BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Off Topic nieBARFny - Kochane niewygody, "odzwierzęce" kontuzje
isabelle30 - 2013-11-14, 20:18 oj tam oj tam ... bez cierpienia nie ma prawdziwej miłościSnedronningen - 2013-11-14, 20:48 Było strasznie, to teraz będzie śmiesznie. To co opiszę jest winą suki, jak najbardziej, ale nie bezpośrednią (suczydło zgodziło się, że to jej wina, więc ta kwestia nie podlega dyskusji).
Zacznijmy może od wstępu. Ja jestem osobą dosyć specyficzną, taką jakby pierdołowatą, ale tylko czasami. Jadąc rowerem zmieszczę się nawet na wąziutkiej ścieżce wymijają drugiego rowerzystę, bardzo precyzyjnie podjadę do barierki, ale nie potrafię przejść przez jakiekolwiek drzwi aby nie wpaść w ościeżnicę. Ja wiem, że to pierdołowatość, ale wolę myśleć, że jestem bardziej wyczulona na ruch obrotowy ziemi.
Na jednym z for zaproponowano eksperyment, aby do wyskoczyć nagle z łazienki z ręcznikiem na głowie wprost na swojego psa i zobaczyć czy się wystraszy. Pomyślałam, czemu nie? (otóż chociażby dlatego, ze suka nie ucieka od zagrożenia tylko się broni, ale w końcu, po co mi ręka).
To założyłam ręcznik na głowę, z rozmachem otworzyłam drzwi, zachaczyłam kapciem o wystający kafelek podłogowy, walnęłam z całym impetem barkiem w ościeżnicę i wyłożyłam się na podłodze waląc czubkiem łba o ścianę. Zdolna jestem, nie ma co.
Suka egzamin zdała, ale możliwe, że się do tego już przyzwyczaiła, bo na spokojnie podeszła do mnie delikatnie trącając mnie nosem w głowę, czy aby na pewno żyję. jedyne co udało mi się z siebie wykrztusić jak podeszła to "idź sobie", tonem mocno zrezygnowanym. Suka poszła kradnąc ręcznik.
Nic mi się nie stało, byłam tylko trochę poobijana a moja duma poczuła się bardzo urażona. Tym bardziej, jak z dołu usłyszałam zupełnie pozbawione emocji pytanie mojej mamy "nic Ci nie jest?".isabelle30 - 2013-11-14, 20:50 Sne - Ty lepiej opowiedz jak łądnie rozkładałaś Pestce ślad z krwi dzika... na sobie Snedronningen - 2013-11-14, 20:59 O, to też było fajne. Ale to nie krew a zapach dzika z butelki był.
Zakupiłam sobie w sklepie myśliwskim i chciałam powąchać - smród obrzydliwy był. Ale jako zdolna inaczej oczywiście oblałam się owym zapachem. Suka mnie kochała a ja bałam się iść z nią na spacer, bo nie wiadomo jak nasze dziki by na mnie zareagowały. Szczęście, że to piątek był bo kilka dni jeszcze śmierdziałam. To były piękne dni, gdy suka wpatrywała się we mnie jak w obrazek, a wszsytkie psy w okolicy zwracały na mnie nadmierną uwagę.
Do dziś zapach dzika mam i oblewam się nim średnio co trzecie otwieranie buteleczki.
A jeszcze jaką fururę niegdyś zrobiłam na mojej wsi. Lato było, dosyć ciepło, ja w długiej spódnicy, bluzce na ramiączkach i z rozpuszcoznymi włosami (czarne kudły do pasa). Wiozłam serca wołowe w czarnej materiałowej torbie. Pech chciał, że serca bardzo świeżutkie a jeden z wrokówfoliowych pękł. Wysiadając zastanawiałam się dlaczego ludzie tak na mnie patrzą z przerażeniem. Dopiero jak spojrzałam w dół (aby sie nie wywalić wysiadając z autobusu) zauważyłam, że mam ramiona i dekolt umazane krwią. Bardzo umazane krwią.
Kocham moją sukę, bo dzięki niej codziennie dostarczam wrażeń mojemu otoczeniu Komanka - 2013-11-14, 21:08
Snedronningen napisał/a:
Ale to nie krew a zapach dzika z butelki był.
Zakupiłam sobie w sklepie myśliwskim
No dobra, wyobraźnia mi nieco siadła. Na polowanie się bierze, się oblewa i serio dziki na to lecą???isabelle30 - 2013-11-14, 21:15 To nie jest wabik dla dzików tylko zapach do nauki psów myśliwskich Komanka - 2013-11-14, 21:36
Jakoś pasował mi obraz dzików lecących do zapachu, hmmm, lochy w rui ku zadowoleniu myśliwych Snedronningen - 2013-11-14, 21:46 Komanka, nasza Iza mnie pocieszyła po tym okropnym dla mnie zdarzeniu, zwracając moją uwagę, że to może jest zapach lochy w rui. A ja byłam poważnie wystraszona jak miałam iść z psem na spacer. Pomimo, że to rottweiler to ma ogromne zacięcie do polowania. Łańcuch zachowań łowieckich nie jest przerwany, ona tropi, zaczaja się, goni po to aby złapać, zabić i zjeść. Na moje nieszczęście zainteresowniem suki cieszą się właśnie dziki. Chciałam nawet dzwonić do zoo z głupawym pytaniem czy wpsuzczą mnie z psem abym mogła poćwiczyć spokojną reakcję na dzika.
Takim zapachem nasącza się specjalne nakładki na buty i robi ślad dla psa. Bardzo fajna zabawa.Mania - 2013-11-14, 22:29 Jak to Sandra zebrała, to faktycznie nie wygląda dobrze
Ten zapach dzika mnie zainteresował, tylko muszę doczytać, bo Zorka polowała ze stadem i idzie mi za tropem w lesie, chciałabym to jakoś skanalizować i nauczyć odwołania ze śladu, a nie nakręcić bardziej.
Do fretek nigdy nie miałam zaufania, są za szybkie i maja za dużo zębów na mój gust.
Od zawsze mam różne dziwne zwierzaki, pracowałam przy zwierzętach i nic mnie nie zdziwi. Byłam już podtapiana, tratowana, rozgniatana, parzona, gryziona, drapana, dziobana.
Niestety kontakt ze zwierzętami jest ryzykowny, z pekińczykiem mniej niż z niedźwiedziem, ale jak się ma farta...
Ja mam i do tego jestem pierdołowata, zawsze dotknę pastucha elektrycznego, obleję się czymś niespieralnym itd. Są ludzie, którzy nie pakują się w kłopoty i mogą chodzić w białych spodniach cały dzień, ale ja do nich nie należę. Jak mawiała moja babcia: damy ze mnie nie będzie Snedronningen - 2013-11-14, 23:07 Mania, rozłożony przez nas śład zwierzyny bardzo różni się od śladu prawdziwej zwierzyny. Ten rozkładany to jest "nasz ślad zwierzyny". Idąc rozrzucasz swój zpach na tym śladzie.
Mi zawsze powtarzali, że baletnicy ze mnie nie będzie. Ale to niestety tak jest, skoro są ludzie, którzy cały dzień mogą chodzić w białych spodniach to ktoś inny musi przejąć ich część pierdołowatości. Padło na nas. Dobrze, że u nas nie ma elektrycznych pastuchów, bo wtedy to miała bym fajnie. Już mi wystarczy, że chce mnie pogryźć pies, który na nikogo innego albo nie zwraca uwagi albo się cieszy. A ja muszę nadkłądać kilkaset metrów aby go nie spotkać. Mania - 2013-11-15, 02:02 Snedronningen: właśnie mam nadzieję, że ćwiczenie na śladzie mi pomoże, suka ma pół roku, na razie wraca jak się zorientuje, że nie idę za nią. Raczej aktywnie polowała już ze stadem, więc czeka mnie sporo pracy.
Taak, pastuchy dają duże pole do popisu... Przypomniał mi się pies znajomego, który nasikał na pastuch
Mnie psy nie gryzą jakoś strasznie, ale fretki i chomiki zawsze, mam węże, pająki, nie boję się zwierząt raczej, ale na widok chomika w postawie bojowej wymiękam.
Na szczęście większość moich znajomych jest równie zgrabnych jak ja, ale mam koleżankę, która w białych spodniach chodziła cały dzień na Mazurach, siadała na pomoście, przy ognisku i bawiła się z psami. Ona jest z tego gatunku co to nie ma czerwonego nosa na mrozie i zawsze jest uczesana, nawet po całym dniu w górach.danuta.katarzyn - 2013-11-15, 06:36 kontuzje które niestety zostały na stałe : wyrwany bark prawej ręki (niestety odnawialny) panienkom spod łapek wyskoczył bażant, a że były na linkach to przez jakiś czas było widać podrywającego się do lotu ptaka prawie na jego ogonie zwisające dwa "wilki' ciągnące coś dużego w sztormiaku wykonujacego dziwne, bezwładne ruchy.
szramy-blizny po linkach sprawdzały z jaką największą siłą można przywalić w nogi właściciela nie wspomnę o godności gdy zaliczałam pady, klęki i tym podobne, mając tylko jedno w głowie nie puścić linki Hasi.Snedronningen - 2013-11-15, 08:46 Mania, to może lepiej pomyśl o tropieniu ludzi lub przedmiotów.
Białe spodnie miałam raz na sobie. W niecałe 5 minut zapaćkałam je jagodami.koniczynka - 2013-11-15, 09:04
Mania napisał/a:
Ja mam i do tego jestem pierdołowata, zawsze dotknę pastucha elektrycznego, obleję się czymś niespieralnym itd. Są ludzie, którzy nie pakują się w kłopoty i mogą chodzić w białych spodniach cały dzień, ale ja do nich nie należę. Jak mawiała moja babcia: damy ze mnie nie będzie
Mój pies jakieś 2 tygodnie temu wymyślił, że sobie wbiegnie pomiędzy drutami pastucha elektrycznego na ogrodzone poletko . Skończyło się tym, że się uwięził w środku, jego pokopało, mnie pokopało i czekaliśmy na kogoś kto będzie przechodził aby nas uratować...
Co do poświęceń dla zwierzaków. Wczoraj nieroztropnie zaserwowałam Ozowi ucho wołowe. Jak zaczął to rzuć to taki zapach się uniósł, że wietrzyłam w domu, ale to zadowolenie na jego pysku... Jeśli chodzi o kota to jak był mały to masakrycznie gryzł i drapał, ale teraz już w sumie rzadko mi się zdarza. Miałam też kiedyś szczury i do tej pory mam blizny po ugryzieniach na palcach i dłoniach.Wilga - 2013-11-15, 09:05
Mania napisał/a:
.
Do fretek nigdy nie miałam zaufania, są za szybkie i maja za dużo zębów na mój gust.
Fretki są rożne - to były dzikie stwory z pseudohodowli - ich zachowanie było wynikiem krzywdy jakiej zrobił im człowiek. Normalne fretki są inne. To chyba jedyne zwierzę które po wygryzieniu dziury w ukochanym swetrze potrafi spojrzeć się na ciebie tak że dostanie buziaka zamiast klapsa.