to teraz już wiem, że mam fretkę a nie psa. Tylko czemu aż taki mi wyrosła?Wilga - 2013-11-15, 09:17 Temat postu: Najzabawaniejsze przygody naszych zwierzakówZ freciakami zawsze jest kupa śmiechu bo one zawsze się w coś wpakują albo wymyślą coś "niezwykle sprytnego". A jak wasze zwierzaki? Też was doprowadzają do łez ze śmiech?
Najpierw jedna z ostatnich historii jak się u mnie wydarzyła:
Przedpokój i kuchnia są oddzielone bramką żeby fretki nie mogły tam wejść. Fretki.....niestety tchórzy to nie dotyczy. Ja ledwo daję radę przejść przez wysoką barierkę a Haku nie ma z tym najmniejszych problemów. Zwierzak jednak doskonale wie że nie wolno mu tam wchodzić (to znaczy że jak go zauważymy to złapiemy i wyniesiemy z powrotem do pokoju).
Stoję sobie w kuchni i robię kanapki. Nagle słyszę jakiś szmer i odwracam się: Haku właśnie przeskoczył barierkę. Idę więc do niego a on postanawia jak najszybciej znaleźć się poza moim zasięgiem.
W przedpokoju stoi komoda. Jej nóżki są trochę niższe niż podobnej komody znajdującej się w sypialni a co za tym idzie szpara pod nią jest znacznie mniejsza. Haku postanawia się pod nią schować (jak zazwyczaj pod komodą w sypialni). Jednak nie od razu załapuje ze szpara jest mniejsza. Słyszę: brzdęk (Haku wali głową w komodę), brzdęk (próbuje po raz kolejny), brzdęk, brzdęk (nadal nie może się zmieścić). Wreszcie dociera do niego że coś jest nie tak i postanawia szukać kryjówki gdzie indziej. Gdyby nie atak śmiech jakiego dostaliśmy z Pawłem pewnie szybko byśmy go złapali...
[ Dodano: 2013-11-15, 11:09 ]
Ale to nie są kontuzje i nie wygody. To śmieszne historyjki. To nie pasuje do tego tematu...Nina_Brzeg - 2013-11-15, 14:20 Moje plecy obecnie wyglądają jakby mnie ktoś codziennie okładał gałęziami jeżyn Mefisto ciągle się po mnie wspina i mimo obcinania pazurków efekt jest interesujący. Ręce, uda i boki tez mam odrapane ale trochę mniej. Dziwię się, że jeszcze mi dziur w tatuażach nie wydrapał, jakoś szczęśliwym trafem je omija
U mojej mamy typową kontuzją są siniaki na ramionach albo 'boczkach'. Nasza 15 letnia suka tak bardzo się cieszy, gdy mama wychodzi z pracy (wychodzę po nią z psami), że skacze koło niej i z radości kąsa ją 'gdzie trafi' Suka sięga do kolana, jest stara i teoretycznie powinna już spasować z tak wysokim skakaniem, ale nie da się jej przemówić do rozsądku.
Powyrywane ręce to też norma. Obie z mamą zaliczyłyśmy już urazy łokcia. Nasz 14 kilogramowy psiaczek jest silny i zdarza mu się szarpnąć (zazwyczaj jak zachęca do zabawy mijanego psa).martufa - 2013-11-15, 18:44 O! Ja mam dokładnie to samo co Nina - ulubionym zajęciem mojej małej jest wspinaczka na ramię. Zawsze z rozpędu i zaskoczenia. Efekt - plecy i nogi pełne zadrapań, które dla osoby niewtajemniczonej mogłyby wyglądać trochę dziwnie. Plus (chyba jedyny) chłodniejszej aury - ślady po wspinaczkach są ukryte.Nina_Brzeg - 2013-11-15, 18:52
martufa napisał/a:
Plus (chyba jedyny) chłodniejszej aury - ślady po wspinaczkach są ukryte.
Po raz pierwszy cieszę się z jesieni Bo ja jestem z tych, co to upałów nie lubią ale przy 20 stopniach chodzą tylko w koszulkach bokserkach i bluzkach/sukienkach na ramiączkach - zero rękawów, nawet krótkich. A teraz wybieram najgrubsze koszulki albo zakładam dwie, żeby być choć trochę mniej podrapaną.
Mefisto wspina się po mnie od podłogi aż na ramie ale najgorsze jest wbieganie mi na plecy jak siedzę na krawędzi łóżka, przy komputerze. Boję się co będzie jak urośnie, na razie ma 1,5 kg martufa - 2013-11-15, 19:03 Przyrost kociej masy jest wprost proporcjonalny do głębokości ran. Pelka - 2,2kg większy ciężar wbijający się w plecy, szybszy rozbieg niż kilogram temu. Stojąc z nożem przy blacie kuchennym i obrabiając mięso jestem na ataki narażona najbardziej. Znam opcję z kilkoma warstwami koszulek - na cebulkę ubrać się do robienia barfa, po to aby zminimalizować obrażenia.Tufitka - 2013-11-15, 19:09 Moje jak były młodsze (tak do 8 miesięcy chyba) też po nogach się wspinały, wskakiwały na plecy odbijając się od szafy. Trzeba było uważać, jak się przechodziło w miejscach, gdzie są przymocowane pionowe drapaki - bo odbijały się od drapaka i siup gdzie popadnie. Najlepiej było łapać kota, żeby pazurami nie porysował ciała. Na szczęście już tego nie robią. Wyrosły z tego. Trzecia tego nie robiła.Amanita - 2013-11-16, 23:46 A mój młodszy miewa ataki czułości tak o 5 nad ranem. Wlaściwe codziennie. Przychodzi z głośnym mruczeniem, obejmuje całą twarz łapkami i liże, najchętniej po włosach. Ale zdarza się że trafi też jęzorem na powiekę, odczucie jakby ktoś przejechał żyletką. No i przy okazji ostrymi pazurami wbija się w szyję. Jak zawinę się szczelnie w kołdrę to i tak za chwilę czuję że łapa uzbrojona w sztyleciki trafia mi prosto w twarz. Jak już się wymizia to szuka miejsca do spania na mojej głowie, minimum niezbędne kotu to jego nos w moim uchu, pewnie żebym dobrze słyszała mruczenie. Mości się i mości po czym W KOŃCU mruczenie zaczyna powoli zamierać. Na koniec Niki głęboko wzdycha i zapada w sen. I ja oczywiście szczęśliwa też... Po czym po 30 sekundach Niki zrywa się jakby go goniło stado wilków i z głośnym miałknięciem wyskakuje z łóżka.
Jak ostatnio mnie nie było to z braku innych kandydatów te same sztuczki uprawiał z TZ. Po powrocie R. ze zgrozą stwierdził, że Niki o mało nie przebił mu tętnicy :) no a jakby przebił, to byłoby już po nim....Skipper - 2013-11-17, 08:52 Sorry dziewczyny, ale dziwię się, że pozwalacie swoim zwierzakom na takie zachowania
2 tygodnie temu Skippi wpadł na pomysł ostrzenia pazurów na moich spodniach dżinsowych (będących oczywiście na moich kończynach), ale bardzo szybko (i bezboleśnie) wybiłam mu z głowy ten pomysł Amanita - 2013-11-17, 11:40 Wiesz ten dreszczyk ryzyka:)))
O ile nasze działania nie mogą zaszkodzić innym to każdy może postępować jak uważa za słuszne.
Moje koty nie wspinają się po mnie i nie drapią nawet w sytuacjach, ktore odbierają jako zagrożenie (opisana sytuacja to nie drapanie tylko kłucie pazurkami przy ugniataniu), mogę podać im wszystkie lekarstwa i zrobić zastrzyki, dają sobie pobrać krew bez awantur. Jak na koty, to nawet zaryzykuję twierdzenie, że przybiegają na zawołanie (czyli jak chcą :)). Podrapana byłam raz, jak Niki czymś wystraszony wystartował nieszczęśliwie odbijając się od mojej stopy. I tyle...Snedronningen - 2013-11-17, 17:09 Dziś stwierdziłam, że nasze trzymanie smyczy za wszelką cenę nie jest takie głupie jakby się mogło wydawać. Byłam z koleżanką na spacerze, nagle spotkałyśmy babeczkę z 3 dorodnymi psami. Jak wiadomo jednego/dwa psy jest się w stanie okiełznać, ale jak są trzy to jest to nie lada wyczyn. Nic by nie było, gdyby najmłodsza z tamtych nie podbiegła do mojej i nie warknęła. Na co moja odpowiedziała. Dwie pozostałe spojrzały w naszą stronę. Dałam smycz koleżance i mówię tonem nie znoszącym sprzeciwu "nawet się nie waż puścić tej cholernej smyczy". Jeżeli moja suka nie doleje oliwy do ognia, w sensie będzie w bezpiecznej odległości to z właścicielką tamtych damy radę je powyłapywać. Niestety moja genialna koleżanka smycz puściła... 40 kilo zeźlonego rottweilera zrobiło swoje. Łapanie mojego własnego psa w locie skończyło się wybitym kciukiem i siniakami na całej prawej stronie mojego ciała jak wpadł we mnie jeden z tamtej trójki.
Na szczęście jak Sne wydrze mordę to wszystkich do pionu stawia. Psy wybiły się z rytmu na kilka sekund i dało się jakoś opanować sytuację.
Koleżanka dostała ode mnie tylko spojrzenie wyrażające wszystkie moje myśli.karakalek - 2013-11-17, 17:27 Ludzie, czy macie wykupione dodatkowe ubezpieczanie na życie ?!koniczynka - 2013-11-17, 18:00 Snedronningen, ja mialam taka sytuacje w piatek, ze Oz bawil sie z labradorem na polu przy polnej drodze, ktora szla babka szarpiac sie z nakreconym owczarkiem ( nasze psy do niego nie podbiegaly) po czym slysze zza plecow "kurw... nie bede sie z nim szarpac. Lec" I za nim sie spostrzeglam babka poscila sobie najnormalniej w swiecie smycz, a owczarek z warkotem pobiegl prosto na Oza. Mlody sie skapnal co sie dzieje I w dluga ale tamten zdazyl go w dupsko uszczypnac. Dopiero jak Oz przybiegl I wtulil sie we mnie a ja owczarka zlapalam za gardlo I zaczelam sie drzec na ta babe to go laskawie zapiela. No kto normalny tak robi?! Tak sie z baba pozarlam, ze pol osiedla slyszalo. Dlategl wiecej tak swiadomych wlascicieli jak Ty.kelpie87 - 2013-11-17, 18:51 Koniczynka, kobieta jakaś nie teges naprawdę, szokujące zachowanie Snedronningen - 2013-11-17, 19:02 koniczynka, u ans kiedyś była taka miła pani z borderką. Borderka rzucała się na każdego psa a pani się cieszyła jak głupia. Oczywiście na moją półroczną sukę również borderka została puszczona, ale jak ryknęłam to zrezygnowała. To był jeszcze czas, gdy Pestulek trzymał się sam z siebie za mną. Jakieś pół roku później znów spotkałyśmy panią z borderką. Ja zmieniam trasę bo mnie burd nie potrzeba. Niestety pani nie dość, ze cieszy się, że jej suka atakuje inne psy to specjalnie z nią do tych psów podchodzi. Oczywiście, że poszła za nami. Tamta z mordem w oczach a ja nie wytrzymałam, bo pani na moje ostrzeżenie zapytała tylko " naprawdę"?
Pestulek krzywdy psu nie zrobi co najwyżej całą sobą powali na ziemie i przytrzyma aż pies się uspokoi. Więc niewiele myśląc zatrzymałam się i pozwoliłam aby borderka nas "dopadła". W sekundę znalazła się pod moją suką i została przetargana po ziemi kilka metrów. Miałam psa na smyczy w kagańcu, więc żadne sankcje prawne nam nie groziły. Róznica w wadze to jakieś 20kg na rzecz mojej suki oraz nietypowa strategia ataku (Pestka nie skacze do góry tylko idzie bardzo nisko przy ziemi i całą sobą wpada w psa) powodowały, że jej się nic stać nie mogło. Po tych kilku metrach kazałam się suce uspokoić i wrócić do mnie. Borderka leżała na ziemi kwicząc. Nic jej się nie stało, ale prawdopodobnie pierwszy raz, jakiś pies zareagował na jej zaczepki i przyparł ją do ziemi, wiec kwiczała zdecydowanie ze strachu.
Nie jestem dumna z tego co zrobiłam, ale emocje wzięły górę. Od tego momentu moja suka reaguje dopiero na bezpośrednie zagrożenie - olewa małych oszczekwiaczy a borderka nie zwraca uwagi na żadne psy.
Dzisiaj natomiast wiedziałam, że pozwolenie suce na działanie skończyło by się krwawą jatką. Ja jestem jak najbardziej za tym, aby psy same wyjaśniały swoje niesnaski, ale tylko wtedy, gdy mam 99% pewności, że załatwią to polubownie.