Barfuje od: wiosny 2013
Udział BARFa: 25-50%
Wiek: 49 Dołączyła: 10 Kwi 2013 Posty: 247 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-04-30, 21:54
dziękuję Lilka, bardzo dziękuję,
virbagen omega leży na półce w lodówce, na półce jest 1-2 stopnie.
dostał aminokwasy, witaminy, elektrolity wszystko dożylnie lub podskórnie
gdy tylko płyn z nawadniania dostanie się do żołądka są nudności i wymioty
do buźki nic nie może, nawet wody
z brzuszka tam gdzie był wkłuwany sączy się powolutku płyn, nie rozumiem?
mieliśmy jechać do dr Marcińskiego, żeby ocenił co widzi, w jakim stanie widzi organy, czy są drożności dróg żółciowych, jelit, ale kotek był tak zmęczony po wizycie w lecznicy, zresztą ja też, że musieliśmy wrócić do domu.
cudu trzeba, bardzo dużo cudu na tym etapie sytuacji,
tak naprawdę to obserwujemy jak długo to ma sens, szukam żelu dla konia Sedalin żel, dr dała nam na to receptę, gdy byłoby bardzo źle posmarowalibyśmy tym żelem śluzówki w buzi, żel się wchłania szybko kot zasypia i wtedy się jedzie szybko do lecznicy na ratunek cierpieniu na zawsze, mamy mocne tabletki nasenne, ale przecież tabletki nie da rady podać. dziś prawie 1 maja zdobyć żel będzie trudno. bardzo mi zależy, żeby zasnął w domu, a potem dopiero eutanazja w lecznicy. nie chcę też w domu lekarza, który dokona eutanazji, on by to wiedział po co tu ktoś przyszedł.
[ Dodano: 2014-04-30, 23:01 ]
mają Sedalin żel na Bemowie, trzeba podjechać
Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 22 razy Dołączyła: 07 Sie 2012 Posty: 5339
Wysłany: 2014-04-30, 22:07
rEni
Wiemy że jest ciężko, bardzo ciężko... ale jeszcze nie poddawaj się, dopóki jest cień nadziei.
Cuda się zdarzają... Dużo dobrych głasków i całusów dla Was obu, myślami jesteśmy z Wami cały czas. I niezawodne kciuki trzymamy
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 5 razy Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 1576 Skąd: podlaskie
Wysłany: 2014-04-30, 22:14
Czasem trzeba ulżyć cierpieniu Ja do ostatniej chwili (do otwarcia brzuszka) miałam nadzieję - ale mój rudy wiedział już z drodze, że to koniec ( choć był w o wiele lepszej formie niż Sokrates) Był zrezygnowany... Trzymaj się dziewczyno Może ciśnienie płynu w brzuchu jest duże i przez otwór z wkłucia się sączy...
Barfuje od: wiosny 2013
Udział BARFa: 25-50%
Wiek: 49 Dołączyła: 10 Kwi 2013 Posty: 247 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-02, 02:16
Sokrates słaby, ja tracę wiarę, jeszcze mój mąż wierzy, że terapia zaskoczy. Dobę temu nad ranem mieliśmy okropne wymioty, potem napił się wody, czego nigdy nie robi i schował się do łóżka. W dodatku z brzuszka wyciekał płyn przez naskórek. Myślałam, że to koniec, rano zadzwoniłam po weterynarz, żeby przyjechała z "ostatnim" zestawem, wtedy wyszedł z kryjówki, napił się wody, obwąchał kuwetę i znowu do kryjówki. To nie był jednak moment, kiedy chciał odejść, to była na razie chęć świętego spokoju, odwołałam lekarkę. W kryjówce spędził cały dzień, wykombinował sobie taki hamak jak profesor, taki inkubator z pokrycia sofy, bardzo gruby materiał, brzeg obszyty gumką, gdy tam się ułożył powstał taki kokon, w którym ciepło, ciemno i nie można było go stamtąd wydostać. Można było polegiwać na sofie, głaskać kokon, w środku którego był kotek, nawet dogadywał troszeczkę. Najpierw nie wiedzieliśmy gdzie jest kotek, szukaliśmy pod łóżkiem, wkoło łóżka, aż w końcu zauważyliśmy zgrubienie z jednej strony zrobione z tego pokrycia sofy. Skubany wszedł tam przez małą szparkę i nie było możliwości go wydostać. Zdecydowałam, że jeśli sam nie wyjdzie to w żadnym wypadku go nie ruszamy. Wyszedł raz napić się wody i znowu do kryjówki, potem jeszcze raz i wtedy biedak dostał kilka zastrzyków: virbagen omega, antybiotyk, to co naprawia śluzówki, B12 i 70 ml kroplówki z glukozą.
Jeśli nie miną wymioty i nie zacznie jeść to nie mamy szans. Drżę teraz, żeby wymioty się nie zaczęły tak jak zeszłej nocy.
Muszę powiedzieć, że bardzo trudno jest się rozeznać do końca kiedy to jest ta pora na odejście, On ciągle chce żyć, ale jest bardzo słaby i cierpiący, chciałby abyśmy mu pomogli, ale na razie nie odejść tylko wyzdrowieć.
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 5 razy Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 1576 Skąd: podlaskie
Wysłany: 2014-05-02, 08:20
Nie wiem-jakoś zaczynam mieć nadzieję on tak dzielnie walczy (miałam kiedyś perską kotkę którą tygodniami trzymaliśmy na antybiotykach i sterydach - wciąż wymiotowała, już straciłam nadzieję, leżała jak flak, nie miałam serca już ją kłuć - ale się udało, żyła 16lat) Tych badań jeszcze nie ma ?
Trzymaj się, rEni - wiem jaką masz huśtawkę emocji i dylematy (1.5 roku temu przerabiałam podobne). Póki widzisz, że próbuje walczyć, nie trać nadziei... kciuki ogromne
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 19 Sty 2012 Posty: 2612
Wysłany: 2014-05-02, 12:55
rEni - nawet nie chcę sobie wyobrażać cow tej chwili czujecie i jak wygląda bitwa z myślami.
Pamiętaj jednak, ze miłość to także umiejętność dania pozwolenia na odejście. Miłość to nie pozwalanie na cierpienie...
Nie używaj Sedalinu proszę... w razie godziny wu. Sedalin zwiotcza ciało, nie wyłącza świadomości. Zwierzę pod wpływem działania Sedalinu przeżywa niewyobrażalny dramat. Odczuwa ogromny strach i stres spotęgowany niemożnością poruszania się. Sprawnie działający umysł jest uwięziony w nieruchomym ciele bez odrobiny kontroli...
Barfuje od: 08/2008
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 15 Wrz 2011 Posty: 1721 Skąd: Łódź
Wysłany: 2014-05-02, 18:56
Dziewczyny Sokrates walczy i dzisiaj nie wymiotuje, a przynajmniej nie wymiotował do tej pory jak rozmawiałam z Renatą. On chce żyć, ale na pewno jest mu ciężko znosić cierpienie. Gdzieś się tli we mnie iskierka nadziei. Czekamy jak Sokrates zareaguje na leki. Oby zaskoczył!
Wyniki badania płynu z jamy otrzewnej dotarły w końcu, ze dwa dni temu i jak się okazało nie było to do końca specyficzne badanie na FIP tylko na FCoV, w płynie wykryto jedynie RNA kociego koronawirusa a to wcale nie przesądza o FIPie - jest to także napisane w komentarzu pod wynikiem badania. Ja spodziewałam się bardziej miarodajnego badania, sądziłam, że test będzie bardziej specyficzny. Specyfika koronawirusa kociego ze względu na mnogość jego mutacji chyba jednak nie daje możliwości rozróżnienia patogennego wirionu od niepatogennego przy użyciu testów PCR. Myślę, że zamiast finansować badanie, w takich sytuacjach rozsądniej jest zainwestować pieniądze w leczenie.
Barfuje od: wiosny 2013
Udział BARFa: 25-50%
Wiek: 49 Dołączyła: 10 Kwi 2013 Posty: 247 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-02, 19:22
Iza,
wiem o Sedalinie, wczoraj się dowiedziałam, tylko kasę wyrzuciliśmy na to, wczoraj w nocy trafiliśmy na inną doktor, a zawsze jak trafię na na inną to się dopytuję o rzeczy, co do których mam wątpliwości, no i nam wyjaśniła, to jest jakiś totalnie idiotyczny lek, który masowo jest kupowany na sylwestra, zwierze czuje ogromny lęk tylko nie może nań zareagować, działa na układ mięśniowy, masakra, toć to jakaś medyczna zbrodnia.
wiem Iza, gdyby on odpuścił my też byśmy odpuścili, ale on chce żyć, mam z tym kotkiem rewelacyjny kontakt i po nim widać tę ogromną chęć życia i z drugiej strony zmartwienie chorobą.
dzisiaj rano wyszedł ze swojej kryjówki, napił się wody i ku naszej radości zaczął trzepać energicznie łapką, na której ma wenflon (wcześniej mu ten wenflon nie przeszkadzał), siku zrobił w kuwecie, energicznie zakopał i znowu do kryjówki. Jednak tym razem długo tam nie posiedział wyszedł, zaczął się łasić koło nogi, zagadywać, wskoczył na łóżko, chyba organizm podjął walkę z wirusem. Zjadł z własnej woli mus z gotowanego pstrąga i wody w ilości mikroskopijnej - może płaską łyżeczkę od herbaty, potem przywiozłam mleko dla kociąt, jedno od 6-go miesiąca (z dodatkiem inuliny), drugie od 2 tygodnia. To pierwsze mleko podałam dotychczas 2 razy w odstępie godzinnym po 2 łyżki, wypite z ogromnym smakiem. Musimy bardzo powoli wchodzić z jakimś jedzeniem, które będzie w stanie jeść.
wynik DNA mamy, myślałam, że o tym pisałam, jest to wynik na koronowirusa z płynu z otrzewnej, nie jest to stricte wynik na koronowirusa, który jest FIP-em. Veci twierdzą, że jeśli koronowirus jest w kupie to wszystko w porządku, jest to niezłośliwy koronowirus, którego ma większość kociaków jeśli jest natomiast w płynie to ma to oznaczać, że jest to zmutowany wściekły koronowirus - FIP. Nie jest to do końca prawdą, ale wszyscy veci, których spotkałam taki wynik traktują jako 100% FIP (niesłusznie).
Nawet jeśli niesłusznie veci uznają taki wynik za 100% FIP to i tak raczej mamy FIP, wstrętnego gada. Przedwczoraj zrobiliśmy testy na hiva kociego i na białaczkę, są ujemne, ten stosunek albumin do globulin, który jest fipowy, płyn w otrzewnej, który zawiera koronowirusa, niskie limfocyty, wszystko wskazuje na infekcję wirusową.
Tak wygląda wynik na koronowirusa z niemieckiego labu:
Sokrates teraz leży sobie w kuchni, bardzo chciał wyjść ze swojej izolacji, wypuściliśmy go bo się na drzwi wspinał, tylko kuwety są rozdzielone i jego pokój zamknięty dla reszty kotów, leży sobie w kuchni troszeczkę zadowolony, obserwuje jak się krzątam, nawet sobie trochę umył futerko. Ja się krzątam i klepię zdrowaśki, żeby układ pokarmowy zaczął działać.
Uściski Wszystkim nas tu wspierających, kochani jesteście
Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39 Dołączyła: 29 Gru 2012 Posty: 1350 Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2014-05-02, 21:57
Ale prawdziwego FIPa ze 100% pewnością można tylko po śmierci.
Dlatego przytoczyłam przykład koleżanki. Weci "wiedzieli", że FIP bo coś co wygląda jak on i zachowuje się fipowo, musi być FIPem. A jednak się udało.
U Maleństwa było to samo, ale nam niestety się nie powiodło.
Dlatego ja nadal mocno trzymam kciuki. Wiem, że po kocie widać kiedy ma dość. Skoro Wy widzicie, że to jeszcze nie ten moment, to daje czas i nadzieję.
3mamy mocno kciuki, żeby na przekór wszystkiemu jednak dobrze się skończyło.
Barfuje od: wiosny 2013
Udział BARFa: 25-50%
Wiek: 49 Dołączyła: 10 Kwi 2013 Posty: 247 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-04, 01:59
Dziś cały dzień walczyliśmy z krwawieniem z przewodu pokarmowego, w ciągu 12h trzykrotne obfite wymioty z krwią, wszystko wskazuje na zapalenie po sterydach albo jakiś wrzód albo nadżerki. Nasze vetki były bezsilne, jedyną ich odpowiedzią był Ranigast. LILKA POMOGŁA, dała nam info jakie leki na krwawienie podać, obdzwoniłam kilku weterynarzy w nadziei, że coś pomogą, ale oni każą przyjść w poniedziałek. Zadzwoniłam do zaprzyjaźnionej pani doktor od dzieci, ona zdziwiona, że jak to możliwe, że ktoś nam każe przyjść w poniedziałek gdy jest krwawienie z przewodu pokarmowego, dlaczego skoro nie może nas przyjąć nie odsyłają nas natychmiast w inne miejsce tylko proponują wizytę w poniedziałek!!!!!!!
2 szczęścia w nieszczęściu: pierwsze: dodzwoniłam się do lekarza, który miał dyżur na SGGW, był pomocny PRZEZ TELEFON, powiedział jakie leki podać, żeby szukać w pobliżu, bo kotek do niego może nie dojechać, żeby go nie narażać na niepotrzebny ruch. Dał telefon komórkowy do lekarki od gastroskopii na SGGW Dziękuję panie doktorze kimkolwiek pan jest. Ona odebrała, mówi, żeby przyjść w pon. na wizytę na 9-tą, pytam jej, czy nam coś powie, jakaś rada, żeby dożyć wizyty, w końcu zajmuje się ona stricte układem pokarmowym, ona, że nie udziela konsultacji przez telefon, to po jaką cholerę, po jaką k.... nędzę (miałam na końcu języka) odbiera telefon? Żeby zapisać na wizytę, a resztę ma w d.... Jakoś ona liczyć nie umie, bo przecież martwy pacjent w poniedziałek to żaden pacjent (o Boże silę się na humor). Drugie szczęście w pobliskiej lecznicy dyżur miała dr Marysia, która nam ochoczo wszystko przepisała według naszych próśb lub nabrała do strzykawki, wyjaśniła dawkowanie, dała nam do domu na chwilę 2 techników weterynarii z zestawem antywstrząsowym przy podawaniu Metronidazolu.
Kotek walczy dzielnie, gdy wymiotuje wzrusza nas ogromnie, bo wchodzi w tym celu do kuwety, a potem zakopuje po sobie. Teraz trzeba nam cudu, żeby układ pokarmowy ruszył, żeby rany w żołądku, czy gdzie tam są przestały krwawić, żeby nie wymiotował po płynach infuzyjnych i lekach. W tej chwili, gdy tylko podamy ciut więcej płynu, gdy więcej płynu zbierze się w żołądku - czy to soków, czy wody, następuje uraz tych krwawiących miejsc i mamy krwawe wymioty. Na pewno pogłębia się przez to anemia.
Lilka przysłała nam pompę do powolnego wlewu płynów i leków, w ciągu 2h przyjechała do nas przesyłką konduktorską pociągiem, Lilka ukłony za ogromną miłość do naszych zwierząt, teraz możemy nastawić na pompie, żeby 30 ml kapało 2h do żyły. Może takie ilości kotek przetrwa. Amen.
Kocham Was za kciuki i wszystkie dobre słowa, czasem zdążę zaglądnąć tutaj, ale nie zawsze zdążę napisać.
Mamy problem z dobraniem leków przeciwbólowych - luka w weterynarii kociej.
Barfuje od: wiosny 2013
Udział BARFa: 25-50%
Wiek: 49 Dołączyła: 10 Kwi 2013 Posty: 247 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-06, 16:53
Hej hej,
nie wyrobiłam z napisaniem :), bo chodzę na rzęsach, mogę się pożalić? dziś spałam 4h, wczoraj 4h, przedwczoraj 2h.
Lilko, kocham Twoją pompę!!! Właśnie zamówiałm do niej asortyment, nie wiem co byśmy bez niej zrobili.
Sokrates stabilny, dziś silniejszy niż wczoraj, wczoraj powolutku podałam kapinę delikatnego rosołku, pół łyżeczki kleiku makrobiotycznego z ryżu okrągłego kalaspara i pół łyżeczki kisielu z gotowanego pełnego siemienia.
dziś przygotowałam mleko kurczakowe, czyli mix kurczaka plus kisiel z gotowanego pełnego siemienia i kapina kleiku, jak dotąd podałam tego 5 ml do pyszczka. Odwraca głowę, niby nie chce, ale nie ma tak kategorycznego sprzeciwu jak to było np. w piątek, gdy ulegliśmy presji vetki i zaczęliśmy go karmić na siłę. Wtedy, w piątek był od razu płacz, kotek uciekł i wymioty.
Dziś powtarzamy steryd na 5-7 dni podskórnie.
Wczoraj byłam na konsultacji u lekarza z SGGW, który pomógł w krytyczną sobotę przez telefon, mąż uznał, żeby nie wydziwiać i pojechać do niego, w końcu on jeden z w sumie 7 vetów wtedy sensownie zareagował. Zalecił dołączyć furosemid w małej dawce. Faktycznie Sokra mało sika, chyba trzeba dołączyć małą dawkę i obserwować. Wczoraj kotek był słabszy, grzecznie leżał przy kroplówkach, dziś już się wierci i trzeba pilnować, żeby nie poszedł w siną dal, wgramolił się na skrzyneczkę własnymi łapami. Wenflon się dzielnie trzyma - pierwszy wenflon, założony w ubiegłą środę, czyli jutro będzie miał tydzień.
Jest metoda na podawanie bolesnych witamin: 25 ml płynów kroplówki pod skórę (robię płyny tak: glukoza plus ringer w stosunku 1:2, czyli jedna część glukozy, 2 części ringera), gdy z tego płynu zrobi się mały bąbelek, zdejmuję kroplówkę, ale igła zostaje, wtedy w ten bombelek delikatnie witaminy bolące: combivit, intravit, wit. K., rewelacja, nic nie szczypie.
wszystko co się da (czyli co nie jest zbyt gęste) przelewam do insulinówek, bo mają maleńkie igiełki.
resztę dopiszę, uściski Wszystkim!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum