Udział BARFa: 25-50%
Dołączyła: 15 Lis 2016 Posty: 23
Wysłany: 2017-03-01, 19:06
Poznań Polecam
Podzielę się moimi doświadczeniami. Na co dzień chodzimy do Animal Center do Karoliny Bolewskiej na ul. Fieldorfa. Jesteśmy bardzo zadowoleni, nie narzeka na barfa, nie wciska karm, zawsze mogę liczyć na pomoc a jak czegoś nie wie to mówi wprost i odsyła do innego weta, potrafi mnie uspokoić i ze spokojem znosi moje histerie . Jedyny minus to godziny przyjęć- tylko popołudniami.
Z racji powyższego w nagłych przypadkach bardzo polecam Katarzynę Kiszkę-Sławińską, obecnie posiada własny gabinet Elbiwet. Duża wiedza medyczna i sama stwierdziła, że barf to zdrowie ponieważ po karmach koty chorują.
Również polecam My Pet, Tomka Nowaka, sterylizował Tekisię prawie 9 lat temu, z racji odległości, już tam nie chodzę na wizyty ale specjalistą jest świetnym, uratował psa mojego znajomego, który miał poważny problem z jelitami i był jedną łapą na tamtym świecie.
Zdecydowanie nie polecam
Gabinet weterynaryjny lek. wet Dariusz Filipiński, pewnego dnia miałam zaćmienie umysłowe i pojechałam tam po pomoc z Kitkiem, który w wielkim skrócie się zatkał, 3 panie, które tam zastałam chciały już kota ciąć bo stwierdziły, że kot jest zatruty ołowiem-niestety Kitek to kotek po przejściach do którego ktoś namiętnie strzelał z wiatrówki, ma zostawiony jeden śrut,-przegapiony, przy usuwaniu pozostałych postrzałów, który jest już otorbielony i u innego weta wykluczyłam zatrucie tym metalem a zostanie wyjęty przy okazji jakiegoś zabiegu. Więc złe wyniki wątroby przypisały zatruciu ołowiem a nie widocznym na zdjęciu ogromnej masie kałowej. Miejsce, do którego podczas wizyty wchodzą kurierzy i przeszkadzają a my w ogromnym stresie..... jednym słowem trzymajcie się z daleka
Arora
Barfuje od: 24.03.2016
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 22 Lut 2016 Posty: 419 Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-03-01, 22:50
dudusiek napisał/a:
Zdecydowanie nie polecam
Gabinet weterynaryjny lek. wet Dariusz Filipiński
stanę w obronie tego gabinetu, bo chodzę tam od samego początku z moimi kotkami, czyli jakieś półtora roku i z doraźnej pomocy jestem zadowolona. Co prawda doktor Filipiński jest trochę zakręcony, ale dziewczyny mają wiedzę i za każdym razem jak miałam jakiś problem, to dzwoniłam i zawsze pomagały mi na telefon. Moje kotki były tam sterylizowane bez żadnych problemów, wszystko ładnie i szybko się zagoiło. Tam były szczepione, parę razy był robiony ogólny przegląd, obcinane pazurki, pobierana krew itp. (na początku trochę panikowałam i biegałam tam co dwa miesiące, żeby sprawdzać czy maluchy się dobrze rozwijają). Jak Mona miała zapalenie lewej strony główki (ucho, gardło) to po pierwszej wizycie już była poprawa - pani doktor bardzo długo czyściła ucho i stan zapalny zniknął. Jak były przeziębione, to też szybko pomogli. Na szczęście nie miałam większych problemów, więc trudno mi powiedzieć coś więcej, ale ja nie mam złych doświadczeń. Nie wyczułam też naciągania, wręcz przeciwnie często ja się upominam o jakieś dodatkowe badanie. Jedynym, dużym minusem jest nieakceptowanie barfa i myślę, że gdybym potrzebowała pomocy w tym temacie, to musiałabym poszukać innego weta.
Myślę, ze niestety jak pisały dziewczyny nie raz na forum, jak jest jakiś problem to najpierw trzeba się samemu dokształcić, a dopiero później słuchać weta i ewentualnie wspólnie podejmować decyzje. Smutna rzeczywistość...
Tak więc Dudusiek, dobrze ze zachowałaś czujność
Udział BARFa: 25-50%
Dołączyła: 15 Lis 2016 Posty: 23
Wysłany: 2017-03-02, 08:45
Arora , zaznaczę, że ja z dr Filipińskim nie miałam kontaktu ale oceniam gabinet na podstawie ludzi, którzy tam pracują. W sumie nie wiem czy wielkość gabinetu można dodać na minus ale fakt faktem oni mają podpisana umowę z UM, więc z zaplecza dochodziły piski i jęki zgarniętych z ulicy zwierząt co w połączeniu z otwieranymi drzwiami wejściowymi-kurier i inne dostawy w czasie wizyty- i nie zamykanymi, przez co ludzie z mikro poczekalni byli chcąc nie chcąc obecni podczas mojej wizyty, wszystko to składa się na moją negatywną opinię. Przede wszystkim wynika ona jednak ze złej diagnozy-one już chciały ciąć kota bo przecież zatruty ołowiem a na moją sugestię o oznaczenie ołowiu we krwi nie wiedziały czy jest taka możliwość. Wisienką na torcie była propozycja wykonania dodatkowego zdjęcia, potrzebnego im do operacji w tym momencie i zapłata za nie z góry a nie w dniu zabiegu, na który to termin Panie bardzo mnie namawiały. Rachunek był wysoki ale dla mnie w tamtym momencie było to bez znaczenia.
Arora
Barfuje od: 24.03.2016
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 22 Lut 2016 Posty: 419 Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-03-02, 10:29
Dudusiek,
tak jak pisałam ja nie mam takich złych odczuć, ale ważne są wszystkie opinie i te złe i te dobre; przynajmniej będę teraz ostrożniejsza
UWAGA! OSTRZEŻENIE!!! przed gabinetem weterynaryjnym
CENTRUM ZROWIA MAŁYCH ZWIERZĄT w Poznaniu na Os. Władysława Jagiełły 33, w Poznaniu.
W dniu wczorajszym (10.08.17) miało miejsce karygodne zdarzenie w w/w gabinecie.
Otóż,
Pompon, bezdomny kotek, został zawieziony przez Adama na zbieg kastracji. Adam nie był pewien płci kotka, zatem zostawiając go na zabieg, poprosił o sprawdzenie czy jest to chłopiec czy dziewczynka – co, rzecz oczywista, ma znaczenie dla samego zabiegu. Jednocześnie poprosił o przegląd kotka pod kątem pasożytów zewnętrznych, gdyż Pompon miał zapewniony DT, w którym mieszka kot rezydent.
Historia standardowa i wydawałoby się zupełnie banalna.
Po kilku godzinach Adam dostał informację z gabinetu, że kot jest jeszcze pod wpływem narkozy. Tutaj nadal mamy sytuację standardową, ale …
No właśnie … okazało się, że kotu podano pełna narkozę, zabrano go na stół operacyjny i rozcięto do zabiegu … i na tymże stole stwierdzono, że to jest nie kotka, tylko kocur i na dodatek wykastrowany!!!
Ciśnie się na usta pytanie, z kim mamy do czynienia w takim gabinecie weterynaryjnym?
Z lekarzem, fachowcem? Na pewno NIE!!!
A przecież oddajemy zwierzę, ufając, że pozostaje ono w dobrych, kompetentnych rękach.
Na pytanie, jak wygląda sprawa pasożytów zewnętrznych, odbierając Pompona, Adam otrzymał odpowiedź, że sprawdzono i nie widać śladów pasożytów.
Pompon pojechał do DT. W domu zaczął się niemiłosiernie drapać. Jak myślicie, co się okazało? Otóż, kotek ma liczne ślady po działalności pcheł i widoczną obecność żyjących pasożytów, które niestety zdążyły sprytnie podzielić się sobą z kotkiem rezydentem.
Ale to jeszcze nie wszystko, co zaprezentował „fachowy” gabinet weterynaryjny.
Kiedy emocje opadły i kotek został dokładnie obejrzany, okazało się, iż miał znak, że był już kastrowany jako wolno żyjący kot wcześniej, gdyż miał podcięte uszko, co widać na drugim zdjęciu.
Pragnę podkreślić, że Centrum Zdrowia Małych Zwierząt współpracuje z Fundacjami, zatem obsługuje mnóstwo bezdomnych, wolno żyjących kotów, co w sposób oczywisty obliguje je do rozpoznania tego rodzaju znaków. Właśnie w ten sposób oznacza się koty po zabiegu, aby zapobiec ewentualnej, ponownej, nieobojętnej przecież dla kota, ingerencji chirurgicznej.
Dla dobra swoich kotów i własnego, omijajcie ten gabinet szerokim łukiem!!!!!!!!!!!
_________________ Amelka i Staś
Arora
Barfuje od: 24.03.2016
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 22 Lut 2016 Posty: 419 Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-08-11, 20:09
Masakra!! czy naprawdę nic nie można z tym zrobić?? to co się dzieje w gabinetach jest przerażające!!Nie dość, ze zanim się pójdzie do weterynarza to trzeba się dokształcić, to jeszcze najlepiej być przy wszystkich zabiegach i patrzeć na ręce!! Dzięki za ostrzeżenie
przemiła obsługa, byłam tam u kilku vetów, wszyscy bardzo dobrze podchodzili do zwierząt. Kastrowałam tam swojego kocurka. Stosują narkozę wziewną. Jeśli wyniki badań krwi ich niepokoją to dzwonią. Od niedawna gabinet jest po remoncie, wydzielili osobne strefy dla kotów i psów. W strefie dla kotów można skorzystać z darmowych ręczników nasączonych Feliway. Wystrój jak w zwierzęcym SPA. Obsługują też małe zwierzęta. Generalnie przychylni do barfa. Właścicielka bardzo popiera, a załoga nie krytykuje, niektórzy popierają. Nie wciskają karm.
Jeżdżę do nich na drugi koniec miasta, uważam że warto, jeszcze nie miałam sytuacji, która by mnie zraziła.
Podsumowując
- cena (jak u ludzkich lekarzy bez nfz)
+ obsługa
Gabinet na grunwaldzkiej - całodobowy
Wchodzi się do komunistycznej poczekalni. Nic więcej nie ma co oczekiwać. Ostatnio jak tam byłam po tabsy na robaki to w poczekalni było nasikane.... Spotkałam się z bardzo przedmiotowym traktowaniem zwierząt i ogólną niechęcią do kotów. Z psami chyba lepiej. Moim zdaniem ze zdrowym zwierzakiem (nie stawiać na podłodze) na szybkie szczepienie albo tabletkę na odrobaczenie można iść.
Dzień dobry wszystkim, na cito potrzebuję dobrego weterynarza z wielkopolski, który pokierowałby moje psy. Najlepiej Kalisz, okolice. Czy macie kogoś godnego do polecenia?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum