BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Off Topic nieBARFny - Co decyduje że właśnie TO zwierzę z nami zamieszka ?
Skipper - 2016-08-06, 16:51 Shana, powiem krótko - jestem baaaardzo wybredna, ale temu czarnemu to bym się nie oparła...
A w powiększeniu mogłabyś fotkę wrzucić ? shana55 - 2016-08-06, 17:10 Jak tylko przejdzie .... spróbujemy.
Przeszło
Skipper
Wystarczy??Skipper - 2016-08-06, 17:15 Shana, nie bądź okrutna - faktycznie - zakochać się i umrzeć
ZAJEBISTY (przepraszam za niewybredne określenie) shana55 - 2016-08-06, 17:29 To jest to moje już 5-cio letnie Kochanie, Źabełek, dla którego Barf wprowadzałam, Forum poznałam, kalkulator opanowałam . Motywacje miałam małga - 2018-11-26, 12:16 Dyskusja przeniesiona z wątku o szczepieniach
malgob napisał/a:
Wirus panleukopemii może przetrwać w mieszkaniu nawet rok, nie ma u mnie technicznej i roboczej możliwości zdezynfekować środkami medycznymi wszystkich kocy, poduszek, kanap, sprzętu, wszystkich półek i zakamarków na/do których kotka wchodziła. Musiałabym zatrudnić jakąś ekipę a sama się na ten czas wyprowadzić .Nie ma mowy żebym chcąc mieć kota czekała rok (bo na dzień dzisiejszy jeszcze nie wiem, czy chcę) i jak tu do takiego mieszkania wprowadzić kota, nawet szczepionego? . Mam niemały dylemat - jeśli zdecyduję się na kota, to będę truchlała co chwilę , przy najmniejszej niedyspozycji.
Gdybyś decydowała się jednak na kota, naprawdę pomyślałabym o już co najmniej rocznym. Raz, że odporniejszy, dwa, że mniej brykający, bardziej układny, a ciągle pełny entuzjazmu. Np pohodowlany młody (strona o rasowych kotach do adopcji na fb). Wiem, że masz kłębek uczuć, ale czasem warto zrobić coś po prostu Saga - 2018-11-26, 12:44 A mało jest kotów co potrzebują pomocy i miłości człowieka? Maluszki, roczne, starsze siedzą w zamknięciu w schroniskach i czekają na przyjaciela. Taki kot jest potem wdzięczny do końca życia za przytulny domek i miłość. To musi być zaraz hodowlany?scarletmara - 2018-11-26, 15:03 poza tym dachowiec zwykle już z natury jest odporniejszy na choroby. Ja też bym przygarniała dachowca :Dmałga - 2018-11-26, 15:51 napisałam "np" przecież,
dopuszczam możliwość, że Malgob może zależeć jednak na określonej rasie, a może nie wiedzieć, że są strony specjalizujące się w tym. Rozważania na ten temat "Co decyduje że właśnie TO zwierzę z nami zamieszka?" tu https://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=1926 .
(Pominę, że osoby w żałobie mogą w ogóle odbierać jako niestosowne wszelkie sugestie w tym moją, ale to już zupełnie inny temat.)malgob - 2018-11-26, 16:00 Saga, ja w ogóle przed wzięciem tej kotki nie byłam kociarą, tylko psiarą i miałam przekonanie o bezwzględnej wyższości psów nad kotami. Sytuacja się zmieniła , gdy zostałam sama z suczką. Pomyślałam o kocie, gdyż na następnego psa się nie zdecyduję w razie czego (moja sunia ma 9,5 roku) ze względu na wychodzenie, bo się powoli starzeję i zdrowie już tak nie dopisuje (a tu trzeba wyjść z psem nawet jak leżysz z grypą), a bez zwierzaka nie wyobrażam sobie mieszkania w samotności. Dlatego zdecydowałam o nabyciu kota, a dlatego ta rasa i w ogóle rasa, że miałam mieć zagwarantowane, że to będzie kot spokojnego charakteru i "podłogowy", który nie skacze po firankach i po wysokich półkach ( mam dość zagracone mieszkanie bo małe) ani po telewizorze . I rzeczywiście, jak byłam w pracy, to nigdy nic nie było narozrabiane, jeśli kocia trochę broiła to tylko wtedy jak ja byłam w domu . W dodatku dla mnie ta rasa to najpiękniejsze koty jakie tylko mogą być. Ja jestem bardzo mało odporna na problemy, wręcz jestem słabego zdrowia psychicznego , więc nabywając kota z renomowanej hodowli (rodzice dorodni, zdrowi), myślałam ,ze minimalizuję ryzyko chorób. Nigdy nie wzięłabym kota z problemami (do leczenia), bo po prostu nie mam na to sił psychicznych. Może to dla was dziwne, ale naprawdę wiele w życiu przeszłam a ostatnie kilka lat mnie powaliły, a z Tobą , Scarlettmara się nie zgodzę, gdyż moja kuzynka jest kocią mamą i przygarnia koty, zawsze ma kilkanaście kotów. Sczepi , odrobacza, ale koty chorują i bardzo, ale to bardzo dużo odchodzi na różne choroby (ale zaraz znajdą się następne) , w zasadzie nie ma między nami rozmowy telefonicznej, aby jakiś kot, najczęściej niejeden, nie był na coś chory. I dlatego od niej nie wezmę kota. Problem dla mnie zarówno z nabyciem kota rasowego , jak i ze schroniska lub domu tymczasowego, to taki, ze ja nigdzie nie mogę jeździć, ja jestem zmotoryzowana tylko teoretycznie, tzn nigdzie poza moja okolicę z pewnych względów nie jeżdżę. A u mnie nie ma schronisk ani domów tymczasowych , i nie ma kotów dachowych do adopcji , zaszczepionych, odrobaczonych, nie wychodzących (już sprawdzałam po ogłoszeniach lokalnych).Saga - 2018-11-26, 17:32
scarletmara napisał/a:
Ja też bym przygarniała dachowca :D
Tam dachowiec... trzeba mówić tak: "rasa-bukiet kwiatowy", zaraz lepiej brzmi shana55 - 2018-11-26, 18:23
Saga napisał/a:
"rasa-bukiet kwiatowy"
U nas się mówi Rasa Europejska
Ja mam trzy Norwegi i dwa koty rasy Europejskiej, trzeci Rafajel odszedł dwa lata temu
Gdybym dziś stanęła przed wyborem nowego kota czy to ma być norweg czy europejczyk ...
Wybór byłby bardzo trudny...i podejrzewam, że wzięłabym oba....
Norwegi to moja wymarzona rasa, na pierwszego czekałam dłuuuugo, bardzo długo.
Europejczyki były w moim domu zawsze.
Każdy miłośnik kotów wie o tym, że bierze się kota do kochania, pieszczenia i zapewnienia mu wszystkiego co najlepsze. Nie ma znaczenia jakiej jest rasy, jak wygląda, (ja uwielbiam czarne a mam też biało-kremowego, szylkretkę, srebrnego pręgowanego i syjama), musi mieć tylko to coś, że na jego widok zabije mocniej serce i powie człowiek "to ten" .... i nie ma znaczenia że przyszedł po burego pręgowanego a wychodzi z czarno białym, albo jechał po MCO a na jego drodze stanął eurpoejczyk...
Trzeba sobie tylko uzmysłowić, że kot (ani inne zwierze) nie jest lekiem na całe zło, i nie bierze się go po to, żeby nas na nogi postawiło, bo nieraz samo potrzebuje pomocy i człowiek powinien mu to zapewnić.
Jeżeli kierują nami strach i niepewność i nic nie jest w stanie nas przekonać do dania miłości kolejnemu zwierzakowi (bo może byc chory, bo trzeba będzie koło niego robić, bo koszty leczenia wysokie, że nie wspomnę o kupnie), to lepiej nie brać.
