BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Weterynarze - BARF a weterynarze
karakalek - 2013-11-15, 22:56
Cytat:
ciocia_mlotek napisał/a:
Ale nasze uczelnie nie kształca specjalistów tylko produkują magistrów.
Równie groźne jak niedouczenie rodzimych lekarzy jest popadnięcie w drugą skrajność czyli w rutynę. Niestety takie mam doświadczenie z lekarzami, których znam od lat i są świetnymi diagnostami (po samych objawach rozpoznali u młodszej kocicy niezwykle rzadkie zapalenie rdzenia kręgowego, gdy w innej lecznicy stwierdzono padaczkę) i pomimo olbrzymiej wiedzy i doświadczenia czasem chadzają zbyt utartymi ścieżkami. Gdy u mojej starszej kocicy zdiagnozowano PNN, to zaordynowano Lotensin oraz Ipakitinę bez wcześniejszego zrobienia jonogramu , a na nieśmiałe pytanie o wykonanie USG zostałem opieprzony.
W Krakowie praktycznie nie ma specjalistów z różnych działów weterynarii (plącze się mi pogłowie, że jest okulista) Pomimo, że otwarto u nas weterynarię to wykształcenie przyszłej kadry, która będzie miała jako takie pojęcie o leczeniu zajmie pewnie ze dwa lub trzy pokolenia.ciocia_mlotek - 2013-11-15, 23:03 W wielu przypadkach to nie jest rutyna a wyuczony od poczátku schematkarakalek - 2013-11-15, 23:14 Słyszałem od kogoś powiązanego ze środowiskiem lekarzy weterynarii, że podobno uczy się studentów procedur, które należy zastosować w przypadku leczenia rożnych chorób. To samo dotyczy studentów medycyny. Ale nie wiem na ile jest to prawda.ciocia_mlotek - 2013-11-15, 23:23 Konkretnie na weterynarii to nie wiem, choć pochodne więc co nieco się orientuje. Oczywiście, uczy się utartych schematów a nie myśleniakarakalek - 2013-11-15, 23:45 Przyglądając się na standardowym procedurom, które wdraża się w przypadku konkretnych schorzeń, to masz rację, są to schematy. Myślenie poszło się bujać. Mam dziecko w szkole, tam też nie uczy się pomyślunku tylko rozwiązuje testy. O tempora, o mores!
[ Dodano: 2013-11-16, 08:07 ]
Przepraszam za błąd stylistyczny w pierwszym zdaniu, późna godzina przyćmiła mi nieco umysł.Nina_Brzeg - 2013-11-16, 20:39
karakalek napisał/a:
Mam dziecko w szkole, tam też nie uczy się pomyślunku tylko rozwiązuje testy.
Testy pod ścisły klucz. Paranoja.Skipper - 2013-11-16, 21:13
karakalek napisał/a:
Mam dziecko w szkole, tam też nie uczy się pomyślunku tylko rozwiązuje testy.
Już od dość dawna jest tak i na wyższych uczelniach.
Widzę to po ludziach, którzy przychodzą do pracy - teorię mają obstukaną, ale kompletnie nie potrafią myśleć i kojarzyć faktów...
Mnie na studiach 25 lat temu uczyli czegoś innego... gpolomska - 2013-11-16, 21:35 Na studiach odpowiednio lat temu też zdarzały się "talenty", ale... wtedy studia kończyło mniej osób - wtedy matura znaczyła więcej (i wyżej stawiała poprzeczkę) niż teraz mgr na większości uczelni / kierunków. Wydaje mi się, że sporo złego zrobiło usunięcie matematyki z matury - to przedmiot, który uczy pewnego kojarzenia faktów itp.; nawet jak już usunęli, ale na studiach humanistycznych wprowadziliby logikę (na prawie jest, ale w innych miejscach chyba nie), to już nie byłoby tak źle. Na uczelniach technicznych niby jest, ale... zaliczenie na 3 i to ze zrzynaniem od kogoś to żadne zaliczenie.
Wielu wetów ma wykute mnóstwo rzeczy, ale w ogóle nie są w stanie kojarzyć faktów - gorzej: nawet nie próbują, działają schematycznie - z tego powodu nieraz zamiast zwierzakowi pomagać, to jeszcze pogarszają jego stan. Przykre to zresztą dotyczy to nie tylko wetów - od pewnego czasu prowadzę rozmowy rekrutacyjne, bo szukamy pracownika (programisty) - niby po uczelniach technicznych, a... płakać się chce: myślenie to dla nich sport ekstremalny i unikany za wszelką cenę jako skrajnie niebezpieczny dla życia i zdrowia Tufitka - 2013-11-16, 21:40
gpolomska napisał/a:
Wydaje mi się, że sporo złego zrobiło usunięcie matematyki z matury
już wróciła Skipper - 2013-11-16, 21:48 Chyba lekko zaczynamy zbaczać z tematu, ale powiem tak - te 25 lat temu profesor potrafił powiedzieć koleżance na egzaminie "pani jest zielona jak ten stół". I do profesora chodziło się na egzamin 6 razy, aż się człowiek nauczył.
Aktualnie na tej samej uczelni dziekan powiedział koleżance "pani X, pani tak dużo nie wymaga od studentów bo nie możemy ich odstraszać" czy coś w tym stylu. To chyba mówi samo za siebie.
A koleżanka powiedziała mi już chyba z 2 lata temu, że stan wiedzy studentów to po prostu załamka - w ogóle brak podstaw. I że z taką wiedzą to te 20 lat temu to już dawno wywalili by na zbity pysk (za przeproszeniem).gpolomska - 2013-11-16, 22:15 No więc mamy kilka powodów, że weci są jacy są:
- braki wiedzy,
- brak myślenia,
- braki chęci.
Oczywiście są wyjątki bez tych braków, ale zdarzają się rzadko - niestety. I teraz coś nie tak z kotem, a człowiek się zastanawia, czym mniej zaszkodzi kotu - pójściem do weta czy nie pójściem. Doła można złapać. Szczególnie jak "leczą" karmami (Mokate[*] tak białaczkę chcieli "leczyć", bo objawy typowo białączkowe, a oni "to na pewno przez karmienie mięsem i proszę dawać tylko karmę" - wtedy moja wiedza była zdecydowanie mniejsza niż teraz, ale i tak nie byłam aż tak tępa i ciemna, żeby się zastosować do takiego zalecenia).
O ile braki wiedzy można uzupełnić, to z brakami myślenia... może lepsza selekcja już przy przyjęciach? Tylko kto ją zrobi - inni mało myślący? Ech... pozostaje sobie chyba tylko ponarzekać.ciocia_mlotek - 2013-11-16, 22:33 U nas w klinice mamy jedną panią wet z tych myślących i nie idących utartymi przez biznes ścieżkami. Sama barfuje ze swoimi psami. W wielu innych względach też ma zdnanie odmienne od głównego nurtu. Widać, że szuka, czyta, cały czas się uczy. A jednocześnie nie bierze za pewnik wszystkiego co preczyta. Analizuje. Są tacykarakalek - 2013-11-17, 14:43
gpolomska napisał/a:
I teraz coś nie tak z kotem, a człowiek się zastanawia, czym mniej zaszkodzi kotu - pójściem do weta czy nie pójściem. Doła można złapać.
Byłem w podobnej sytuacji gdy siedem miesięcy temu u mojej kocicy zdiagnozowano PNN. Jak już wcześniej wspomniałem, jedynymi lekami wówczas przepisanymi był dany w ciemno Lotensin i Ipakitina bez zrobienia jonogramu.Pomimo zdarzających się pawików, prośba o leki osłaniające przewód pokarmowy została skwitowana- nie trzeba. Takie zachowanie jednego z wetów spowodowało, że po wielu latach korzystania z usług tej lecznicy ewakuowałem się stamtąd. Z drugiej strony, ci sami lekarze otwarci są na leczenie zwierząt za pomocą fitoterapii, uważają też, że wiele chorób jest skutkiem złego żywienia. Nie mają sklepu z gotowymi karmami i nie wciskają kitu opiekunom, że dzięki karmom, ich pupil będzie żył co najmniej sto lat w dobrym zdrowiu.
gpolomska napisał/a:
No więc mamy kilka powodów, że weci są jacy są:
- braki wiedzy,
- brak myślenia,
- braki chęci.
Oczywiście są wyjątki bez tych braków, ale zdarzają się rzadko - niestety.
Tylko gdzie ich szukać ?gpolomska - 2013-11-17, 14:48 Głównie to chyba przyjść, pogadać na wiele tematów, zadać kilka kłopotliwych pytań i wtedy ewentualnie egzaminować dalej lub wyjść bo nawet opinie innych nie wiadomo do końca, z czego wynikają - że wet dobry, czy też marketing ma dobry
Weci często nawet na pytania o Orijena itp. reagują a gdzie tu BARF? Moja jest zdania, że dla kota najlepsze mięso i jak najmniej leków... z jednym ale: jak choruje /nerki, wątroba/, to karmy weterynaryjne. Nie jest więc tragicznie, ale do ideału trochę brakuje.karakalek - 2013-11-17, 16:51 Mój obecny lekarz to owoc kompromisów na jakie musiałem pójść. Oczywiście nie obyło się bez wywiadu z nim i o nim. Dzięki temu lekarzowi został zażegnany kryzys, który się szykował. Minusem z kolei są sytuacje jak np. teraz, gdy muszę kontrolować jakie leki są przepisywane. Obecnie jest potrzeba suplementacji potasu, natomiast od paru miesięcy podnosi się nieznacznie poziom magnezu, i zamiast tylko potasu, zaordynowano Aspargin . Cel jest jasno określony tylko środki nie zawsze dobrze dobierane.
Co do zaleceń dietetycznych to powiedziałem stanowcze –NIE.