BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Weterynarze - BARF a weterynarze
Tufitka - 2013-03-08, 08:42 Moja Agritka musiała ostatnio zaliczyć wizytę u weta. Nie ma białaczki ani aids, inne parametry niekiedy powyżej lub poniżej normy, ale nie wskazują jednoznacznie na coś konkretnego. Dostała dwie kroplówki (miała lekkie odwodnienie) kilka zastrzyków. Wczoraj ponowna wizyta, ale już dobrze. Ma brać przez miesiąc Aspargin, do czwartku też jakieś proszeczki mam dać (mam zapisane co i w jakich dawkach) i mamy się w czwartek pokazać u veta na kontroli. Kot w dobrej formie - bawi się, zjada, robi w kuwecie co trzeba - nie wiadomo co to było.
Wczoraj byliśmy na kontroli i vetka czyta, że kot jada surowe mięso. Mówię jej, że chcę wprowadzić życwienie surowym mięsem skomplementowanym odpowiednio (dieta BARF). Widać, że wiedziała o czym mówię, bo się uśmiechnęła i powiedziała: widzę, że Pani nie przekonam, że kot nie powinien jeść surowego mięsa. Ja na to, że przecież kot to mięsożerca, Ona: tak, na wolności koty żyją krócej, bo mają za wysoki poziom białka i to źle wpływa na układ moczowy.
A na kaloryferze czeka na kogoś karma RC urinary. Nie wiem, czy suchą karmę można tak (nawet przez chwilę) przechowywać?gstachow - 2013-03-08, 10:21 Jak byłem ostatnio u weterynarza to widziałem plakat RC, na którym były porównane układy trawienne człowieka, psa i kota. I jednym z parametrów było zapotrzebowanie na węglowodany. Liczby podaje z mojej słabej pamięci, więc są w przybliżeniu. Dla człowieka było to chyba 60%, a dal psa i kota poniżej 10%. Jak widać plakat swoje a karma swoje.koniczynka - 2013-03-08, 12:53
Tufitka napisał/a:
Ona: tak, na wolności koty żyją krócej, bo mają za wysoki poziom białka i to źle wpływa na układ moczowy.
Tak, bo ewolucja tak działa, że przystosowuje zwierze miliony lat do jedzenia czegoś co je zabija (sarkazm) Denerwuje mnie gadanie takich dyrdymałów. Poza tym gdzieś tu na forum Dagnes podawała nowe badania, które obalają tą teorię z białkiem i układem moczowym z tego co pamiętam.
Pani doktor zapomniała wspomnieć o tym, że koty na wolności są narażone na ataki ze strony innych drapieżników, na samochody, na choroby zakaźne itd. Nie da się ukryć, że te czynniki mogą znacznie skrócić życie kota :]Tufitka - 2013-03-08, 13:38
koniczynka napisał/a:
Pani doktor zapomniała wspomnieć o tym, że koty na wolności są narażone na ataki ze strony innych drapieżników, na samochody, na choroby zakaźne itd.
Jeśli jeszcze samochód skróci życie to cóż, gorzej, jak zwierz przeżyje i (wspieram takiego kotka po wypadku) trzeba go do końca jego życia karmić strzykawką, bo sobie w wypadku odgryzł język. Poza tym doznał jeszcze innych urazów. Ale jest z nim dobrze. Pani, która się nim opiekuje karmi go RC Recovery, który jej kupuję. Ostatnio namawiam, na spróbowanie innej karmy. Oczywiście musi to być karma o takiej konsystencji, żeby można ją było podać strzykawką do pysia. Zamówiłam PON mokry (ma chyba najfajniejszą konsystencję z tych puszkowych polecanych na forum do podawania strzykawką) dla swoich i podeślę jej parę puszek na spróbowanie. Może uda się wyrwać kota ze szponów RC 1000days - 2013-03-20, 01:41 Zdążyłam się pochwalić jak to kot ładnie sobie żyje na BARFie i jak zniknęły problemy z wątrobą (w wątku Na ratunek chorej wątrobie) i, że nawet żadne leki nie są potrzebne. I bum, kot osowiały, mało zjadł, mało wypił, cały dzień śpi. Ja chciałam poczekać ale ojciec mówi, że to weta to do weta. Było po godzinie 23 więc nocny dyżur w dwóch pobliskich klinikach, jedna gorsza a druga lepsza ale przed tą lepszą jest w nocy kompletny brak miejsc parkingowych, więc sru do gorszej - może trafi się jakaś młoda, ogarnięta wet a nie właściciel.
Trafiła się, młoda. Ogarnięta o tyle, że uspokoiła nasz niepokój badając kota, temperatura ok, śluzówki ok, odwodniony nie jest, dał popis "jeszcze raz mnie dotkniesz to przegryzę ci tętnicę" więc może to spadek ciśnienia (fakt, cały dzień ziewałam), obserwować i zobaczyć jak będzie się zachowywał jutro.
No i padło pytanie o dietę... Powiedziałam, że surowe mięso i suplementy, które wymieniłam na prośbę wet. Powiedziałam, że karmię tak od grudnia, z grudnia są ostatnie złe wyniki krwi a następne są dobre, że podawałam przez chwilę ludzkie leki na wątrobę (wymieniłam składy) ale kot nie współpracował i ich nie dostaje a jednak czuje się dobrze. Wet powiedziała, że trzeba niedługo zrobić ponownie badania krwi (agree), ponowić usg (yup) i zobaczyć czy nie trzeba zmienić diety. Ja pytam na jaką na co ona, że na Cudowną Suchą Karmę Leczniczą dla Wątrobowców jaką jest Cudowny Royal. Powiedziałam, że to nie wchodzi w grę... Eh, zrobię z tego dialog bo będzie "powiedziałam" i "powiedziała" co chwila
wet- A dlaczego nie?
ja- Ponieważ nie widzę sensu wciskania mięsożercy ryżu czy kukurydzy.
wet- Ale są takie karmy, które nie mają takich składników, na przykład Golden Eagle. /owszem, podobno nie ma kukurydzy i zbóż ale ma ryż, ciemny i jasny/
ja- I to są karmy lecznicze?
wet- Ym noo w tej chwili nie pamiętam ale Royal nie opiera się tylko na ryżu i kukurydzy, jest tam też białko zwierzęce i oczywiście leki...
ja- W Hepatic'u dwa pierwsze miejsca w składzie to kukurydza i ryż, białko jest sojowe a nie zwierzęce, jest tylko zwierzęcy tłuszcz i gdzieś daleko wątroba.
wet- Ale zawiera tran, który bardzo dobrze działa na wątrobę.
ja- I ja podaję kotu olej z łososia, który doskonale działa na wątrobę.
wet- No tak ale to nie jest tak, że oni tam wrzucają ten ryż i kukurydzę tak sobie tylko w celu leczniczym bo one są lekkostrawne.
ja- Ryż jest może lekkostrawny ale dla nas, kukurydzę często nawet my wydalamy w całości a kot ma tak krótki układ pokarmowy, że nie da rady tego przerobić.
wet- Ale właśnie to jest specjalnie przygotowane, sproszkowane i łatwiej się trawi.
ja- I kot po strawieniu takich węglowodanów ma podniesiony cukier i odkłada sobie to wszystko jako tłuszcz po drodze masakrując wątrobę.
wet- Ale moja koleżanka była ostatnio w fabryce Royala i oni na prawdę naukowo opracowują te karmy i sposób produkcji jest świetny i ja mam czterech pacjentów wątrobowych, którzy po tej karmie czują się lepiej!
ja- Ale mój kot też ma się lepiej. Od grudnia jest tak karmiony i ma dobre wyniki krwi. Dziś przyjechaliśmy zaniepokojeni ale sama pani mówi, że kotu nic nie jest, nie ma nawet podwyższonej temperatury.
wet- No tak, tak, ale trzeba zrobić te badania bo może trzeba coś będzie zmienić i trzeba sprawdzać czy wyniki są na stałym poziomie i to trzeba kontrolować.
No sh*t, Serlock
Boże, myślałam, że ją tam rozniosę. I to mówienie do mnie tonem jakim wszystkowiedzący mówi do dziecka. Ok, może wyglądam młodo i przyszłam z tatą ale to nie znaczy, że nic nie wiem.
Rozumiem gdybym powiedziała, że karmię kota wędlinami albo karmą z Biedronki. Ale ja powiedziałam, że karmię surowym żarciem i wymieniłam suplementy jakie daję oraz skład Olimpu na wątrobę co pokazuje, że posiadłam wiedzę o potrzebach kota, na miłość boską!
Sorry za esej ale się zbulwersowałam.Sojuz - 2013-03-20, 08:42 Brawa za nierozszarpanie ignoranckiej Pani weterynarz No i za obronę swoich poglądów w sprawie kociego żywienia Nie martw się, moja kotka też miała dni osowiałości po przejściu na BARF, ale uznałem to za moment oczyszczania organizmu, który wolał energię zużyć na wydalenie toksyn niż na brykanie harpia - 2013-03-20, 09:10 Czasem się zastanawiam, czy Ci nowocześni weci nie są jakoś uzależnieni fizycznie od sprzedaży royala, jakaś niteczka, żyłka, tętnica, przestaje taki polecać chrupki i ciach, żyłka ucięta a ten umiera Tufitka - 2013-03-20, 10:07 Może rozpocząć (dagnes by poprowadziła i bardziej doświadczeni barferzy też) edukowanie vetów (tych, którzy chcieliby i mają otwarty umysł) z żywienia kotów (może i innych zwierząt), żeby później nie podnosili nam ciśnienia i pomagali tylko odpowiednio dobrać (proporcje) mięsa, supli
O ileż łatwiej i przyjemniej żyłoby się wszystkim (szczególnie opiekunom kotów) ciocia_mlotek - 2013-03-20, 11:19 Zastanowić się czy nie zmienić diety, hehe. Ja się dziwię, że pani doktor nie zgasła po pierwszym twoim zdaniu. I ta argumentacja, co wypowiedź to gorzej. Dawać ryż bo lekkostrawny i jeszcze specjalnie sproszkowany żeby był bardziej lekkostrawny. Nie dochodzi do tej pani, że mięso itd dla jest dużo łatwiej strawne bez konieczności nawet przerabiania go w żaden sposób? Lepiej powtarzać bezmyślnie regułki, echmilena88 - 2013-03-20, 11:57 Jak czytam to wszystko... taka jest prawda o wet..to codzienność.. royal robi sieczkę w głowach tych , którzy powinny wiedzieć więcej od nas, co jest lepsze, a nie być trzymani jak marionetki w ramionach firmy.,..kasa...kasa i jeszcze raz kasa...
odechciewa mi się iść do weterynarza, wolę ten czas spędzić tu, na forum.Anonymous - 2013-03-20, 13:21 No cóż kochani takie życie, że firmy farmaceutyczne , spożywcze, AGD itd. zatrudniają trade marketingowców, którzy "głowią się" jak zmotywować lekarzy, farmaceutów, sprzedawców aby wciskali nam to co firmom się opłaca . Sama pracowałam kilka lat na tym stanowisku dlatego wiem jak to działa.
Tak na marginesie to też organizowałam wyjazd dla weterynarzy na Kubę , dla tych co najwięcej "kropelek" sprzedali. Mechanizm ten dotyczy wszystkich ogniw dystrybucji a "prezenty " każdy lubi dostawać.
A żebyście się nie oburzały za bardzo to 300 lekarzy wysyłałam do Włoch na "szkolenie".
Niestety okropne czasu nastały , gdzie koncerny nam wodę z mózgu robią.
Ja jak idę do weterynarza to mówię, że wiem na czym promocję polegają i żeby mi nie wciskały kitu . I to skutkuje od razu inna rozmowa jest. Nie próbują mi nawet karmy wciskać. Zresztą za stara na to jestem . Czasami z uśmiechem pytam czy sobie też karmę aplikują taką polecaną tylko zalać i już. Na bank zbilansowaną czy też same posiłki przygotowują,
buziaki
Aniaharpia - 2013-03-20, 13:37 To jest anno najgorsze, my mamy coś w głowach i jesteśmy w stanie zaprotestować przed wciskaniem suszek, inni stawiają na kompetencje, wykształcenie i widzę takiego weta, kończy się to kupnem i wciskaniem zwierzakowi suchego syfu.
Ja ciągle powtarzam, weterynarz nie zarabia na zdrowiu naszych pociech, im częściej zwierzak do niego wraca, tym większy zarobek dla "lekarza", brutalne, ale prawdziwe.Margot - 2013-03-20, 13:44 A ja takich ludzi jak Ty, anna187, którzy taką robotę świetnie wykonają (np. jako Product/Brand i Sales Managerowie), dla takich koncernów poszukiwałam (i nadal to robię, choć dla branży farmaceutycznej w ostatnich latach już nie).
Także też dokładnie wiem o co chodzi.1000days - 2013-03-20, 14:37 Dzięki za wsparcie i słowa uznania ^^
Ale powiem Wam, że czułam się dziwnie. Bo właśnie wet był dla mnie autorytetem i to jest jakoś zakodowane mimo wszystko. Mimo tego, że spotkałam konowałów, w tym jednego, który prawie wykończył mi poprzedniego psa.
Bo jednak to oni skończyli odpowiednie studia, oni przyswoili większą wiedzę o zwierzętach. Z drugiej strony wiem (między innymi z forum) jak wyglądają ich zajęcia z żywienia naszych zwierząt.
I tak stoi człowiek przed autorytetem i słucha jak to ryż sproszkowany jest lekkostrawny i człowiek odczuwa tak niesamowicie nieprzyjemny dysonans, że aż się kiepsko robi. Do tego jak trafiam na osobę starszą od siebie to mam wrażenie, że on myśli o mnie jako o głupiej gówniarze, która myśli, że coś wie i usiłuje podważyć jego autorytet właśnie.
Tak czy owak nie dam sobie nic nigdy wmówić, nie dam sobie powiedzieć, że robię źle. Bo ja wiem, że robię dobrze, widzę to po kocie. I, kurde, nauczę się wykładów Dagnes na pamięć, tak, żeby nie mógł mnie nikt zagiąć! O!
A kot zjadł primexową cielęcinę przeznaczoną dla psa. Czyli z mieszanką było coś nie tak. Najpierw zjadł jej 110g a potem zaczął grymasić więc najprawdopodobniej źle się po niej czuł i nie chciał więcej. Do tej cielęciny też podchodził jak pies do jeża dopóki nie zobaczył, że to coś zupełnie innego.
Mam nadzieję, że to było to i teraz będzie z nim ok i będzie jadł ładnie to co mu przygotuję dagnes - 2013-03-25, 00:38
Tufitka napisał/a:
Ja na to, że przecież kot to mięsożerca, Ona: tak, na wolności koty żyją krócej, bo mają za wysoki poziom białka i to źle wpływa na układ moczowy.
Jasne, wszystkie drapieżniki to pokrzywdzone przez los i Naturę gatunki, które jedzą mięso zamiast trawy, mimo że wolałyby trawę, i przeznaczone są do wymarcia już od, bagatela, 25 mln lat (tyle bowiem liczy sobie historia ewolucji rodziny kotów) .
Tyle, że od tych 25 mln lat jakoś wciąż nie chcą wymrzeć, tylko ewoluują i rozwijają coraz to doskonalsze i lepiej przystosowane do mięsożerności gatunki. Przy kotach, my - ludzie, ze swoimi nędznymi 5-6 mln lat ewolucji możemy się schować. Ale mądra pani weterynarz wie lepiej, bo koty powinny jeść kukurydzę i marchewkę, o czym wyczytała w "naukowych oparacowaniach" firmy Royal Canin.
Wciskany ludziom kit o tym, że w naturze koty żyją bardzo krótko (wielu wetów twierdzi, że max. 2-3 lata), bo nie jedzą ryżu i pulpy buraczanej tylko mięso, to kolejne kłamstwo skierowane do wszystkich, którzy nie są w stanie zweryfikować tych bzdur.
Źródła zajmujące się badaniem i ochroną kotów w naturze mówią, że nasze małe koty żyją w naturalnym środowisku do 15 lat:
http://www.felidaefund.or...uropean-wildcat http://www.felidaefund.or...n-asian-wildcat
koniczynka napisał/a:
Pani doktor zapomniała wspomnieć o tym, że koty na wolności są narażone na ataki ze strony innych drapieżników, na samochody, na choroby zakaźne
W naturalnych warunkach nie ma samochodów, a miejska dżungla nie jest środowiskiem, w którym mogą normalnie egzystować drapieżniki z rodzaju kotów. Choroby zakaźne, wbrew propagandzie, w środowisku naturalnym występują rzadko, a u takich gatunków jak koty, które nie żyją w wielkich stadach, są niewielkim zagrożeniem. Koty stoją ponadto na szczycie drabiny pokarmowej i mają mało naturalnych wrogów, przed którymi nie potrafiłyby uciec.
Gdyby tak nie było, ewolucja kotów dawno zakończyłaby się w jakimś ślepym zaułku.
Tymczasem, to dopiero człowiek współczesny stał się dla wszystkich gatunków kotów (zwłaszcza wielkich) prawdziwym zagrożeniem, spychając je po kolei w otchłań zagłady.
Weterynarze pokroju tej pani, u której gościła Tufitka, nie widzą niestety różnicy pomiędzy życiem kotów w piwnicach polskich blokowisk i centrach wielkich miast, a życiem kotów mających do dyspozycji tysiące kilometrów kwadratowych lasów nie tknietych ręką człowieka. Dlatego być może sami wierzą w to, co opowiadają swoim klientom, bazując na obserwacji tragedii miejskich kotów umierających przedwcześnie w męczarniach, głodnych i chorych.