Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 29 Dołączyła: 29 Sie 2015 Posty: 50 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-08-31, 22:56 Sylwia i Franek witają :)
Własny kot był moim marzeniem od dawna, niestety matka długo się nie zgadzała, ale los na szczęście chciał inaczej
Pewnego dnia wracając z pracy, zauważyłam niedużego, biało czarnego kota. Miejsce paskudne - teren budowy przy sporym węźle komunikacyjnym. Pokiciałam, ale nie dawał do siebie podejść, więc zostawiłam jedzenie (akurat miałam tackę karmy dla jakiegoś przypadkowego bezdomniaka).
O kocie napisałam na grupie lokalnej, odezwała się do mnie dziewczyna działająca w fundacji i zajmująca się kotami w okolicy. Podeszła tam sama raz, ochroniarz jej powiedział, że jakiś stary dziki kocur bez ogona się tam kręci od dawna. Myślała, że się pomyliłam i że o tego kota chodziło, ale pojechałyśmy jeszcze raz wieczorem się rozejrzeć i inny facet powiedział nam, że pod kontenerem biało czarna kotka (chuda i drobna) ma pod kontenerem trzy maluchy! Decyzja oczywista - trzeba je wyłapać, a matkę koniecznie wysterylizować.
Przez jakiś czas co wieczór je dokarmiałyśmy, w końcu udało się zobaczyć maluchy - okazały się na tyle młode, że będzie się je dało oswoić.
W końcu zorganizowałyśmy DT, akcję łapania, kotka poszła do lecznicy, a kotki na tymczas do mojej znajomej. Na szybko szukałyśmy innego DT, bo koleżanka mogła je zatrzymać tylko kilka dni. Dwa kociaki mógł wziąć znajomy dziewczyny z fundacji, problem był z ostatnim. Ubłagałam matkę i się zgodziła niby tylko póki ktoś go nie adoptuje, ale oczarował ją i zostaje na stałe :)
Przyjechał do mnie dokładnie w zeszły poniedziałek. Oswoił się ekspresowo. Trzy dni temu miał pierwszy napad czułości i od tamtego czasu ciągle się tuli, ociera i mruczy, nawet za mną łazi krok w krok. Mojej mamy się trochę boi (strasznie zazdrosna jest :P), ale to ja z nim najwięcej czasu spędzam.
O barfie wiem od dawna, ale nigdy się w szczegóły techniczne nie zagłębiałam - ciężko było nie mając kota. Franek surowe je bardzo chętnie, wręcz z ekscytacją, więc z tym akurat u nas problemów nie będzie. Przez ten tydzień jadł puszki Animondy Carny, dzisiaj w końcu przyszła dostawa z zooplusa z puszkami Catz Finefood, zamówiłam też Felini Complete do surowizny (pierwsza porcja już zjedzona, kot chyba dodatku nie zauważył, bo jak zawsze chętnie pożarł wszystko). Wiem, że FC nie wystarczy i muszę dokupić kilka rzeczy (no i maszynkę do mięsa), ale czekam na drugą część wypłaty (szefowa mi dała połowę szybciej ze względu na kota :D), bo pierwsze zakupy trochę mi trzepnęły po kieszeni :P Suchego Franio nie je i nie będzie jadł.
Czas na fotki.
Tutaj żyły kociaki - w miejscu czerwonego koła jest teraz budowa.
Łapanka:
Franek teraz:
Jak chcecie, to mam jeszcze dużo filmików z nim :D jest super śmieszny.
Barfuje od: maj 2015
Udział BARFa: 90-100% Pomógł: 1 raz Wiek: 51 Dołączył: 03 Maj 2015 Posty: 107
Wysłany: 2015-09-03, 23:54
Witajcie! Franek cudny no i mega szczęściarz, że taki ludź napatoczył się na jego życiowej drodze. Wielki szacun za wielkie serducho A drugi kwiatek dla Twojej mamy - tylko jej przekaż!
Mama zazdrosna, bo Franek tylko do mnie się przytula - i to jak! Łazi za mną, mruczy, ociera się, strzela baranki, miauka słodko, liże mnie, włazi na mnie... A przed nią ucieka :P
Barfuje od: 08.2015
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 3 razy Dołączyła: 14 Lip 2015 Posty: 680
Wysłany: 2015-09-06, 12:17
Kocia mama tak grzecznie siedziała w klatce? Jak ja łapałam dzikusy, to się tak rzucały, że mało co klatki nie rozniosły! Małe biedactwo, nie wiedziało, co się z mamą dzieje. Dobrze, że dostał dobry dom, bez paskudnych chrupek!
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 29 Dołączyła: 29 Sie 2015 Posty: 50 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-09-07, 15:51
Dragana napisał/a:
Kocia mama tak grzecznie siedziała w klatce? Jak ja łapałam dzikusy, to się tak rzucały, że mało co klatki nie rozniosły! Małe biedactwo, nie wiedziało, co się z mamą dzieje. Dobrze, że dostał dobry dom, bez paskudnych chrupek!
Klatka jeszcze nie była zamknięta, a kotka była głodna :) Dokarmiałyśmy gromadkę od pewnego czasu, także też już nie uciekały gdzie pieprz rośnie na sam widok człowieka. Klatkę próbowały roznieść po zamknięciu dopiero.
Ta duża klatka była zamykana na pilota i czekałyśmy aż wejdą wszystkie, ale niestety była za mała na cztery koty. Za pierwszym podejściem złapały się trzy i jeden kociak czmychnął. Klatkę przykryłyśmy kocem i tuż przy niej postawiłyśmy drugą, mniejszą, taką klasyczną - zamyka się, jak kot wejdzie. Schowałyśmy się i za kilkanaście minut kociak wyszedł i złapał się, próbując się dostać do mamy i rodzeństwa :) Cała akcja trwała godzinę, cud po prostu!
Barfuje od: 08.2015
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 3 razy Dołączyła: 14 Lip 2015 Posty: 680
Wysłany: 2015-09-08, 09:18
denaturat, hm, to wiele tłumaczy. Fajnie, że miałyście dwie klatki. Wow, klatka na pilota, ale cudo Nie trzeba ciągnąć za sznureczek! Ja łapałam koty, które niby były dokarmiane, ale tak właściwie, to dalej wszystkich się bały. Kocyk to bardzo dobra sprawa, wszystkie się magicznie uspokajały po nakryciu.
Gratuluję udanych łowów i ślicznego towarzysza
Obdarzył mnie jakąś niezwykłą kocią miłością, jestem w szoku! Zaczął nawet ze mną spać przytulony, a jak się przebudzam i on zauważy, to się podnosi, zaczyna mruczeć, ocierać mi się o twarz, barankować, lizać po rękach albo nosie, muszę wtedy głaskać. Jest przecudowny. Dzisiaj chyba ogarnął, że ubieranie się rano oznacza, że znikam na cały dzień, to tak mi się plątał pod nogami że kilka razy go lekko potrąciłam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum