Barfuje od: 09.2012 Pomógł: 10 razy Wiek: 31 Dołączył: 06 Sie 2012 Posty: 1432 Skąd: Poznań
Wysłany: 2014-04-10, 10:01
A do pysia to już fe? Z oleju zawsze można zrobić sobie majonez: do żółtka jajka wlewasz powoli olej (na początku po kropelce), ciągle mieszając. Można użyć blendera/miksera z przystawką do mieszania ciasta. I taki majonez na sałatkę i surówkę. Nigdy nie sprawdzałem, ale pomysł może być trafiony.
_________________ Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
Barfuje od: 04.2013
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 24 Mar 2013 Posty: 130 Skąd: podkarpacie
Wysłany: 2014-04-10, 10:37
co do mięsa wiejskiego..tak mogłabym łazic po wiosce i pewnie udałoby mi sieale mnie nie stać na taki luskus. i tak ta dieta kosztuje mnie dużo i chwilami mam ochotę $^$%& tym wszystkim i poprosic o tableteczki :/
Przykładowy jadłospis:
śniadanie to zazwyczaj jajka (tu wiejskie)) albo na śmietanie, maśle klarowanym z warzywami lub same. jajek 2-3. Do tego kawa słaba z centymetrem mleka ..to jest mój luksus i nie chcęsobie jej odbierać :/
potem jakis owoc
na obiad zwykle mięso z warzywami z jaglaną lub bez. W sosie śmietanowym lub nie. Aległównie opiera sięna mięsie i warzywach. Czasem gotowanych czasem w suróce. Mam jeszcze dzieciaki które jedząto samo a dla nich surowe jest nie do przełknięcia wiec chociaż gotowane cosskubną jak muszą. Bywa też ciecierzyca, czy niepalona gryczana.
potem nie jem długo, piję wodę i na kolację o 18 też albo jajka, albo jakiś ser plus warzywa jak pmidor, ogórek, rzodkiewka i takie tam.
A jeszcze bywa chleb z rana na orzechach i pestkach. dwie kromeczki.
to tyle...
inni mi radzą nie jeść miesa w ogóle bo zakwasza organizm..kompletnie nie wiem już jaką drogę wybrać..
a olej lniany...dobry pomysł!!!zresztą mam :)
Ja wiem że cukrzyca jest do ustawienia, można z niążyć a dwójka to w sumie mniejsze zło...ale mierzi mnie fakt że cały dzień myślęo jedzeniu . C oz czym, kiedy i jak żeby cukier dobry był. Cały Boży dzień w głowie mam żarcie. Chciałabym uniknąć farmaceutycznych wspomagaczy zwanych dalej 'lekami' które mogą rozwalic mi nerki np..co to za przyjemność...a powoli mam dość i jakieś doły łapię przez to...
Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 11 razy Dołączyła: 01 Sie 2012 Posty: 4452 Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2014-04-10, 10:56
To co opisałaś to nie jest wcale dużo białka. POza tym z tymi nerkami to też nie do końca tak (Dagnes to lepiej wyjaśni)
Bryknij sobie do wątku "receptariusz niskowęglowodanowy dla ludzi". Masa pomysłów
Sojuz - wcale nie trzeba się tak babrać z majonezem po troszeczku. Magia polega na ręcznym blenderze (patyk). Wrzucasz jajo plus 1 żółtko, dodajesz soli (ew przypraw) i kwasku (ja stosuje ocet jabłkowy lub sok z cytryny) na to bezpośrednio 250ml oleju (jaki tam kto wybierze). Ważne, aby naczynie było wysokie a wąskie tyle aby blender wszedł do końca. Wkładasz blender do samego dna i włączasz. Od razu zaczyna się robić majonez. Jak przykryje główke blendera to powoli jedziesz w górę. Jak już cały olej "zniknie" to kilka razy jedziesz blenderem dół-góra aby równo wymieszać. Gotowe. Cała operacja zajmuje 5 minut. Jeszcze nigdy nie "zepsułam" majonezu tym sposobem
Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39 Dołączyła: 29 Gru 2012 Posty: 1350 Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2014-04-10, 11:25
też tak robiłam majonez :P z tym że ja się nie bawiłam z dodatkowym żółtkiem.
Nie pamiętam proporcji bo ostatni raz robiłam to ze 2-3 lata temu ale było coś: 1jajko, 1(?może dwie?)) szklanka oleju, łyżka octu czy soku z cytryny+ przyprawy.
Blender chłodziłam wcześniej (gdzieś wyczytałam, że tak się powinno i nie dyskutowałam :P) i blendowałam jak Ty.
Zawsze się udawał i był naprawdę fajny.
Jednak to było moje ostatnie spotkanie z majonezem :P Ja się wściekle brzydzę surowych jajek. Jak jeszcze zobaczyłam tą ilość oleju to mnie obrzydziło do reszty :P Niby zawsze wiedziałam z czego jest majonez ale co innego wiedzieć a co innego zobaczyć :P Teraz mogę najwyżej dla rodzinki zrobić.
ja tak tylko w ramach ciekawostki. Mama ostatnio zaczęła stosować mączkę z alg nowozelandzkich. Ona też ma jazdy z cukrem, więc mierzy co chwile. Zawsze po niecałej łyżeczce alg miała absolutny zjazd. Okazało się że to nieziemsko cukier zbija. Dlatego ona musi to z czymś słodkim jeść.
To tak w ramach ciekawostki - może akurat się przyda :)
Barfuje od: 03.11.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 3 razy Dołączyła: 03 Sie 2012 Posty: 663 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2014-04-10, 11:26
majra napisał/a:
spotkałam się dzisiaj z opinią, że duuuuużo białka to obciążone nerki..
Jeszcze do tego wrócę. Czy tę opinię usłyszałaś jako kontrargument dla swojej niskowęglowodanowej diety? Bo dla wielu lekarzy i dietetyków 100 g mięsa=100 g białka To jest efekt jakiegoś prania umysłów i stąd się bierze opinia, że jedząc mięso szkodzi się nerkom.
Barfuje od: 12.12.13r
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Wiek: 35 Dołączyła: 23 Sty 2013 Posty: 2660 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2014-04-10, 11:31
Komanka napisał/a:
Sojuz, ale olej z łososia niekoniecznie pasuje do sałatek warzywnych czy surówek
A mi właśnie bardzo pasuje
Obecna dieta kosztuje mnie mniej niż taka "normalna". Wiem, bo mąż zarzucał mi, że będziemy za moje jedzenie płacić dużo więcej, zaczęłam więc podliczać moje wydatki na jedzenie i jego wydatki na jedzenie. Już po 8 dniach wydatki na "moją" dietę są o 20% niższe. A ja sobie niczego nie odmawiam. Mąż przeciwnie - odmawia sobie wielu rzeczy, żeby "wygrać". A i tak "przegrywa" przegrywa teoretycznie, bo odmawiając sobie pewnych rzeczy, odkłada na półkę te niezdrowe i przetworzone, a skupia się tylko na tych zdrowszych i potrzebnych do życia. Tym sposobem jego dieta z każdym dniem jest coraz bardziej zbliżona do mojej
Jeśli chodzi o mnie, to jem trzy posiłki z tłustego mięsa i jeden warzywny, owocowy lub warzywno-owocowy. Nie łączę mięsa i produktów roślinnych w jednym posiłku, bo potem gorzej się czuję i szybko robię się głodna. Między posiłkami, gdy mam ochotę coś zjeść, smażę sobie jajko albo zjadam kawałek ryby. Wszystko przyrządzam na smalcu gęsim, a jako oleju "na" używam z oleju z łososia. Do picia parzę sobie pokrzywę albo żurawinę (niebawem poszerzę asortyment, myślę o dzikiej róży). Nie wiem, czy w 100% dobre robię, ale przy takiej diecie czuję się rewelacyjnie, praktycznie nigdy nie jestem głodna i mam mnóstwo energii, więc chyba idę dobrym tropem.
Barfuje od: 12.12.13r
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Wiek: 35 Dołączyła: 23 Sty 2013 Posty: 2660 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2014-04-10, 11:57
Szczerze mówiąc, to są to rzeczy, które akurat znajdę w sklepie w przystępnej cenie. Czasem jest to wieprzowina (np żeberka), czasem wołowina ("mięso na pieczeń", "mięso na rosół"), czasem np skrzydło czy golonka z indyka, czasem (ale to rzadziej, bo nie smakują mi sklepowe kurczaki) jakiś kawałek kurczaka, np udo. Staram się do tego dołączyć podroby, ale niezbyt dobrze mi to idzie, wciąż odrzuca mnie ich konsystencja/faktura/tekstura... no wszystko po prostu, jak tylko znajdzie się w moich ustach, mam odruch wymiotny. Poza moim gębofonem są ok.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2014-04-10, 12:07
Majro, brak dostępu do wiejskiego mięsa nie jest powodem, dla którego należałoby je zamienić na chleb i makaron. Suplementacja omega-3 w takim wypadku to podstawa (olej z łososia osobiście jednak preferuję wyłącznie w kapsułkach ), poza tym nawet w sklepach można wybierać mięso "gorsze" i "lepsze". Przecież kurczaki z Lidla na pewno nie są jedyną możliwością dla Ciebie, a nawet w Lidlu można kupić jajka "0" czy choćby kaczkę mrożoną.
Co do nerek - aby je naprawdę obciążyć musiałabyś zjadać dziennie grubo ponad 2,5g białka na 1 kg wagi ciała. Dla przeciętnego człowieka 100g białka dziennie jest ilością jak najbardziej normalną (Innuici jadali więcej). Co ważne - do tego musi być odpowiednia ilość tluszczu, bo bez niego już nie jest zdrowo.
Patrząc na twój jadłospis majro, absolutnie nie widzę nadpodaży białka, wręcz powiedziałabym, że jest go poniżej średniej dla diety niskowęglowodanowej. Tłuszczu chyba jest wystarczająco, więc nie tu leży problem (oczywiście zależy to też od tego, jakie i ile dokładnie tego mięsa jesz na obiad).
Chore nerki nie bolą (z wyjątkiem mechanicznych uszkodzeń, typu otrzymanie w nie ciosu pałką bejsbolową). Jeśli "czujesz, że masz nerki" (tępo pobolewają), to jedynym powodem może być ketonuria. Jej przyczyną jest spożywanie zbyt małej, w stosunku do zapotrzebowania, ilości węglowodanów i/lub zbyt dużej ilości tłuszczu przy niskim spożyciu węglowodanów. Wówczas organizm wytwarza z tłuszczu tzw. ciała ketonowe, które pełnią rolę energetyczną w zastępstwie glukozy. Lekka ketoza (bez ketonurii) jest całkowicie normalna i nie jest niczym złym, dopóki ketoza się nie pogłębia i nie dochodzi do nadpodaży ciał ketonowych, których organizm nie jest już w stanie wykorzystać. Wówczas ciała ketonowe wydalane są przez nerki z moczem, co jest nazywane ketonurią. Najprawdopodobniej to wydalanie ketonów jest przyczyną pobolewania nerek.
Ketonuria jest zjawiskiem niepożądanym choć sama w sobie nie jest szkodliwa.
U zdrowego człowieka ketonuria występuje wtedy, gdy poziom insuliny spada tak bardzo, że tkanka tłuszczowa nadmiernie rozpada się wskutek braku glukozy we krwi (najszybsza metoda odchudzenia się). Dzieje się to przy spożyciu zbyt małej ilości węglowodanów oraz najczęściej jednocześnie zbyt małej podaży białka (normalnie, nawet nie jedząc wcale węglowodanów, organizm będzie produkował sobie glukozę z białka oraz częściowo z glicerolu będącego składnikiem tłuszczów), a także przy nadpodaży tłuszczu w diecie przy bardzo małym spożyciu węglowodanów. Dlatego amatorzy tzw. diety optymalnej często mają problemy z ketonurią i każdy z nich musi mieć w domu zestaw pasków do mierzenia ilości ketonów w moczu.
Jednak w cukrzycy ketonuria jest oznaką jej niewyrównania i wskaźnikiem zaawansowania choroby. Sama ketonuria nie jest groźna ale jej przyczyny w przebiegu cukrzycy są bardzo groźne i mogą prowadzić nawet do stanu zagrożenia życia. U cukrzyków nadmierna produkcja ciał ketonowych rusza wtedy, gdy albo brakuje endogennej insuliny, a nie podano jej w zastrzyku, albo wtedy gdy insuliny jest nawet bardzo dużo ale występuje silna insulinooporność komórek (wówczas insulina nie jest w stanie "wtłoczyć" glukozy do komórek i występuje stan niedocukrzenia). Może się też zdarzyć (i często się zdarza), że silna ketoza wystąpi u cukrzyka, któremu podaje się zbyt wysokie dawki insuliny (następuje wówczas silna hipoglikemia zagrażająca życiu przy jednoczesnej nadprodukcji ketonów z rozpadającej się tkanki tłuszczowej). Ponieważ ketonurię odkryto przy okazji badań nad cukrzycą, medycy uznali ją za stan chorobowy i bezwględnie niepożądany u wszystkich ludzi, także zdrowych. Stąd wszędzie pisze się, że ciała ketonowe są ogólnie szkodliwe, co nie jest prawdą.
U cukrzyków nadmierna produkcja ketonów i wydalanie ich z moczem jest objawem choroby, a nie jej przyczyną lub stanem chorobowym samym w sobie. W przupadku cukrzyków w celu zapobiegania ketonurii stosuje się zwiększenie dawek insuliny i/lub częstotliwości jej podawania wraz ze zwiększeniem podaży cukru w diecie lub interwencyjne jego podanie w stanie ciężkiej hipoglikemii.
Majro, jeśli nie bierzesz insuliny ani tabletek pobudzających jej wydzielanie, to w twoim przypadku najprawdopodobniejszą przyczyną wystąpienia pobolewania nerek będzie zbyt mała podaż węglowodanów w diecie przy jednoczesnej zbyt małej podaży białka albo jest to okres przejściowy, w którym organizm przestawia się na inne funkcjonowanie metabolizmu. Nie znam niestety twojej dokładnej sytuacji zdrowotnej, ale sądzę że cukrzyca jest u Ciebie mało zaawansowana i ewentualna ketonuria nie jest nią spowodowana. Możliwe też jest, że w tej chwili, po przejściu na dietę niskowęglowodanową, po prostu chudniesz z tłuszczu (nie wiem czy miałaś nadwagę, czy nie ale chudnięcie jest normalne na tej diecie; w przypadku otyłości silne chudnięcie). Jeśli miałas nadmiar tkanki tłuszczowej, to w tej chwili ona się samolikwiduje i stąd możesz mieć nadpodaż ciał ketonowych i ketoniurię. W takiej sytuacji rozsądnym jest zmniejszenie nieco podaży tłuszczu w diecie (jest go wystarczająco z własnej tkanki tłuszczowej) oraz regulowanie ketonurii poprzez odpowiednią podaż węglowodanów (i tym samym spowalnianie tempa chudnięcia). Aby to dokładnie ustalić i kontrolować trzeba znać twoją dokładną sytuację i parametry (waga, wzrost, poziom cukru i najlepiej też insuliny, krzywa cukrowa, podaż w gramach białka, tłuszczu i węglowodanów dziennie, pomiar ketonów w moczu, dziennie/tygodniowe zmiany wagi ciała). Możesz to wszystko robić sama, to nie jest trudne. Jasne, że początkowo zmiana diety i przyzwyczajen może być tudna ale niestety osoby chore muszą być znacznie precyzyjniejsze w swoich działaniach by zwalczyć chorobę. Gdy już ustabilizujesz swój organizm, będzie Ci znacznie latwiej.
Rozumiem, że mierzysz sobie cukier co najmniej 2-3 razy dziennie i jesteś w stanie utrzymać go na tej diecie w normie? W takim układzie kup sobie dodatkowo w aptece paski do mierzenia ketonów w moczu. One wskazują ketonurię w 3 stopniach, pokazując od 1 do 3 krzyżyków (+). Badając dodatkowo mocz będziesz w stanie tak dobrać sobie ilość węglowodanów w diecie by ketonuria nigdy nie przekroczyła jednego +, a najlepiej by w ogóle jej nie było (wskazanie na pasku "-" lub pusto). Spróbuj też oszacować ilość zjadanego dziennie białka i odnieść tą ilość do swojej wagi (dzięki BARFowi dla kotów takie wyliczenia powinny być dla Ciebie błahostką). Zobaczymy wówczas jakie masz "szanse" na przedobrzenie z białkiem . Ja obstawiam, że białka jesz wciąż za mało.
Z tym zakwaszaniem przez mięso to oczywiście kolejny mit, spreparowany przez propagandę antymięsno-antytłuszczową. Przy rozsądnej diecie niskowęglowodanowej opartej na produktach mięsnych, podrobach, jajkach warzywach z dodatkiem owoców nie ma możliwości "zakwaszenia się". Zresztą u zdrowego człowieka w ogóle bardzo trudno o takie zakwaszenie. Było już o tym na Forum w wątku linkowanym przez Komankę, choć muszę tam jeszcze kiedyś dokończyć pisanie i pouzupełniać, bo to nie jest kompletna informacja.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: 04.2013
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 24 Mar 2013 Posty: 130 Skąd: podkarpacie
Wysłany: 2014-04-10, 14:04
czeka mnie wieczorna długa lektura :) Dagnes te zasady i zależności tłuszcz-białko-węglowodany dla mnie są mega skomplikowane i jesteś niesamowita że to ogarniasz! mój umysł niby nigdy nie miał trudności z rozumieniem słowa pisanego, odkąd mam dzieci to wcale nie jest to takie proste Zbyt roztargniona chyba jestem przez ten ciagły ruch i zabieganie.
Żadną tajemnicą nie jest oczywiscie stan mojego zdrowia itd.
Ze zdrowiem problemów brak, no moze hormonalnie jedynie/aż. 3 ciąże i w każdej cukier. Potem niby wracał do normy. Moja dieta przez te lata głównie opierała się na słodkościach, mące, ziemniakach. Warzyw potrafiłam nie jest tygodniami..no owoc czasem. Na prawdę żal. Mięsa nigdy nie lubiłam, ale bywało bo mąż lubi, dzieci... Często gotowałam dla dzieci a sama nie jadłam bo wolałam wchłonąć paczkę ptasiego mleczka na jeden dzień.dla mnie to pikuś
Tym sposobem mam 20kg nadwagi, tzn BMI wskazuje na otyłość. Mam 160cm i ważę teraz 76,5 a miesiac temu 80kg.
Wyniki krwi i moczu nie pokazują jakiś anomali, niby wsio mam w normie po ostatnim porodzie, ale nie robiłam sobie badań moczu teraz będąc na diecie.
Od 8 marca stosuję dietę bez pszenicy po przeglądnięciu (nie przeczytaniu niestety wszystkiego, muszę to nadrobić) i zakupie książki 'kuchnia bez pszenicy' W. Davisa.
I tutaj sie zastanawiam nad moim chudnieciem. Zrezygnowałam z cukru i mąki aby właśnie schudnąć. Aby zająć miejsce pszenicy i codziennej kromeczce chleba , jem więcej mięsa, orzechów, pestek i warzyw, nabiału, No i tłuszczu. Biorąc pod uwagę że tłuszcz syci a ja bardzo lubię jeść i nie lubię czuć głodu to traktowałam się dość obficie tłuszczem w rodzaju śmietany, masła, smalczyku. Jaja często na boczku, na śmietanie bo przecież nie zjem chlebka..
Ale wracajac do chudnięcia mojego. Od miesiąca jestem na tej diecie i schudłam 3,5kg..co niby nie jest ani dużo ani mało, jednak jak na początek odchudzania się waga powinna ruszyć właśnie bardziej bo ma z czego a tu tydzień stoi, potem cos drgnie w dół i znowu stoi...Między pierwszymi ciążami też się odchudzałam i przyznam że wtedy zjadałam jedną kromeczkę żytniego, czasem dwie i chudłam kilogram tygodniowo bez większych wysiłków..
Może faktycznie całkowite odizolowanie się od węgli nie jest jednak dobrym pomysłem bo czasem tego owoca nawet nie zjem jak dzisiaj np. zjadłam jajecznicę na maśle,kawę, teraz pierś z indyka z warzywami na maśle na szybko i łyżką jaglanej i na kolację pewnie kromka orzechowo-pestkowego chleba z serem żółtym i pomidorkiem. No i wsio...
Z tymi wyliczeniami gram białka, tłuszczu, węgli... no nie umiem, tegop ogarnąć...
Robię gar jakiegoś gulaszu gdzie jest wszystko i z tego biorę swoja porcję...no jak wtedy odmierzyć ile nałożyło się mięsa ile tłuszczu...W ustalaniu jadłospisu dla kotów zawsze miałam problem i bez shany byłaby to katastrofa taki leming się ze mnie na starość robi
Wątek z zakwaszeniem zupełnie mi umknął!!! Dziekuję
Wiele osób nakłania mnie do rzucenia mięsa bo ludzie zyją na samych roslinkach i mają się świetnie... Proponują dietę surową na miesiąc. Wsio surowe, czyli się rozumie owoce i warzywa, bo miesa nie przełknę, jaj też..no w majonezie heh..że ludzie cudownie uzdrawiają siępo takim poście....
Ines czyli, że jesz samo mięso bez niczego? Pieczesz/dusisz/smażysz mięso tak same, gołe i wszystko?
Przegladałam wątek o diecie niskowęglowodanowej dla ludzi ale chyba mało dokładnie bo nie znalazłam propozycji jedzeniowych..wieczorkiem się przyglądnę raz jeszcze. Dziekuję Wam. Jutro polecę do apteki po te paski ale już widzę swój strach i stres jak zobaczę max ilość plusików...chyba za bardzo przejmuję się..no ale znowu jak się nie przejmować..
a no i sposób na majonez!! Robiłam trzy razy i trzy razy wywalałam
Mnie jako tako nie brzydzi surowe jajko jak jest zmiksowane i nie wygląda jak glut, jednak salmonella tak, straszy mnie.
[ Dodano: 2014-04-10, 22:00 ]
pNo tak..czyli zakwaszanie i odkwaszanie ma się nijak
Jakie to jest wredne..z kazdej strony sprzeczne informacje... a ty laiku wybieraj heh
Dieta surowa ponoć daje bardzo dobre efekty, ludzie zmniejszają po niej dawki insuliny lub całkiem jest niepotrzebna...Dagnes myslisz że można taką dietą wyrządzić więcej zła? Rzecz jasna nie jest to dożywotnio, bardziej jako kuracja...jako alkalizowanie i oczyszczanie..ale znowu tutaj czytam, że roślinki surowe są ciezkostrawne ..no to jak tym ludziom pomogło?
Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39 Dołączyła: 29 Gru 2012 Posty: 1350 Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2014-04-10, 22:29
nie powiem naukowo ale:
moja mama ma astmę, chore serce, zatoki i całą masę różnych syfów spowodowanych stałym przyjmowaniem sterydów.
Po wielu latach lekarka w końcu kolejna lekarka powiedziała, że już nie wie co ma z nią zrobić, bo nic nie działa. I powiedziała żeby spróbować diety owocowo-warzywnej. Przez 2tygodnie mama nawet orzechów nie jadła - totalne raw wege :)
Teraz je normalnie ale i cukier się unormował, i ciśnienie, nawet można było trochę dawkę sterydu zmniejszyć. No i pierwszy raz od kilku lat nie ląduje co chwilę w szpitalu w stanie ciężkim.
Chleba, białych makaronów czy słodkich jogurcików u nas nie uświadczysz. Ogólnie produkty wysokoprzetworzone praktycznie nie wchodzą do domu :) I jakoś nikt za tym nie tęskni :P
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4844
Wysłany: 2014-04-11, 09:53
Jasne, że surowa dieta owocowo-warzywna (raczej warzywno-owocowa, bo owoców zdecydowanie mniej powinno w niej być) jako lekarstwo zadziała, bo odstawi się nie tylko cały ten przetworzony, przeładowany zbożami syf i obrobioną termicznie żywność, która zawsze jest gorsza, obojętnie co w jej skład wchodzi, ale też obniży się tzw. ładunek glikemiczny żywności, który w cukrzycy jest najistotniejszy. Ładunek glikemiczny to łączna ilość węglowodanów spożywana dziennie (nie mylić z indeksem glikemicznym pokarmów, który nie jest rozwiązaniem problemów), która to ilość bezpośrednio przekłada się na zapotrzebowanie na insulinę. Surowe warzywa mają bardzo mało węglowodanów, ponieważ na surowo da się zjeść tylko takie, które zawierają niewielką ilość skrobii (odpadają ziemniaki i strączkowe), która to skrobia i tak w większości nie jest trawiona i przyswajana, bo raz że jest ciężkostrawna, a dwa jest zamknięta w celulozowych ściankach roślinnych, których człowiek nie trawi. Pozostałe cukry w warzywach to margines. Bardzo łatwo można to sprawdzić mierząc sobie cukier po zjedzeniu marchewki na surowo i następnie po zjedzeniu ugotowanej marchewki. Z surowej niewiele się przyswoi, z ugotowanej wszystkie zawarte w niej cukry wylądują we krwi, bo gotowanie zniszczy celulozowe osłonki i skrobia stanie się zarówno dostępna dla enzymów trawiennych, jak i strawna, bo ugotowana.
Jest wiele badań i udokumentowanych eksperymentów dotyczących leczenia cukrzycy surową dietą warzywno-owocową. I ja się z tym absolutnie zgadzam, bo wiem jak ona działa. Niestety eksperymenty te zwykle trwają krótko i nie pokazują zgubnych skutków stosowania takiej diety przez 10-20-30 lat.
Moim zdaniem lepiej jest zastosować w pełni zbilansowaną dietę niskowęglowodanową, która tak naprawdę nie będzie dietą tylko odżywianiem na całe życie niż stosować krótkoterminowe kuracje dietetyczne, dające wprawdzie efekt leczniczy cukrzycy ale nie zaspokajające potrzeb organizmu. I jak najbardziej polecam jedzenie wszystkiego, co tylko możliwe na surowo. Oczywiście można próbować zbilansować sobie taką dietę także w wydaniu wege, jest to jednak dużo trudniejsze i w przypadku cukrzycy nie zawsze możliwe, o ile nie będzie się bazowało na produktach wysokoprzetworzonych w postaci wyciągów białkowych z roślin (wegańskie pokarmy zawierające potrzebne białko zawierają równocześnie dużo skrobii). Ale i tak taka dieta będzie o niebo lepsza i zdrowsza niż śmieciowe żarcie cywilizacyjne oparte na zbożach, cukrze, olejach roślinnych i spalonym mięsie.
Jeżeli ktoś chce jeść mięso i ogólnie produkty pochodzenia zwierzęcego, to dietę cukrzycową jest bardzo łatwo sobie skonstruować i stosować. Jest ona równocześnie dobrze zbilansowana pod kątem składników odżywczych. W tej diecie również można jeść warzywa i owoce na surowo, można iść i dalej - bo produkty zwierzęce w wydaniu raw zawsze są jadalne.
Majro, moim zdaniem powinnaś zacząć od podstaw aby sobie nie zaszkodzić. Książka, na której bazujesz nie jest pozycją, która pozwoli Ci zrozumieć, co dzieje się w twoim organizmie oraz jak poszczególne pokarmy wpływają na twoją cukrzycę oraz ogólnie na twoje zdrowie. Samo wycofanie pszenicy z diety jest świetną ideą ale niestety jest to tylko część układanki i nie rozwiąże wszystkich twoich problemów. Jeszcze raz piszę Ci to, co już zalecałam wielokrotnie - kup "Życie bez pieczywa" Wolfganga Lutza. To jest książka dla cukrzyków, pokazująca dokładnie jak leczyć tą chorobę dietą, z medycznym udokumentowaniem. W tej książce znajdziesz proste sposoby na to, jak liczyć dzienne spożycie węglowodanów i innych składników (piszesz, że nie potrafisz oszacować ile czego jesz). Lutz daje naprawdę łatwe recepty na to jak to sobie zorganizować, a przede wszystkim pozwala najpiew zrozumieć o co chodzi. Daje podstawy. Na razie błądzisz we mgle, bo nie masz podstaw. Sama musisz odrobić tą lekcję bo nikt nie poprowadzi Cię tu za rękę, ustalając i robiąc wszystko za Ciebie. Ja mogę Ci dać jedynie ogólne wytyczne, ale Ty musisz sobie wszystko w szczegółach opracować i stosować.
I pamiętaj, że jeśli chcesz być zdrowa, to już nigdy nie możesz wrócić do śmieciowej diety cukrowej, którą stosowałaś do niedawna. Cukrzykiem jest się już na całe życie w tym sensie, że powrót do dawnych przyzwyczajeń szybko przywoła chorobę z powrotem (te fizyczne zniszczenia w trzustce, które już nastąpiły są nieodwracalne i ona zawsze będzie słaba; wyprodukuje tyle insuliny by zaspokoić potrzeby przy diecie niskowęglowodanowej, ale nie tyle by zwalczyć skutki objadania się tortami). Więc w zasadzie masz tylko jedną drogę i ona jest jednokierukowa. Zawrócenie z niej to konieczność brania coraz większych dawek insuliny oraz odległe skutki cukrzycy prowadzące do kolejnych ciężkich chorób i ostatecznie do śmierci.
Z tego, co piszesz odnośnie swojej wagi i reszty wynika, że powinnaś na razie zmniejszyć spożycie tłuszczu, gdyż masz spore zapasy tkankowe. Sumarycznie, ten tłuszcz w posiłkach plus likwidowana pod wpływem spadku poziomu cukru i insuliny we krwi tkanka tłuszczowa to za dużo na twoje porzeby energetycze i dlatego prawdopodobnie wydalasz z moczem ciała ketonowe. Właściwy poziom węglowodanów ustalisz sobie przy pomocy badań moczu oraz na podstawie wytycznych z ksiązki Lutza. Białka możesz jeść więcej, tyle na ile masz apetyt. Reszta poukłada Ci się z czasem sama.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: 04.2013
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 24 Mar 2013 Posty: 130 Skąd: podkarpacie
Wysłany: 2014-04-11, 13:22
Dagnes..ja to wiem..tzn o tym, ze nigdy nie bedzie tak jak kiedyś..no niestety....A jestem wrednym typem..wolę nie wiedzieć że cos mi jest...no olewacko zawsze podchodziłam do stanu swojego zdrowia. Nie raz lekarze mi mówili, żebym się pilnowała bo mogę sobie zaszkodzić i z tyłu głowy te myśli gdzieś się przewijały ale to była ta niewygodna prawda..
Kupiłam już paski do badania moczu, w empiku książki nie ma niestety, ale poczytam z PDF
Od dwóch dni cukier jest poza normą..nie rozumiem za bardzo. Nawet na czczo dzisiaj...Ale zwale winę na stres zwiazany z bólem zęba i dzisiejszą wizytą u zębologa..no moje zęby doprowadzaja mnie do przewlekłej biegunki heh
W takim razie zmniejszam ilość tłuszczy, będę pilnować żeby zjadać węglowodany no i muszę przysiąść do tej książki..przepraszam Cię, uznałam że to obojętne jaka książka, byleby pisała o szkodliwosci zboża ahh.
Barfuje od: 2005
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 447 Skąd: z daleka
Wysłany: 2014-04-11, 14:44
Majra - pomysl tez o tym, ze sila rzeczy twoja rodzina tez pewnie skorzysta z Twojego zdrowego odzywiania. Zwlaszcza dzieci - warto ksztaltowac zdrowe nawyki, bo czym skorupka .... Trzymaj sie, dasz rade> Trzymam kciuki.
Barfuje od: 04.2013
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 24 Mar 2013 Posty: 130 Skąd: podkarpacie
Wysłany: 2014-04-11, 14:52
Dzięki Aniu Dzieci moje heh..maja teraz przechlapane :) Ale od zawsze był szlaban na słodycze..ja swoje jadłam cichaczem
[ Dodano: 2014-04-12, 08:27 ]
Nurtuje mnie jeszcze jeden wątek. W internecie znajduję różne normy poziomu cukru. Będąc w ciąży za granicą normy miałam do 160 po 1 h, do 140 po 2 h. Ja mam zaniżone 135 po godzinie i do 120 pl jednej. Wiem że normy są zaniżone, ale ile na potrzeby większej sprzedaży a ile z troski o zdrowie, nie wiem.. Moje wyniki bywają nieco podwyższone ale patrząc na te wyższe normy nie są złe...
[ Dodano: 2014-04-12, 13:20 ]
zrobiłam test moczu i kolor paka wskazuje na 3lub 4 + czyli niedobrze..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum