No właśnie , też dziś zajrzałam na mięsko to parsknęłam śmiechem i poszłam dalej... CO gorsze wołowiny nie wiedzę swieżej i porządnej od świąt Bożego Narodzenia iten zastój to mnie już nie bawi ;/ MAm nadzieje, że u Was na północy ta sytuacja ma się lepiej. ;)
_________________ Tysiące lat temu czczono koty jako bogów. One nigdy o tym nie zapomniały.
Każdy powód jest dobry, byle mięsko ostatecznie było w kocie, a nie obok kota .
One mieszkają razem niecały miesiąc, tolerują się, troszeczkę lubią ale do prawdziwej kociej przyjaźni im daleko. Sonia była do tej pory jedynaczką a z natury jest zazdrośnicą. Jak podaję jedzonko to Sonia już nie wącha jak dawniej dokładnie i nie wybrzydza, tylko zabiera się za jedzenie kątem oka patrząc na Milkę . Zrobiłam super biznes, uratowałam młodą i teraz się u mnie karma nie marnuje.
A jeszcze dodam, że Milka to kot, który idealnie nadaje się do barfowania. Z kilkunastu metrów wyczuwa mięsko surowe i szaleje za wątróbką. Z piciem wody też nie mam z nią problemów, mała sama wypija bardzo dużo wody i jeszcze prosi o mleko (bez laktozy). Sonia wodę omija szerokim łukiem, pije tylko po bieganiu.
Bałam się, że z suplementami żadna kotka nie będzie chciała jeść, ale Milka jest na tyle wszystkożerna, że się nawet nie zastanawiała. Sonia jadła jak już pisałam z zazdrości, a przecież na początku, w październiku miałam z nią problem z odrobinką mięska... A i po odrobince wymiotowała .
Myślę, że mamy spore szanse na to, żeby całkowicie porzucić karmę suchą i mokrą i poważnie zająć się barfem. Tak byłoby dla kotek najlepiej, prawda?
A skąd te wątpliwości? I cóż to w ogóle za pytanie?
No chyba, że retoryczne....
Spokojnie, dagnes nie denerwuj się . Pytanie było w większości retoryczne, choć nie ukrywam, że z gotową karmą czuję się bezpieczniej. Mam wątpliwości co do moich zdolności mieszania .
Kotki w ogóle nie jedzą już karmy suchej (głównie przez moje obawy o brzuszek Soni), a zapas mamy spory... Jedzą tylko karme mokra a od tygodnia dostają jeden posiłek barfny dziennie. Dzisiaj była to kolacja i Sonia zjadła więcej od Milki . W miseczce polowała najbardziej na wątróbkę.
Ja coraz więcej czytam tu i nie tylko i zdobywam suplementy, jeszcze tylko muszę się zaopatrzyć w kalkulator i wtedy to się będzie działo .
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2012-01-15, 19:39
monika napisał/a:
Spokojnie, dagnes nie denerwuj się
Nie, nie - ja się nie denerwuję .
Zdziwiłam się tylko odrobinkę, a w pośpiechu zniknął mi po wielokropku mrugający uśmieszek .
I wyszło tak poważnie .
No bo po takich przejściach i z takim samozaparciem, jakie pokazałaś w całej twojej historii okołokociej, nie sądziłam, że jeszcze możesz mieć wątpliwości!
I zaufaj sobie - na pewno lepiej namieszasz kotom mięsko sama niż zrobili to w fabryce na taśmie produkcyjnej. Twoja mieszanka nie musi być doskonała, wystarczy żeby była w miarę prawidłowa. I wierz mi - żadnej, nawet bardzo nieprofesjonalnie sporządzonej mieszance barfowej, najlepsze puszki nie dorastają do pięt .
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Nie pisałam tego chyba jeszcze - mam problem z mięsem - i to duży. W moich trzech okolicznych sklepach jest tylko kurczak, indyk, wątróbka tylko czasami i tyle. Mieszkam naprzeciwko jednego sklepu mięsnego, w kapciach tam mogę iść. Mają tam maszynkę i mielą mięso, więc jeden problem z głowy, bo maszynki nie mam. Właśnie stamtąd wróciłam, i mam nadzieje, że nie zapeszę, ale okazuje się, że mogę bez prolemu sobie u nich zamówić serca, wątróbki, wołowinę i cielęcinę .
Monika,
Ale masz dobrze, prawie tak jak ja
Zapytaj o jagnięcinę. Też kotom smakuje i jest zdrowa.
Pozdrawiam
Pytałam, patrzyły jak na głupią .
Już przy pytaniu o serca wołowe miały mnie dość, jak chciałam zamówić królika to chyba myślały, że sobie z nich żartuję .
Na razie tyle mi wystarczy, mam nadzieję, że się uda.
Zostawiłam panienki na dwa dni z moją mamą, w piątek nie dostały mieszanki, w sobotę im mama dała po porcyjce a jak wróciłam to kocie wymiociny były wszędzie . Łącznie z glistami . Później się okazało, że ,,winna" była Milka, Sonia się dobrze czuje. Dostały obie Profender na kark no i je obserwuje. Milka nie ma w ogóle ochoty, żeby dziś jeść... Skąd te robaki? - tylko z mięsa surowego (kurczak i indyk, ze sklepu) mogą być, bo tak to panny jedzą chrupki, nie wychodzą, w domu jest czysto - żeby nie było no i Milka przez ostatnie 2 miesiące była odrobaczana 3 razy (zapobiegawczo, nie wiedziałam co w niej ,,siedzi" jak brałam ją z podwórka i ze szpitala)... Co teraz?
Barfuje od: VIII 2011
Udział BARFa: 75-90%
Dołączyła: 24 Lis 2011 Posty: 126 Skąd: Łódź/Lublin
Wysłany: 2012-01-23, 02:13
Odrobaczyć, poczekać 2 tygodnie i powtórzyć odrobaczanie. Dobrze dobrany środek przeciwpasożytniczy podany w ten sposób powinien skutecznie wytłuc wszystkie glisty. A skąd się wzięły? Jeśli to faktycznie glisty - to na pewno nie z mięsa. :) Jaja glisty kociej są przez zarażonego zwierzaka wydalane z kałem i potrzebują ok. 2-7 tygodni (w zależności od warunków środowiska), żeby "dojrzeć" i przeobrazić się w postać inwazyjną. Zakładając, że mięso było świeże i czyste (tzn. nikt go nie dotykał łapami skażonymi jajami z rozwiniętymi larwami), nie mogła to być droga zakażenia Twojej kotki. Znacznie bardziej prawdopodobne, że inwazyjne jaja dostały się do mieszkania na butach domowników. Mamy ciepłą zimę, a na trawnikach w okolicy zamieszkanej przez dzikie koty na pewno nie jest za czysto... Czy poprzednie odrobaczania były przeprowadzane regularnie co 2 tygodnie?
Odrobaczyć, poczekać 2 tygodnie i powtórzyć odrobaczanie.
Tak zrobimy.
leniwiec napisał/a:
A skąd się wzięły? Jeśli to faktycznie glisty - to na pewno nie z mięsa. :)
Wet jak usłyszał o barfie, to już wszystkiemu winne było mięso. Już doczytałam, skonsuktowałam się z innym i wiem, że to nie z mięsa.
leniwiec napisał/a:
Jaja glisty kociej są przez zarażonego zwierzaka wydalane z kałem i potrzebują ok. 2-7 tygodni (w zależności od warunków środowiska), żeby "dojrzeć" i przeobrazić się w postać inwazyjną.
Milka była z 6 tygodni temu w szpitalu, może stamtąd to? U mnie jest od miesiąca.
Ja mam też kontakt z innymi kotami i psami, i obawiam się, że niechcąco coś też mogłam do domu przynieść .
leniwiec napisał/a:
Czy poprzednie odrobaczania były przeprowadzane regularnie co 2 tygodnie?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum