BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Hyde Park - Kącik wkurzonego barfera
Nina_Brzeg - 2014-04-19, 11:41 Dieselka, reakcja uczuleniowa to akurat nie są żarty i przy takiej też bym dzwoniła
Ze swoją sama jechałam, taksówką bo było szybciej niż dzwonienie po karetkę (znajomy miał postój 2 minuty od mojego domu). Takie fajne uczulenie na Nolicin. Po pierwszej tabletce zaczęła mi puchnąć twarz i szyja.ciocia_mlotek - 2014-04-19, 15:49 Wkurza mnie kretyńska wojna użytkowników dróg - a co za tym idzie wzajemne chamstwo, wymuszenia itd. Ja tego nie chcę, staram się być na drodze uprzejma ale siłą rzeczy jestem w tą wojenkę wplątywana. Jako rowerzysta - wiem, że jestem wolniejsza od aut - staram sie jechać raczej z boku pasa aby umożliwić samochodom wyprzedzanie. Choć to ostatnio zaczynam porzucać - bo jak jadę środkiem pasa to bezpieczniejszą odległość zachowują (skoro i tak muszą zjechać na drugi pas). Przepuszczam na skrzyżowaniach nawet jeśli mam pierszeństwo (oczywiście o ile nic nie jedzie za mną co musiałoby się zarzymać przeze mnie) - robie to bo ten samochód i tak 5 sekund później by mnie musiał wyprzedzić więc i jemu i mnie wygodniej jeśli go puszczę pierwszego
Właśnie, po raz kolejny, zostałam zmuszona do uskakiwania przed czołowym zderzeniem z samochodem. Tak jak w Polsce nagminne jest parkowanie na całej szerokości chodnika tak tu odwrotnei - stoi wzdłuż chodnika zajmując połowę pasa ruchu. I tak przez większość głównej ulicy. Z małymi przerwami. Siłą rzeczy więc jechałam prawą stroną pasa (czyli wewnętrzną - oni tu jeżdżą przecież po dziwnej stronie drogi). Ruch dziś spory bo sobota, święta itd. Z naprzeciwka tez jechały auta. Akurat po ich stronie stał zaparkowany tylko jeden samochód, który żeby ominąć musieli wjechać na "mój" pas ruchu. Przejechał jeden - w zupełnie normalnej odległości - ja jeszcze byłam daleko. Za nim jechał kolejny, w pewnej odległości. Naturalne jest, że widząc nadjeżdżające z przeciwka pojazdy, jakie by nie były, mające do dyspozycji tylko połowę swojego pasa - zatrzyma się i poczeka aż będzie miał wolne. Ale nieeeeee. Przecież z przeciwka jedzie tylko głupi rower - umknie sobie. Całym szczęsciem akurat była mikroprzerwa między zaparkowanymi samochodami i udało mi się w nią wpasować (no prawie - jechałam z przyczepką i ona już wystawała)
Szlag mnie trafia na takie akcje wymuszające - bo kiedys moge nie zdążyć, albo zwyczajnie nie mieć gdzie uciec. Raz już nie miałam w takiej samej, identycznej sytuacji. Jedyne co mogłam zrobić to próbować jakoś utrzymać się na rowerze kiedy jadący z naprzeciwka samochód zjechał na mój pas i minał mnie w odległości około 10cm (milimetry od lusterka)Nina_Brzeg - 2014-04-19, 17:24 ciocia_mlotek, ale to i tak rowerzyści są najgorsi. Jacyś podludzie i rowery w ogóle powinny zostać wycofane z użytku bo przeszkadzają wszystkim (i pieszym i kierowcom).
Tak, ja też jestem rowerzystką Szlag mnie trafia za każdym razem jak muszę jechać przez miasto (często jadę totalnie naokoło żeby jak najdłużej jechać parkiem albo miejscami, gdzie chodnik jest na tyle szeroki, że można nim jechać).
Polska kompletnie nie jest przystosowana do jeżdżenia tu rowerami. Przepisy każą jeździć jezdnią ale żeby dostosować do tego jezdnie? Po co? I tak jedzie się tą wąską drogą z koleinami, dziurami i studzienkami i łudzi się, że jakiś kretyn nie zechce wyprzedzać na szerokość kartki akurat jak przed kołami pojawi mi się gigantyczna dziura i będę musiała zjechać bardziej na środek jezdni...Snedronningen - 2014-04-19, 17:44 Mnie zawsze zastanawiało, że ja, jako rowerzysta jestem szalenie niebezpieczna dla pieszych na chodniku, ale już Ci sami piesi nie czują z mojej strony zagrożenia, gdy poruszam się rowerem na ścieżce rowerowej.
