Barfuje od: 28.07.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 9 razy Dołączyła: 21 Lip 2014 Posty: 1292
Wysłany: 2015-04-19, 11:50
Zostawiłam ten wątek tak bez wieści, a chyba wypadałoby opowiedzieć, co u nas w związku z zostawaniem w domu samemu.
Obecnie jest już wspaniała cisza.
Tak, jak doradzałyście, wprowadziłam młodemu aktywne spacery, męczące jego łepetynkę Ćwiczyłam wychodzenie z domu na jakiś czas i powroty z nagradzaniem. Zostawiałam kong, butelki, smaczki żeby chłopak miał co robić, a co najważniejsze zabrałam kotu transporter i postawiłam psu zamiast klatki, którą miałam mu kupić. I ten transporter okazał się strzałem w dziesiątkę. Mimo, iż jest on formalnie nadal kota, zawsze rozłożony pozwala Taco się schować tam, gdy m.in. nas nie ma. Bałam się, że tak, jak NSO pisała klatka dla psa powinna być tylko psa i koniec, ale u nas sprawdziła się ta druga wersja. Pamiętam, że jak tylko transporter stanął w pokoju i tego dnia wychodziłam z domu, a Taco jak zwykle nagrywałam, była pierwsza od dłuższego czasu cisza trwająca prawie 3 godziny
Niestety mimo szczerych chęci na ćwiczenia w zostawaniu mieliśmy tylko trochę ponad miesiąc. Później do domu wrócił mój tata z kotem(z działki), który z racji emerytury przez cały ten czas pozostawał z domu, a gdy wychodził to tylko z psem. Szczerze byłam załamana, bo pomyślałam, że znowu nauka przerwana i znowu będzie trzeba zaczynać wszystko od początku. Nic bardziej mylnego. Pies mimo swojej depresyjnej miny przy komendzie "idź na miejsce", idzie i zostaje w domu nadal bez wrzasków i pisków. Także chyba osiągnęliśmy efekt zamierzony Cieszę się bardzo, bo ostatnio (znaczy już od paru miesięcy) nikt z sąsiadów nie zdaje mi relacji z tego, czy psa słyszy, czy nie...
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wszelkie podpowiedzi i rady!
Barfuje od: 28.07.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 9 razy Dołączyła: 21 Lip 2014 Posty: 1292
Wysłany: 2015-08-03, 16:58
Jestem wściekła i załamana... I nie wiem co robić...
Było wszystko ok, dokładnie tak, jak to opisywałam we wcześniejszym poście. Pies zostawał, długo czy krótko, nieważne. Zostawał i nie było z nim żadnych problemów, a dzisiaj coś się stało, że mnie po prostu wmurowało i nie wiem, jak dalej postępować.
Wróciliśmy do domu po jakiś 5 godzinach, a tam? Ściana wygryziona, drzwi podrapane, kawałek fotela wygryziony. Poza tym z parapetów wszystko pozrzucane, a na podłodze wymiociny, bo nawcinał się tynku i styropianu. No nigdy, nigdy nie widziałam czegoś takiego... Z Taco mieliśmy rok temu trudne momenty, ale kończyło się to na żałosnym wyciu. Nigdy na czymś takim.
Po posprzątaniu zaczęliśmy dochodzić z rodziną, co też mogło go wprowadzić w taki stan. I nie wiem, czy dobrze myślę, ale... Przed wyjazdem zawsze zamykamy wszystkie okna, ale dzisiaj no jak na złość nie sprawdziłam łazienki. Nie dość że zostało tam otwarte okno to jeszcze drzwi od łazienki też zostały otwarte, a samo pomieszczenie sąsiaduje z ogrodem sąsiadów. Do sąsiadów podobno przyjechały wnuki, więc krzyk był. Taco, z relacji sąsiada, zaczął szczekać w domu. Słyszał co dzieje się w ogródku sąsiadów, poza tym mógł też widzieć ich z okna. Sąsiedzi podobno zaczęli do niego wołać. Przypuszczam, że wtedy się nakręcił właśnie. Bo ktoś jest na zewnątrz, słyszy tą osobę, a on nie może wyjść. I taki tego skutek. Tak przypuszczam przynajmniej. Raz już miałam taką sytuację (ponad rok temu), ale to wtedy gdy Taco zaraz po zamknięciu wył aż uszy bolały. Wtedy też zostawiłam okno i też sąsiadka do niego wołała. Podobno było jeszcze gorsze wycie, ale to wszystko, a tutaj podobno nastała cisza i prawdopodobnie wtedy dochodziło do demolki.
Najbardziej to się boję, że to wróciło, ale ze zdwojoną siłą. I nie wiem, co zrobić teraz, w razie jakiegoś wyjazdu. Z reguły pies, co 2-3 dni zostaje na kilka godzin sam i jest ok, ale po dzisiejszym dniu... Boję się, że dojdzie do jakiegoś nawrotu...
Barfuje od: 28.07.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 9 razy Dołączyła: 21 Lip 2014 Posty: 1292
Wysłany: 2015-08-03, 19:44
Tego się bałam, choć tak przypuszczałam...
Najbardziej jednak się boję, że zacznie demolować dom... Jest taka możliwość, że teraz w ten sposób będzie wyładowywać emocje?
Mam nadzieję, że to tylko jednorazowy wypadek...
Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2015-08-03, 21:25
Lena06 napisał/a:
Jest taka możliwość, że teraz w ten sposób będzie wyładowywać emocje?
Jeżeli to przyniosło mu ulgę to jest taka możliwość. Lizanie, gryzienie i przełykanie uspokaja psa. Może spróbuj zostawić mu coś do gryzienia, np. tchawicę wołową czy suszony wołowy penis. Nic twardego a właśnie gumiastego co go na długo zajmie i zobacz, czy to nie pogarsza sytuacji. Jeżeli sytuacja się powtórzy przemyśl zakup klatki i przeprowadź trening z zamykaniem jej. Jeżeli Taco nauczy się demolować to będzie bardzo trudno go tego oduczyć.
Barfuje od: 28.07.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 9 razy Dołączyła: 21 Lip 2014 Posty: 1292
Wysłany: 2015-09-02, 20:02
Ok, minął znowu miesiąc, więc zdaje relacje.
Taco odzyskał spokój i równowagę, na to wygląda przynajmniej. Tak jak przed tą niefortunną wpadką z oknem i sąsiadami, pies znowu zostaje w domu. Gdy zbieramy się do wyjścia bez żadnych problemów idzie na piętro położyć się do "swojej" kociej budki.
Tylko raz, dwa dni po zdarzeniu, gdy musiał zostać sam, po pół godziny naszej nieobecności znowu zajął się ścianą (na szczęście bez większych strat). Bałam się, że faktycznie taka demolka zostanie mu na dłużej. Na szczęście nie. Obecnie, tak jak już wspomniałam, wszystko jest ok, ale cały czas trzymamy rękę na pulsie. Zostawiam jakieś kije, drągi i jego ulubione butelki do rozkręcania, ale wygląda na to, że nawet tym nie jest zainteresowany. Wycia również nie ma.
Barfuje od: 2014-03
Dołączyła: 27 Mar 2014 Posty: 38
Wysłany: 2016-04-24, 18:50
Ja wymyśliłam dość niekonwencjonalny sposób i u mnie działa. Rozmawiam z Benkiem przez skypa Można ustawić skypa na samoczynne odbieranie, dzwonisz i gadasz do zwierzaka. Ja go uspokajam, trochę się żałuję nad nim, robię przerwy i po krótkim czasie się uspokaja. Jak wychodzę o nietypowej porze to uspokajanie trwa trochę dłużej. Na początku też trzeba było więcej czasu. Ale u nas to naprawdę działa. Kiedyś wył tyle czasu ile mnie nie było w domu. Wyłączyłam też wszystkie skypowe dźwięki, żeby nie zaczął kojarzyć, że jak coś tam piknie, to ja się potem odzywam, bo czasem dzwonię, wyłączam głos po swojej stronie i tylko słucham czy jest cicho. Na początku jak mi się go udało zwabić do pokoju, to pytałam, gdzie jest kot i chwaliłam jak spojrzał w jego stronę. Wszystko po to, żeby wiedział, że go widzę, że on mnie nie widzi, ale ja tu jestem.
Aha, on też od początku nie odstępował mnie na krok. Też uważałam to za słodkie ale też byłam przerażona, bo domyślałam się co to oznacza. Zaczęłam zamykać się w łazience, tyle, że ja gadałam do niego, że jestem, że wszystko jest w porządku, zawsze go uspokajałam. Za jakiś czas mogłam na przykład wyjść sama ze śmieciami.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum