Ech... Przeczytałam większość tamtego wątku. Podłamana mogę wrócić do pracy... Wiem, że nie odżywiam się zdrowo, ale niestety ostatnio czego się nie tknę, to mi szkodzi. Oprócz cukru! Muszę coś z tym zrobić, ale... jak każdy uzależniony mam swoje całkiem racjonalne wyjaśnienia, dlaczego właśnie ja potrzebuję cukru
Jedyne, na co mnie stać, to zamieniłam już dawno biały na trzcinowy nierafinowany i miodek... Pomijając batoniki, napoje i inne takie.
Barfuje od: 17.02.2013
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 20 razy Dołączyła: 21 Sty 2013 Posty: 3009 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-03-21, 13:23
Cukier też uzależnia, takie coś w głowie ssie, że trzeba zjeść, koniecznie coś słodkiego, a później wyrzuty sumienia się pojawiają. Trochę mi zajęło, aby pozbyć się tego uzależnienia. Kiedyś na raz mogłam zjeść całe pudełko ptasiego mleczka, kilka tabliczek czekolad. Teraz zjem raz na jakiś czas 4 tafelki czekolady - i wystarczy. Dziwię się jak mogłam takie ilości słodyczy na raz pochłaniać.
_________________ „Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.”
George Bernard Shaw
Jako dziecko miałam szlaban na słodycze. Kiedyś odkryłam w kuchni pudełko z cukrem w kostkach. Wieczorem się zakradałam do kuchni, brałam te kostki chowałam pod poduszkę. W nocy jadłam. Ojciec kiedyś szukał czegoś wieczorem i znalazł mój słodki łup.
W rodzinie krążą historie (wiecie, jak to jest, nie sposób się potem od nich uwolnić ), jak to Terhie ;-P zdarzyło się zwinąć siostrze czekoladę (prawdziwą!!!) i pożreć w nocy tak, że rano cała pościel była dowodem. Innym razem trzeba było temu łakomemu dziecku włosy przycinać, bo się w nocy skleiły misiaczkami (a nie były to haribo ). Byłyśmy kiedyś z siostrą na wakacjach u babci i ta postanowiła dać dzieciom zabronione słodycze, niech mają wakacje Poddała się przy drugim kilogramie cukierków - myślała, że zjemy do oporu i damy spokój, a nam zabrakło hamulców (choć głównie pewnie mi... zawsze miałam problem z hamulcami ).
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 5 razy Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 1576 Skąd: podlaskie
Wysłany: 2013-03-21, 19:47
Dieselka napisał/a:
Co jakiś czas mam taką akcje z miodem. Mogę wtedy łyżkami go pochłaniać. Ale tak mam jakiś czas i koniec. Np teraz mam przepyszny miodek mandarynkowy, który mnie strasznie kręci, ale nie mogę. Zjem troche dla smaku i mam dość (rok temu w tydzień opitoliłam litrowy słoik :P )
Dieselka - a co to za miód mandarynkowy (coś mi tu pachnie bardzo sztucznym produktem)
.
Ostatnio zmieniony przez dagnes 2013-03-21, 23:27, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2013-03-21, 20:05
Sihaya napisał/a:
My robimy bałagan a Dagnes sprząta
i się nie skarży......, a sama nie da rady bez naszych mioteł
dagnes napisał/a:
Tu jeszcze można rozwinąć temat fruktozy, który też jest niezmiernie ciekawy, gdyż pod wieloma względami jej niszczące działanie na metabolizm przewyższa działanie glukozy (gdy są jedzone w nadmiarze), ale to może innym razem...
Ja będę cierpliwie czekać na rozwinięcie. Szczególnie po dzisiejszej wizycie u lekarza, który stwierdził, że przy moim schorzeniu, nie powinnam ograniczać słodkich owoców i warzyw.....
A propos miodku - w tym roku pierwszy raz w życiu jadłam gorzki miód. No, niezupełnie piołun, ale gorzkawy Wrzosowy to był i byłam absolutnie zaskoczona tym smakiem. Gorzki i miód? Mózg nie chciał przyjąć
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2013-03-21, 20:47
Wrzosowy to ekstraklasa miodowa...szlachetny smak od lekko cierpkiego do słodko-gorzkiego.
Aromat niebiański.....esencjonalny. Uwielbiam go.
Jest u mnie na pierwszym miejscu.
Tylko z polskiej pasieki, przenigdy zza wschodniej granicy...
Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39 Dołączyła: 29 Gru 2012 Posty: 1350 Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2013-03-21, 20:52
nie no pewnie że jak się miód kupuje to swojski :D
U mnie są 3podstawowe miody: gryczany (najulubieńsiejszy), biały-wielokwiatowy i właśnie wrzosowy.
jak się uda zdobyć to jeszcze spadziowy :)
ale jak pisałam: u mnie jedzenie miodków jest tylko napadowe. Normalnie jakoś wielce nie przepadam.
Ad uzależnień to ja bym powiedziała że właśnie węglowodany mocno uzależniają. Jeżeli się słodkiego nie je wcale to nie ciągnie, jak się zacznie to masakra.
Ja np mam problem z chlebem - nie umiem po prostu bez niego żyć :( to moja wielka rozpacz, bo jak go nie jem to z automatu chudnę. ale no po prostu nie jestem w stanie z niego zrezygnować.
Barfuje od: 12/2010
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 5 razy Wiek: 60 Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 1068 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-03-21, 21:20
Słodyczy nie lubię, no może prócz czekolady... mlecznej niestety ale nigdy nie mam jej w domu, żeby nie kusiło.
Miód zamiast cukru jak najbardziej, ale oczywiście od tych najbardziej wartościowych (gryczany, spadziowy, wrzosowy) mnie odrzuca... mój ulubiony to lawendowy, ale nie ten z domieszkami tylko oryginalny z Prowansji...
Kilka lat temu próbowałam przejść na wegetarianizm (z miłości do zwierząt) ale niestety, nie dość, że przytyłam ładne kilka kilogramów, to ewidentnie mi to nie służyło. Przyznam, że najlepiej się czuję kiedy jem wołowinę, baraninę lub kaczkę (najbardziej krwistą jak się da) i w dodatku z tłuszczykiem, a w między czasie różne rodzaje liści (różne sałaty, szpinak, botwinkę) z pomidorkiem, oliwą z oliwek i sokiem z cytryny. Wtedy czuję się najedzona, a waga powolutku ale systematycznie spada.
Chleb i wszystkie inne węglowodany mogą dla mnie nie istnieć. Od czasu do czasu mam ochotę na kaszę gryczaną.
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 5 razy Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 1576 Skąd: podlaskie
Wysłany: 2013-03-21, 22:57
Coś nie wymieniacie miodu lipowego - ale nie jest o niego łatwo. Ja lubię ten z lata - wielokwiatowy - wiem co mówię, bo mamy własną pasiekę. Ule stoją w 2 miejscach, jedne w pobliżu rzeki, drugie kilkanaście kilometrów na północ. Miód pobierany w tym samym czasie różni się smakiem (inne rośliny kwitną) - i mieszkam w czystym (na obecne czasy) terenie. Niestety, "baryłki" wygrywają z miodem
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4838
Wysłany: 2013-03-21, 23:37
Sandra napisał/a:
dagnes napisał/a:
Tu jeszcze można rozwinąć temat fruktozy, który też jest niezmiernie ciekawy, gdyż pod wieloma względami jej niszczące działanie na metabolizm przewyższa działanie glukozy (gdy są jedzone w nadmiarze), ale to może innym razem...
Ja będę cierpliwie czekać na rozwinięcie.
Ech, o tej fruktozie to dużo pisania.... Jak wena kiedyś przyjdzie i zachce mi się chcieć to coś skrobnę .
Sandra napisał/a:
palmę pierwszeństwa ma miód czyli to co pszczoła udzierga albo też ......starożytny indianin czyli syrop klonowy.
A w czym syrop klonowy miałby być lepszy od cukru z cukierniczki?
Oprócz tego, że zawiera trochę wody, to reszta (jakieś 60-70%) to cukier (głównie sacharoza).
Co za różnica z czego pozyskuje się cukier, skoro chemicznie mamy tą samą substancję? Czy burak cukrowy jest mniej naturalny niż trzcina cukrowa? Albo trzcina cukrowa jest mniej naturalna niż klon cukrowy? A miód to niby nie cukier? No niech mi ktoś wykaże, że cukier z buraka to inny cukier niż z klona lub z trzciny. Albo, że w miodzie nie ma głównie cukru...
Obojętnie której postaci cukru używamy, wchłaniamy do krwiobiegu glukozę i fruktozę. Efekt dla metabolizmu jest zawsze identyczny.
Jeśli coś wydaje nam się bardziej egzotyczne, to wcale nie znaczy że jest lepsze czy zdrowsze. Ale ludzie są rewelacyjni w stosowaniu metod samooszukiwania się .
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum