Spieszę zdać Wam relację jak przebiegł nam pierwszy dzień barfowania :)
Najpierw postanowiłam przez 2 dni karmić Hemika rosołkiem, bardzo delikatnym, z dodatkiem mięska drobiowego i warzywkami. W tym czasie wszystkie pozostałości po suchej karmie opuściły ukł pokarmowy mojego przyjaciela. Później straszny dzień głodówki - było ciężko, bo smutne głodne oczy labka potrafią złamać nie jednego twardziela - ale wytrwaliśmy.
Nadszedł wreszcie TEN wielki dzień. Od wczoraj BARF
Pierwsza porcja zielonych świeżych żwaczy- leciutko ogrzałam miskę z "tajemniczą zawartością" nad ciepłą wodą. Hemik jak zwykle ochoczo asystował, ale był jakiś "rozkojarzony" wszech-unoszącym się zapachem. Mi zbierało się na mdłości...
Postawiłam miskę. Zaprosiłam malucha do posiłku. Hemik podszedł i zaczął wąchać - Boże - myślę sobie - nie będzie chciał jeść! Ale po chwili bardzo powoli wszystko ładnie zostało zjedzone. P o w o l i - to był dla mnie największy szok. Zwykle posiłki ekstra znikały z prędkością światła. Na spacerach pasł się na trawie bardzo namiętnie. Do drugiej porcji dłużej się zabierał i chyba nie miał ochoty na powtórkę, ale gdy ogrzałam miskę ponownie - to po 3-cim podejściu miska była pusta. Uffff
Noc... Zastanawiałam się czy nie będzie wymiotów, biegunki. No cóż - nie cofnę się.
Rano zbudził mnie jak zwykle z błyskiem w oku. Spacerek. Baczna obserwacja kupki... Jest! "Piękna", mała, idealnie zwarta kupka Taką widziałam chyba z rok temu. Szaleństwa spacerowe, zabawy i powrót do domku. Odpoczynek i czas na jedzonko.
Znów lekko podgrzałam śmierdziuchy, odrobina supli (olej z łososia i wapń), piesek ślicznie i znów powolutku wszystko zjadł :)
Mam nadzieję, że nie będzie grymasił przy kolejnych posiłkach. Żołądki planuję mu dawać jeszcze dziś i jutro. Później stopniowo mięsko. Wiem, że mięsko będzie raczej bezproblemowo smakowało i już się nie mogę doczekać jego podania.
Trzymajcie kciuki Kochani! Mam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko
Dzień drugi i trzeci pod względem entuzjazmu wyjadania tego co znalazło się w misce przebiegły całkiem w porządku. Chęci w każdym razie wzrastają - apetyt Hemicznego również. Gorzej z kupolami. Są zdecydowanie za luźne Żwacze, które do tej pory podawałam (i tylko to) zamówiłam w Aspolu, ponieważ nie mam możliwości zdobycia ich w inny sposób. Zaczynam mieć obiekcje, czy aby na pewno wszystko z nimi ok... Hemik wczoraj rano (przed posiłkiem) zwymiotował trawą i zalegającym kawałkiem żwacza właśnie... Momentami zaczynałam się zastanawiać, czy przez spożycie żwaczy nie postanowił się przerzucić na dietę przeżuwaczy Zważywszy ile pożera trawy.
Po obserwacji Hemi'ka przez ostatnie 3 dni postanowiłam podawać mu posiłki 3x dziennie. Może w ten sposób uniknę wymiotów głodowych i ciągłego przelewania się w brzuszku.
Dziś na śniadanko dla prawdziwego pieseła: kawał mięcha wołowego. Celowo nie kroiłam na mniejsze kawałki. Z lubością patrzyłam jak z iskrami w oczach wgryza się w krwiste mięcho. Mój drapieżnik kochany Pozostałe dzisiejsze posiłki będą nadal żwaczowe. Jutro 2 mięsne i 1 żwaczowy, a pojutrze zobaczymy. W końcu to tylko zarys mojego planu, ale różnie może być.
Podsumowując pierwsze 3 dni:
- apetyt dopisuje
- zaineteresowanie miską ewidentnie wzrasta z posiłku na posiłek
- na spacerach Hemi chętniej odpuszcza chęć spróbowania odpadków
- robi mnieeeej kup, ale te zaczynają mnie niepokoić
- "perfumy" ze żwacza już przestały mnie "kręcić"
Zobaczymy jak będzie po dodaniu mięska. Mam nadzieję, że (jak to ktoś tu kiedyś nazwał na forum) "urobek" będzie bardziej zwarty, bo myślę, że za wczesnie jeszcze na kości... Chyba...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum