Po dłuższym czasie na forum doszłam do wniosku, że czas najwyższy się przedstawić.
Tak więc witamy się: Boni, Leon i ich duża - Małgosia.
Koty kochałam od zawsze. Od wielu lat byłam zakochana w MCO. Jakież więc było moje zaskoczenie gdy jakieś 4 lata temu w moim domu pojawiły się małe, potrzebujące pomocy, nieco uszlachetnione rasowo dachowce. Co było robić - zajęłam się, ale od początku twierdziłam, że to tylko tymczas, że wszystkim znajdę nowe domki... Aha! Planować to ja sobie mogę. Jedno takie małe, pręgowane i uparte postanowiło mnie pokochać na zawsze i na amen... i zostało.
Leon kiedyś...
Tak w moim domu pojawił się Leon - kiedyś malutek, dziś 10kg kocur o słodkim, choć stanowczym, charakterze. Dla mnie jest w stanie zrobić i znieść wszystko gorzej z innymi. No może jeszcze mój prywatny TŻ i Leonkowa siostra łapią się na listę "zrobię wszystko" choć nie zawsze ^^ Do ludzi miziasty i rozmruczany, do innych zwierząt przyjazny jak długo akceptują jego dominację - nie ma problemów z sporą sunią teściów, podwórkowym yorkiem, czy jeżem mojej siostry, ale w takiej na ten przykład poczekalni u weta... lepiej żeby nikt nie podskakiwał Leonek mruczy jak traktor, wdrapie się w każde tzw. niedostępne miejsce i uwielbia jeść. Ja twierdzę, że ma nadwagę. Mój wet już też
...i teraz
Jako, że koty same w domu się nudzą, a przynajmniej mój osobisty przypadek tak miał postanowiłam spełnić swoje marzenie o MCO i jednocześnie zapewnić Leonkowi towarzystwo. Tak w moim domu pojawiła się Ebony Flame Joyland*PL zwana w domu Boni, Bonisią, Frędzlem, małą albo księżniczką. Reaguje na Boni i na tym poprzestańmy
Boni kiedyś...
Oczywiście najpierw się zakochałam, popytałam o charakter i szczegóły, a dopiero na końcu spojrzałam skąd jest hodowla Ostatecznie przejechałam po nią prawie całą Polskę - od Gdańska do Katowic. Mała jako jedyny kociak (ze sporego w tamtym czasie stadka) na mój widok... zwiała! Nie powiem jakie myśli pojawiły mi się w głowie. Na szczęście tego dnia miałam na sobie właściwą biżuterię - po jakiejś godzinie wiewiórka leżała już sama z siebie na moich kolanach i bawiła się naszyjnikiem, a gdy przyszedł czas pożegnań sama grzecznie zapakowała się do transportera. Zresztą schiza biżuteryjna została jej do dziś - najlepsza zabawka do aportowania to albo mój naszyjnik ślubny (ech...) albo naszyjnik z turkusów - oba spisałam już na straty Mała z puchatego strachulca wyrosła na wygadaną, ciekawską i miziastą pannicę, która zawsze musi być blisko mnie (szczególnie gdy jestem w wannie ). Kochana jest strasznie i tak samo zazdrosna o poświęcaną komukolwiek innemu uwagę.
...i teraz
Miłość między futrami była niemal od początku. Ich gonitwy, wspólne spanie, lizanie po główkach... No rozczulają mnie strasznie. Na dodatek Leon jest względem Boni równie opiekuńczy co względem mnie - wystarczy, że mała miauknie i zaraz obrońca leci wyprostować zUo zaczepiające jego siostrę
Dzieciaki na szczęście są wszystkożerne (poza alergią na kurczaka małej choć i to by zjadła gdybym pozwoliła ). Najpierw były na karmie bezzbożowej. Potem bezzbożówka i mokre. Potem zaczęłam im podawać coraz więcej mięska... O barfie myślałam od dawna, ale jakoś bezowocnie Im częściej widziałam piękne, lśniące futra na wystawach, im więcej wiedziałam tym bardziej przekonana byłam. Zaczęliśmy spokojnie od FC. Dopiero alergia małej zmieniła wszystko - nie było rady tylko się zacząć dokształcać i przykładać większą staranność do żywienia. I tak trafiliśmy tutaj.
Pierwsze zakupy za nami, wpisani na listy zakupowe jesteśmy więc czas był najwyższy się przedstawić. Witamy więc wszystkich znajomych i nie serdecznie :)
Meri
Barfuje od: 12.08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 07 Lip 2012 Posty: 863 Skąd: Nowy Targ
Witaj Meri!
Dzięki Bianka 4! Szansa na pewno będzie na którejś wystawie Warszawskiej
A ty wiesz, że ja to Twoje rude szczęście memlałam jak małe było? Słodziak
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2013-06-29, 15:37
Ale rodzinka na schwał.
Witam wszystkich i cieszy, że coraz nas więcej na BŚ tak myślących jak Ty.
No, no...Leon brzuszek ma okrągły...nie powiem, ze tłuściutki ale jest go troszkę
A królewna cudna
A rude cały czas spragnione memłania więc na wystawie musisz zaległości nadrobić
Koniecznie! Uwielbiam tego kochanego frędzla
zenia, shana55, Sandra, dziękuję za miłe powitanie :)
Cytat:
Kociaste urocze i jak to miło patrzeć jak w zgodzie żyją koty z różnych hodowli
Był okres (na szczęście bardzo krótki) kiedy nie było tak różowo, ale na szczęście bardzo szybko wróciliśmy do równowagi.
Cytat:
No, no...Leon brzuszek ma okrągły...nie powiem, ze tłuściutki ale jest go troszkę
Oj jest i to więcej niż troszkę Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że on nie tyle jest puszysty co mocno nabity (nawet brzuszek nie dynda tylko taki właśnie nabity jest), no i że ma wyniki idealnie w normie - wet regularnie zadziwia się Leonkowymi wynikami
Skorzystam z okazji i pochwalę się, że moje miśki wciągnęły po połówce szyjki gęsiej w całości - z kościami
Dałam na spróbowanie i byłam przekonana, że będzie foch, a one jak się dorwały... Moja księżniczka siedziała z szyjką w pysiu i warczała jak spory psiak A że w nocy mi tym mięskiem pokolorowały prześcieradło... no cóż - straty muszą być.
Zjem te futrzaki! Mają swoje mięsko i co? Kupiłam sobie kaczuszkę, wzięłam się za krojenie i już miałam pełną galerię z wzrokiem utkwionym w MIĘSO.
No bo na pewno dla nich! Na pewno! Matce się takie nie należy!
Tia... podzieliłam się - co innego miałam zrobić. Ech...
Meri
Barfuje od: 12.08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 07 Lip 2012 Posty: 863 Skąd: Nowy Targ
Wysłany: 2013-07-14, 19:34
Nie martw się, potem jest gorzej
Generalnie byłam zdania, że jak tylko mój kot zobaczy puszkę po roku BARFowania to ze szczęścia wybuchnie, okazuje się, że już nic poza mięsem nie jest dobre. A przy krojeniu mięsa na obiad to po prostu zamykam go w pokoju, bo bezczelny kot się zrobił.
No moje na chrupki ( małżowi nie chciało się mięso wyciągać, a bezczelne męczyły go jak mnie nie było) i puszki (na wystawie nic innego im nie dam bo nie zjedzą) reagują nadal jeszcze normalnie - znaczy się na zasadzie: podali - zjemy. Wielkiego entuzjazmu nie ma.
Meri
Barfuje od: 12.08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 07 Lip 2012 Posty: 863 Skąd: Nowy Targ
Wysłany: 2013-07-14, 20:01
U mnie też na początku nie było, co ja gadam 3 miesiące się męczyłam w nawijanie mięsa na sznurek i latanie po pokoju, aby kot zaczął jeść...
Na wystawach tez podaję mu puszki, ale nie chce ich, woli suszone przysmaki. Sucha karma nie wiem, bo nie podaję mu, więc nie znam kompletnie jego reakcji.
U mnie też na początku nie było, co ja gadam 3 miesiące się męczyłam w nawijanie mięsa na sznurek i latanie po pokoju, aby kot zaczął jeść...
Nie o to mi chodziło - mięsko znika bardzo szybko, to co do chrupek i mokrego nie ma aż takiego entuzjazmu jak bym się spodziewała po nie dostawaniu ich przez jakiś czas. Mięsko znika w każdej ilości i z każdymi dodatkami
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum