jest maga ważne.
tak na marginesie strasznie mnie wkurza jak ktoś odstawia kocięta od matki i oddaje zanim osiągnął ten wiek min. 8 tyg. bo to dla kociaka wielka krzywda i prawdopodobnie taki kot będzie miał poważne braki wychowawcze typu nieumiejętnośc siusiania do kuwety albo nawet umycia się porządnie, których nowi właściciele nie nadrobią a prawdopodobnie zwyczajnie zaklasyfikują kota jako niezrównoważonego i nie nadającego się do mieszkania z ludżmi :( )
Barfuje od: 10/2013
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 2 razy Dołączyła: 08 Gru 2011 Posty: 952 Skąd: Francja
Wysłany: 2015-12-20, 10:15
Scarletmara osobiscie nie zaobserwowalam zwiazku przyczynowo skutkowego miedzy kociakiem potulnym, lubiacym glaskanie a nieruchawym, lubiacym spac kanapowcem, ale moze to dlatego, ze mam zawsze >1 kota. I doskonale wiem co masz na mysli, ze moze mi sie znudzic glaskanie, bo w kotach lubie wlasnie te ich niezaleznosc. Jedyna sytuacja, kiedy ten nadmiar milosci x5 mnie przerasta, to kiedy wracam do domu po calym dniu pracy, ale nie uwazam tego ze bledu w wychowaniu, a ich naturalna reakcje.
Mlody kot o ktorym pisze nie jest glaskany caly dzien, bo by mi sie nie chcialo Moze dlatego kiedy to robie, to jest taka ekstaza, fizyczna przyjemnosc a wywalajac brzuch wcale sie nie rozluznia a raczej napina, mniej wiecej jak kon ktorego sie drapie w odpowiednim miejscu na szyi i zaczyna wyciagac warge (kon, nie kot). Jeszcze nie widzialam, zeby jakis kot tak lubil bo brzuchu, to zawsze miejsce delikatne.
Mysle, ze z korygowaniem niechcianych zachowan prawda lezy gdzies po srodku. Ja sie nie zgadzam z teoria "tabula rasa", w koncu po to ludzie stworzyli rasy kotow czy psow, aby oprocz eksterioru miec przynajmniej czesciowa kontrole nad przyszlym charakterem. Ten moj ostatni kociak jest wlasnie dobra ilustracja tego, ze wrodzone cechy charakteru maja duze znaczenie. Nie dosc ze jej sprawia przyjemnosc kontakt z czlowiekiem i innymi kotami, to nawet gdy jej odbija, to nic nie psuje, ani razu nie musialam sie na nia zloscic. Z kolei moj przedostatni kociak, teraz juz dorosly, odczuwal ogromna frajde w niszczeniu kwatow i to przed moim nosem. Moglam mu tlumaczyc, czasem uciekal zadowolony z doniczki zanim sie do niej zblizylam, a on za kazdym razem, z jeszcze wieksza frajda i impetem, wracal natychmiast do doniczki az mi polamal mojego zamioculcasa zamifolie Do dzis mu cos z tego zachowania zostalo, bo jak nie zrobie tego, o co prosi (rzucic pilke, otworzyc balkon), to idzie nekac dziewczyny, niewyladowana energia musi gdzies pojsc. Tu oczywiscie musze przyznac ze popelnilam pewnie jakis blad wychowawczy i za bardzo mu uleglam. Jest to kocur z dosyc mocnych charakterem i wymagajacy jezeli chodzi o aktywnosci, dodatkowo bardzo inteligentny, ale chyba wlasnie dlatego kocham go jeszcze bardziej Myslze, ze on nie robi tego na zlosc, ale dlatego ze chce miec ze mna kontakt i sprawia mu to przyjemnosc.
Dlatego zgadzam sie, ze wiele rzeczy mozna uprzedzic dobrym wychowaniem przy matce i przez czlowieka, czego z calego serca zycze coztego.
Barfuje od: 01.11.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 06 Lis 2012 Posty: 1419 Skąd: LUBLIN
Wysłany: 2015-12-20, 12:39
Vesela zdaje mi się, że myślimy podobnie tylko innymi słowami A mając 5 futer to rzeczywiście trudno by Ci było nawet "niechcący" wychować kanapowca, na szczęście Co do charakteru czy innych wrodzonych cech to właśnie dlatego, ze kociak to nie "tabula raza" tak trudno jest je wychować bo do każdego trzeba podchodzić indywidualnie w zależności od jego charakteru i wrodzonych skłonności. Inaczej toby można porządny poradnik kupić i wg. niego wychować kociaka idealnego. A tak metodą prób i błędów może następne kociaki jakbym miała toby mi lepiej poszło bo te moje jednak za bardzo rozpieściłam i sama widzę masę błędów wychowawczych jakich bym drugi raz nie popełniła.
vesela krava napisał/a:
w koncu po to ludzie stworzyli rasy kotow czy psow, aby oprocz eksterioru miec przynajmniej czesciowa kontrole nad przyszlym charakterem.
w tej kwestii mam jednak wrażenie, że prawda jest o wiele bardziej brutalna niestety :( i głównie chodzi o wygląd a charakter to tylko taki "dodatek" i to dla leniwych. Ale to tylko moja opinia osoby, która generalnie jest przeciwko takim praktykom i nie bardzo rozumie taką ludzką ingerencje w Naturę, więc nie będę się nad tym rozpisywać żeby nie urazić niechcący miłośników kotów czy psów rasowych.
