Barfuje od: 10/2010
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 5 razy Dołączyła: 16 Wrz 2011 Posty: 299 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2011-10-28, 11:55
Nie, no frajda jest i zabawa w chowanie fantów przednia Zrezygnowałam właśnie ze skorupek. Jak tylko sformułowałam wnioski. Na początku używałam mączki skorupkowej z Lilly's Bar, to zwracały chyba jeszcze bardziej... Związek skorupek z wymiotami przyszedł mi do głowy dopiero jakiś czas temu, po przeczytaniu spostrzeżeń dziewczyn prowadzących hodowlę - nie pamiętam gdzie to wyczytałam, że kocięta mają czasem problem ze skorupkami.
Mielimy kości i doprawiamy cytrynianem. Przez jakiś czas kości były na cenzurowanym ze względu na wymagania diety mojej Walkirii (podwyższona kreatynina) ale to oddzielny temat.
Teraz mamy mięsne kostki doprawiane cytrynianem i po problemie. Długo myślałam, że moje koty są zbyt łapczywe.
_________________ Człowiek z nowymi pomysłami jest wariatem, dopóki nie odniesie sukcesu. (Mark Twain)
U mnie pawiki były, są i pewnie będą. Już się przyzwyczaiłam i odsuwam jedynie dywaniki i inne materiałowe przedmioty lub przestawiam rzygającą kotę.
Ale tak mnie teraz zastanowiłyście, bo po jakichś 2 tygodniach podawania pierwszej mieszanki na naturalnych suplach kota po raz pierwszy mi się pochorowała. Jedną z podejrzanych była wtedy tauryna. Od tamtego momentu dodaję ją do mieszanki tylko rozpuszczoną całkowicie w wodzie - ot schiza.
Skorupki próbuję mielić w mikserze, próbowałam ucierać w moździerzu (haha, tak - wpadłam na to i bez długich jesiennych wieczorów). Ostatnim pomysłem jest mielenie w młynku do pieprzu (stał bezuzyteczny). I póki co najdrobniejszą konsystencję z tego uzyskałam. Chyba pojadę na jakąś wyprzedaż staroci i poszukam młynka z PRL'u.
Przy stosowaniu cytrynianu konieczne są mielone kości? Bo tych to już nie mam absolutnie jak zmielić.
Udział BARFa: 50-75%
Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 114
Wysłany: 2011-12-06, 10:26
W sumie też mi się tak wydawało, ale jakoś u nas to nie zadziałało. Stała w szafce. W pudełku szczelnym.
Może wyprodukowana własnoręcznie mączka była bardziej gruboziarnista, albo czort ją wie - w każdym razie srakuliły dzieciaki po niej. A ja zachodziłam w głowę o co biega...
Kłopoty zakończyły się po mączce Lunderland .
Polecam naprawdę, a i duże pudła są jak kto potrzebuje wagonami.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2011-12-06, 11:38
Ech, Aldaker zawsze przyciąga wszelkie najdziwniejsze i tajemnicze przypadki czy sytuacje, więc jej przeżycia należą raczej do skrajnych .
A serio - największym problemem wg. mnie w przypadku samodzielnie zrobionej mączki może być to, że niedokładnie zostaną usunięte wewnętrzne błonki ze skorupek przed wysuszeniem i zmieleniem. Te błonki zawierają białko i dlatego proces psucia może być dość szybki. Trzeba je usunąć naprawdę bardzo porządnie jeśli chce się mączkę przechowywać dłużej, pamiętając że są tam dwie warstwy tych błon. Swego czasu trochę się z tym nababrałam, wprawdzie tylko dla 1 kota, czasem dla 3 kotów, ale i tak doszłam w końcu do wniosku, że dla zaspokojenia własnego lenistwa zakupię gotową mączkę z Lilly's Bar, bo dla tych paru groszy nie będę się dłużej siłować z tymi błonami. I teraz jestem bardzo zadowolona ze swojej chytrości .
Drugi problem to może być grubość mielenia, choć dla kotów i psów, które normalnie same gryzą i jedzą kości, nawet dość grubo zmielone skorupy nie powinny stanowić żadnego problemu. Oczywiście inaczej to wygląda w przypadku maluszków ledwo odstawionych od cycka albo nawet jeszcze nie - wtedy to faktycznie musi być pył.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Udział BARFa: 50-75%
Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 114
Wysłany: 2011-12-06, 11:53
hehe... może i skrajnych przypadków mam masę... ale fff chytrości i sprycie Ciebie dagnes dosięgam.
Też mnie się odechciało walczyć z błonami i mieleniem skorup.
Wystarczy, że męczę skrzydła kurczacze. I nawet po takich nic nas skrajnego nie spotkało DOTYCHCZAS... może jednak czynię postępy
Drugi problem to może być grubość mielenia, choć dla kotów i psów, które normalnie same gryzą i jedzą kości, nawet dość grubo zmielone skorupy nie powinny stanowić żadnego problemu.
No ja właśnie zaprzestałam używania skorupek z jaj dość szybko (wcześniej rozgniatałam skorupki dość drobno, ale sukę jakoś i tak "gryzły" w język i nie chciała tego jeść, więc przestałam podawać skorupki. Wczoraj znalazłam stary moździerz i na próbę rozgniotłam skorupy na proszek (wcześniej oczywiście bardzo starannie usunęłam błonki) i myślę sobie, że spróbuję je jednak podawać.
No i z powodu nieradzenia sobie z tymi błonami i z mieleniem skorupek zrezygnowałam z nich. I ja zawsze widziałam tylko jedną błonkę, która możliwa jest do usunięcia tylko ze świeżo rozbitej skorupki.
W aktualnej mieszance mamy kości. Ufam, że to wystarczy.
A ja mielę ;) Najlepiej zdejmuje mi się błonki, gdy wylewam surowe jajko. Wtedy gdy są względnie w całości, ładnie odchodzi ta pierwsza skórka (po odstawieniu na chwilkę, ale nie wysuszeniu). A drugą skórkę ściągam łuszcząc ją palcem, starając się nie połamać skorupki na drobne kawałki, bo potem to masakra. No a potem parzę i do wiaderka na swoją kolej mielenia. Szkoda by mi było pieniędzy jak mam skorupki w zasięgu ręki :)
ja tez miele . U mnie do mieszanki idzie sporo jajek , to szkoda skorupki marnowac. Miele na bierzaco i od razu zuzywam wiec nawet jesli nie uda mi sie dokladnie zdjac obu warstw to nie zdarzy sie zepsuc bo juz ich nie ma xD
Moje kociaste dobrze przyswajaja te miazdzone w moździeżu skorupki - nie ma ymiotow ani nic takiego , także poki sie wyrabiam to sama bede robic maczke.
_________________ Tysiące lat temu czczono koty jako bogów. One nigdy o tym nie zapomniały.
a ja zauwazylam, ze moje koty (6mies) zle toleruja maczke ze skorupek, jesli te sa zmielone na pyl- dwa razy probowalam, dwa razy biegunka. Nie maja problemow ze zjedzeniem malenkich kawaleczkow, wiec miele w blenderze z dodatkiem odrobiny wody, tak do wielkosci od zera do 1-2mm max i nie dochodzi wtedy do zadnych rozstrojow zoladkowych.
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 19 Sty 2012 Posty: 2612
Wysłany: 2012-05-15, 10:02
Im bardziej sie wczytuje z wiadomości na forum zawarte tym wieksza panika mnie ogarnia. Do tej pory Brutus dostawał po prostu gnaty i mięso. Generalnie średnio 5 dni w tygodniu mięsne gnaty różne, i dwa dni coś bez gnata z w środku. Skorupy z jajek dawałam ot tak po prostu gdy na kolacje były jaja gotowane. czasem je chce jeść, a czasem nie chce. Nie jakoś specjalnie tłuczone, takie tylko zdjęte z jaja, sam sobie mamle.
No i teraz się zastanawiam, zbierać te skorupy (mamy duże spożycie jajec) suszyć i mielić? I dawać bezwarunkowo. czy pozwolic mu sobie samemu decydować czy będzie jadał czy nie. (ostatnio dawno nie miał ochotu na skorupę, jakoś chyba więcej gnatów dostaje)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum