BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Hyde Park - Kącik wkurzonego barfera
Skipper - 2016-01-05, 20:28 U mnie parę miesięcy temu któryś z chłopaków (podejrzewam Rico) puścił okazałego pawika na zamszową grubą poduszkę o wymiarach ok. 70 x 70 cm znajdującą się na półce drapaka Rufi.
Żeby ukryć swój niecny uczynek pawika przykrył dużą pluszową maskotką, w związku z czym odkryłam ów fakt po dość długim czasie, jak pawik dokładnie wysechł (koty rzadko korzystają z tej półki więc ją rzadko odkurzam i nie zauważyłam).
Nie wiem jak to teraz odpiorę.... apple - 2016-01-06, 09:17 W kwestiach technicznych dopowiem, że do sprzątania pawi mam rękawiczki jednorazowe - takie, jak na stacjach benzynowych (kupiłam od razu pakiet 100 sztuk).
Po sprzątnięciu wyrzucam od razu do śmieci.
Inaczej trudno byłoby mi sprzątać Marcepan - 2016-01-06, 22:56
apple napisał/a:
W kwestiach technicznych dopowiem, że do sprzątania pawi mam rękawiczki jednorazowe - takie, jak na stacjach benzynowych (kupiłam od razu pakiet 100 sztuk).
Po sprzątnięciu wyrzucam od razu do śmieci.
Inaczej trudno byłoby mi sprzątać
mam takie rękawiczki do przygotowywania porcji, bo jak się utytłałam za pierwszym razem, to potem przez pół dnia mi się zdawało, że mi ręce czuć mięsem
więc i do sprzątania ich używam.
ale te potwory tak jedzą pięknie; wiem, że moje poświęcenie nie idzie na marne!gpolomska - 2016-01-11, 16:48 Odeszła moja Magnolia (ostre zapalenie trzustki). Bywa śmiertelne pomimo leczenia. Ale nie to jeszcze jest najgorsze, choć samo w sobie tragiczne - gorsze jest to, że weci to &$#*$^&*WQ - niby trafiłam do jednych z lepszych i co? Podali jej te leki, których nie wolno w takiej sytuacji, za to nie podali enzymów i za szybko wdrożono karmienie przez sondę ( http://weterynarianews.pl...a-nowa-odslona/ - warto przeczytać całe i dokładnie, po czym weta uświadamiać, bo tamci niby jeżdżą na szkolenia i w ogóle, a zrobili taką chałę, że nie wiem).
Z niespełna półrocznym dzieckiem (karmionym naturalnie, czyli jest jak moja część ciała - wszędzie ze mną) i ciężko chorym kotem spędziliśmy prawie tydzień włócząc się po wetach, straciliśmy całą moją wypłatę na "leczenie", po czym okazuje się, że jakbyśmy w domu na 4 literach siedzieli, to kot miałby większą szansę z tego wyjść niż przy ich "leczeniu", bo podano coś, co jeszcze pogarsza sprawę (i to dwie rzeczy).
Nie ma słów, które są w stanie opisać moją frustrację, złość, rozpacz i nie wiem jeszcze co... straciłam swoją ukochaną koteńkę, choć wcale nie musiało tak być. Napisałam im "serdecznego" maila z linkiem - pozostaje mieć nadzieję, że choć następne koty wyleczą zamiast dobić. To są jedni z najlepszych wetów, niby bardzo wyszkoleni, super sprzęt i te sprawy... diagnoza była w kilka godzin dobra, ale leczenie to jak się okazuje było totalną porażką (jedynie żywienie dożylne było poprawnym postępowaniem).
Mam ochotę biegać i mordować - kota nie ma, a oni zapewne jeszcze nie widzą większego problemu, bo przecież schroniska pełne... kto by się przejął jednym dachowcem w tą czy tamtą stronę... a dla mnie ona była jak rodzone dziecko - pozostał tylko smutek i rozpacz... człowiek stracił czas, zestresował kota na koniec życia, wydał kupę kasy, a wyszło gorzej jak gdyby nie kiwnął nawet palcem.kashucha - 2016-01-12, 10:11
gpolomska napisał/a:
Nie ma słów, które są w stanie opisać moją frustrację, złość, rozpacz i nie wiem jeszcze co... straciłam swoją ukochaną koteńkę, choć wcale nie musiało tak być. Napisałam im "serdecznego" maila z linkiem - pozostaje mieć nadzieję, że choć następne koty wyleczą zamiast dobić. To są jedni z najlepszych wetów, niby bardzo wyszkoleni, super sprzęt i te sprawy... diagnoza była w kilka godzin dobra, ale leczenie to jak się okazuje było totalną porażką (jedynie żywienie dożylne było poprawnym postępowaniem).
gpolomska napisał/a:
człowiek stracił czas, zestresował kota na koniec życia, wydał kupę kasy, a wyszło gorzej jak gdyby nie kiwnął nawet palcem.
Chciałabym nie wiedzieć o czym piszesz, ale wiem, niestety znam to, dlatego bardzo mocno Cię przytulam
Nie myśl o tym zbyt wiele, bo się zadręczysz. Ja wciąż się zadręczam, ponad pół roku po śmierci Lawendki wciąż nie mogę zapomnieć jak nawalili weci. Za każdym razem jak o tym myślę, jestem wściekła.Komanka - 2016-01-12, 15:31 gpolomska, tak mi przykro...dagnes - 2016-01-12, 15:37
kashucha napisał/a:
Nie myśl o tym zbyt wiele
Uważam, że nie należy odsuwać od siebie tych myśli, ani tłumić złości. Wręcz przeciwnie, trzeba sobie to poukładać i o tym mówić, nawet głośno i wyraźnie. Trzeba ostrzegać innych opiekunów zwierząt i edukować. Trzeba pokazywać, że weterynarzom należy patrzeć na ręce i żądać od nich wszelkich wyjaśnień, nie pozwalać traktować się z wyższością, ale także - uświadamiać, że bez samokształcenia nie jesteśmy niestety w stanie pomagać naszym pupilom. Ponieważ nasze własne doświadczenia i nasze prawdziwe emocje mogą najlepiej przestrzec innnych oraz uchronić niewinne stworzenia od cierpienia i śmierci, musimy o nich mówić, a nie chować w głębi i zapominać. Niewybaczalne błędy, popełniane przez rzekomych profesjonalistów nie mogą być przemilczane, bo tym samym damy przyzwolenie na kolejne śmierci.
kashucha napisał/a:
Za każdym razem jak o tym myślę, jestem wściekła
I dobrze, że jestes wściekła, masz pełne prawo. Dobrze też, by ta wściekłość była ukierunkowana dokładnie na tych, którzy zawinili, i których należy wskazywać palcem oraz ostrzegać innych przed konowałami. Zbyt często mamy skłonność do tłumienia własnej złości, bo wychowywano nas w przeświadczeniu, że to złe uczucie (zwłaszcza kobiety mają problem z wyrażaniem własnej złości, bo jak były małe, to wpajano im, że "miłym i grzecznym dziewczynkom" nie przystoi się złościć). Nie ma złych i dobrych uczuć, bo każde uczucie jest pełnoprawne i tak samo wartościowe. Tłumienie tych "zakazanych, złych" uczuć, zwłaszcza gdy ich adresatami są tzw. "autorytety" (bo "nie wolno" złościć się na autorytety), prowadzi najczęściej do przenoszenia złości na inne obiekty, zwykle istoty/osoby słabsze.
Złość skierowana pod właściwym adresem może wyzwolić wiele pożytecznej energii i doprowadzić do wielu działań, które pomogą innym (zwierzętom, ludziom). Taka złość jest twórcza, wbrew temu, co nam się wmawia od dziecka (że złość jest destrukcyjna).
kashucha, gpolomska, wasza złość jest słuszna! Bądźcie wściekłe i nie dajcie innym stłumić w was tego uczucia w imię jakichś rzekomych konwenansów czy "wyższego" dobra.gpolomska - 2016-01-16, 13:20 Wkurzę się w imieniu kumpeli, bo powiązane z Magnolią. Gdy opublikowałam po jej śmierci info o wspominanym artykule, kumpela pognała do weta z kotem (14-letni), który niby też wszystko dobrze, ale czasami apetyt nierówny i trochę niby strachulec jak Magnolka. Wetka (najlepsza w mieście) nie umiała "nieobsługiwalnemu" kotu pobrać tak po prostu krwi, więc kumpela zostawiła kota i miał mieć pobraną pod wpływem "głupiego jasia". Odebrała kota i wyniki. W wynikach wyszła podwyższona kocia lipaza specyficzna ze wskazaniem na przewlekłe zapalenie trzustki. I to nie byłoby jeszcze nic do wkurzenia, gdyby nie to, że kot nagle zaczął się gorzej czuć (a przed wizytą było dobrze - to były badania "na wszelki wypadek") i stracił apetyt. Jak przycisnęła wetkę, to się okazało, że pobranie krwi było - o zgrozo - w narkozie. A wcześniej zdarzało się owej wetce kota potraktować furosemidem. Jak poczytacie artykuł z wcześniejszego linki, to już będziecie wiedzieli, co znaczy dla kota "trzustkowego" furosemid, sedalin itp. - pomijając niecenzuralne słowa, trudno to skomentować.
Ale teraz wiem, że nie tyle byłam ślepa, co niektóre koty dobrze kryją problem aż jest za późno i jedyny objaw to czasami "strachulec" bez biegunek itd. - nic, co by kazało podejrzewać, że kto ma chorą trzustkę.
Biorąc pod uwagę, że karmy są jakie są, weci walą lekami jak popadnie, a sterylki - szczególnie w schronach - są traktowane jak pierdoła (a szczególnie narkoza bez monitorowania ciśnienia), to w sumie każdego kota należało by profilaktycznie przebadać pod kątem trzustki... ale to rzadko wykonywane badanie, bo kto by trzustkę podejrzewał (już prędzej FIPem straszą).
Idąc dalej taka refleksja - skoro NLPZ tak potrafią zniszczyć trzustkę kotom, to czy u ludzi nie wygląda to podobnie? Czy tak popularny ibuprofen (czyli coś jak tolfine dla kotów) nie odpowiada za niszczenie trzustki? W ostatnich latach coraz częściej słychać o takiej diagnozie u ludzi (szczególnie o nowotworach) - wszystko zwala się na zanieczyszczenie środowiska i lepszą diagnostykę, czasami trochę na jedzenie a pomija się fakt nadużywania leków... a może to one są właśnie głównym winowajcom? Leki bez recepty brane przez niektórych jak cukierki? Nawet gdyby tak było, to wiadomo, że nikt tego nie przyzna, bo koncerny nie wypłaciły by się z odszkodowaniami.
Co ciekawe - moja mama miała 3 razy ropień - dwa razy robiono jej kolonoskopię (przy drugiej wzięto 14 wycinków - doszło do krwotoku i kilka dni walczono, żeby nie poszła na tamten świat). Uparli się, że to z jelit. Mama sama powiązała to z wzięciem nieco wcześniej jednej dawki diclofenacu (też NLPZ). Czytam ostatnio o trzustce ludzi,a tam jak byk ropień może być jednym z objawów chorej trzustki i NLPZ też powodują pogorszenie. Ale tego nikt u niej nie zbadał - a materiały brałam np. z Medycyny Praktycznej (też dostępnej dla każdego lekarza - jak weterynarianews dla wetów).
Ja się do jasnej ciasnej pytam - czy lekarze (dwu i czteronożnych) nie potrafią czytać? Nie mają internetu? Jakiś inny problem z rozwojem własnej wiedzy? Wiem, że najłatwiej wetom zarabiać na odrobaczaniu i szczepieniu (jak pediatrzy - byle jak najwięcej szczepień wcisnąć), ale czy na empatię nie można liczyć? Na jakąś chęć leczenia i ratowania pacjentów? Na to, co przysięgali? Tylko kasa i nic więcej się liczy???
A na koniec coś, co mnie wkurzyło już maksymalnie: jeszcze trup Magnoleczki nie ostygł, a już kociarze na fb i miau zaczęli mi podsyłać linki z kotami potrzebującymi domu... Nie ma to jak empatia i współczucie. Tracę ukochaną jedynaczkę, a traktują to jak zwolnienie się miejsca noclegowego...Jinx the Cat - 2016-01-17, 09:15 gpolomska,
gpolomska napisał/a:
Ja się do jasnej ciasnej pytam - czy lekarze (dwu i czteronożnych) nie potrafią czytać? Nie mają internetu? Jakiś inny problem z rozwojem własnej wiedzy?
Bo oni po prostu "wiedza"...oni ukonczyli jakies tam studia,maja pare - parenascie lat praktyki i uwazaja ze wszystkie rozumy pozjadali ... Jeden kot czy pies odejdzie,to przyjdzie drugi,zwierze to jest z reguly tylko pozycja na rachunku , a nie jak dla nas ten dobry - czy tez najlepszy - czworonozny przyjaciel... I dlatego tez musimy wszyscy sie jak najbardziej doksztalcac w kwestii zywienia i leczenia naszych puszynskich i siesciuchow , patrzec wetom na rece i ewentualnie dac po lapach zanim cos spieprza... Z wlasnego doswiadczenia wiem jakie cuda potrafi zdzialac postawienie paru konkretnych pytan - inteligentniejszy wet zaczyna z reguly myslec i odchodzi od schematu, durny zaczyna sie podniecac,bo nie zna odpowiedzi,uwaza ze podwaza sie jego kompetencje i takie tam - ale wtedy najlepiej opuscic gabinet i udac sie gdzie indziej,bo wlasnie pokazal ze jest niedouczony... Wiadomo,cudow nie ma,ale - rowniez ,albo przede wszystkim dzieki "naszemu" Forum - na pewno udaje sie co niektorym sprawom zapobiec. A co do empatii u wetow -moge zrozumiec,ze w tym zawodzie nie mozna sie rozczulac i uplakiwac nad kazdym stworzeniem,bo wtedy nie mozna by wykonywac tego zawodu,ale u wielu z nich przeszlo to w znieczulice...a jeszcze gorsi to takie bazanty swiezo po studiach,ktorym wydaje sie ze wszystko wiedza... tez mialem takiego nieszczescie spotkac,jedyne co umial to gadac bez sensu...albo niemiecka specjalistka od zywienia zwierzat...po 2-tygodniowym kursie chyba,ktora przedstawila mi "plan zywienia "zwany przez nia BARFem , odpisany z jakiejs ksiazki,i nie umiala po 3 telefonach i 6 E-mailach powiedziec jak ten "jadlospis" zostal wyliczony...nie musze chyba dodawac,ze z uslug bazanta i niedouczonej natychmiast zrezygnowalem...z wielkim hukiem i to tylko dzieki Wam i forumowym informacjom Jinxy nadal zyje i ma sie dobrze,chociaz niestety jest kotem niebarfnym..i chyba tak zostanie...
Tylko ze weterynarze w promieniu 70 km mi sie koncza... ...ale lepiej jechac 70 km do dobrego niz 5 do idioty.
A co do linkow z fb i miau - oni chyba zle nie chcieli ale nie pomysleli...
Pozdrowienia i trzymaj sie,Roman + Jinxgpolomska - 2016-01-17, 09:41 Najgorsze jest to, że jak Magnolka na pierwszej wizycie dostała kroplówkę i antybiotyk (co było poprawne), to poczuła się lepiej. Przy wyjściu wet powiedziała, że trzeba jej dać coś przeciwbólowego, bo ona pewnie z bólu nie je i chciała tolfine - mówię jej, że to chyba nie jest dobry pomysł (wtedy jeszcze tego materiału z linku nie znałam), i że Magnola kiedyś po tolfine mocno wymiotowała, a ona na to, że "chce pani żeby kot cierpiał? jego to boli i przez to pewnie nie je" - no poczułam się jak sadystka... i zgodziłam się, a trzeba było posłuchać intuicji i się upierać jedno zawahanie, zwątpienie we własną wiedzę i doszło do tragedii. Ona z godziny na godzinę po tym tolfine wyglądała gorzej i wtedy ogonek podniesionego do góry zrobił się zwieszony - i już więcej się nie podniósł po przeczytaniu materiału wiem dlaczego jedno moje zawahanie wiary w intuicję i zdanie się na wiedzę weta (i to jednego z najlepszych w okolicy Katowic) a zakończyło się tragedią...
Wkurza mnie to (żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie), że oprócz swojego zawodu mam być weterynarzem, pediatrą, lekarzem pierwszego kontaktu, prawnikiem, mechanikiem samochodowym i cholera wie kim jeszcze - to jest chore! A niby wybieram polecanych fachowców...
vesela krava - 2016-01-17, 10:41 Oj tak, sprzeciwic sie wetowi, szczegolnie przy takim powaznym schorzeniu, jest bardzo trudno, bo przeciez nie mamy za soba lat studiow i jest strach, ze wyrzadzimy zwierzeciu krzywde. Szkoda, ze weci tego strachu nie maja
Ja kiedys raz powiedzialam nie - kiedy wet kazal dac metacam przy idiopatycznym zapaleniu pecherza i mimo ze bylam po lekturze forum i wiedzialam, ze robie dobrze, to poczulam sie glupio wobec reakcji wetki.
Niestety najczesciej jest tak, ze wlasciciel nabywa potrzebej wiedzy za pozno. Stracilam kotke przez FIP, dzisiaj jestem przekonana, ze to przez szczepienie kilka dni po sterylce (a byla nosicielka koronawirusa jak sie okazalo), od momentu szczepienia zaczela sie lawina objawow i kota po miesiacu juz nie bylo.gpolomska - 2016-01-17, 11:04 A wiecie, co jest największą ironią mega złośliwego losu? Że to BARFna wetka i do tego bardzo ostrożna w serwowaniu leków, która zawsze aplikuje je bardzo ostrożnie z racji skutków ubocznych. I diagnozę postawiła słuszną na podstawie wywiadu potwierdzoną tego samego dnia wynikami badań. I te wyniki wraz z kartą wizyty wysłała mailem do tamtej kliniki, która miała dyżur - właściciel Magnolkę operował i zalecił leczenie, 3 innych wetów ją oglądało i badało - nawet ta 'moja' konsultowała przez telefon... i nikt nie widział problemu w metoklopramidzie, w zbyt szybkim podaniu jedzenia przez sondę (choć 'moja' wet powiedziała, że najpierw powinni w USG sprawdzić czy jelita podjęły pracę a nie od razu jedzenie - ale to też było po fakcie). Było tak blisko, a jednak wszystko, co się mogło spieprzyć, to się spieprzyło... jak w filmie "Oszukać przeznaczenie". Od początku pod górkę - w pierwszych badaniach pominięte parametry trzustkowe, przy wymiotach po naderwaniu mięśnia łapy olany temat (bo w ulotce tolfine nie ma o tym, że to z trzustki), przy kokcydiach niby wszystko w normie... a ze schronu przyszła z brzuchem wylizanym do krwi, anemią itd. - prawie tam nie jadła dwa miesiące i schudła więcej niż połowę, a wątroba była idealna (teraz też) - wtedy była zapewne w gorszym stanie (niby stres) a wyszła z tego... nie umiem się z tym wszystkim pogodzić - tak niewiele zabrakło... tyle było okazji, żeby coś wyszło, a jednak... i na koniec jeszcze takie coś. Mega pech czy jak? Czy jednak koty są nie z tego świata i czasami mają jakiś sobie tylko znany plan?dagnes - 2016-01-17, 16:03
gpolomska napisał/a:
ale czy na empatię nie można liczyć? Na jakąś chęć leczenia i ratowania pacjentów? Na to, co przysięgali?
Chodzi Ci pewnie o Przysięgę Hipokratesa? Lekarze już jej nie składają. Teraz w Polsce lekarz składa Przyrzeczenie Lekarskie o dość odmiennej treści i wymowie.
W przypadku weterynarzy też jest Przyrzeczenie. Znalazłam taką jego treść:
"Jako lekarz weterynarii przyrzekam, że w zgodzie z mym powołaniem, w trakcie pełnienia obowiązków zawodowych będę postępował sumiennie i zgodnie z aktualną wiedzą weterynaryjną, strzegł godności zawodu, przyczyniał się w miarę możliwości do postępu nauk weterynaryjnych, a także wykonywał obowiązki wynikające z przepisów prawa oraz zasad Kodeksu Etyki Lekarza Weterynarii."gpolomska - 2016-01-19, 20:21 Jeszcze wracając do pilnowania wetów i ciśnięcia ich, żeby kota leczyli a nie dobili - może się przydać: http://swiatkotow.pl/stre...a-trzustka.html - u Magnolki nawet dawca krwi bez problemu by był, ale... ^@&Q*@#@%*Qgerda - 2016-01-20, 09:50 Gpolomska wybacz, że piszę to po takim poważnym i smutnym temacie Psy to są durne szkodniki i powinny siedzieć w kojcach (oczko zamarzło i ten drań wlazł i zdewastował mi urządzenie do napowietrzania dla rybek)