O samochodach osobowych to jest jeszcze kolejny temat. Po tym jak kilkukrotnie zostałam zepchnięta do rowu (na szczęście był rów a nie za wysoki krawężnik, który odbiłby mnie na środek jezdni) rzuciłam w końcu kamieniem w samochód, który to zrobił. Szczęście, że kierowca nie wysiadł bo by musiano policję wzywać a ja bym dostała karę za pobicie.Dieselka - 2014-04-19, 17:48 Mieszkając w Londynie codziennie dojeżdżałam do pracy rowerem. Nie było dla mnie problemem wbić się na 4pasmowe rondo i zjechać w odpowiednim miejscu.
We Wrocku jazda poboczem prostej drogi jest momentem absolutnego rachunku sumienia i refleksji nad swoim życiem. Też wolę nadrobić drogi i toczyć się dziurawym chodnikiem niż na jezdnię wjechać.
Trudno, najwyżej zapłacę mandat.
Żeby nie było. Właśnie we Wrocku wpadłam już pod auto. Dzięki temu mam nieodwracalnie uszkodzony kręgosłup. Zdarzenie miało miejsce gdzie? Na ścieżce rowerowej....ciocia_mlotek - 2014-04-19, 17:53 A ja uważam, że się da jeździć pod warunkiem, że KAŻDY użytkownik drogi spojrzy poza czubek własnego nosa
Ale dopóki podejście jest wojenne (ze wszystkich stron) to kooopa z tego wyjdzie.
A wymuszanie pierszeństwa czy zmuszanie do zjechania z drogi tylko dlatego, że ktoś jest większy - to jest po prostu niebezpieczne (i zdarza sie nie tylko na linii kierowca-rowerzysta)
Wiesz jakie to fajne kiedy na wąskiej drodze (takiej z koleinami) zobaczę auto i z racji tego, że mi łatwiej, zatrzymam się i przykleję do płotu - a kierowca machnie w podziekowaniu ręką i uśmiechnie się? Drobna uprzejmość, ułatwienie sobie nawzajem życia. I masz 2 osoby bogatsze o jeden uśmiech
Albo jak miło jest gdy jadę z dziećmi chodnikiem (nie odważę się, przez tych kilku idiotów z młodym na ulicę wyjechać) i idą piesi a ja każę synkowi się zatrzymać i czekamy aż piesi przejdą - bo chonik jest ich a poza tym to musi byc niemiłe gdy śmiga ci rower tuż obok. jak sympatycznie jest zobaczyć uśmiech na twarzach tych ludzi. Przechodzą, pozdrawiamy się i my jedziemy dalej
czy choćby wdzieczne machnięcie łapką od kierowcy, którego przepuściłam na skrzyżowaniu - bo tak nam obojgu łatwiej
Małe uprzejmości, odrobina kultury i nie myślenie tylko o sobie i naprawdę wszelakie pojazdy mogą się po jezdni poruszać. Nawet dziurawych. Ale niestety nadal są masy kretynów, którzy nie mogą sobie darować. Ja już nawet miałam pomysł za każdym razem kiedy jakiś kretyn prosi się o wypadek wymuszajac coś na mnie - pozwolić mu na ten wypadek. Nie zareagować wystarczająco szybko. ale pod kontrolą jakąś, tak, żeby za bardzo się nie uszkodzić. Może jeden z drugim jakby go coś takiego trafiło to by pomyślał następnym razem. taka terapia szokowaInes - 2014-04-19, 18:07 Mnie też irytuje, że chciałabym jeździć rowerem do pracy, ale się boję...Snedronningen - 2014-04-19, 18:52 Jazda rowerem po Wrocławiu to jeden z najbardziej ekstremalnych sportów.
Ja jeżdżę w kasku i odblaskowej kamizelce, z włączonymi światłami a niektórzy i tak twierdzą, że nie zauważyli. Nosz kurczaki, świecę się jak choinka na święta a Ci nie zauważyli.ciocia_mlotek - 2014-04-19, 18:56 W UK to sie nazywa wypadek SMIDSU - sorry mate, I didn't see you
Ktos nawet jakies badania robił, z których wyniknęło, że to jak bardzo jesteś odblaskowa nie ma znaczenia w ciągu dnia. Co innego kwestia braku odblasku/oświetlenia po ciemkuSojuz - 2014-04-19, 19:04 Na drodze musicie przestrzegać najważniejszej zasady: kierowcą jesteś TY. Pozostali to idioci za których musisz myśleć. Dzięki temu nie miałem jeszcze żadnej kolizji drogowej od chwili wydania prawka, a jeżdżę już parę ładnych lat. Nie licząc oczywiście drobnych strat własnych. Snedronningen - 2014-04-19, 19:30
ciocia_mlotek napisał/a:
Ktos nawet jakies badania robił, z których wyniknęło, że to jak bardzo jesteś odblaskowa nie ma znaczenia w ciągu dnia.
i to mnie właśnie bardzo dziwi, bo ja jako pasażer widzę dokładnie odblaskowych rowerzystów, co oznacza, ze nie zauważenie choinki na rowerze jest kwestią nie zwracania na nią uwagi przez kierowcę.
A wydaje mi się, ze ciężko jest nie zwrrócić uwagi na coś, co jedzie kilka centymetrów od Ciebie.Dieselka - 2014-04-19, 19:50 to akurat miałam w Londynie. Środek nocy, pędzę do domu (jeżdżę dosyć szybko), świecę się w każdą stronę a tu w ostatniej chwili Pani otwiera auto na oścież :D Dobrze że noc była i zdążyłam odskoczyć. Bym miała takiego dzwona, że do tej pory by w TV wspominali :P
Ale serio, tam niby głupi ruch ale ja po całym Londynie swobodnie jeździłam. Fakt, że jak się w City wbiłam w tunel przez przypadek, to miałam ciężkie gacie ale ogólnie nie było problemu. Ot, czasem ktoś się dziwny zdarzył ale czułam się pełnoprawnym uczestnikiem ruchu.
We Wrocku zwyczajnie się nie da. To nie jest kwestia tego, jakie ja mam zaufanie do innych kierowców. W aucie to sobie mogę różne zasady wyznawać. Jako rowerzysta w konfrontacji z dużym autem mam szanse zerowe. A ruch odbywa się tak, że nawet jak mam mini fragment przejechać jezdnią (ostatnio pędzę ścieżką rowerową a tu nagle BAM! bez ostrzeżenia ścieżka się kończy a ja ląduje na środku pasa, od chodnika oddzielona pierońsko wysokim krawężnikiem), to później sama nie mogę się sobie nadziwić że przeżyłam. Kierowcy traktują mnie jak rozjechanego kota - może i spróbują wyminąć bo szkoda się brudzić, ale jak się zahaczy to też się nic wielkiego nie stanie. Toć to ich droga.Sandra - 2014-04-19, 20:02
Sojuz napisał/a:
Pozostali to idioci za których musisz myśleć.
Dawno temu dostałam rade od doświadczonego kierowcy.
Gdy wyjeżdżasz na drogę, to traktuj wszystkich tak jakby chcieli cie zabić Nina_Brzeg - 2014-04-19, 20:51 Ja jestem pieszym, rowerzystą i kierowcą (choć niepraktykującym). Zawsze staram się nikomu życia nie utrudniać (choć będąc pieszym czasem mam szczerą ochotę poutrudniać życie kierowcom, zwłaszcza jak stoję jak durna na przejściu i nikt się nie zatrzyma, muszę wyłapywać przerwy w ruchu).
Mieszkam w niewielkim mieście, ścieżek rowerowych tu praktycznie nie ma (jest dookoła jedynego ronda w mieście, w centrum, gdzie jest normalna ulica ale zakazany ruch samochodów, coś jak deptak dla pieszych, meeeega szeroki i ostatnia przy wjeździe do parku, jakieś 20m - to chyba jedyne trzy fragmenty...). A tak ścieżek niiii ma. Są za to koszmarnie dziurawe jezdnie, mnóstwo wąskich uliczek, wysokie krawężniki i koleiny. Po prostu raj dla rowerzystów-samobójców.motyleqq - 2014-04-22, 16:20 mój młodszy pies jest agresywny. długo czasu zajęło mi przyznanie się do tego przed samą sobą, a co dopiero mówienie o tym innym. w końcu mamy postępy, jakoś się dogadujemy. dziś rozmawiałam z jego hodowczynią, która zapytała mnie o plany na zawody. więc powiedziałam, że nie mamy planów, bo pies jest agresywny i nie wiem kiedy będzie się nadawał na taki wyjazd. na co ona mi, że jak sobie nie radzę, to go może zabrać i znaleźć inny dom