Takie jest moje zdanie.Saga - 2018-11-26, 18:38
shana55 napisał/a:
U nas się mówi Rasa Europejska
No przecież wiem ale "bukiet kwiatowy" to jest pachnący łąką i mieni się kolorami
shana55 napisał/a:
ja uwielbiam czarne a mam też biało-kremowego, szylkretkę, srebrnego pręgowanego i syjama
A mnie było dokładnie wszystko jedno, byle tylko żebym się przy nim nie dusiła (alergia). Poszłam po kociaczka, był akurat czarny z białą plamką na nosku a wyszłam z szaraczkiem i biało czarną kotką w pakiecie . Taki dwupak w promocji . Batman i reklamowy Whiskas . Nigdy nie wspinały się po firankach, chociaż mam je od 6-tego tygodnia życia, no chyba że akurat mucha usiadła na firance, to już zupełnie inna sprawa . Ewentualnie kotka w firance widzi przyjaciółkę i ją przytula i wylizuje . Po telewizorze nie łażą, bo za cienki, czasem mu tylko ekran czyszczą i próbowały się wieszać łapkami . I prawdę mówiąc mnie to wszystko co broją to tak lata koło nosa (oczywiście w granicach rozsądku, przy telewizorze trochę się boję żeby go nie zwaliły i sobie krzywdy nie zrobiły). Ostatnio go odsunęłam i wpuściłam koty za telewizor no i stał się już obiektem mało atrakcyjnym
shana55 napisał/a:
Każdy miłośnik kotów wie o tym, że bierze się kota do kochania, pieszczenia i zapewnienia mu wszystkiego co najlepsze.
Dokładnie tak!Amelka i Stas - 2018-11-26, 18:50
shana55 napisał/a:
Jeżeli kierują nami strach i niepewność i nic nie jest w stanie nas przekonać do dania miłości kolejnemu zwierzakowi (bo może byc chory, bo trzeba będzie koło niego robić, bo koszty leczenia wysokie, że nie wspomnę o kupnie), to lepiej nie brać.
Takie jest moje zdanie.
Podpisuję się obiema łapkami pod takim stanowiskiem Shana55. Bardzo lubię określenie na koty, które są z nami, które kochamy "plasterki na duszę". Jednak można sobie pozwolić na takie określenie i traktowanie kota tylko wówczas, gdy ta zasada działa w obie strony. Kot ma swoje potrzeby i muszą one być zaspakajane bez względu na wszystko. My możemy zdecydować czy np. pójdziemy do lekarza, czy tez zaryzykujemy i będziemy się leczyć własnym sumptem. Kot nie ma takiego wyboru. Jest od nas całkowicie zależny. I jeśli decydujemy się przyjąć pod dach kociambra, mamy (przepraszam za wyrażenie) zasrany obowiązek być również dla niego tym "plasterkiem na duszę" . Jeśli mamy w tej kwestii jakiekolwiek wątpliwości, to nie wolno nam skazywać kota na nasze "nie wiadomo".malgob - 2018-11-27, 16:10 Dziewczyny, trochę zagalopowałyście się w swojej ocenie. Ja mam trzeciego zwierzaka i zawsze byłam przesadna w reakcji na niedomagania i choroby, taka już jestem. Do tego stopnia, że np. nie byłam w stanie przewieźć chorego zwierzęcia do kliniki w innym mieście sama, jako kierowca. Z nerwów kręciło mi się w głowie i robiło mi się ciemno przed oczami. Ciężka kilkuletnia choroba mojej mamy zakończona jej odejściem (byłam jej opiekunką) nadwątliły moją psychikę. Czy to znaczy, że mam nie mieć zwierzaka? A dlaczego są dogo i felinoterapie?. Kotka była nabyta właśnie po to, aby bilans w domu się wyrównał. I zapewniam ,że zapewniłam jej wszystko, zarówno jeśli chodzi o dobra rzeczowe jak i cały mój czas i kochanie. Leczenie do ostatka też. Ja leczę się na depresję od lat (łagodniejsza postać z epizodami pogorszenia) a jak wiadomo , zwierzęta są wręcz lekiem na nią. Często powtarzałam w sezonie pogorszenia nastroju (zimą), że gdyby nie pies i konieczność wyjścia z nim wieczorem, ja już po przyjściu z pracy przebierałabym się w piżamę i do łóżka. Psu zapewniam też wszystko, nawet kosztem siebie (np. na nim nie oszczędzam na jedzeniu a na sobie-tak). Jednak nie mogę celowo przyjmować na siebie dodatkowych ciężarów, czym byłoby wzięcie pod opiekę chorego lub zagrożonego chorobą kota . Jeszcze raz powtarzam ,jestem samotna, nikt mi nie pomoże z rodziny w razie czego, bo dalsi członkowie rodziny są niedostępni a bliższych już nie mam. Jest jeszcze jeden aspekt istotny w mojej sytuacji gdy jestem sama, a w mieście jest jedna lecznica czynna dokładnie w tych godzinach gdy ja pracuję (nie ma dyżurów ) - raz szef zwolni z powodu udania się do lecznicy, drugi raz też, ale kolejny to już będzie problem.Saga - 2018-11-27, 17:07 malgob, Ty po prostu popadasz w skrajności i niepotrzebnie generalizujesz. Nikt Ci tu nie pisze, ze masz brać schorowane koty zgarnięte z ulicy. I generalizujesz pisząc, że bezdomniaczki to chore koty. Wiesz, gdybym chciała takimi kategoriami oceniać zdrowie kotów jak Ty (oceniasz na podstawie swojej kuzynki) to ja na podstawie tzw. obserwacji uczestniczącej mogę powiedzieć, ze bezdomniaczki to super zdrowe koty a wszystkie hodowlane to chorowite. Bo wszystkie znane mi koty hodowlane u moich znajomych (oprócz jednej osoby), to koty bardzo poważnie chore i to nawet te co to miały być niby super zdrowe rasy. Ja brałam koty (maluszki) z fundacji. Ja sama szczepiłam, były tylko odrobaczone. I gdyby nie jeden incydent (w sumie wynikający z mojego niedopatrzenia i niewiedzy) zatkania u Maksa to nigdy nie chorowały. Antybiotyk brały tylko przy kastracji. W marcu skończą 3 lata. Znajoma kotka z tej samej fundacji na początku troszkę chorowała, teraz jest już w porządku, po wyleczeniu wróciła do normy i jest ok. Inny kocurek u znajomych podobnie, zdrowy jak rydz . Ale co z tego wynika? Nic, tylko tyle że są koty chore i zdrowe. Jak ludzie. scarletmara ma w pewnym sensie rację, to są koty, które niejednokrotnie lepiej radzą sobie z pokonywaniem choroby niż koty hodowlane. Nie wolno generalizować ani patrzeć na dany problem przez pryzmat swoich, jednostronnych obserwacji. Wiadomo z bezdomniaczkami bywa różnie, często są to koty schorowane, ale po wyleczeniu normalnie funkcjonują. Trzeba po prostu znaleźć dobrą fundację, nawiązać kontakt, zrobić rozeznanie i brać zdrowego kota. A tak w ogóle to nie znajdziesz kota idealnego, takich po prostu nie ma i albo Ty się dostosujesz do zwyczajów kocich albo kot będzie po prostu nieszczęśliwy. A to jest tak cudowne stworzenie, że i ono do Ciebie też potrafi się dostosować, trzeba mu dać tylko szansę. I próbować zrozumieć.
Tak na marginesie - nie tylko Ty jesteś po przejściach, daję głowę, że pół tego forum, a przynajmniej te osoby często udzielające się to osoby z ciężkimi przeżyciami...