Bez przesady, że szczeniaka bez klatki nie można wychować. Ja klatki nie miałam i nie odczuwałam takiej potrzeby, a miałam i szczeniora od 6 tygodnia życia i dorosłą sukę ze schronu z lękiem separacyjnym.
Nocoz nie zapomnijmy o jednym. Spod krzesla pies wyjdzie jak bedzie chcial, z pudelka tez. Z klatki nigdy. I o to chodzi. Nie zgadzam sie ze pudelko czy zakamarek za kanapa z ktorego pies moze wychodzic kiedy chce zastapi klatke. Nie ma takiej mozliwosci.
Lena wpisz na youtube "puppy cage training" lub "dog cage training" ale od razu mowie, ze niektorzy zabieraja sie do pokazywania innym jak ucza psy siedzenia w klatce sami sie na tym nie znajac i zamiast pokazac prawidlowo, pokazuja kupe
Psy I Koty przeczytaj dokladnie moje wypowiedzi, nigdzie nie napisalam ze psa bez klatki nie da sie wychowac, a jedynie ze ci co bez klatki wychowuja, nie wiedza co traca
Dziewczyny, błagam nie rozwijajcie tutaj tej dyskusji. Lena potrzebuje pomocy, a wzajemne przepychanki z pewnością jej nie pomogą. Zwłaszcza, że jeszcze wcale nie jest pewne czy klatka jest w ogóle potrzebna i czy Lena będzie jej używać. Prosiłabym moda o wydzielenie osobnego tematu o klatkowaniu gdzie każdy będzie mógł wyrazić swoje zdanie, ale już w oderwaniu od tego konkretnego przypadku, bo robimy niepotrzebne zamieszanie.
Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39 Dołączyła: 29 Gru 2012 Posty: 1350 Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2014-09-03, 18:49
Snedronningen napisał/a:
Swoją drogą co jakiś czas pada tu stwierdzenie "lęk separacyjny" a to nie musi być, i ja mam odparte wrażenie, że nie jest, lęk separacyjny a "zwykła" nieumiejętność zostawania w domu. Często objawy są podobne, ale leczenie ciut inne i nie ma co jeszcze demonizować, że to lęk.
Właśnie mam takie samo wrażenie.
Lęk speparacyjny wygląda jednak inaczej.
Miałam kiedyś takiego psa....u mnie suka była idealna. Zostawała sama w domu itp. Poszłą na swoje - prosiłam, błagałam, pokazywałam i ogólnie cuda robiłam żeby nauczyć laskę postępowania z psem. Ona jednak mądrzejsza była... pies wrócił po 3latach
I co? lęk separacyjny w czystej i absolutnej postaci. Udało się go zbić ale pozostał problem - pies nie potrafił się sobą samym zająć. Ona ciągle musiała mieć człowieka, nie potrafiła się pobawić zabawką sama, powęszyć sama, zostać sama, relaksować czy odpoczywać sama.... nic. totalna pępowina.
I właśnie tu chodziło o to, o czym mówi Sne - niech się psiak nauczy samodzielności. Jako autonomiczna jednostka. Nawet kiedy wszyscy są w domu.
Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2014-09-03, 19:06
NSO, ale dlaczego pies ma nie wychodzić? Tego nie rozumiem.
Ty wiesz jak działa klatka, ja wiem jak działa klatka, Verano wie jak działa klatka ale jest multum ludzi, którzy tego nie wiedzą i dla nich klatka jest do zamykania, niczym zwierze w zoo. Proponując komuś rozwiązanie musisz liczyć się z tym, że on stanie okoniem i wielkie g z tego wyjdzie. Czasem trzeba zastosować rozwiązanie alternatywne aby pomóc psu a nie upierać się przy swoim. Z czasem Ci konkretni ludzi może się przekonają i jednak postanowią, że klatka to jest to. Ale nie teraz a upierając się przy czymś możesz kogoś tylko zniechęcić i zamiast pomóc psu zaszkodzisz, bo pomimo, iż wiesz co trza zrobić i masz 99% pewności, że to zadziała to ludzie nie posłuchają i pójdą do kogoś, kto przedstawi im rozwiązanie, które mieści się w ich wizji. Z Leną rozmawiałam i ona byłaby w stanie zaufać i klatkę psu dać, ale nie mieszka sama i to nie tylko jej decyzja. A domownicy mogą się nie zgodzić.
A mnie ciekawi jeszcze jak stwierdzic ze to nie jest lek separacyjny? On objawia sie glownie wyciem i niszczeniem mieszkania w okolicach drzwi ktorymi wyszedl wlasciciel, badz nieszczenie jego rzeczy. Njektore psy tylko wyja i nieniszcza, a inne nie wyja i niszcza. Czemu wam sie wydaje ze to nie jest lek sep.?
Serdoningen, juz sam trening klatkowy jasno daje do zrozumienia ze pies nie po to w niej siedzi, zeby sobie wychodzil jak chce.
Jest taki etap w treningu (pisze skrotowo, bo na prawde jest w necie sporo materialu i mozna sobie znalezc o klatkach) ze juz wlasciciel nie siedzi z psem przy klatce, w koncu musi go zostawic. Na poczatku zostawia tylko na 5sek i jest ok. Potem zostawia na 30sek i jest ok. Poten na 5 min i jest ok. Ale nadchodzi praktycznie u kazdego psa taki etap ze on sie buntuje i chce wyjsc. Nawet jak trening jest poprawnie przeprowadzony, pies zawsze sprobuje na ile moze sobie pozwolic a na ile nie moze i bedzie chcial wyjsc, nawet jak wlasciciel bedzie siedzial 3m obok i ogladal tv. I jak bedzie w pudelku to wyjdzie. Jak bedzie pod krzeslem to wyjdzie. Z klatki nie wyjdzie.
Klatka ma byc psim azylem, ma byc psia norka i ma sie kojarzyc psu z odpoczynkiem. Ale ma tez nie dopuscic do tego ze pies uprawia samowolke, bo w pewnym momencie kazdy pies powie, ze on nie chce spac tylko by sobie pochodzil po mieszkaniu i cos "nabroil".
Pies w klatce, kiedy ma ochote juz wyjsc no siedzi tam dlugo, po prostu zobaczy ze wlasciciela nie ma, to jeszcze nie czas i obroci siena drugi bok i bedzie kimal dalej. Pies nie w klatce, nawet zmeczony, nawet po spacerze i zadaniach intelektualnych, moze sie przebudzic bo uslyszy jakis dzwiek za oknem i juz sam z siebie dalej spac nie pojdzie, tym bardziej jak ma problem z zostawaniem. A w klatce nue bedzie mial wyjscia bo co ma robic wniej innego, skoro zawsze tylko spal, a wyjsc i tak nie moze, bo sie nie da?
Wlasnie po to jest klatka pudelko jejnie zastapi.
Barfuje od: 28.07.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 9 razy Dołączyła: 21 Lip 2014 Posty: 1292
Wysłany: 2014-09-03, 19:53
Jestem już. Wszystko przeczytałam i cóż, na początku dziękuję wszystkim za zaangażowanie w tym temacie
Może jeszcze napiszę coś o Taco. On nie lubi się z nami rozstawać. Bawić się oczywiście umie sam, czasem zaczepia do zabawy, ale gdy ignorujemy go - odpuszcza. Za to od kiedy pamiętam, zawsze potrzebował czuć naszą obecność. Kładł i kładzie się przy stopach, bądź najlepiej na kolana. Gdy siedzę na kanapie (ja, czy reszta rodziny), kładzie się jak najbliżej. Tak, że w zasadzie nie ma możliwości zmiany pozycji. To samo w nocy. Gdy np. stoję i rozmawiam z kimś też od razu kładzie się albo siada na stopy. To samo, gdy się kogoś boi.
Domyślam się, że to wszystko przez naszą nadopiekuńczość w czasie, gdy był malutki. U szczeniaczka to normalne, że szuka ciepła i miejsca, gdzie jest bezpieczny, ale my zapomnieliśmy, że trzeba z czasem to 'eliminować'... Później zaczęło się chodzenie noga w nogę, które również zostało do dziś. Może nie z takim natężeniem, ale jest zauważalne. Jeszcze później pisk pod drzwiami od łazienki, i tak dalej i tak dalej... spirala się nakręciła.
Z Taco poczyniliśmy pierwsze kroki. Tak, jak pisałyście, wybrałam dla niego miejsce do spania, w salonie. Lubi spędzać czas tylko na fotelach, dlatego wybrałam miejsce nieopodal. Psa na razie odsyłam na miejsce za każdym razem, gdy chce dostać się gdzieś indziej. Nie jest zadowolony. Robi już któreś okrążenie wokół mieszkania, ale mu nie odpuszczę Już tylko mi się pokręciło... Czy w takim razie powinnam wprowadzić to pudło, bądź transporter już teraz (albo klatkę - bo jak na razie już sama nie wiem ) Czy najpierw w ogóle nauczyć go 'swojego miejsca'?
Ach, i oczywiście żadnego brania na ręce.
Verano [Usunięty]
Wysłany: 2014-09-03, 20:24
Musisz sama podjąć decyzję czy będziesz klatkować czy nie. Jeżeli się zdecydujesz to pamiętaj, że kontenerek ma być TYLKO jego i powinnaś go tam umieścić jak najszybciej.
Powodzenia, trzymam za Ciebie mocno kciuki. Sama mam teraz szczeniaczka i pilnuję się strasznie żeby nie przesadzać z pieszczotami żeby jej od siebie nie uzależnić, a to wcale nie takie łatwe, bo ja jestem cały czas w domu i pracuję przy kompie. Dlatego codziennie ćwiczymy powolutku klateczkę żeby sunia nie bała się zostać sama jak ja będę musiała wyjść. Noce mi już spokojnie przesypia w klatce, a pierwsze dni siedziała pod drzwiami sypialni i zawodziła. Na szczęście nie jest w tym lamentowaniu zbyt wytrwała, bo po 15 minutach się jej znudziło i wracała do klatki. Teraz już się jej nawet nie chce leźć pod drzwi. Czego i Tobie życzę.
nie jestem przekonana, że to tak działa z pieszczotami. Ja mam psa od szczeniaka, rozpieszczony przeze mnie do granic, wypieszczony, wygłaskany od malucha na maksa.Całowany, tulony, spał ze mną w łóżku. I wcale nie jest ode mnie uzależniony. Na luzie zostawał sam w domu jak szłam do pracy. Bez problemu sobie radzi jak wyjeżdżam. Z dziką rozkoszą interesuje się innymi ludźmi i bez szkody żadnej zostaje w cudzym domu beze mnie.
Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39 Dołączyła: 29 Gru 2012 Posty: 1350 Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2014-09-03, 21:01
psy maja różne charaktery, ludzie mają różne charaktery
moje psy mogą robić wszystko co chcą i uwielbiam z nimi siedziec razem.
Ale juz nie raz zobaczylam ze moje tuli-tuli jest zupełnie inne czyż czyjeś. Pomimo ze w opowiesci wygląda tak samo.
To samo z psem. Jeden będzie miał charakter bardziej niezależny, drugi będzie miał potrzebę "pępowiny"
Dla mnie z opisów wychodzi na to że po prostu psiak jest patologicznie wręcz związany z Wami. Moja sucza była przypadkiem ekstremalnej pępowiny (i tak, było widać kiedy skończył się lęk a zaczęła po prostu nieumiejętność zostawania samej) ale znam psy, które też właściciele zbyt uzależniali od siebie. Mało tego - ostatni przykład to kobieta która ma naprawdę dużą wiedzę nt psów, wychowała juz wiele, obecnie posiada 3malamuty a..... jednak coś z tą najmłodszą kliknęło tak, że właśnie tak ją mocno do siebie przywiązała. Bo taki szczeniaczek kochany :) I jest problem :)
Ja tak ze swojego tylko mocno subiektywnego punktu widzenia. U mnie zawsze, każdy pies miał swój azyl. Dieslowym azylem jest np buda. Wiecie jak często do niej wchodzi?... wiem tylko ze co jakiś czas przeganiam pająki z wejścia :P I nie ma mowy zeby go tak wsadzić w normalnych okolicznościach. Buda jest fe i koniec.
Ale on wie, że to miejsce jest bezpieczne. Wie że tam zawsze mu wrzucałam smakołyki, że jeżeli coś się działo złego (np ja toczyłam pianę z paszczy nad pożartym w połowie butem albo zbyt mocno strzelają w sylwestra) to to był azyl. I ja tego zawsze mocno przestrzegałam. nigdy go z niej nie wyciągnęłam, nigdy nawet ręki nie włożyłam. To samo było z resztą psów (chociaż one w większości wybierały miejsca w domu). Jeżeli byłam zła, to wiedziały ze tam trzeba bo tam jest fajnie (są zabawki i smakołyki)+ w razie czego, żebym nie wiem jak zła była, czy żebym nie wiadomo co bolesnego nie miała zrobić (np jakiś zastrzyk czy inna szankra), to nigdy nie rusze ich na tym posłaniu. No i mi się to zawsze sprawdzało.
Dlatego nie jestem pewna czy odsyłanie psa cały czas w to jedno miejsce to taki super pomysł. On ma lubić to miejsce a nie chodzić tam za kare. Chyba że się po prostu źle wyraziłaś.
Co do odcinania pępowiny to mi chodzi o to też żeby nie było - nie chodzi o to żeby psa ciagle ignorować. Oczywiscie zachęcać do zabawy, tulić i szaleć. Ale nie pod dyktando psa. Wy zaczynacie i kończycie zabawe. Jest szaleństwo i koniec. Chociaż ja bym jednak, zwłaszcza na początku zmieniła to na zabawy na dworze. W domu cisza i spokój - dwór jest od szaleństw.
Nie jestem pewna co do tych przytulasków i spania razem. ale to zobaczmy jak się sytuacja rozwinie. Jednak zdecydowanie nie zachęcałabym do tego psiaka. Ani świadomie ani nieświadomie (wykazując radość ze zbyt częstego przytualania).
To ogólnie nawet dla mnie samej brzmi okrutnie. Ale nikt nie mówi że tak ma być zawsze. Jak psisko dojdzie do siebie we własnej głowie, to wszystko wróci do normy. Ale psiak musi podbudować trochę swoją własną..... brakuje mi słowa :P odwagę? niezależność? pewność siebie? Bardziej po dorosłemu go traktujcie :)
Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 16 razy Dołączyła: 03 Cze 2013 Posty: 2811
Wysłany: 2014-09-03, 21:18
Dieselka napisał/a:
Ja tak ze swojego tylko mocno subiektywnego punktu widzenia. U mnie zawsze, każdy pies miał swój azyl. Dieslowym azylem jest np buda. Wiecie jak często do niej wchodzi?... wiem tylko ze co jakiś czas przeganiam pająki z wejścia :P I nie ma mowy zeby go tak wsadzić w normalnych okolicznościach. Buda jest fe i koniec.
Ale on wie, że to miejsce jest bezpieczne. Wie że tam zawsze mu wrzucałam smakołyki, że jeżeli coś się działo złego (np ja toczyłam pianę z paszczy nad pożartym w połowie butem albo zbyt mocno strzelają w sylwestra) to to był azyl. I ja tego zawsze mocno przestrzegałam. nigdy go z niej nie wyciągnęłam, nigdy nawet ręki nie włożyłam. To samo było z resztą psów (chociaż one w większości wybierały miejsca w domu). Jeżeli byłam zła, to wiedziały ze tam trzeba bo tam jest fajnie (są zabawki i smakołyki)+ w razie czego, żebym nie wiem jak zła była, czy żebym nie wiadomo co bolesnego nie miała zrobić (np jakiś zastrzyk czy inna szankra), to nigdy nie rusze ich na tym posłaniu. No i mi się to zawsze sprawdzało.
Dlatego nie jestem pewna czy odsyłanie psa cały czas w to jedno miejsce to taki super pomysł. On ma lubić to miejsce a nie chodzić tam za kare. Chyba że się po prostu źle wyraziłaś.
W tym ćwiczeniu nie ma chodzić o odsyłania psa za karę na posłanie. W nim chodzi o przecięcie pępowiny. Tak aby pies nie zawsze, gdy domownicy są w domu miał do nich stały dostęp. To nie ma być azyl, to ma być nauka samodzielności.
psy-i-koty, Taco trafił do nowego domu w wieku 5 tygodni to nie jest najlepszy czas aby od matki go odbierać. Po drugie jest to co Dieselka napisała a po trzecie to nie o same przytulanie i wieczne bycie razem chodzi. Duża różnicę robi siła relacji. Ja wchodzę z każdym moim psem w bardzo mocne i ścisłe relacje (tak już mam i nic na to nie poradzę) oparte na wzajemnym zaufaniu, że krzywdy zrobić nie dam i bronić będę zaciekle, gdy będzie trzeba (przez co moje psy czują się przy mnie bardzo bezpiecznie a w zamian od nich dostaję to samo) ale przy jednoczesnej nauce samodzielności. Jeżeli zbierzemy te wszystkie rzeczy razem to może pojawić się problem, ponieważ pies nie radzi sobie bez nas w różnych sytuacjach, bo to my je rozwiązujemy i kontrolujemy za niego.
Barfuje od: 28.07.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 9 razy Dołączyła: 21 Lip 2014 Posty: 1292
Wysłany: 2014-09-03, 21:20
Ja jeszcze problem upatruje w tym, że pies do mnie trafił w wieku chyba niecałych pięciu tygodni. Być może to też zaważyło na jego zachowaniu. I na moim (to już napisała Sne).
Aha i oczywiście głupstwa w poprzednim poście pisałam, bo zastanawiałam się nad transporterem lub klatką, a przecie transporter też da się zamknąć
No nie wiem, coraz bardziej zastanawiam się nad próbą 'klatkowania'. Jeżeli to miałoby pomóc...
Verano, dziękuję Ci bardzo A powiedz mi. Ty swojego psiaka w niej zamykasz?
Ja tylko się boję, że zrobię coś źle i jeszcze bardziej wszystko popsuję. Boję się też, że on tego zamknięcia się przerazi jeszcze mocniej...
Ale myślę, że jutro kupię transporter. Albo jeszcze dzisiaj na keko coś wybiorę. Ale musi to być coś w czym swobodnie będzie się poruszał, prawda?
Snedronningen, powiedz mi jeszcze, jak bym miała uczyć taco zostawania w pudełku zamiast w klatce. Mogę Cię prosić o taki komentarz, co do ostatniej wypowiedzi NSO? Być może wtedy mnie oświeci.
Ostatnio zmieniony przez Lena06 2014-09-03, 21:27, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum