Wysłany: 2012-01-30, 22:26 BARF na wakacjach/wyjazdach
Zamieszczam ten temat tutaj, bo nie znalazłam innego działu, w którym można by offtopować okołobarfowo.
Mam obecnie 4 BARFujące koty i regularnie się z nimi wożę po Polsce i nie tylko. Jeździmy na narty do Austrii, na rowery do Czech, do mnie do domu na podkarpacie. Zawsze zabieramy ze sobą jedzonko. Nie jest to niewykonalne, jak mi się początkowo zdawało.
A tajemnica jest taka, ze pakujemy zamrożne jedzonko do dużych styropianowych pojemników i tak przewozimy. Nigdy nam się nie zdarzyło, żeby się rozmroziły, a jechaliśmy maksymalnie 9 godzin. Oczywiście dalszym warunkiem podróżowania z kotem i BARFem jest zamrażarka w miejscu pobytu zazwyczaj to są małe komory w lodówce, ale odpowiedni system układania pojemniczków sprawia, że mieści się ich tam dość sporo (a poza tym nie każdy podróżuje z taką wariacką ilością kotów jak ja )
Teraz właśnie wróciliśmy z Austrii po 12 dniowym pobycie i jedzonka starczyło w sam raz, ale zawsze na wszelki wypadek biorę puchy, no i niestety wszystkie zostały zjedzone. Zauważyłam, że moje koty na wyjazdach więcej jedzą, być może wynika to ze stresu, którego doświadczają w związku ze zmianą środowiska. Jednak nikt mnie nie przekona, że miałyby mniejszego stresa gdybyśmy je zostawili na 12 dni same, bo już zostawienie je na 2 dni (z osoba przychodzącą je karmić) skutkuje nic-niejedzeniem.
Oczywiście kolejnym warunkiem jest duży samochód, taki żeby pomieścił rzeczona ilość kotów, jedzenia i kuwetę oraz drapak. zawsze bierzemy ze sobą drapak (taki rozkręcany, tylko słupek i podstawa), żeby koty nie drapały nic innego, bo potem właściciele kwater się zniechęcają do kociarzy i blokują przyjazd następnym zakoconym.
Naprawdę nigdy nie mieliśmy z podróżowaniem z kotami problemu. Starszaki pięknie przesypiają całą podróż, nawet nie pisną, dziewczynki mniej lubią jeździć, ale kończy się zwykle na paru piskach na początku i jest spokój.
Zachęcam was do brania futerek ze sobą na wakacje, bo koty nigdzie nie są szczęśliwsze bardziej niż ze swoim ukochanym właścicielem. Wiem, że pewnie część z was zarzuci mi, że powoduję koszmarny stres u moich 4-łapnych, ale ja sobie inaczej nie wyobrażam.
Aha i jeszcze jedna kwestia, bo oczywiście koty nie jeżdżą z nami na nartach ani na rowerach i ktoś może pomyśleć, co za głupia baba ciąga 800km 4 koty, po to, żeby siedziały same w domu? Ale nie oszukujmy się, że na co dzień chodzimy do pracy i tez zostawiamy koty na pół dnia same, a poza tym gdyby zostały we Wrocku z kimś dochodzącym je karmić to i tak miałyby mniej człowieka. My mamy dodatkowo o tyle lepiej, że mama Bartka właściwie nie jeździ na nartach i kociaki siedzą z "babcią"
Barfuje od: 12/2010
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 5 razy Wiek: 60 Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 1069 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-01-30, 22:44
Podziwiam Cię. To było zawsze moim marzeniem, żeby zabierać koty na wakacje Na razie zrezygnowałam z wyjazdów, bo z moimi ośmioma kotami i dwoma psami musiałabym mieć mini vana, a przynajmniej combi... a na to się nie zanosi. W tym roku jednak się złamię i w czerwcu wyjadę (niestety tylko z psiakami) na pięć dni w góry Świętokrzyskie na obóz dogtrekkingowy. Po ostatnich dwóch miesiącach należy mi się chwila "oderwania" od świata. Mam tylko nadzieję, że moje shelciaki poradzą sobie z kilkukilometrowymi wędrówkami po górach I właśnie zastanawiałam się jak zabrać ze sobą zapas surowizny dla nich. Dzięki za podpowiedź
Fajnie Bianka psiaki powinny być zachwycone górkami
Jeszcze nasunęła mi się jedna myśl. Ja zastanawiałam się przed Austria czy nie zabrać sprzętu, suplementów, kupić mięcho na miejscu i zrobić tam mieszankę. Tyle, że ryzyko jakie to ze sobą niesie jest takie, że koty mogą nie zechcieć jeść takowej mieszanki i wtedy jest problem. Dlatego zrobiłam wszystko na miejscu, przetestowała na jadalność i w drogę.
Aha powiem jeszcze, że styropianowe pudła "wypożyczamy" sobie z laboratorium gdzie pracuje Bartek, to bardzo praktyczne i naprawdę dobrze izoluje
Mam obecnie 4 BARFujące koty i regularnie się z nimi wożę po Polsce i nie tylko.
Też mamy cztery i też z nami jeżdżą, ale tylko do rodziców, 300 km w jedną stronę. Obawiam się wyjazdów w inne miejsce, bo boję się, że mi ktoś koty z pokoju wypuści jak wyjdziemy zwiedzać Ot, taka moja schiza
Porcje mieszanki wozimy w turystycznej torbie termoizolacyjnej z dodatkowymi wkładami zamrożonymi.
Też zabieramy cały koci osprzęt, maty do drapania, ulubione legowiska i jedzenie z zapasem. Mamy kombi, bo w poprzednim aucie trudno to było zmieścić
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2012-03-24, 08:21
Olu, podziwiam Waszą umiejętność organizacji wyjazdów z 4 kotami i w dodatku z BARFem!
My też jeździmy z BARFem i kotem, ale tylko z 1 sztuką, więc to żadne osiągnięcie .
Zamrożoną mieszankę, poporcjowaną w słoiczkach pakuję do turystycznej lodówki z wkładami chłodzącymi i dojeżdża na miejsce w pełni zamrożona nawet po 7-8 godzinach podróży.
Najczęściej nasze futro "wozi się" do mojej siostry do Holandii, mamy jakieś 500 km, więc autostradami idzie zwykle dość szybko. Pedro chyba zna już nawet trasę .
Najciekawsze jest jednak to, że podczas ostatniej podróży wykazał się swoimi niezwykłymi zmysłami. Niedługo po wyjeździe zaczął niemiłosiernie płakać i żadne moje przemowy, kiciania czy gładzenie po nosku go nie uspokajały. Postanowiliśmy zjechać na parking by sprawdzić, co mu dolega. Po stanięciu okazało się, że z kotem wszystko dobrze, za to z jedną przednią oponą nie najlepiej - złapaliśmy gumę i powietrze powoli sobie uchodziło. Jestem pewna, że Pedro musiał coś słyszeć, auto pewnie wydawało nieco inny dźwięk. Nie wiem co by było, gdybyśmy dalej pędzili autostradą....... .
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
adorin
Barfuje od: VIII.2011
Udział BARFa: 90-100%
Dołączył: 08 Lis 2011 Posty: 25 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-03-25, 08:37
Byłem z moimi dwoma kotami w Austrii w Alpach - na nartach ja, w domku koty.
Żarcie kocie zamrożone wziąłem w lodówkę turystyczną, obłożyłem lodem.
Dojechało w niezłym stanie - mimo spania w połowie drogi, czyli w sumie po jakichś 30h jazdy. Na miejscu koty jadły ładnie, nie było problemów.
PS. Był tam miejscowy podwótkowy kot - mimo że moje syberiany (ale domowe),
tamten to miał futro!
_________________ Syberjany - Lidi i Totek, razem 8kg-12'11 (7,2kg-11'11) kota
Mam problem z wyjazdami ale od troszkę innej strony. Zdarza mi się zostawić koty na dzień albo dwa same w domu kiedy jadę do rodziny.
Zabieranie wszystkich futrzaków nie wchodzi w grę więc tu pojawia się moje pytanie i ostatnia wątpliwość dot. BARFowania moich kotów:
Czy mogę na czas wyjazdu postawić kiciorom michę z bezzbożową suchą karmą, dużo wody i cieszyć się wyjazdem?
Barfuje od: 09.2012 Pomógł: 10 razy Wiek: 31 Dołączył: 06 Sie 2012 Posty: 1432 Skąd: Poznań
Wysłany: 2013-08-07, 21:47
Czasami moja kotka jest tak karmiona (przez tatę, ech... ) i nie ma rewelacji w kuwecie. Może kupa nieco bardziej śmierdząca, ale nadal twarda. A co do wody. Zastojona ponoć smakuje lepiej niż świeża. Moja kotka pije wodę z miski dopiero gdy ta już tam kilka godzin się znajduje. Może chlor odparowuje? Nie wiem, ale najwyraźniej taka woda jej smakuje.
Mnie ciekawi natomiast co robisz z kuwetą. No bo są koty, które jak raz zrobią w kuwecie, to nie skorzystają z niej ponownie póki nie będzie czysto.
_________________ Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
W sobotę szykuje mi się wyjazd, no i jeden pies zostaje pod opieką "dziadków", drugi jedzie ze mną. Bajer (ten, który zostaje) jest już zaopatrzony w puszki z dużą zawartością mięsa, a nie wiem co z Eris...
Myślałam, żeby nie rezygnować z barfa na ten tydzień, ale znowuż wozić ze sobą mięso? Albo kupować na bieżąco...za dużo zachodu. I teraz nie wiem co robić
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 19 Sty 2012 Posty: 2612
Wysłany: 2013-08-08, 20:59
Ja po prostu wybieram miejsca gdzie są sklepy... co kilka dni wędrujemy plażą z plecakiem wypchanym mięsem...teraz czekają nas takie 3 tygodnie. Będzie monotematycznie - kurczak, wieprz i indyk. Do tego puszki czystym mięsem - konina i dziczyzna. Damy radę
I chyba na tym stanie, że kupię karmę i już.
Całe szczęście moje psy nie mają takich delikatnych żołądków, jakby się niektórym zdawało, więc żadnych rewolucji żołądkowych nie powinno być
Czasami rzucę jej mięsną kość i niech ma
Jara
Barfuje od: 06.2013
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 26 Cze 2013 Posty: 198
Wysłany: 2013-08-09, 07:47
Jaki jest sens podawania psu kości, który jest na suchej karmie? To igranie z pociętymi flakami albo zatkaniem.
PH zołądka na karmie suchej jest o wiele wyższe (obojętne nawet do zasadowego) i nie trawi się w takim ph kości.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum