BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Medycyna weterynaryjna - Choroby oczu u kotów
majka91 - 2016-04-11, 19:17 Skipper, Tak, rozmawiałam z właścicielką, poza tym kociak ma cały pakiet szczepień w książeczce. Pozornie wszystko wyglądało dobrze, ale coraz bardziej odsuwam tę myśl, że było tam ok... Nie jestem doświadczona w tych sprawach, to moj pierwszy kot i pierwszy taki rasowy zwierzak. Kotki wyglądały na szczęśliwe, bawiły się i tuliły, ładnie dawały obcinać pazurki itd. Hodowczyni zaprezentowała książeczkę oraz opowiedziała o przeprowadzonych badaniach chorego oczka. Wielokrotnie podkreślała, że jej koty są wolne od FelV i fiv. Oprócz tego należy do FIFe i jeździ z futerkami na wystawy, gdzie osiąga dobre wyniki. Dla laika to wygląda uczciwie i wiarygodnie. Z każdym kolejnym dniem dowiaduję się czegoś więcej i cofając czas na pewno miałabym do hodowczyni więcej pytań. Ale wiadomo, mądry po fakcie...
Co do badań, będziemy teraz jeździć do lecznicy codziennie, na te zastrzyki. Pani Doktor zaproponowała kolejne badania na dniach, poprosiłam też o test na białaczkę. Tak, żeby nie obarczyć spanikowanego zwierzaka wszystkim na raz. Trochę nas dziś wydrapał. Jeśli hodowczyni wydała mi kociaka z (prawdopodobnie) kocim katarem, no to chyba nie mogę już w nic wierzyć i lepiej chuchać na zimne, sprawdzając każdy aspekt jego zdrowia.
To wszystko nie zmienia jednak faktu, że pokochałam Bazylka całym sercem i nigdy - przenigdy nie cofnęłabym czasu, by go oddać.
Tak, to może być Tolfine! Te lekarskie bazgroły... Skipper - 2016-04-11, 19:45 Zastrzyki można spróbować samemu zrobić (niech wetka pokaże jak), zaoszczędzisz stresu kiciowi przy wizytach w lecznicy. A jakie wetka badania jeszcze zaproponowała ?majka91 - 2016-04-11, 20:59 Przy okazji badań na białaczkę zaproponowała mi badania krwi. Ze względu na to, że kot mieszka w domu, a nie mam innych kotów, nie zaleca szczepienia, póki co. Oprócz tego odnośnie dokładniejszych badań chorego oka poleciła dr. Balickiego. Podobnie też jeśli chodzi o badania drożności kanalików łzowych. Naciska na szybką kastrację (kocur ponad 5 miesięcy) ale tylko przy wzmocnionym organizmie. A nad tym teraz trzeba popracować. Codziennie będziemy badać stan oczek.
Co do zastrzyków, od małego dziecka mam koszmarną fobię, boję się igieł. Jako dorosła kobieta dostaję potów i jest mi słabo nawet na pobraniu krwi... Nie mogłam patrzeć na kłucie Bazyla. Wiem że byłoby lepiej, jakby dostawał zastrzyki w domu, ale boję się, że większą krzywdę mu zrobię np źle wkłuwając się, łamiąc igłę drżącą ręką itd. Najlepsze jest to, że przy zakraplaniu oczu obudził się w nim diabeł, a samych zastrzyków w ogóle nie zauważył. Jazdę samochodem lubi, wygląda z transporterka, rozgląda się po aucie i próbuje zobaczyć widoki za oknem. Dzisiaj stresu narobiły w sumie tylko te kropelki. I to akurat robię mu już w domu, więc chyba część nerwów biedakowi odjęliśmy.
Inna sprawa, że jak tylko wnoszę transporter do pokoju, po wizycie, oczekując co najmniej kociego focha, to ten bryka jak szalony, w ogóle nie pamięta przygód sprzed 20 minut. Nie wiem czy to taka zdolność adaptacji u młodych kotów, czy ten jest wyjątkowo tolerancyjny?Skipper - 2016-04-12, 17:16
majka91 napisał/a:
Przy okazji badań na białaczkę zaproponowała mi badania krwi.
A jakie konkretnie ? Pisałam w którymś z poprzednich postów, że są testy PCR na calici- i herpeswirusa (ale to wymaz się robi - u Skippiego odbyło się to bez większych problemów, a same badania robione były w Laboklinie w Warszawie), może warto byłoby to zrobić ?
Zaznaczam, że kociego kataru na moich kotach nie przerabiałam i tego tematu nie mam zbyt dobrze obeznanego, może któraś z bardziej doświadczonych w tym względzie forumowiczek się wypowie ?
majka91 napisał/a:
Naciska na szybką kastrację (kocur ponad 5 miesięcy) ale tylko przy wzmocnionym organizmie.
A jajka (za przeproszeniem) mu obejrzała ? Ja mam 3 kocury, były kastrowane w wieku 8-9 miesięcy i nie wykazywały przed kastracją żadnych zapędów w kierunku znakowania terenu ani molestowania kolegów itp. Ale oczywiście to kwestia indywidualna.
majka91 napisał/a:
Nie mogłam patrzeć na kłucie Bazyla. Wiem że byłoby lepiej, jakby dostawał zastrzyki w domu, ale boję się, że większą krzywdę mu zrobię np źle wkłuwając się, łamiąc igłę drżącą ręką itd.
W sytuacji podbramkowej zazwyczaj daje się radę...
majka91 napisał/a:
Jazdę samochodem lubi, wygląda z transporterka, rozgląda się po aucie i próbuje zobaczyć widoki za oknem.
Można zapiąć gościa w szelki i przypiąć na tylnym siedzeniu (miałam kiedyś szelki mocowane do uchwytów pasów bezpieczeństwa ale gdzieś mi wcięło). Będzie miał możliwość obserwacji, jeżeli to lubi np. wleźć na półkę za tylnym siedzeniem. Ale broń Boże nie puszczaj kota luzem w samochodzie.
majka91 napisał/a:
Inna sprawa, że jak tylko wnoszę transporter do pokoju, po wizycie, oczekując co najmniej kociego focha, to ten bryka jak szalony, w ogóle nie pamięta przygód sprzed 20 minut.
U mnie jest to samo. 3 minuty wcześniej gość drze japę w kontenerku a w domu od razu rakieta się robi. Przypuszczam, że po prostu chłopak wyluzowuje się i cieszy, że do domu wrócił
2 lata temu, po powrocie z kastracji (po dwóch kastracjach u lokalnego weta, po których dostałam koty nie mogące ustać na nogach zafundowałam trzeciemu kotu czyli Tośkowi kastrację na SGGW w asyście anastezjologa), a wróciliśmy późnym popołudniem - szeregowy (po narkozie) był w tak świetnym stanie, że w nocy kuchnię zdemolował majka91 - 2016-04-12, 17:59 Skipper, cieszę się, że mnie tak podpytujesz, bo dzięki temu uruchamiam szare komórki, które nigdy nie pracowały. Dziękuję za to! Natomiast jako tako nie posiadam wiedzy medycznej, nigdy jakoś po lekarzach sama nawet nie chodziłam. Ciężko mi więc trochę spamiętać te wszystkie nazwy i określenia. Nie ukrywam, że trochę mi wstyd z tego powodu... Zapiszę sobie o tych testach na karteczce i spytam jutro wetki. Za każdym razem próbuję intensywnie pamiętać to co mówi, ale czuję się trochę jak tłumok, jak mnie obrzuci tymi terminami medycznymi. W międzyczasie zakładam swoją działalność, co też trochę zajmuje mi pamięci podręcznej i ostatnio zaczęłam zapominać coraz więcej rzeczy, hmmm Czyżby starość i skleroza?
Bazylek był już macany w miejscach intymnych, czego nie przyjął z entuzjazmem. Co do znakowania póki co też nic nie zdradza jakichś zapędów. Natomiast hodowczyni powiedziała mi, że musiała go już izolować od swoich kotek, bo się zaczął nimi interesować "w ten sposób". Jak wspominałam, nie wiem na ile mogę jej teraz wierzyć, no ale cóż...
Co do wkłuwania, dobrze, że nie wzięłam tych zastrzyków do domu. Bo dziś na wizycie wetka zrobiła ponowny przegląd Bazyla. W końcu zaczął otwierać oczy, więc popatrzyła mu dokładniej co i jak. No i okazało się, że na zdrowym oczku też ma trochę mgiełkę. Maluteńka, ale jest. Więc gdyby nie ta wizyta, sama bym tego nie zauważyła raczej. Dostał więc kolejne krople - Difadol i Corneregel. Boję się, że Bazyl mnie w koncu znienawidzi za te tortury.
W samochodzie nigdy bym kota nie puściła, toż to nieposkromiona bestia. Transporter ma odrutowany cały "sufit" i część ścianek, dzięki czemu kocurołak może się rozglądać. Co z chęcią czyni. O szelkach za to nie słyszałam, dzięki za cynk. Jak będzie trochę większy na pewno mu takie sprawię, będzie wniebowzięty.
Rakieta - trafne porównanie. Byłoby super, gdyby Bazyl traktował już dom jako dom. A jutro minie dopiero tydzień! Skipper - 2016-04-12, 19:00 Też byłam swego czasu świeżą posiadaczką kota i gdybym wtedy miała odpowiednią wiedzę zapewne wiele spraw potoczyłoby się inaczej.
Nie wiem gdzie mieszkasz, ale z (mojego) doświadczenia to naprawdę ciężko jest znaleźć dobrego weterynarza. Przykład kompetencji miałam m.in. w okolicach Nowego Roku, jak Tosiek zachorował i głos stracił (wetka przy kreatyninie 2,1 mg/dl zaaplikowała kotu nefrotoksyczne Tolfine bez żadnych pytań, czy nie ma przypadkiem problemów z nerkami). Najwięcej to nasza forumowa Sihaya mi wtedy pomogła.
Jak pisałam wcześniej w tej chwili na wszystkie zabiegi wymagające narkozy jak również badania specjalistyczne typu echo serca, USG czy czyszczenie zębów jeżdżę z kotami do specjalistów z warszawskich klinik, nawet do kastracji Tośka zawiozłam na SGGW i zażyczyłam anastezjologa (widok Skippera i Rico po wybudzeniu z narkozy u lokalnego weta był po prostu koszmarny, Rico męczył się prawie dobę zanim doszedł do siebie; to samo było po zdejmowaniu kamienia na zębach). Czas dojazdu i powrotu z Warszawy plus zabieg i wybudzenie z narkozy jest kilkakrotnie krótszy niż czas dochodzenia do siebie kota po narkozie na miejscu. A koty po wybudzeniu z narkozy przez anastezjologa śmigają jak rakiety, a pierwszą rzeczą po powrocie do domu jest poszukiwanie miski z jedzeniem.
Co do szelek to są takie czerwone szelki samochodowe Trixie, fajne bo dość szerokie i bardzo stabilnie trzymają kota (zazwyczaj oferowane w sprzedaży są bardzo wąziutkie). Mają taką końcówkę, którą wkładasz w uchwyt do mocowania pasów bezpieczeństwa. Na niektórych stronach piszą, że szelki nie są kompatybilne z Fordem i Volvo, ale ja w Fordzie przypinałam je bez problemu.majka91 - 2016-04-12, 19:19 No tak, każdy ma swoje początki i chyba większość ludzi żałuje swojej niewiedzy z perspektywy czasu. Chcę jak najszybciej wyjść z tej grupy i być w pełni świadomą kociarą. Na pewno nie skrzywdziłabym świadomie zwierzaka (ani człowieka), ale czasami można zrobić źle przez przypadek. Tego się boję najbardziej. Choć póki co dumą mnie napawa, że Bazyl rośnie w oczach, oczy coraz ładniejsze. I rodzice przyznali mi rację, że jednak nie jestem neurotyczką nie słuchając poprzedniego weterynarza, tylko faktycznie jest jakiś odklejony...
Na kastrację zabieram Baźka do Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt. Mam tam godzinę drogi (tymczasowo mieszkam w Kraśniku z rodzicami, choć normalnie żyję w Mielcu, na Podkarpaciu z moim chłopakiem). Wydaje mi się, że to nie jest jakaś niesamowicie długa podróż. Zwłaszcza, że przywiozłam go z hodowli z Lublina i nawet nie znajac mnie zniósł drogę bardzo dzielnie. Zgadzam się z tobą, że lepiej poświęcić kilka kilometrów na liczniku, niż potem widzieć zwierzaka w niepewnym stanie. Zwłaszcza, że może się to odbić na jego zdrowiu.
Współczuję traumatycznych przejść z wetami, wciąż bywają tacy szarlatani, co to ostatnie szkolenia mieli w ubiegłym wieku Przykro mi, że każdy z twoich podopiecznych musiał zaznać przykładu złej opieki medycznej. Na szczęście z taką Pancią na pewno szybko zapomnieli o traumie.
Co do szelek, czy chodzi o takie? http://www.zooplus.pl/sho...dla_kota/505360 Nie są drogie, więc może kupię już teraz, choć wydaje mi się, że będą na Bazyla za duże. Waży 2,5kg. Jeżdżę Skodą i Volkswagenem, mam nadzieję, że nie będzie problemu. Skipper - 2016-04-12, 21:02 Tak, te szelki miałam na myśli tylko trzeba je bardzo dobrze dopasować do kociej postury; mój Rico miał do perfekcji opanowane wyswobodzanie się z szelek jak były dosłownie odrobinkę za luźne situnia - 2016-04-12, 21:21 majka91, co do herpesa i kociego kataru - herpes to właśnie jeden z wirusów wywołujących koci katar. Nie ma teraz co badać wymazu, bo zapuściłaś mu już antybiotyk do oczu. Dla pocieszenia - czy herpes czy calici, leczy się tak samo. Podnosisz odporność organizmu oraz zapewniasz kotu jak najmniej stresu Herpes i calici to niezwykle popularne wirusy, najczęściej możesz zobaczyć efekty w skupiskach zwierząt. Większość osób olewa wyciek z oczu, chyba że stan jest tak zaawansowany jak u Twojego kociaka.
Klinikę, w której będziesz robić kastrację dokładnie sprawdź - najlepiej żeby zabieg wykonywał chirurg, a nie zwykły wet. Zapytaj też o rodzaj narkozy. Anestezjolog mile widziany. Kastracja dopiero jak kociak będzie w pełni zdrowy!majka91 - 2016-04-12, 22:54 Skipper, ok, dzieki za radę! Szelki zamawiam, może nawet będzie się dało dopasować wkrótce!
situnia, zastanawam się czy dopiero u mnie to złapał, czy już u hodowczyni tak było. Bo jeśli tak było... to jak mogła to przeoczyć?
Jeśli chodzi o klinikę, to piszą tak: " W L.C.M.Z. znajdują się dwie w pełni wyposażone sale chirurgiczne, gdzie w pełnej narkozie przeprowadzane są zabiegi operacyjne. Każde zwierzę przed zabiegiem wykonane ma wkłucie dożylne i podłączoną kroplówkę. Bezpośrednio przed operacją Pacjent dożylnie dostaje premedykację do narkozy i dopiero wtedy na sali chirurgicznej jest zaintubowany i podłączony do znieczulenia wziewnego. Używanym przez nas środkiem do znieczulenia wziewnego jest izofluran. Dla pełnego bezpieczeństwa operowanego zwierzęcia, przez cały czas zabiegu monitorujemy podstawowe funkcje życiowe - pracę serca (aparat EKG), oraz tętno, oddechy, saturację krwi (pulsoksymetr). Zabieg wykonywany jest z zachowaniem zasad aseptyki, przy użyciu sterylnych zestawów chirurgicznych."
Jeśli już zeszliśmy na temat kastracji (choć trochę zły temat, skoro tu o oczach) to... czy będę miała problemy, jeśli zrobię to, gdy Bazyl będzie miał ponad 6-7 miesięcy? Teraz ma równo 5 miesięcy i tydzień. Domyślam się, że za szybko się z tego nie wygrzebiemy.majka91 - 2016-04-13, 10:19 Niestety nie można edytować swoich postów po takim czasie. Chciałam się jednak pochwalić dzisiejszym zdjęciem z postępami w oczach Bazyla. Nocne strupki są, pracujemy, jak każdego ranka, nad ich rozpuszczeniem. Nie chcę też za mocno przecierać, ze względu na kropelki (godzinę temu). Mokre zacieki to moja sprawka, żeby nie było, wyrywa się skubaniec.
Ale oczy coraz większe, a pysio coraz bardziej zuchwały. Na zdjęciu siedzi na parapecie, obserwując gołębie.
^ Polecam kliknąć dla powiększenia w fotkę. Po powiększeniu widać też to małe zapalenie na zielonym oku. Przysłania część źrenicy, u góry. Jak widzicie kropeczka jest malutka, łatwo by mi było to przeoczyć bez pomocy weterynarki. doradora - 2016-04-13, 10:39 ja trochę zrobię oftop o tych szelkach, ja zapinam normalne szelki o pas bezpieczeństwa
zapinam "pusty" pas, a potem przekładam przez to smycz i pętelkę-uchwyt wkładam w karabińczyk
mam nadzieję, że zrozumieliście
swoją drogą jestem zwolenniczką transporterów, szczególnie przy przewożeniu do wetaSkipper - 2016-04-13, 16:06
majka91 napisał/a:
Ale oczy coraz większe, a pysio coraz bardziej zuchwały
Śliczna mordka
doradora napisał/a:
swoją drogą jestem zwolenniczką transporterów, szczególnie przy przewożeniu do weta
Co kto lubi co kto woli... ja w tej chwili koty wożę w transporterach w parach, bo w takiej wersji po prostu najlepiej znoszą podróż i kłaków nie trzeba sprzątać w samochodzie. Co do szelek to prowadzając koty na smyczy w mojej ocenie lepsze są szersze szelki.situnia - 2016-04-16, 12:08 majka91, wiesz... koty to też nie roboty, mogą zachorować, nic w tym nadzwyczajnego. A herpes i calici są mega popularne. Natomiast to nie tłumaczy w żadnej mierze hodowczyni, jeśli ona wydała chorego kota. I to nieważne czy za darmo czy nie.majka91 - 2016-04-27, 17:20 Robię mały update odnośnie Bazylka, bo minęło już trochę czasu. Nie czekając na nie wiadomo co, postanowiłam zabrać go do okulisty, był już gotów na taką podróż. Pojechaliśmy autobusem do Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt. Tam stwierdzono owrzodzenie "zdrowego" oka i całkowity brak widzenia w ślepym. Owrzodzenie jest już zabliźnione, więc to się stało na długo, zanim kocur trafił do mnie. Oprócz tego krwawo-mięsiste powieki, w spojówki wrastają się naczynka, źrenica w chorym oku jest już unieruchomiona na amen. Zdaniem okulisty "zdrowe" oko nie kwalifikuje się do zabiegu, bo owrzodzenie jest niewielkie, a zupełnie zabliźnione.
Od kilku dni zapuszczam ogromną ilość kropli Mamy tak:
- Tropicamid. Przed podaniem przemywam solą fizjologiczną. 3 razy dziennie.
- Floxal - 5 razy dziennie.
- Dexamethazone 3 razy dziennie.
- Cyclosporyna 3 razy dziennie.
- Hylo Care do zapuszczania tak często, jak to możliwe.
- Cornere gel na noc.
Jak widzicie, jest tego sporo, Bazyl ucieka na mój widok, bo praktycznie wychodzi nam jakaś kropla co pół godziny. Z rana jest do pogłaskania, ale potem znów zaczynamy zakraplanie... i znów nie chce mnie znać. Mam nadzieję, że to się wkrótce skończy i uda mi się odzyskać pieszczocha.
Oprócz tego zaczął płakać po kątach, w tym w kuwecie. Niby załatwia się normalnie, ale już sama nie wiem, czy to skutki uboczne takiej ilości kropli i nerwów, czy coś z pęchrzem? Je z apetytem, ale czasami też popłakuje nad miską. Zastanawiam się czy to nie przez to, że przez rozszerzone źrenice po prostu nie widzi wyraźnie i się denerwuje...? Czasami po prostu usiądzie na parapecie, z dala od wszystkich i wpatruje sie w dal. Mama sobie wtedy ze mnie żartuje, że Bazyl układa plan ucieczki do swojej hodowczyni, trochę śmiech przez łzy...
Jeśli chodzi o proces zakraplania, za każdym razem dostaje coś dobrego w śladowej ilości (bo by wyglądał jak bambaryła), uspokajające tulenie i głaskanie pod bródką. Znosi to dzielnie, nie wyrywa się, ale potem się chowa i nie chce mnie znać. Patrzy na mnie z bezpiecznej odległości z wyraźną pogardą na pyszczku. Metoda "na szybko" jest jeszcze gorsza.
Nie udało mi się zrobić mu zdjęcia, bo czmycha. Ale ropa całkowicie zniknęła (w sumie to już w pierwszym tygodniu leczenia), oczy są coraz bardziej okrągłe. Co ciekawe, na ślepym oku owrzodzenie zrobiło sięz szaro-niebieskiego... białe. A pod spodem widać wyraźnie zielone oko. Bo dotąd to była właśnie szaro-niebieska breja po całości.
W następny weekend spotkanie kontrolne z okulistą, umieram z nerwów.