Los matki Truśki jest nieznany, kuzyn znalazł ją maleńką w deszczowy wieczór na swojej posesji i się nią zajęli jak umieli. Zdaję sobie sprawę, że ma braki wychowawcze spowodowane wczesnym odstawieniem, ważne jak je uzupełnić
Kuwetkuje od pierwszego dnia bezbłędnie
Chyba przeczytała, że chcę ją odwieźć na wieś, bo nieco się uspokoiła ostatnimi dniami Miewa przebłyski bycia miłą... Mniej się z nią bawię wędkami, żeby jej nie podkręcać agresji. Wymyśliłam też jak ją odpędzić od kwiatków! Wyłożyłam doniczki skórkami z cytrusów! Weszła raz, poczuła zapach i uciekła
Na szczęście nie poluje na nas, nie rzuca się wściekle na nogi dla zabawy itp, wścieka się i gryzie kiedy coś jest nie po jej myśli, uparciuch mały. Zadowala się rzucaniem na Kicię i psy
Parę kociaków już przeszło przez moje ręce i przyznam, że takiego charakterku jeszcze nie miałam...
Barfuje od: 01.11.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 06 Lis 2012 Posty: 1419 Skąd: LUBLIN
Wysłany: 2015-12-20, 16:20
Z tym przedwczesnym odstawieniem to miałam na myśli sytuacje kiedy nie ma takiej potrzeby bo kotek może jeszcze być przy mamie a ludzie albo chcąc się szybko kociaka pozbyć albo może z niewiedzy oddają już nawet 4 tygodniowe maluchy. W sytuacji kiedy nie ma wyjścia bo kociak stracił mamę to co innego. Sama jak oddawałam kociaki miałam chętną panią, która koniecznie chciała jak najmniejszego oseska nawet takiego co jeszcze jeść sam nie potrafi bo sobie wymyśliła, ze takiego łatwiej jej będzie przysposobić. Niestety na nic się zdały moje tłumaczenia, że maluch poniżej 8 tyg. życia nie powinien być odstawiany od matki i ja jej takiego nie oddam. Nie chciała czekać i szukała koniecznie jak najmniejszego najlepiej takiego, którego ona będzie jeszcze gałgankiem mlekiem karmić . I pewnie znalazła bo w ogłoszeniach często ludzie oddają już 4 tyg. maluchy
P.S. coztego a ja mam takie "szczęście" że zawsze trafiam na te najbardziej krnąbrne egzemplarze Nie ważne czy kot czy pies czy świnka morska mi zawsze trafiają się wyjątkowo "energiczne" sztuczki.
P.S. coztego a ja mam takie "szczęście" że zawsze trafiam na te najbardziej krnąbrne egzemplarze Nie ważne czy kot czy pies czy świnka morska mi zawsze trafiają się wyjątkowo "energiczne" sztuczki.
Ja też mam sporo szczęścia w tej kwestii, kiedyś zaprzyjaźniony wet mnie zapytał "Dlaczego wszystkie Twoje zwierzęta są takie porąbane?!"
Z Truśką jakoś dajemy radę, nie powiem, że jest rozkosznym, milusim koteczkiem, ale da się z nią żyć, o ile oczywiście robi się to, czego sobie życzy Szczerze mówiąc, jest tak piękna, że wszystko jej wybaczam
Za to moją starą Maliznę wyrzucę przez okno niedługo... Od tygodnia obcinam jej pazury, po trochu, po dobroci. Dwie i pół łapy obcięte. Ale jednej przedniej nie mogę przeskoczyć, a pazury taaaaakieeeee długie.
doradora
Barfuje od: 09.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 09 Cze 2014 Posty: 1593 Skąd: Gliwice
Wysłany: 2016-02-09, 08:10
jeju, w życiu się z kotem tak nie certoliłam! kocicom oczywiście się nie podoba obcinanie, ale z każdym kolejnym jest łatwiej, bo zaczynają jarzyć, że w końcu puszczam jak skończę
Barfuje od: 01.11.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 06 Lis 2012 Posty: 1419 Skąd: LUBLIN
Wysłany: 2016-02-09, 09:58
doradora to zależy o kota. Moje też są nieobsługiwalne i żeby im obciąć pazurki to potrzeba było zawsze dwóch osób do zabiegu i nagrody po zabiegu w postaci krewetki. A i to ledwo wystarczało bo nawet w imię owej nagrody nie są w stanie usiedzieć spokojnie do końca zabiegu. Zwykle kombinowały tak: "za krewetkę dam sobie poobcinać pazurki u jednej łapki a potem zażądam nagrody, jak się uda to drugiej łapki już nie dam. Ostatecznie jak mnie zmuszą to może przynajmniej dostanę nagrodę dwa razy, za każdą łapkę po jednej." I chociaż ani razu im się ten numer nie udał to i tak zawzięcie go ćwiczyły za każdym razem
Barfuje od: 08.2015
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 3 razy Dołączyła: 14 Lip 2015 Posty: 680
Wysłany: 2016-02-09, 12:30
U mnie też w pojedynkę się pazurów kocurowi nie utnie. A cwaniak jest z niego taki, że wie, co się dzieje i zaraz ucieka za łóżko, a stamtąd się go nie wyciągnie. I oczywiście obowiązkowa nagroda dla jaśniepana po całym zabiegu, bo jak nie, to obrażony chodzi jeszcze następny dzień.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum